poniedziałek, 17 czerwca 2013

znów coś zepsułam

nie pokazywać Paulinie!

Zrozumieją mnie pewnie tylko kobiety nie zarabiające pieniędzy, celowo nie piszę nie pracujące, bo to  co innego.
W ramach starań, aby nie czuć się całkowicie  do niczego niepotrzebną, wymyślam sobie coraz to inne zajęcia, co przeważnie dobrze się nie kończy. Takie gotowanie i pieczenie ciast – zajęcie jest ale potem się człowiek nie mieści nie tylko w ulubioną spódnicę, do wanny się nawet nie mieści!
Bezustanne pucowanie domu i ogrodu mnie absolutnie nie kręci i nie widzę takiej potrzeby, ale czasem wstaję rano z myślą – co by tu zepsuć i za chwilę już wiem co.
Raz zepsułam zasłony i krzesła, do tej pory nie udało się nic z tym zrobić a dziś postanowiłam  przemalować komódkę. Jeszcze wczoraj pytałam Krzyśka, czy mogę to zrobić i nie zwróciłam uwagi, że powiedział – tak, możesz ją zniszczyć. Na pewno bym się oburzyła jak nie wiem co bo cóż to jest pomalować na biało drewniany mebelek.
Krok pierwszy – internet. Po chwili już wiedziałam, co należy zgromadzić i jak postępować. Dziewczę zrobiło to w trzy minuty to ja dam sobie godzinkę, co się będę zabijać. Farba powinna być w garażu w szafie na półce. Logiczne, że tam również powinny być wałki i pędzle. Poszłam.
Nijak nie mogłam się dostać do garażu bo to miejsce należy wyłącznie do Krzyśka i zaglądam tam niezwykle rzadko. Jakoś się zacinają drzwi ale dałam radę. Szafa stoi zaraz przy drzwiach, na górnej półce są puszki z farbami. Biała do drewna i do metalu, tadam! Albo nie tadam bo złapałam pojemnik a tam zamiast farby było tysiąc pięćset różnych wierteł i wszystko to wysypałam na siebie. Nic mi się nie stało, spokojnie.
Pozbierałam dziadostwo i szukam dalej. Nie ma białej, jest ze dwadzieścia puszek innej, niektóre zastygłe na kamień albo grożące wybuchem, jak będzie wojna to broń mamy gotową do użycia, po cóż by Krzysiek to wszystko trzymał. W Ameryce mają pistolety, karabiny, strzelby i inne łuki a my przeterminowane puszki z farbą, zardzewiałe wiertła, miliony różnych gwoździ, śrub, pił, młotków, kabli i drutów.
Wspominałam o radiach, głośnikach, słuchawkach, dżojstikach i antenach? Nie? Oj, może nie powinnam, może to służy do szpiegowania albo coś.
O częściach i narzędziach potrzebnych do samochodu i roweru nie ma co pisać, zaintrygował mnie natomiast wielki, niebieski wór, umieszczony w dość niebezpiecznym miejscu. Zdjęłam i zajrzałam. Niepotrzebnie. Były tam wszystkie stare ciuchy, wyrzucone z mężowej szafy Miały być wywalone na śmietnik. Też pewnie czekają na wojnę.
No dobra, do brzegu. Znalazłam wreszcie farbę. W piwnicy.  Oszczędzę Wam scen z przebiegu malowania, powiem tylko, że to nie jest takie łatwe, o, nie. Szufladka spadła mi ze dwa razy, papierem ściernym przetarłam sobie nie tylko komódkę, rękę i kolano również. Po co ja się biorę za takie rzeczy jak dobrze wiem, że nie umiem? Biała farbę z ciała zmywa się podobno olejem. Zresztą i tak nigdzie nie idę to mogę być w kropki. 

Dopisane po południu
Malowanie na świeżym powietrzu ma dobre i złe strony. Nie warto jednak zostawiać malowanego przedmiotu na pastwę losu. Do farby przykleił się jeden kot, z pięć much i dwie osy.
 wyszło słitaśnie!



48 komentarzy:

  1. Jak się ma talent do pisania, gotowania i jeszcze wielu innych rzeczy, to malowaniem niech się inni trudzą;-)
    przez lupę nie oglądałam, ale malowanie wyszło też całkiem, całkiem...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i jak tu porzucić blog, jak?

      Usuń
    2. ale za to jakie historie masz do opisywania na blogu dzięki takim zajęciom! śmiałabym się do rozpuku to czytając gdyby nie fakt, że mała śpi a ja jej nie chcę obudzić ;)

      Usuń
  2. Oj, czemu tak od razu zepsułaś? Farbe można zmyć, ewentualnie obczyścić papierem ściernym. Tego typu mebelek lepiej nie traktować lakierem czy farbą ale po oczysczeniu użyć wosku. Jest w wielu kolorach ale i naturalny także. Po zawoskowaniu zapolerować i gotowe. Mebelek odzyskuje świetność a przy użyciu wosków barwnych, dostaje nową odsłonę.
    Ten mebelek jeśli już pomalowany a nie przypadł do gustu, można przetrzeć gąbką (umoczoną i potem dokładnie wytartą) w farbie albo w barwach sepii lub błękitów czy granatów. To nada nietypowy wygląd, bo farba z prawie suchej gąbki nie pokryje całości a zostanie tylko w kilku miejscach :) Będzie ładnie wyglądał np na tarasie. Ciekawy ten mebelek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już się cieszę jak ktoś będzie w przyszłości walczył z tą farbą i na mnie klął:D

      Usuń
  3. Masz niesamowity talent pisarski.Jestem u Ciebie pierwszy raz , ale juz widze, ze nie ostatni.AnnaR

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty masz talent zdecydowania i nie zniechęcaj sie w malowaniu komódek, krzeseł, cieciu zasłon i czego tam jeszcze!
    Ty nam to później tak ładnie opisujesz, że jak już swoje rzeczy "zniszczysz" i nie będzie co opisywać to my zrobimy blogerski ruch i będziemy Ci przysyłać jakieś "cacuszka" ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecież wyszło ładnie, ja tam nic zepsutego nie widzę:)))
    Klarko nie wiem czy zauważyłaś, że niedługo przekroczysz milion wejść, co mnie specjalnie nie dziwi bo masz niezwykły talent do pisania:)))
    Pozdrawiam Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. milion? ee, sama sobie naklikałam ze dwieście tysięcy, rodzina następne trzysta i tak się naskładało;) a dziękuję za komplement:)

      Usuń
  6. Zgadzam sie ze Stokrotką- masz robić takie rzcey, żeby potem o tym pisać!!! cuuuuudny post!!!
    a farba sama zejdzie...;-))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo się inspiruję u Ciebie, ale Tobie zawsze wychodzi świetnie a u mnie..różnie

      Usuń
    2. kochana, mnie też różnie na początku wychodziło... a i teraz babole sie zdarzają... tylko ja nie umiem tak o tym pisac i milczę!!

      Usuń
  7. Kryste Klarka, Ty niebezpieczna mozesz byc:))) jesli jeszcze nie jestes:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie, muszę, kiedyś się poskarżyłam policji, że mnie straszy wirtualny anonimowy wariat to mi kazali podać jego dane personalne. Doszłam więc do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli psychopata natknie się na jeszcze większą psychopatkę, ha!

      Usuń
    2. Klarko jesteś wielka!! :)) Trzeba było podać - nad rzeczką mieszka opodal krzaczka tam gdzieś na pewno mieszka on ci złoczyńca ten. :) Boże co za bezmiar bezmyślności.
      A mebel wygląda ślicznie, ja potrafię nieźle popsuć coś, co należy do domeny męża a ja za to zabieram, oj leci on wtedy pędem wielkim by pozabierać z moich rąk, swoje zabawki. :))
      A te wszystkie śrubki, nakrętki i inne ważne i potrzebne wkrętła i pokrętła :) leżą wszędzie. Zbieram je poważnie i z uwagą chowam w sobie tylko znane miejsca. :) Szuka je potem kilka godzin, bo mnie się uda szybko zapomnieć gdzie je wsadziłam. :) Najbardziej jednak wkurza mnie ilość przydasiów których za nic nie udaje mi się usunąć. Ale i tak jest fajnie. :) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
    3. u nas to samo - jak przyjdzie coś naprawić albo zmontować to samo szukanie narzędzi zajmuje więcej czasu niż robota

      Usuń
  8. Klarko, w tak przezabawny sposób to opisałaś, że nabrałam ochoty na odświeżenie wszelkich mebli:) Ino trochę czasu nie mam, więc będa musiały zaczekać, albo może Tobie podrzucę, skoro masz już wprawę, a pierwsze "lody zostały przełamane" w malowaniu? Za drugim już powinno być lepiej, nie? :)

    Bosko i obrazowo to opisałaś:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Psuj,psuj i pisz,pisz.Ty się naumiesz a my mamy perełki do czytania:)Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopisane wieczorem:decoupage?
      B.

      Usuń
    2. tak tak, motyw kocich łapek i owadzich skrzydełek

      Usuń
  10. Klarka, jakbyś miała wolne moce przerobowe to zapraszam do mnie, u mnie ściany aż proszą się o malowanie, a teraz kiedy nabrałaś wprawy to pójdzie Ci migusiem... ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Całkiem fajne zepsucie:) Mnie się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kot się przykleił? I teraz jest bury w białe paski? Super ;-))

    OdpowiedzUsuń
  13. No, co chcesz od tego stolika. Wyszedł dobrze.A jak Ci się znudzi, to wiesz, ja tam wszytskie graty przygarnę.......nie tylko ze złomu:)))
    P.S.
    A ja marzę, żeby tak z miesiąc pobyć w domu, wyspać się do woli, zepsuć jakiś mebelek, pogapić się w TV bezmyślnie.
    Kurna a ja na jutro muszę się przygotować do testu, buuuuuuuuuuuu

    OdpowiedzUsuń
  14. bardzo udany stolik. pasuje, jak ulał :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. przyklejonego kota nie widać :P ale za to już wiemy o czym będzie następna notka "jak wyprać kota by mu lakier zeszedł"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artur, a najśmieszniejsze, że to nie nasz kot tylko taki czarny od sąsiada:D

      Usuń
  16. Komódka ładnie wyszła, uśmiałam się przy opisie zapasów na wojnę (śmiech przez łzy, bo u nas podobnie). rechotałam przy przyklejonym kocie, może chciał muchy odegnać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. rozumiem, że kot przeżył, reszta niekoniecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. chciałabym umieć tak zepsuć...ja jak zepsuję to gołym okiem widać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Haha,jesteś cudowna,uśmiałam się do łez..taka sama jestem:)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wiem jak z bliska, ale z daleka wygląda bardzo ładnie.
    Kiedy oglądałam takie rzeczy zastanawiałam się dlaczego tak dużo kosztują, teraz już wiem. Wymagają bardzo dużo pracy :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. :)))) kiedyś Ci się uda :)))))
    ta zresztą też ładnie wygląda, tylko czemu się wykrzywiła ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a nie... wieczorem się wyprostowała :)))) śliczna jest :)))

      Usuń
  22. ani much, ani kota nie widać, wyszło super;-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Klarko - jestes niedobra. Powinnas nam zostawić te rzeczy które potrafimy sami spieprzyć, bez Waszej pomocy.
    Ze zdjęcia nie wynika żeby wyszło najgorzej - Moja jest zdolniejsza :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. no pięknie wyszło )))
    nic się na stałe jak widać nie przykleiło))

    teatralna

    OdpowiedzUsuń
  25. A wiesz, że mnie też chodzą po głowie różne malowania i przeróbki, tylko czasu mam na to za mało!
    Fajnie Ci wyszła ta toaletka czy ten stoliczek :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Następne renowacje będą już przebiegać łatwiej. "Doświadczenie czyni mistrza".
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  27. I jednak wyszło pięknie :) A kocia łapka będzie swojego rodzaju pieczęcią potwierdzającą wysoką jakość wyrobu ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Samo malowanie to frajda. Najgorsze jest samo przygotowanie Szlifowanie, szpachlowanie uzupełnianie ubytków itp.

    OdpowiedzUsuń
  29. Cudnie sobie "zepsułaś" swego niciaka - gazeciaka:)Też bym tak kciała coś popsuć:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Mi się tam Twoje psucie podoba a efekty w postaci i stolika i postu jeszcze bardziej :D

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz