niedziela, 14 kwietnia 2013

trup na strychu a za drzwiami bobo!


Zaczęło się rano od piwnicy. Poszłam po sok i jabłka na ciasto a kot za mną. Potem kręciłam się po ogrodzie, niewiele się da robić, jeszcze mokro, wypiłam kawę na ławeczce pod ścianą i wróciłam do domu. Tam usłyszałam kocie miauki dochodzące z pola ale nie przejęłam się, kotów u nas dostatek, powychodziły na słońce to się gonią i tłuką. 
Nasz nie - kiedy inne polowały na nieszczęsne ptaki, ten nasz bohater zwalił z półki wielkanocnego baranka i przywlókł zdobycz za chorągiewkę pod stół. 
Za jakąś godzinkę to darcie mnie jednak zaniepokoiło bo zorientowałam się, że w domu nie ma Kiciula, komu raz zginął zwierzak to rozumie, jaki to niepokój. Wystarczy kilka godzin i już wyobrażam sobie, że leży w rowie nieżywy.
Wyszłam  do ogrodu no i po chwili, jak się domyślacie, zguba się znalazła. Kot został  w piwnicy. Ale było płaczu, teraz nie opuszcza mnie na krok, plącze się pod nogami a gdy siadam, od razu włazi na kolana.

Asia z Ukaszem weszli na strych zrobić selekcję książek. Zawsze jest tak, że wchodzi się tam na chwilę a zostaje na kilka godzin odkrywając coraz to inne rzeczy. Wreszcie z góry rozległ się pisk i wrzask, myśleliśmy, że młodzi natknęli się na jakieś zwłoki. Na szczęście nie, to tylko Ukasz straszył Asię kawałkiem futrzanego ogona. Jak strych to wspomnienia, bo i zdjęcia, i książki, i stare meble. Tym razem  na przykład znaleźli zapomnianą lunetę, kupioną chyba we Władysławowie 25 lat temu.

Wieczorem wspominaliśmy różne  wyjazdy. Nie wiem, czy byliśmy głupi i nieodpowiedzialni czy po prostu nie przejmowaliśmy się warunkami podróży i pobytu. Wszędzie jeździliśmy pociągami i autobusami, dziecko jadło to samo, co my, spało z nami, oglądało świat z góry (mieliśmy nosidło takie jak plecak).  Teraz sobie myślę – po co to było go tak ciągnąć, co on z tego wiedział.

Ale z drugiej strony może dzieci, które nie wystawiają nosa z domu, są jak ten nasz mały kot – wszystkiego się boi, wszystkiemu się dziwi a jak mnie na chwilę braknie to rozpacz i krzyk.  Znów przesadzam. Dzieci teraz mają internet i telewizję i wiedzą wszystko lepiej bez włóczenia się.

Miłej niedzieli!

29 komentarzy:

  1. Głupi i nieodpowiedzialni????!!!!!!
    Klarka, super, że młody tak od pampersów świat poznawał! A zastanawianie się nad tym co dziecko z tego zapamięta jest bez sensu...nie ważne co zapamięta, ważne jakie emocje i przeżycia będą mu towarzyszyły, przecież to mały czujący człowieczek.... a potem w późniejszym życiu wszystko to procentuje...My tak nasze już od wózków wywlekamy na świat :). Teraz widzimy ile dobrego to niesie - chcą chodzić na długie spacery, wychodzić na szlaki, zbierać grzyby....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pampersów wtedy nie było:D

      Usuń
    2. tak też myślałam :)... sama pamiętam jak mi mokra pielucha tetrowa tyłek odparzała he he :D

      Usuń
  2. mogę do ciebie przyjechać? na ten strych? :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Internet i inne dobra nie zostawiają takiego śladu w pamięci jak wspomnienia z wycieczek, moja córka nie znosiła słuchać hejnału w Jedynce dopóki nie usłyszała go na rynku w Krakowie, syn zaś prześciga się z kolegami w opowieściach co widział we Francji ... Życzę słonecznej niedzieli z Kołobrzegu Renia

    OdpowiedzUsuń
  4. Imagine. (wyobraź), ze pijesz kawę?
    Temat kawy zamknęliśmy definitywnie ku rozczarowaniu emerytów. "Proces" Kafki.
    I wolę swoje mury od "gniazd jaskolczych"- nawet jak mają stryszek i piwniczke.
    PS ciekawe zasoby? Rzeczy,które należą do kogoś...
    Iza R
    Św Ukasza ? Czy Patryka? Zielonej Wyspy- patron.

    OdpowiedzUsuń
  5. oj tam, ja uważam, że im więcej sie dziecko ciągnie wszędzie od małego tym bardziej jest przystosowane do różnych warunków i stresów na zmiany.
    a poza tym, czasami mi się wydaje, że nie doceniamy naszych dzieci:)

    pozdrowienia niedzielne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem rozdarta między mówiącymi, że nie powinno się narażać dziecka na stres, zmiany, gorsze warunki, zarazki i bakterie a tym, czego doświadczyłam - bo to zazwyczaj rodzice są bardziej zmęczeni, dziecko po takiej wyprawie śpi jak zabite i znów natychmiast chce na nowo oglądać "kolomotywy"

      Usuń
  6. Ech chyba nie...
    Mieliście racje włócząc dziecko wszędzie ze sobą.
    Uważam ,że dzieci wożone lepiej się rozwijają
    i lepiej wiedzą co to życie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciągamy ze sobą dzieciaki wszędzie od małego, do lasu (gdzie kleszcze), nad morze(gdzie piach), w góry i na wieś. I staramy się, by zobaczyły jak najwięcej na własne oczy.
    Nie chcę, żeby moje dziecko żyło w przekonaniu, że krowa jest fioletowa, jak ta z reklamy milki...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja do pewnego wieku (kilka lat?) nie tylko swiata, ale nawet prawdziwej wsi chyba nie widzialam, bo bylam swiecie przekonana, ze jajka produkuje sie w fabryce i tylko robotnik na tasmie musi miec dobry refleks. A dlaczego? No bo w jednej polowce skorupki ma bialko, a w drugiej zoltko i musi tak szybko je ze soba zlozy i skleic, zeby sie nie wylalo..... :)))

      Usuń
  8. prawda! zgadzam się z Al
    coś w tym jest))
    oraz miłej))

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje wnuki od malego podrozowaly po swiecie .Znaja polowe Azji i chyba cala Europe, byli tez w Afryce.Mieszkaja w AU ,mieszkali w Polsce.Wszedzie czuja sie u siebie .A maja 12 i 8 lat.Kochaja podrozowac i poznawac nowe,wlasnie wrocili z rezerwatu sloni w Tajlandii.Obaj sa otwarci , smiali i zaradni.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziecku trzeba pokazywać swiat od maleńkości,bo inaczej będzie nieciekawe świata:)- strachliwe ,nieprzystosowane społecznie i mało zaradne.Tak jak trzeba nauczyć dziecko pływać,jeździć na rowerze,na nartach.Bo to sa elementy składowe tzw.pełni życia.I przede wszystkim wpoić ciekawosc "co za rogiem":)
    W ogóle ciekawość jako taka to podstawa rozwoju.
    pozdrawiam.Beta

    OdpowiedzUsuń
  11. dla mnie internet to dobrodziejstwo,ale też przekleństwo naszych czasów:/ Niedługo tylko w sieci ludzie będą ze sobą rozmawiali.Kiedyś siedzieliśmy do późnej nocy na lawkach obok domów,wszyscy razem,z dziadkami,rodzicami,sąsiadami.Wszyscy sie śmiali,opowiadali o czasach wojny,albo o dziedzicu.Zapamiętam to do końca życia.Teraz każdy siedzi przed tv i każdy każdemu wszystkiego zazdrości.Ja swoje dzieci też ciągnę wszędzie,choć można właściwie pokazać to w internecie.Ale ja jestem uparta i już;)
    ps. miałam od rana zrobić porządek w zdjęciach ( tak tak jestem staromodna i mam je na papierze,nie płycie) w efekcie czego siedzimy całą rodziną na podłodze,bałagan większy niż był a obiadu chyba wcale nie będzie.Tak to jest jak się utknie we wspomnieniach strychowych:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie ruszamy z podróży do domu, dziecko co prawda w foteliku a nie pociągu ale jadła to samo co ja, przewracała się po piachu, próbowała ugryźć muszle, karmiła łabędzie i naśladowała krzyk mew i żaden internet nie jest w stanie tego zastapic:P ale sama znam wiele mam które myślą zupełnie odwrotnie, ze dziecko ma mieć spokój, stale godziny spania i posiłku, bawić się tylko swoimi zabawkami.... Tylko które z tych dzieci są szczęśliwsze?

    OdpowiedzUsuń
  13. teraz dzieci zabierają rodziców by pokazać im świat bo ci nie chcą oderwać się od telewizorów...

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja od ukończenia 6 miesięcy życia bywała z nami wszędzie, za granicą także.My po prostu nie mieliśmy z kim jej zostawić. Sądzę,że takie wędrowanie od małego, poznawanie nowych miejsc i ludzi ma bardzo korzystny wpływ na rozwój dziecka.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. to, czego dziecko samo dotknie, powącha, zapamięta lepiej. Z ekranu wiele mu umyka.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nic nie zastapi prawdziwego zycia - zabierac mlode wszedzie, niech smakuja zycie wszystkimi zmyslami!

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam Twoje refleksyjne, wspomnieniowe posty Klarko :)
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja nie mam ani strychu ani piwnicy....Strych "architektonicznie zabroniony"::))a piwnica? Hmm... trzeba by bylo ryc kilofem skale...
    Ale od czego jest garaz ?tam przechowujemy rupiecie,konserwy,narzedzia i ...pamiatki:)
    pozdrowienia Klarko ::)

    OdpowiedzUsuń
  19. wiecie co? Ja jak do Kraka jechałem, to w necie siedziałem czytając o tam w kraku mają, ale zobaczyc to co mają na żywo to jest takie łał, polecam każdemu podróżujcie z dzieckiem, babcią, psem kotem, kanarkiem, czy kim tam chcecicie :)
    Miłego zwiedzania
    Rafal vel lipton_er

    OdpowiedzUsuń
  20. a ja mam strych olbrzymi nad całym domem i marzę,że kiedyś sobie tam zrobię pokój ale czy zdążę...

    OdpowiedzUsuń
  21. Pięknie napisane wspomnienia.
    My też naszą córcię wszędzie ze sobą targaliśmy :)Chyba jej to weszło w krew bo "powsinoga" straszna i ciekawa świata no i sporo pamięta z naszych wypraw.
    Książki kochamy i czytamy bardzo dużo, ale też selekcję robię co jakiś czas, bo się już nigdzie nie mieszczą. Obdarowuję bibliotekę i znajomych. Córki książek nie ruszam bo zaraz wrzask straszny podnosi. :) A są tam jeszcze jej bajki ukochane od dzieciństwa. Pozdrawiam Klarko ciepło.
    Elka

    OdpowiedzUsuń
  22. Zawsze wloczylam sie z moimi dziecmi, wlocze sie zreszta do dzisiaj.
    Same milo wspominaja nasz spontan, kiedy rano decydowalismy, ze pojedziemy do aquaparku...w Krakowie.
    Osobiscie, nie wierze, ze jak malo dziecko to nie rozumie, nie widzi, nie docenia. Byc moze umkna mu jakies fakty zwiazane ze zwiedzaniem, ale nie umkna mu golebie na Rynku Krakowskim, smoczy ogien, przejscie podziemne, kolejka, Pomnik Malego Powstanca, syreny statkow wchodzacych do portu czy wychodzacych:)
    Osobiscie jestem jak najbardziej za wyjezdzanie, wychodzenie, targaniem dziatwy.
    Tak robie swoim dzieciom. I widze tego efekty, ale kazdy rodzic ma swoj pomysl i wolno mu:)
    Pozdrawiam Cie rodzinnie, znad tacos w meksykanskiej restauracji, pozeranych na wyscigi z synem:)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz