poniedziałek, 15 lipca 2013

jak kot zaakceptował Natalkę

ruiny zamku  w Ojcowie
No i marzy mi się jeszcze ten cudowny Kraków. Chcę słońca, ciepła i długich spacerów po mieście, zwiedzania totalnie nieznanych mi alejek i uliczek. Marzy mi się to i mam cichą nadzieję, że nic się nie skomplikuje i uda mi się to marzenie spełnić w tym roku, według pierwszych, wstępnie założonych planów.
Tak napisała jedna z blogerek na swoim blogu pod datą 9 kwietnia.
Wcale nie znałyśmy się osobiście i trochę się martwiłam, jak sobie młoda dziewczyna poradzi w podróży przez całą Polskę i jak sobie da radę  w Krakowie, bo ja uprzedziłam – nie licz na mnie, nie jestem w dobrej formie psychicznej ani fizycznej i nie będę ci towarzyszyć, nie zapewnię również transportu ani wstępów, jedynie dach nad głową, czyli malutki pokoik przy kuchni i dostęp do łazienki.
O mojej fatalnej kondycji świadczy fakt, że nawet nie upiekłam żadnego placka, co mi się po prostu nie zdarzało nigdy bo mam zasadę „gość w dom, placek na stół” oraz „Jak Klarka ugotuje to każdemu smakuje”. Nie było więc popisów kulinarnych i siedzenia przy stole.
Natalia przyjechała punktualnie nie narzekając ani na podróż, ani na paskudny dojazd do nas, bo niestety, ostatni etap podróży to jazda przez cały Kraków tramwajem, szukanie przystanku i znów jazda autobusem okrężną trasą. 
Poradziła sobie bez problemu, miała wydrukowany plan na każdy dzień, porobioną rezerwację tam, gdzie to było potrzebne, rozkład jazdy i mapki. Wyruszała rano, nie zważając na pogodę i wracała wieczorem ale niezbyt późno, bo my się kładziemy dość wcześnie spać.
Wielki Kot czyli Zbójca obraził się i nie przychodził do domu przez dwa dni, za to jeż i wiewiórki miały używanie bo zostawiałam kotu jedzenie pod wiatą. Mały Kotek chyba się poczuł zagrożony widząc, że garnę się do Natalii i spędzam z nią wieczory. Z obcą osobą a nie z kotem? Jak to, kto tu jest najważniejszy, ja wam pokażę! I pokazał. Co noc przynosił jakieś wielkie, skrwawione stworzenie, oczywiście zamordowane. Już nas nie chciał uczyć polować, pokazywał, że nas obroni, da radę.
Podglądał przez okno, domagał się bawienia jak mały kociak, wreszcie ostatniej nocy włamał się do pokoiku Natalii, ułożył się na jej nogach i zasnął.
Robiłam to, co zawsze, czyli trochę w ogrodzie, trochę w domu, jakieś zakupy, sprzątanie, no i przetwory, bo już czarne porzeczki wołały, że chcą do słoika a jak nie to spadną na ziemię. Wieczorem trochę gadałyśmy a raczej wybuchałyśmy śmiechem z byle czego, jakoś tak zaiskrzyło od początku i okazało się, że nadajemy na tych samych falach.

Dziewczyna zobaczyła i zwiedziła Kraków tak, jak w planie, ja odpoczęłam od ponurych myśli choć na chwilę. Trudno jest tak zaufać i jechać do obcych ludzi, trudno również przyjąć pod dach nieznanego człowieka, ale przecież mamy kota obronnego, dlatego nasze drzwi będą otwarte dla przybyszów a takim jak Natalia przyznaję sprawność „Wzorowy Gość”. 

51 komentarzy:

  1. Podziwiam za odwagę! I Panią i Natalię, bo w końcu to dwie strony ryzykują.
    Co tylko reszta czytających nie wpadnie nagle i zbiorowo na pomysł zwiedzania Krakowa ;-)

    Martwię się tylko tą złą formą psychiczną i fizyczną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że szlak przetarł "Lipton", który zaufał i do dziś wspomina wyprawę z wielkim sentymentem.
      Nie martw się, po wielu tłustych latach przyszły chude, tak bywa.

      Usuń
  2. To "obroni":) - celnie. Tak jak tytuł "gościa"wzorowanego. Wyczerpana tematyka. Padam....do łóżka. Szczęściem.
    Iza R

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty odważna kobieta jesteś! Natalka też. Podziwiam Was obie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i kto teraz dorowna Natalce???:::))
    Taki gosc to skarb:) ciesze sie ze choc na chwile odetchnelas przy tak sympatycznej osobie.
    sciskam serdecznie
    Malgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia, jak widzę, wysoko podnosła poprzeczkę!

      Usuń
    2. Natka od Marchevków30 maja 2014 23:36

      Miśka, już wiesz, że Natalia wcale nie taka straszna :D

      Usuń
  5. Już widzę jak wszyscy po kolei wsiadamy w różne co kto tam ma i gnamy do Krakowa. Pierwsze primo, do Klarki, skoro można? Drugie primo pobić wzorowego gościa na jeszcze wzorowszego. Trzecie primo, dla mnie najważniejsze, cokolwiek ktokolwiek ci zrobił, musi za to odpowiedzieć, formę należy poprawić bezwzględnie, więc jednak, wiedziona zdrowym rozsądkiem, piecz te placki czy co tam, bo nie znasz dnia ani godziny. Całuję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U moich rodziców do tej pory drzwi się nie zamykają bo codziennie ktoś wpada w odwiedziny. Dawniej nie było niczym szczególnym przenocowanie kogoś, poczęstowanie obiadem itd, czasy się zmieniły i ginie to, co dobre. Ja tam się nie zamierzam zmieniać. Zamykać dom i siedzieć we dwoje jak przysłowiowy dziad i baba i się kłócić bo nie ma do kogo otworzyć gęby? I łazić po przychodniach w poszukiwaniu towarzystwa?Prędzej bym się kazała zastrzelić.

      Usuń
    2. Moi rodzice przyzwyczajeni byli do nieznajomych ze Szczecina. Jako ze w Warszawie mieszkamy to logicznym było ze gdzieś biedni nocować musieli. Kiedyś zaprosiłam Wietnamczyka spotkanego na Wałach Chrobrego ale, kurcze, adresu mu zapomniałam podać. Może jeszcze przyjedzie...
      Ja w każdym razie zapraszam Klarko, do mnie. Jakbys miała coś w W-wie do obejrzenia, załatwienia.

      Usuń
  6. taki wpis ku pokrzepieniu serc :))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś z tymi formami się porobiło ostatnio, moja tyż marna. Może by im jakąś reformę zafundować?
    Życzę zdrówka nieustającego, a na smuty nie mam recepty, to zawsze w końcu wymaga czasu, nic na siłę.

    OdpowiedzUsuń
  8. To ja dorzucę swoje trzy grosze :)
    Po pierwsze, czuję się wyróżniona tym postem, za co dziękuję bardzo. A po drugie, to mieć taką szansę i jej nie wykorzystać, albo niedajBoże narzekać na cokolwiek (chociaż naprawdę nie było na co!), to byłby grzech śmiertelny. No i rzeczywiście: „Jak Klarka ugotuje to każdemu smakuje”. ;-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja też przyjadę, ok???
    I ciekaawa jestem, czy uda mi sie dodać komentarz, bo ostatnio wchodzą mi tylko na onecie...
    (korek115)

    OdpowiedzUsuń
  10. Klarko kochana mogłybyśmy ręce sobie podać a raczej się przytulić;)Od dawna szarpię się z takim nastrojem.Ale też dzielna jestem:)Nie mieszkam w mieście,zupełnie na wsi,gdzybys chciała odsapnąć to zapraszam,i niedaleki Toruń pokarzę:)Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dziękuję:) może kiedyś wykorzystam, ale teraz będzie lepiej, gdy jestem w domu

      Usuń
  11. cudnie... :) "gość w dom, Bóg w dom" - choć na chwilę od czarnych myśli oderwał! a to już coś :)
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  12. "Nie było więc popisów kulinarnych i siedzenia przy stole." No co Ty, nie ugościłaś Natalii po staropolsku, chlebem domowym i solą z Wieliczki? Nie wierzę, coś tam pewnie upichciłaś.
    Klarko, humor Ci się zepsuł? No popatrz, to tak jak mnie niedawno. Teraz sezonowa robota mnie wciągnęła, więc nie myślę o dołkach psychicznych. Cóż, ciężka praca dobra na każdą dolegliwość:-)) A może chciałabyś pokorespondować nie publicznie? Bo martwię się o Ciebie...

    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, nie bardzo chcę pisać o sprawach, na które i tak nie mam wpływu, a bolą bo dotykają kolejno wszystkich, których najbardziej kocham

      Usuń
  13. Klarko, mam nadzieje, ze dol psychiczny juz wkrotce odejdzie w niepamiec!
    Kto by pomyslal, ze z Kiciula taki morderca! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Klarko,bedzie dobrze!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulo masz rację pisząc, że niełatwo mi, bo nie umiem się zwierzać z nieszczęść i rzeczywiście tak jest, wolę zaszyć się i przeczekać w samotności. Mam tak po mamie, teraz dopiero rozumiem, jak musi być jej ciężko, mając tak liczną rodzinę - każde dziecko, każdy wnuk to źródło radości ale i bezustannego lęku a przy takiej gromadzie nie ma dnia bez zmartwień.Nigdy się nie żali, poznaję tylko po głosie, jeśli jest gorzej.

      Usuń
    2. Ukrywanie sie gdy zle jest normalna reakcja samoobrony przed nastepnym klopotami. Zwierzeta tak robia i robily zawsze. Ludzie zatracaja te umiejetnosc w blokowiskach miast.
      Ja tam poznaje osoby 'w dole psychicznym' po ich perfekcyjnym sposobie ubierania sie, dbania o pozory wesolosci... a dusza czarna jak jezyk po zjedzeniu korciepki czy borowki.
      Moze nastepna Natalka sie znow trafi? Milego.

      Usuń
  15. Dobra kobieta z Ciebie. Trzymam kciuki za zwyżkę fizyczną i psychiczną! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jesteś niesamowita.
    Az prosi się by przyznać Ci jakąś sprawność nad sprawnościami

    OdpowiedzUsuń
  17. dla mnie Klarka jest wzorowa: corka, siostra, zona, matka, przyjaciolka, pracownica, ogrodniczka, kucharka, Kocia Mama, blogerka i pocieszycielka. (Zapomnialam o obywatelce)i pewnie o kilku(nastu) innych tytulach. masz racje - czasem trzeba sie zaszyc i "lizac rany". zycze wszystkiego dobrego! i dziekuje, ze jestes!
    tez Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no pięknie, a teraz muszę szybko napisać znów o tych kotach bo tyle komplementów to dużo za dużo
      i dziękuję

      Usuń
  18. Jakie to budujące i fajne...Wystarczy dobra wola z obu stron i akceptacja kota- rewelacja!
    Pozdrawiam serdecznie.
    P.S. Kocham ludzi, którzy nie zamykają drzwi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy nie wiadomo, który gość będzie ostatnim, dlatego tak łapię te chwile:)

      Usuń
  19. trudno, ale nawet po sobie widzę, jakie to miłe! Dopiero co gościli mnie obcy ludzie i to jak! Nie do uwierzenia jak wspaniale. Zrobiłaś bardzo miłą rzecz, Klarko.

    (ponieważ coś się zablokowało i nie mogę odpowiedzieć na Twój komentarz pod nim, odpowiedziałam Ci na dole, po wszystkimi)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, to znakomity przykład, taki wyjazd za granicę to dopiero wyzwanie

      Usuń
  20. Jakbyś się do stolicy wybierała, to wiesz, na placek liczyć nie masz co, ale papierowy order 'Gościa niedzielnego' (eee ;) mogę zrobić już a priori, jako że lubię wbijać szpilki ;)

    Odwagi z tymi odwiedzinami, dziewczęta (dobrze, że jedynym, który mordował, okazał się kot ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo pouczająca historia. Jednak gościnność w narodzie nie ginie.
    Wszystkiego dobrego Klarko, a zdrowia najwęcej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, to naprawdę nic takiego, warto być użytecznym, ja na to tak patrzę

      Usuń
  22. Bardzo pozytywna historia i żadne "doły" do niej nie pasują... :) Uśmiechy wielkie do Klarki i Natalii!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z opóźnieniem ale odpisuję bo przypomniało mi się, jak mnie Knieź sztorcował w sprawie odpisywania na komentarze;)
      i wyłażę z doła:x

      Usuń
    2. don't worry be happy , Klarko! - zupełnie nie potrafię odpowiadać na komentarze :D więc się takimi tematami nie przejmuję zanadto - wbrew mocnym przekonaniom Knezia ;)

      Usuń
  23. Klarko.
    Dzięki za wymianę zdań na FB. Od kolegi z USA dostaję bardzo ciekawe maile. O tym będzie mój wpis następny.
    Wstydliwa sprawa. Kraków znam bardzo mało, Szczerze? Prawie wcale:) Byłem przejazdem najczęściej. Na przykład jak w Tatry jechałem. Bardzo chętnie bym sobie po Krakowie pochodził. Ale dopiero w październiku:)
    Pooddychał atmosferą Krakowa:) I zrobił próbę. Rzutu kartoflem. Bo u nas mówią w Warszawie, że jak się rzuci kartoflem w Krakowie to się na pewno trafi w profesora a już na pewno w docenta habilitowanego.
    Pozdrawiam Klarkę ,serdecznie z nagim torsem bo ciepło u nas:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale Ty wolisz tadam Amsterdam;) i wcale się nie dziwię - tam dom, gdzie serce;)

      Usuń
  24. Bardzo fajny wpis - usiedliśmy do planowania nastepnych wakacji /szczegóły omówimy na Watrowisku /hahahahahahahahaha !!!
    Dziś też Cię lubimy !.
    P.O. + Ali Baba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mogę się doczekać takich miłych gości jak Wy, toż sama radość

      Usuń
  25. Jak nie masz ochoty piec to zapraszam do mnie, zaraz bedzie szarlotka...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo właśnie wróciłam utyrana z ogrodu i kawał szarlotki byłby po prostu idealny!

      Usuń
    2. Wpadaj do Manchesteru!:))

      Usuń
  26. A to dlaczego Jeden Uśmiech tkwi "Na Mazowszu"????Ledwie go znalazłam:)Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  27. Kurczę!! Jak ja lubię takie koty! Najchętniej to do nich przyjechałbym w odwiedziny :) pod warunkiem, że zgodzą się na wizytę...
    Czekam na kolejne wpisy, oby jak najwięcej o kotach ...

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz