czwartek, 26 września 2013

tytułomania, czyli dziadostwo

Spodobało mi się używanie zabawnego określenia „dziadostwo” przez osoby, które mają wnuki. W takie dziadostwo sama chciałabym popaść, choć nie pozwolę mężowi mówić do mnie „babciu” bo nie jestem jego babką.  Nie mówiłam też do dziecka „młody” nie chcąc, by mówił na mnie „stara”. Mnie to  razi choć wiem, że w wielu domach nikomu to nie przeszkadza. Teściowa bardzo pilnuje, by wnuki nie używały słów „babka” i „dziadek” – dziadek to taki żebrak spod kościoła, a tu jest babcia i dziadziuś – tłumaczyła. Nie do pomyślenia jest zwracanie się u nich do rodziców w pierwszej osobie,  na szczęście kolejne pokolenia już nie są tak sztywne i rozmawiają ze sobą jak równy z równym.

Nie bardzo lubię tytułowanie i trzymanie się zasad wymyślonych dla utrudniania życia. Jeden wymyśli a inni się do tego stosują bo taka moda. (To tak jak z goleniem nóg i pach, że niby dla higieny, jeśli tak to dlaczego faceci tego nie robią? Mniej się pocą?)

Czasem w piśmie celowo używam nadętego tytułu, pisząc na przykład „Szanowny Panie Redaktorze” albo, o zgrozo, „Szanowny Panie Dyrektorze Blogowni”.

Nagłówek wskazuje między innymi  na stopień zażyłości i tu mam trudności, czasem muszę wybierać między „Droga” a „Kochana”, wreszcie rezygnuję, zostawiając samo imię. Nie przeszkadza mi absolutnie, gdy ktoś przyśle mi maila zaczynającego się od „witam”, choć to może niektórych razić. Dla mnie ważniejsza jest treść.

Coraz powszechniejsze jest zwracanie się po imieniu i w pierwszej osobie do wszystkich bez wyjątku. Rozumiem Kasię z Wrocławia, która pisze do mnie zawsze „pani Klarko”, choć pisanie na „ty” bardzo ułatwia kontakty. Tak dziewczyna czuje, nie przeszkadza nam się lubić ale  przy okazji proszę wszystkich – nie paniujcie mi!

Z naciskiem na „pani” tytułuję pielęgniarki bo jest mi przykro, gdy zwracają się do mnie przedmiotowo i bezosobowo -  posunie się, odepnie guzik, co dziś jadła. Czuję się wtedy jak niepotrzebny tobół.


Ciekawostka dla młodego pokolenia, wychowanego w anonimowości. Czy wiecie, że dawniej na drzwiach mieszkania ludzie mocowali sobie wizytówki zawierające nie tylko imię i nazwisko, ale również tytuł naukowy? A jeszcze dawniej kobiety używały tytułu po mężu i  dziś na cmentarzu można zobaczyć niejeden nagrobek doktorowej. Za życia też nie używały własnego imienia, będąc „Krzyśkową”. Brrr. 

Nadkomisarz Magister

80 komentarzy:

  1. Nie wyobrażam sobie mówienia do mojej mamy na "ty", do taty już wogóle ;) Ale miałam w podstawówce koleżankę, która tak właśnie mówiła, mało tego jej mama również jej koleżanką pozwałała mówić sobie na "ty" (może myślała, że się tym odmłodzi?).
    Mieszkając na wsi zauważyłam, że ludzie mówią do siebie po nazwiskach (np. pani Rejtmanowa ma pani jaja?), u Was też tak jest? Zdziwiło mnie to, bo ja tak nigdy do nikogo nie mówiłam i nie mówię nadal, jakoś mi tak dziwnie.
    Ps. moja mama ma dwoje wnucząt i trzecie ma się urodzić w maju (u mojej siostry).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czekaj czekaj, ale mnie nie chodzi o zwracanie się do rodziców po imieniu tylko o taką formę np "niech mamusia zadzwoni" zamiast "mamo, zadzwoń"
      Tu, gdzie mieszkam, do starszych zwracają się tak, jak piszesz.

      Usuń
    2. Dobrze, że nie zadają pana Rejtmana o to, bo by się wkurzył! :-)))

      (po 50)

      Usuń
    3. oczywiście nie spytają... o polska języka moja -)

      (po 50)

      Usuń
    4. Przy okazji Klarcia również niecierpię zwracania się do mnie jak do rzeczy "niech zadzwoni i spyta" brrr.

      Usuń
    5. Zrezygnowałam z usług dobrej fryzjerki, mówiła do mnie "pochyli głowę", "zamknie oczy", straszne !

      Usuń
  2. Wielce szanowno Krzyskowo!
    Bo niektorzy to maja przerost formy nad trescia i sie tytuuja bez opamietania;) Czasem moj maz i tesc (obaj po studiach) witaja sie tak: - Dzien dobry panie inzynierze!
    - a witam szanownego pana inzyniera!
    Znam tez kilka mlodych osob, ktore mowia do swoich rodzicow i tesciow po imieniu. Ja jako niezorientowana w koligacjach musze wtedy dopytywac a kto to jest Iza?
    Pozdrawiam
    Inzynierowa Robertowa
    (tez Monika)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czy mówią o Was Roberty albo Robertowie? Mnie to doprowadza do szału:D

      Usuń
  3. Dzwonek do drzwi, synek otwiera i woła:
    - Mamo, mamo, przyszedł wujek z ciocią.
    - Synku, nie wujek z ciocią, tylko "wujostwo".
    Kolejny dzwonek do drzwi:
    - Mamo, mamo, przyszedł stryjek ze stryjenką!
    - Synku, mówi się stryjostwo!
    Po raz trzeci rozbrzmiewa dzwonek, chłopiec otwiera i bez chwili namysłu krzyczy:
    - MAMO PRZYSZŁO DZIADOSTWO!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. no my jeszcze nie dostąpiliśmy zaszczytu DZIADOSTWA:)))
    ale u mnie nie było babci i dziadka.
    Mówiło się od zawsze - to wymyślone przeze mnie nazwanie - DADA i DADEK.I baaaaardzo to lubiłam i cieszyłam się że tak przyjęli chętnie te moje wymysły dziecka;)
    Nie wyobrażam sobie zwracać sie do mamy bezosobowo - niech mama zadzwoni.BRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR

    a do dziś mam wizytówkę dziadka na drzwiach....
    Skromną,ładnie wygrawerowaną ale z tytułami ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze jedna perełka - mówienie "ona" o żonie albo o synowej. Ona kazała kupić pomidory czy ogórki? Ona jeszcze śpi? Niech ona przyjdzie na obiad.

      Usuń
  5. To samy tyczy się teściów, dlaczego mam do nich mówić mamo/tato skoro rodziców już mam. Osobiście tego nie przetrawiam i jak przyjdzie mi kiedyś być teściową, to absolutnie nie chcę, aby mąż którejś z moich córek nazywał mnie mamą, ma swoją! Nie wiem skąd to się u nas wzięło?
    Ostatnio, aż byłam zdziwiona, jak synowa do teściowej i teścia po imieniu - zdziwiona pozytywnie, bo znaczy to, że i to się zmienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a to można mówić "mamo męża";)

      Usuń
    2. Szczerze, to nigdy nie słyszałam takiego zwrotu "mamo męża" :)

      Usuń
    3. ja też, bo sama to wymyśliłam, ale jeśli przez gardło nie przejdzie "mamo" to ileż można paniować?

      Usuń
    4. Podczytuje po latach i pozwolę wtracic sobie slowko :) jako, ze nie mam męża, to nie mam teściowej, ani teścia. Natomiast mam partnera. Przed pojawieniem sie dziecka naturalnym byly zwroty Pani/Pan, ale gdy przyszla na swiat corka, to można powiedzieć - staliśmy sie rodzina. Do dzis mam problem z określeniem niedoszlych teściów. Mamo/tato jakos głupio bo a)rodziców to ja juz mam b)ślubu nie bylo, wiec mianować ich nie mogę :P gdy polszczyzna pozwala mowie przez "proszę", np. Proszę sobie usiąść, proszę sie poczęstować. Ale gdy musze zwrócić sie bezpośrednio, lub o cos spytac to nigdy nie wiem jak to powiedzieć. Nie powiem przeciez "Mamo, usiądź sobie" - taki zwrot należy się tylko mojej mamie, jest naturalny i przyjacielski w moim domu, ale niekoniecznie u osoby ktora malo znam. Nie powiem tez "mamo, niech mama sobie usiądzie", bo to jest strasznie archaiczne to raz, a dwa: No nie przemogę sie do mówienia w wolaczu per mamo, bo moja mama nie jest. Nie powiem tez po imieniu, bo jest starsza ode mnie... Jak mówimy z partnerem o swoich matkach to mówimy Mama Danuta, Mama Urszula. Ale jakos ciężko sie mówi "czy mama Danuta zechce usiąść" bezpośrednio do niej :P czasem udaje mi się przemycić "babcia" w obecności córki np. "babcia sobie usiądzie" :)problematyczne mega

      Usuń
  6. Będę przewrotna i rozpocznę tak: Kochana Pani Klarko! Tak pięknie Pani to napisała,że nic dodać nic ująć.Uwielbiam czytać Pani posty.
    A na zakończenie - buziaki przesyłam. Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga DD!
      Dziękuję za słowa uznania!
      Z wyrazami szacunku - Klarka Mrozek

      Usuń
  7. A ja tak jak nie wychowana od razu na Ty przeszłam , czego mnie tam w szkole nauczyli.
    Pamiętam te wizytówki na drzwiach mecenasy, doktorzy, zwłaszcza taką od mojego dentysty gdzie przyjmował w starej kamienicy a ja ze strachem obserwowałam drzwi modląc się w duchu oby się nie otworzyły.
    Do dziadostwa mam jeszcze trochę czasu lecz może się mylę :)
    ŻEGNAM PANIĄ UNIŻENIE .

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie myślałam o kojarzeniu "dziadka" z żebrakiem... Przesadnego tytułowania nie lubię, jednak w rozsądnej formie jest potrzebne - pozwala pokazać szacunek do danej osoby. Tak więc Szanowna Pani - załączam pozdrowienia.
    Z poważaniem,
    Tygrys

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze warto wspomnieć o czymś, za czym nie przepadam - głupia strategia marketingowa w której pracownicy niektórych sklepów (spotkałam się z tym w sklepach odzieżowych) mówią do klienta na "ty".
    "Jak masz na imię? Cześć Aga, to twoja przymierzalnia, wołaj jak będziesz potrzebowała..." - niby ma skracać dystans, a tymczasem mnie irytuje i dziwnie spina.

    A w temacie "dziadostwa" - sympatyczne :-))

    OdpowiedzUsuń
  10. To "niech ona"...znam tylko z literatury. Ani w mojej rodzinie, ani OM takiego dystansu nie było i nie ma. U nas zamiast dziadka, funkcjonuje dido, przynajmniej w tym pierwszym okresie dzieciństwa. Od młodych i starych też się nie "wyzwaliśmy". Czasem gdy chciałam zaznaczyć powagę sytuacji i mówiłam do Miśka: SYN- ty mi tutaj...ale nigdy nie usłyszałam: MATKA- daj spokój ;) Mamuś byłam i jestem mimo upływu lat...Ale przyznaję, że mój OM czasem popełniał gafę i do mojej Mam mówił : babcia- o zgrozo! Ale jakoś po Mam do spływało...nie reagowała alergicznie, choć znam takie przypadki z towarzystwa gdzie teściowa na swojego zięcia obraziła się koncertowo!
    Ja na siebie sama mówię babcia i rodzina oraz towarzystwo parska śmiechem, bo się nie mogą przyzwyczaić...nie rozumiem dlaczego, bo dla mnie to zupełnie naturalna sprawa. Mam Pędraczka, więc jestem babcia! i już! a właściwie baba kaka ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zimne dziady listopady...

    We wszystkim potzeba odrobiny wyczucia,a z drugiej strony zdrowego podejścia do siebie.
    W moim otoczeniu funkcjonuje i forma 3-osobowa: mama poda mi szklankę? i 2-osobowa, podasz mi szklankę? Kiedyś wydawało mi się to dziwne, ale przecież to wcale nie musi oznaczać dystansu w jednym przypadku i braku szacunku w drugim. Śmieszy mnie tylko jak ktoś sam mówi o sobie do dziecka: Pani Helena poda Ci wiaderko...

    Pozdrawiam Dziady obecne i in spe :)

    OdpowiedzUsuń
  12. W Polsce chyba najbardziej na tytułomanię są chorzy -Krakowianie. Do łez mnie rozśmieszało, gdy przy sąsiednim stoliku w kawiarni siedziało kilku panów i wciąż słyszałam na zmianę: "panie prezesie", "panie doktorze", "panie dyrektorze". Co do tzw. "tykania" - stara jestem , ale dość łatwo mi przychodzi przechodzenie "na ty" z osobami dość zbliżonymi do mnie wiekowo, ale nie wyobrażam sobie bym do osoby po 80-ce, niezbyt mi znanej, mówiła per ty.Moje wnuki dość często mówią do swych rodziców po imieniu. Córka do swej teściowej też mówi po imieniu, zięć do nas tak samo. Bo "mama i tata" są zarezerwowane tylko dla biologicznych rodziców, jak mi wytłumaczyła córka. U nas z tą ochroną danych to jest lekka paranoja- zniknęły listy lokatorów, po klatce schodowej kręcą się jakieś anonimowe osoby. Niektórzy wraz ze zniknięciem listy lokatorów przestali nawet mówić "dzień dobry". W Niemczech, też istnieje ochrona danych osobowych, ale ponieważ mieszkania nie mają numerów, przy domofonie są nazwiska osób mieszkających. Tak samo na skrzynkach na listy. Przy nazwiskach obowiązkowo podany jest tytuł naukowy lub zawodowy.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sprzedawcy na Kleparzu też sobie "panują" choć stoją obok siebie kilkanaście lat, też mnie to śmieszy

      Usuń
  13. "Dziadostwo" jest rewelacyjne:-). Babka absolutnie odpada, mimo, że to bodaj oficjalna nazwa prawna. Kojarzy mi się z babką z ciasta, bądź też z piasku. U nas w domu nie mówiło się do rodziców w trzeciej osobie, to archaiczne. Nie oznacza to przecież mówienia "na ty", lecz na przykład:" mamusiu, lub tatusiu, czy chcesz herbaty". Zwracanie się do siebie małżonków z wieloletnim stażem per babciu i dziadku jest zapyziałe i nieseksowne. A co do kontaktów blogowych, nie warto sobie paniować i panować, jesteśmy przecież koleżankami i kolegami.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tytułowanie odchodzi w niepamięć. Teraz nawet na drzwiach instytucji państwowych widnieją tylko nazwiska stanowiska służbowe pracowników. Nie mówiąc już o wpisach w książce telefonicznej.

    OdpowiedzUsuń
  15. hej!
    Dziadostwo to moja działka po dziadkach, jak jadę na wieś to na swoje dziadostwo.. A dziadostwo mam pprzeurocze! To moja dziadowizna.. nie ojcowizna, bo to po babci skrawek ziemi, najpiękniejszy na świecie :D
    P.S.
    Klaro, czy dupa to naprawdę brzydkie słowo?
    pozdrawiam
    M-ka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chłopak mówi o partnerce "moja dupa" to uważam, że to nie jest ładne, natomiast jeśli mówię, że mam wielką dupę to tak jest, określenie "puszysty tyłek" jest idiotyczne

      Usuń
    2. W złym miejscu postawiłam pytanie... Byłam na goraco po odprowadzeniu dzieci do przedszkola. Jasiek(mój 4ro latek) w szatni śmiał się z dupy słonia. Dupa - ignoruję, jest słoń jest dupa. Jasiek wprost nazwał.. i na głos mamo patrz jaka... . I akcja innych matek. A ja nic. bo co powiem, nie mów tak??? Przecież to jak woda na młyn dla Jasia. Inne dzieci dostały instrukcje, a ja kilka piorunów od innych matek.
      no i jak dać właściwe słowo rzeczy? "Synku, słoń ma zad!" :D, ta, tylko to mi i to dopiero teraz przyszło do głowy.
      pozdrawiam gorąco i dziękuję za odzew
      p.S.
      są jeszcze słodkie dupeczki.. hihihi.
      M-ka

      Usuń
    3. a celowo tak napisałam, bo to po prostu zależy od okoliczności. Mamą jesteś, najlepiej wiesz, co dziecko może a co nie bardzo. Może inne mamy się wypowiedzą, co sądzą o tej konkretnej sytuacji. Pozdrawiam:)

      Usuń
    4. Martyna też mówi dupa lub zdrobniale dupcia, dupka, nie widzę w tym nic niestosownego (ma prawie 3 lata). Poza tym u nas w domu zawsze na piętkę od chleba mówiło się dupka i tak zostało do dziś :)

      Usuń
    5. U nas na piętkę też tak się mówi :)
      Poza tym pupa, zadek...zależy kiedy i do czego.

      Usuń
  16. Mnie najbardziej raziło zwracanie się do teściów mamo, tato. Dlatego narzeczona mojego syna mówi do mnie po imieniu.
    Co do ogólnego tytułowania - nieważne jakie słowo się wypowiada, ważne, jakim tonem.

    OdpowiedzUsuń
  17. jedna z moich synowych mówi do mnie po prostu "teściowo". bardzo mi sie to podoba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teściowO, :D Chyba wdrożę, ciekawe czy przeżyję.. :D Mnie się tez podoba.
      M-ka

      Usuń
    2. a ciekawe, czy teściowa może mówić do partnera córki "konkubencie". Chyba tak;)

      Usuń
    3. no chyba nie bardzo, bo to nie jej konkubent tylko córki. może "niby zięciu"?

      Usuń
    4. Niby zięciu jest super!!

      Usuń
  18. Jestem babcią wnuczka,który mieszka z ze swoją mamą.Relacje są poprawne,ale niełatwe.Ona i jej siostra zwracają się do mnie per babcia.Szlag jasny mnie trafia.Wiem,powinnam powiedzieć coś.Ale kocham wnuczka nad życie i niech sobie babciują,byle relacji nie zepsuć.Synowie czasami klepną po imieniu ale forma jest żartobliwa.Miałam znajomą bardzo starszą panią,której trochę pomagałam w ostatnich latach życia.Nie do pomyślenia,żeby zwracać się do niej pani Wandziu,nie wypadało,takie stare zasady,była panią,powiedzmy,Kowalską.Pamiętam moje zdziwienie gdy dowiedziałam się,że ciocie z pokolenia mojej babci,Józwowa i Nastkowa mają jakieś inne imiona,była też ciocia Kumoszka:)Znam też przypadek mówienia przez całe lata do niechcianej młodszej siostry-Łuna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy oni wiedzą, że Tobie się nie podoba to babciowanie?Może napomknij. Szwagrowi powiedziałam wprost - nie mów mi ciotka bo nie jestem ciotką dla ciebie, i pomogło. Ale my się bardzo lubimy, powiedziałam to, pośmialiśmy się i już.

      Usuń
    2. Nie wiedzą.Jak wspomniałam,relacje są dość trudne.Jestem zależna od jej widzimisię.Każde moje"nie"odbija się na częstotliwości i długości odwiedzin wnuka.Chyba nie warto..

      Usuń
    3. A może matka wnuka chce jednak podkreślić wasze pokrewieństwo? Mówienie po imieniu trochę niezręczne, zresztą nie wiadomo czy można; mamowanie pewnie nie przechodzi przez gardło. Może powinnaś się cieszyć, że ciągle jesteś rodziną :)

      Usuń
    4. Jola,problem w tym,że syn nigdy w związku z mamą wnuka nie był.To nie moja była synowa ani była narzeczona syna.Tak czasami bywa.

      Usuń
  19. A ja już chcę zaliczać się do dziadostwa i niech na mnie mówią jak chcą byle by były (wnuki rzecz jasna) :)
    Zgadzam się z Tobą, że to okropne mówienie przez męża na żonę babcia i odwrotnie. Nie pozwolę też, aby tak mówiły moje dzieci, choć u nas nie ma takiego zwyczaju, to raczej tak próbować nie będą. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Przesadne i....niemile okeslenie "dziadostwo". Skoro juz zapracowane tytuły to czemu nie (uzywać)? Z tymze
    tez nie lubie "mezowskich" osiągnięć dodawanych kobiecie. Bo kobiete stac na wlasne osiągnięcia.
    Iza R

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie przeczytałam wszystkich komentarzy, ale chyba się wyłamię. Nie znoszę, kiedy obca osoba zaczyna mi mówić pani......(moje imię). Mam przecież nazwisko. Nie znoszę, kiedy smarkacz mówi dorosłej osobie- mało znanej, po imieniu bez jej zgody. Zastygam w oburzeniu, kiedy do starszej pani ktoś na ulicy, lekarz, ekspedientka mówi "babciu". Nie akceptuję, kiedy dziecko mówi do rodziców i o zgrozo, do dziadków po imieniu.
    Mam tytuł naukowy i życzę sobie, aby na uczelni, w szkole, używano go- gdzie indziej nie chcę i protestuję. Mało tego, tytułu czasem muszę użyć i w innych sytuacjach, które wskazywałyby na moją tytułomanię. Dla obcych ludzi jestem "panią". Tak jest w naszej, polskiej kulturze przyjęte i "zachodnie " mody na tykanie tutaj raczej nie pasują. '
    Jest jeszcze coś takiego jak wychowanie, powiedzmy w tradycji kulturowej. Już w przedszkolach, szkołach uczy się dzieci odpowiedniego stosunku do osób starszych. Jednym z przejawów szacunku do osoby starszej jest własnie zwrot "pani/pan".
    Znam młodzież i większość z młodych ludzi i kiedy ktoś od razu przechodzi z nimi na TY po jakimś czasie zaczyna tę dorosłą osobę lekceważyć i nadużywać tego "koleżeństwa". Tylko mała część młodzieży potrafi darzyć taką osobę szacunkiem.
    Nie czarujmy się, znacie takie sytuacje kiedy tykanie przekształca się w nadużywanie.
    Po to w naszym języku funkcjonują takie zwroty: babcia, dziadek, pan, pani, mama, tata, ciocia itp., żeby każda osoba znała swoje i innych miejsce w układach społecznych. Poza tym, to również porządkuje życie dzieci, a potem nastolatków i dorosłych. To jest układ, który daje poczucie bezpieczeństwa, że nie popełni się jakiegoś faux pas :)
    Takie znam/mam zasady nie widzę potrzeby ich zmieniać w naszej kulturze. Dlatego obstaję przy naszych tradycyjnych zwrotach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, Klarka, sory- chyba zbyt dużo:(

      Usuń
    2. no co Ty;) dobrze piszesz. A co powiesz o zwracaniu się do uczniów samym nazwiskiem albo numerem? Mnie się to nie podoba.

      Usuń
    3. Tu miałam problem z zapamiętaniem nazwiska ucznia. Znałam imiona wszystkich moich uczniów i kiedy trzeba było zrobić listę "na już", musiałam prosić, żeby przypomniały swoje nazwiska:) Wywoływanie uczniów jako numer jest dla mnie niewyobrażalne. To jest straszliwe uprzedmiotowienie i ja takich rzeczy zupełnie nie dopuszczam do siebie. W ogóle traktowanie uczniów z lekceważeniem, wyższością i w dodatku niesprawiedliwie to najcięższe grzechy nauczycieli.

      Usuń
    4. Mnie w szkole średniej nauczono, że do pacjentów zwracamy się po nazwisku a nie np. babciu...dziadku...czy inaczej i nieważne jakie ma się zażyłości z danym pacjentem. Pediatra moich dzieci zawsze do mnie i męża po nazwisku...chyba miała tę samą szkołę, co ja? :) Tylko ja od niej jestem młodsza jakieś 30 lat. Zgadzam się z tym, co napisała Jaskółka, że to 'tykanie' jest czasem nadużywane i obserwowałam to w pracy, w szpitalu. Nigdy przy pacjencie nie pozwoliłam sobie na 'tykanie' do lekarza, czy on do mnie, nawet jeśli byliśmy najlepszymi kumplami. Na osobności czy przy innych współpracownikach tak, ale przy pacjentach nie. Zdarzały się takie sytuacje, że to 'tykanie' uszami wychodziło, przykład kolega do lekarza: "tyyyy teeee weź no tam napisz...eeejjjj no co ty..." na cały regulator. Koszmar!
      Nie mam problemów do przejścia na 'ty' do starszych osób, nawet jeśli są 2-3 razy starsi ode mnie, ale to zależy od tych osób, od ich osobowości. Znam takie osoby i jest ok, ale to ta starsza osoba o tym decyduje.

      Usuń
  22. Wchodzę do gabinetu Kardiologa i słyszę jak do mnie mówi -usiądźcie. A potem - zrobiła badania?. To ja mu na to. Panie doktorze, jestem tu w liczbie pojedynczej to po pierwsze, a po drugie do mnie wszyscy zwacają sie per pani. Głupio mu się pewnie zrobiło bo przeprosil.Ale na tym nie koniec hehe, potem już chciał być bardzo miły i zwracał się do mnie po imieniu upss. Oj brakowało mu tej ogłady , i szczególnie to bardzo razi kiedy to człowiek po studiach tak się zachowuje. Taki to widocznie wyształciuch był z niego pod względem dobrych manier .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D dobra jesteś, ja się tak panicznie boję lekarzy, że za nic bym nie zwróciła uwagi

      Usuń
    2. Bałam się jedynie dawno temu mojego profesora z fizyki hehe

      Usuń
  23. Zawsze złości mnie jak ktoś przedstawia kobietę jako żonę pana redaktora, doktora czy prezesa.
    Natomiast nazywanie mamą teściowej uważam, że jest na miejscu jeżeli teściową to uszczęśliwi a my nie robimy tego na siłę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mówię do teściowej mamo i jeszcze mi ani razu korona z głowy nie spadła;)natomiast to mówienie w trzeciej osobie sprawiało mi ogromną trudność bo wydawało mi się niegrzeczne, ale się nauczyłam

      Usuń
  24. Do rodziców i teściowej mówię zwyczajnie " mamo byłaś, mamo przyjdź", nie ma żadnego "niech mamusia". A rodzice jeszcze przedwojenni. Do babć też tak mówiliśmy, dziadków nie pamiętam, zmarli dawno. Mój syn mówi do ojca z reguły po imieniu, no w wyjątkowych wypadkach "ojciec", ale to raczej żartobliwie i dopiero teraz jak już jest dorosły, do mnie "mama", a jak był malutki to pieszczotliwie nazywał mnie zamiast mamusią "mamuchą", teraz już nie wzbudza to zdziwienia, bo dorosły, ale, jak był mały to czasem miałam pytania od takich, co nie znali nas bliżej, czy ojciec mojego dziecka jest moim mężem:)) To zwracanie się malucha 3- 5 letniego do ojca na ty w tamtych czasach i w tamtym miejscu wzbudzało czasem oburzenie i pytano mnie dlaczego pozwalacie na to? Ono pozwalaliśmy i nic się z tego powodu złego nie wydarzyło. Ale znam też zwrot, nie wiem jak to nawet nazwać. O komś, kto robił duże problemy w rodzinie mówiło się "tynta" ( chyba jakiś skrót od "tego tam), nie wymieniając jego imienia, i tak wszyscy wiedzieli o kogo chodzi.......

    OdpowiedzUsuń
  25. Dla mnie z kolei zwracanie się w necie per ty - jest zrozumiałe, sami sobie stwarzamy jakieś bariery nie wiadomo po jakiego czorta. Nie kwestia stanowiska ale kultury w kontakcie face to face. Nauczono mnie szacunku dla starszych a zgroza taka że owi starsi nie zawsze mają szacunek dla młodszych ale to indywidualnie i najczęściej wśród personelu medycznego. Takiej zasady nauczył mnie MÓJ Diabeł że jak ktoś do mnie tak ja do ktosia i sprawa załatwiona. Pan -pani, per Ty - Ty, a jak bezosobowo to bezosobowo. działa :) serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja kiedyś dałem plamę z nieuctwa i złej woli, aczkolwiek przykrości nikomu nie wyrządziłem - tylko posądziłem o brak dobrej woli.
    Otóż otrzymaliśmy, a raczej Starsza otrzymała, list od pewnej pani z tytułem naukowym i w nim stało jak wół: "Czy mogłaby pani z łaski swojej..." - i tu następowało wyłuszczenie co, a mianowicie z tej "łaski". Ależ mnie szlag trafił, taka zgryźliwość i lekceważenie! Co za chamstwo! I to z tytułem naukowym! No, niewyobrażalne, co ta baba sobie wyobraża?! I tak sobie w tym stylu używałem, aż wreszcie Starsza popatrzyła na mnie wzrokiem korespondencyjnego psychiatry i powiedziała:
    - Nie przesadzaj, to przecież jest Ukrainka, przecież ona stara się jak może żeby być uprzejma i miła.
    No nie powiem, głupio mi się zrobiło, bo kobieta użyła niezwykle uprzejmej i jakby nie było dla nas archaicznej, ale niezwykle eleganckiej formy - wyszedłem na ignoranta i chama, bo potraktowałem kobietę poniżej wszelkiego poziomu. I tak to bywa jak się nie wie o kim mówi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Was to dopiero kwitnie tytułomania;)

      Usuń
    2. Kneź całkiem straszny, a nawet bardziej! :)27 września 2013 09:01

      No, wiadomo, człowiek skromnie używa tylko nicku Kneź, a przecież gdyby tak pełnym tytułem, to by pewnie z parę linijek komentarza zajęło samo wyliczanie :D

      Usuń
  27. Tak naprawdę liczy się zawartość, treść, esencja.
    Ale czasem nawet miło jest kogoś utytułować.
    Ja z naciskiem używam wobec moich usługodawców, robotników i majstrów tytułu PAN.
    Już kiedyś przeszłam z jednym na ty i same kłopoty z tego były.
    A tak każdy się czuje szanowany i ja też zawsze jestem dla nich Panią Iwoną.
    We wszystkich innych prywatnych sytuacjach wybieram bardzo szybko formę na Ty. Na blogu nie wyobrażam sobie inaczej.
    No i w pracy między tłumaczami podobnie pewnie jak w innych grupach zawodowych też w zasadzie sobie nie mówimy inaczej, niż na Ty.
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  28. hmmm... dla niektórych tytuły są ważne:
    http://www.youtube.com/watch?v=gEGNAORd594

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Odkad urodzilam corke, zwracamy sie do siebie z mezem per mama i tata. Rodzicow tytuluje dziadkiem i babcia, a siostre ciocia. :) Tak jakos bylo w mojej rodzinie odkad pamietam. :)
    O dzieciach czesto pisze Mlody lub Mloda, zeby w kolko nie powtarzac ich imion, ale nigdy sie tak do nich nie zwracam.
    A do tesciow nadal zwracam sie Pan i Pani. Nie zaproponowali mi, zebym zwracala sie to nich mama i tata, a wydaje mi sie, ze to powinno wyjsc od nich, poniewaz sa starsi. Tescia moglabym jeszcze nazywac od biedy tesciem, ale slowo tesciowa jakos negatywnie mi sie kojarzy...

    OdpowiedzUsuń
  30. W Austrii tytuły doktora, magistra czy inżyniera stanowia jakby część nazwiska i figurują we wszystkich urzędowych dokumentach (dowód, paszport, prawo jazdy). Austryjacka tytułomania? Może, ale może też warto zastanowić się nad związkiem między społecznym szacunkiem dla wykształcenia a stanem gospodarki i dobrobytem.

    OdpowiedzUsuń
  31. Czym skorupka za młodu nasiaknie...
    Ja nigdy nie potrafiłem przejśc wobec rodziców na formę wymawianą w pierwszej osobie. Mojej, młodszej o 8 lat siostrze nie sparwaiło to już trudności. Moje dzieci też mówia cześć tato, mamo i my nie protestowaliśmy wobec takiego spoufalenia. Bo to jest spoufalenie. Gdy nie protestujemy, to słówko tato, mamo zaczyna pojawiać się coraz rzadziej, a wtedy juz pozostaje tylko zwrot weź, zrób itd.
    Moja wnusia - 5 lat, nauczona jest zwracać się do nas zdrobniale i jej rodzice dbają, aby nie stosowała tego, brzmiacego jak zgrzyt w naszych relacjach - dziadek,
    Młodzież w szkole średniej już zarzuciła tradycyjny zwrot "profesorze" i zwraca sie przez pani, pan, a wobec mnie, byłego nauczyciela stosują niemal powszechnie zwrot "panie Czesławie". Podobno na uczelniach podejmuje się już we wstępnych zajęciach temat oczekiwanego zachowania się studentów wobec pracowników naukowych.
    Temat jak widać jest ważny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. od dzis poprosze o tytuł magister do kwadratu))

    OdpowiedzUsuń
  33. Prawdą jest,że tytuł magistra dziś trochę się zdewaluował,ale nie cenią tego tytułu zwłaszcza ci,którzy sami go nie mają,niestety..
    mgr inż.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś w rozwinięciu te skróty oznaczały:
      Może g...o robić i nieźle żyć, a teraz czytać należy wspak i brzmi to tak:
      żebyś nie wiem ile robił g...o masz

      Usuń
  34. nadkomisarza magister - nie do podrobienia :)))

    Moja rusycystka (Pani, która miała rodziców Polaków, ale wychowywała się za wschodnią granicą), w wieku już słusznym (a może nie, ale wtedy tak mi się wydawało ;) ) kiedy prała do odpowiedzi to zawsze dziewczyny tytułowała z końcówką -ówna, np. Nowakówna do odpowiedzi :))

    OdpowiedzUsuń
  35. A moje dzieci wołają na swojego jedynego dziadka "dziaduchna" i "dziadzio" - same tak wymyśliły. A ja poza mamą jestem Mamiszon (to z Niziołków) albo Niunia i też mi się to podoba :)))
    Ściskam Pani Krzyśkowa Klarko :D

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  37. Nadkomisarz magister :-D Nie wyobrażam sobie do rodziców czy dziadków mówić per "Ty", natomiast "dziadek" u nas był używany :-)
    Faceci pocą się tak samo jak kobiety (miałam napisać, ze bardziej, ale mi się jedna taka przypomniała - fe, mnie by mąż tak śmierdzącej potem z domu nie wypuścił).
    A Mirkową lubię być :D

    OdpowiedzUsuń
  38. Po tym komisarzu przypomniało mi się jeszcze, jak emerytowani ponad 20 lat temu oficerowie na osiedlu się witają "Witam pana pułkownika!" - "A witam pana majora, jak zdrowie?".
    Początkowo było to zabawne, dzisiaj jest to żałosne.

    OdpowiedzUsuń
  39. Podpisuję się oburącz pod tym,co na ten temat mówi mądrze i dowcipnie Michał Rusinek - wieloletni sekretarz Wisławy Szymborskiej,pracownik naukowy UJ.:

    "- Istnieje coś takiego w retoryce jak stosowność. Chodzi o to, żeby dostosować styl komunikowania się do osoby, z którą się koresponduje. "Witam" jest przeźroczyste, bezpłciowe, do nikogo się nie dostosowuje. Podejrzewam, że "witam" wprowadziła do języka polskiego - oczywiście języka polskiego w wersji internetowej - korporacyjna poprawność. Jest więc miałkie, nie wiadomo do kogo kierowane. "Witam" kojarzy mi się z tymi akwizytorami, którzy nagabują ludzi na ulicach chcąc im sprzedać "znakomitą pastę do zębów". Podchodzą do człowieka i mówią "witam", brrr; wygląda to tak, jakby ktoś ich tego nauczył. A przecież na tej ulicy oni nie mają swojej przestrzeni, w której mogą nas powitać. Co innego straganiarz na targu - on ma przestrzeń przy swoim stoisku i zaprasza mnie do niej mówiąc "witam".
    "Drażni mnie też zwrot "panie Michale", co to w ogóle jest? Nie chodzi oczywiście o powitanie, które kieruje do mnie znana mi osoba. Ale o przedstawicieli instytucji. Wszyscy zaczynają od "panie Michale". To się w głowie nie mieści! Ja nich nie znam, a oni mnie znają na tyle, że mogą do mnie mówić "panie Michale"? Żeby zwrócić się po imieniu, musi być jakiś stopień zażyłości. Mam ochotę zapytać, czy larum grają, ale obawiam się, że to by tylko skomplikowało sytuację... Tu dodam anegdotę, dzwoni do mnie pani z banku i mówi: "Dzień dobry, czy rozmawiam z panem Michałem Rusinek?"; ja: "Tak, ale ja się deklinuję"; ona: "A, to przepraszam. Zadzwonię później...".

    OdpowiedzUsuń
  40. Ale fajny temat:))) Nie znosze tytulowania i paniowania/panowania, moze bierze sie to z faktu, ze mieszkam gdzie mieszkam i tu nie ma pan, chociaz na ulicy czy w sklepie mowia do mnie Miss, Madam czy cos tam jeszcze:)))
    Wcale nie uwazam, ze te zwroty sa wyrazem szacunku, szacunek mozna okazac w kazdy inny sposob, np. odpowiednim traktowaniem pacjenta, klienta, czy tez przechodnia, ktorego sie niechcacy potracilo.
    Wspolmalzonkowie naszych dzieci zwracaja sie do nas po imieniu i zupelnie mi to nie przeszkadza. Wnuczke nauczylam mowic "babcia" co oczywiscie w jej wykonaniu brzmi "bapcia" i tak mi sie podoba.
    Dziadostwo utworzylam na potrzebe tamtej notki, bo tak mi pasowalo do nastroju calej notki:))))
    Nie lubie tez naduzywania "maz/zona" wszyscy nasi znajomi wiedza jak ja czy Wspanialy mamy na imie i nie mamy potrzeby mowic o sobie maz/zona tylko uzywa sie imion.
    A juz najbardziej mnie smieszy "MOJ maz" i "MOJA zona" lub "myzmezem":)))) Chociaz w formie jezyka angielskiego to akurat jak juz mowie o Wspanialym do kogos kto go nie zna, to musze dodac to "moj" ale podobnie mowie, ze boli mnie "moje ucho"
    Hahahaha tak jak by mnie moglo bolec cudze ucho:))))
    No taki ten jezyk jest;)

    OdpowiedzUsuń
  41. A ja lubię to "witam", kojarzy mi się z otwartymi drzwiami i zaproszeniem, takim z uśmiechem na twarzy, aby wejść dalej, usiąść razem przy stole i porozmawiać przy gorącej herbacie i chrupiących ciasteczkach. Nigdy bym nie przypuszczała że w mailu to kogoś urazi. Dzięki za zwrócenie uwagi.
    Pozdrawiam, M.
    P.S. Dobranoc, idę się deklinować... he, he...

    OdpowiedzUsuń
  42. tak, Grzeskowie przychodza do nas a w przyszlym tygodniu my idziemy do Piotrkow;)
    inzynierowa Robertowa
    tez Monika

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz