sobota, 6 kwietnia 2013

pinda z poczty


Urząd mieścił się w parterowym domku przy głównej drodze. Pracowały w nim zaledwie dwie osoby – listonoszka – miła, smutna, cicha  kobieta i kierowniczka.
W górach roznoszenie poczty musiało być katorżniczą pracą. Wieś była rozległa, domy czasem bardzo oddalone od siebie i dotrzeć do nich można było prawie wyłącznie na piechotę. Listonoszka była mamą mojej koleżanki z klasy, czasem stawała pod szkołą rozdając dzieciom listy.

- A zaniesiesz gazety do stryka? – pytała, wiedząc, że tylko na to czekam. Zaniosę, pewnie, że zaniosę! Pójdę prosto ze szkoły!
Zanim zaniosłam, mościłam się na brzegu pola pod brzozą i wyczytywałam od deski do deski, jak leciało. Do dziś mam niesłychanie zaborczy stosunek do gazet i książek. Lubię nowe, pachnące farbą, nietykane! 

W piątej czy szóstej klasie zaczęliśmy korespondować z rówieśnikami ze Związku Radzieckiego. Teraz dzieci jeżdżą za granicę na wymianę a wówczas w ramach nauki języka pisało się listy.
Wpadaliśmy całą gromadą na pocztę krzycząc – jest co do mnie?
W niewielkim pomieszczeniu z zakratowanym oknem odgrodzona od ludzi ladą z szybą  siedziała pani  z trwałą ondulacją i pomalowanymi na czerwono paznokciami.
Nie ma listonoszki, zamykać drzwi, nie wchodzić z takim błotem, cicho, cicho, wynocha! – wrzeszczała na nas.

Czasem wchodziłam sama. Kupno znaczka było problemem bo pani zawsze była niezwykle zajęta. Miała na stole stertę papierów, w ręce trzymała ołówek i gdy się ktoś odezwał nieproszony – rzucała groźnie – liczy się! 
Bywało, że na pocztę przychodził ktoś, kto chciał dzwonić. W kącie stała szklana kabina, a na półce czarny aparat bez tarczy. Pani zza lady przyjmowała zgłoszenie i zazwyczaj wyrokowała – nie da się połączyć od razu, trzeba czekać, chyba, że zamówisz błyskawiczną. Błyskawiczna rozmowa była oczywiście droższa.

Upłynęło 40 lat, zmieniłam wielokrotnie miejsce zamieszkania. Urzędy pocztowe zmieniły się a pracownice - nic. Myślę, że mają specjalne, tajne szkolenia, na których uczą się doprowadzania  ludzi do szału.   
 Koronnym argumentem w dyskusji z klientem  jest stwierdzenie – ja pracowałam na poczcie w Krakowie przez trzy lata to wiem, jakie są procedury!

Ale za to pan listonosz jest czarujący.

Najważniejsze - pozdrawiam wszystkie miłe, kompetentne i uprzejme panie pracujące w okienku.
I jeszcze coś na niedzielę

39 komentarzy:

  1. Oni muszą mieć tajne szkolenia! Moja własna, prywatna, osobista siostra pracowała niemal 20 lat na poczcie. Kiedy ostatnio zapytałem się jak to jest, że mam dostać list polecony, ktoś jest w domu i czeka a listonosz zostawia tylko awizo nawet nie dzwoniąc odpowiedziała, że ludzie wysyłają za duże rzeczy w listach i listonosz nie będzie tego nosił. Pieniądze za to brać, to żaden problem, ale żeby jeszcze dostarczyć?

    Podobnie przez lata słuchałem narzekania, że ludzie wysyłają kartki na święta, a biedni pracownicy poczty mają tylko kupę roboty. Na moje pytanie, czy jakby ludzie przestali korzystać z pocztowych usług to byłoby lepiej, zawsze odpowiadała, że tak, bo byłoby mniej do roboty i można by sobie w pracy po prostu posiedzieć przy kawie. Nie dochodziło do niej, że wtedy pięć paniuś w urzędzie nie byłoby potrzebne... :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ordynacja się zmieniła i z powodu czułej troski Poczty Polskiej o pracownicze kręgosłupy i kolana przeciążone, się nie dźwiga listów ciężkich tylko awizo light ;)
      I tylko ondulacje te same...

      Usuń
  2. Nasz pan listonosz także jest miłym człowiekiem ,a na poczcie juz wieki całe nie byłam . Musze młodych zapytać jaka tam obsługa ale jak z czasów kiedy tam chodziłam pamiętam, to nasze panie z okienka, były raczej te z tych miłych

    OdpowiedzUsuń
  3. a jakby je zamienił miejscami - tę panią listonoszkę z tą panią z okienka (zwaną pindą), to...?
    Różnie bywa, wedle mnie duży wpływ ma także charakter osoby, jej podejście do tego, co robi... nawet nie zawsze wysokość wypłaty.

    OdpowiedzUsuń
  4. czasy się zmieniają,my starzejemy,ale PANIE ciągle takie same.Tylko twarze im sie zmieniają.Ja z racji pracy i mojego hobby kwitne na poczcie codziennie.Myślałam,że Pani z bułą za ladą i kartka"przerwa śniadaniowa" to tylko u Barei a wczoraj przekonałam się,że jednak nie:D

    OdpowiedzUsuń
  5. rzadko chodzę na pocztę, panie w okienkach miłe, ale jeszcze się nie trafiło żeby oba okienka jednocześnie byly czynne, zawsze w jednym przerwa na rozliczenie czy podobne sprawy. A druga sprawa to że na poczcie to teraz wszystko dostaniesz-mydło i powidło, podobno papierosy mają najtańsze w miasteczku :-). A listonoszka nasza swoja baba, chyba jej od kilometra płacą, robi codziennie po dwa kursy bo się nie może zabrać z wszystkimi przesylkami, nic dziwnego skoro teraz sporą paczkę można nadać jako list.

    OdpowiedzUsuń
  6. A u mnie jest odwrotnie,
    panie za okienkiem miłe i starające,
    a pan listonosz nie ...:-(

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie z kolei do niedawna była pinda, ale chyba przeszła metamorfozę jakowąś, bo sie już ze trzy razy z rzędu do mnie u śmiechnęła i nawet zdażyło jej sie zażartować....nie wiem czy to na stałe? oby!!
    Pozdrawiam serdecznie ( także wszystkie Panie z poczty!!!)

    OdpowiedzUsuń
  8. weselnapiekarka6 kwietnia 2013 11:13

    Panie w okienku chyba wszędzie takie same,no może inne fryzury,Nasza przez cały czas nosiła taki pleciony kok.Odzywki miała podobne-nie rozmawiać,nie kichać,nie,nie i nie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nasz pan listonosz jest przemiłym człowiekiem, niezwykle uczynny. Podziwiam go za ciężką pracę, jaką wykonuje codziennie. Na pocztę chodzić nie cierpię z racji kolejek, ale na szczęście mam punkt pocztowy w pobliżu i tam pani jest miła. Szczęściara ze mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. a ja mam pocztę w bloku na parterze i Panie w okienkach są zawsze miłe i pomocne :)...dziwne, co?

    OdpowiedzUsuń
  11. wszystko dlatego, że pomimo kilku innych, próbujących się przedrzeć firm, poczta jest ciągle monopolistą ... i rzeczywiście, listonosze są przeważnie milsi niż paniusie z okienka ... ja też mam swoją "ulubienicę" na mojej poczcie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szary człowiek zostaje urzędnikiem i natychmiast zmienia się mu punkt widzenia a często gęsto sumienie zawiesza na kołku. Czym wyżej siada szary człowiek, tym bardziej staje się niegodny. Moim zdaniem zależy to od poczucia własnej wartości. W naszym kraju niziutkie u większości obywateli.
    Dowartościowanie może nastąpić tylko poprzez uczenie się - siebie samego doskonalenie - w tym jest czytanie książek. Pamiętam zapach farby i ten dreszczyk gdy otwierałam nową książkę i te godziny w antykwariacie, szperając wybierając i odkładając z żalem te na które nie było mnie stać.
    Koleżanka moja gdy jej opowiadałam o książkach powiedziała wzruszając ramionami "a ja nie czytam i żyję". No cóż wyobrażam sobie, jakim by się stała człowiekiem, gdyby nagle została urzędniczką na wyższym stołku posadzona, niż jej własne zrozumienie świata na to pozwalało. A tak przecież w tym kraju było i niestety dalej jest. Prawda?
    Pozdrawiam ciepło może śniegi roztopię tym ciepłem? :)
    Elka

    OdpowiedzUsuń
  13. Przy ktorejs z moich kolejnych wizyt w kraju musialam cos tam wyslac w poczty glownej w W-wie.I pierwszy raz widzialam wtedy elektroniczna specjalizacje okienek pocztowych.Trzeba bylo wziac sobie numerek okreslajac sie co sie chce zalatwic.W jednej sali byly tylko okienka gotowkowe( np.wysylanie przekazow pienieznych) , w drugiej wysylkowe( listy, paczki).Ci, ktorzy np.wysylali paczke i przekaz jednoczesnie, brali 2 numerki i stali w drzwiach miedzy dwoma salami obserwujac gdzie beda pierwsi.A potem gnali pedem z jednej sali do drugiej, zeby ich numer nie uciekl.Cyrk zupelny i glupota totalna!
    U nas sa czynne zwykle 4-5 okienek i wszystkie zalatwiaja wszystko.Nie ma przerw ,jesli ktos musi odejsc , zastepuje go natychmiast inny pracownik.I nigdy nie czekalam dluzej niz 5 minut.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pamietam scenke z Poczty Glownej w Kr-wie. W jednej z budek telefonicznych (widac bylo tylko nogi i slychac glos) rozmawiala dziewczyna z mama z Australii, dogodywaly sie co do terminu przylotu samolotu na Okecie... W pewnym momencie wychyla sie z okienka pani poczciarka i prosi: prosze pania z trojki o cichsza rozmowe. Nic sie nie ucisza, czekajacy na swoje polaczenie z blyskiem w oku czekaja na dalsze detale przyjazdu, wiec pani z okienka krzyczy: przeciez nie musi sie pani tak drzec, ma pani do dyspozycji telefon. No ma ale na wszelki wypadek (gdyby sie linia zerwala) warto wiadomosc glosno przeslac gdzie trzeba.... E.

    OdpowiedzUsuń
  15. Poczta to mile miejsce... zeby tylko kolejki interesantow nie bylo... Ale w porownaniu poczty afrykanskiej z nasza,to nasza jest KLASA I /smiech/
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  16. Moje doświadczenia z poczta są takie,że czym większe miasto tym bardziej przykro.W małych wiejskich pocztach jakoś panie milsze.Mój listonosz z dzieciństwa też przychodził do szkoły.Szał był.Też nosiłam pocztę niejednemu sąsiadowi.Czytać nauczyłam się z elementarza Falskiego,starszego brata,zanim poszłam do szkoły.Podręczniki co niektóre czytałam zanim zaczynał się rok szkolny.W bibliotece pani była zołzą-nie chciała wypożyczać książek dla starszych dzieci,a ja nie chciałam o krasnoludkach i innych księżniczkach:)Basia

    OdpowiedzUsuń
  17. Poczta to temat rzeka. Kiedys listonosz "wywalil na mnie focha" i nie przynosil mi listow. Po interwencji na poczcie (napisalam skarge) powiedzieli, ze po prostu pomylily mu sie bloki... I jak tu sie nie wkurzac!

    OdpowiedzUsuń
  18. Moja teściowa była z tych milszych, ale co się łez nałykała na zapleczu to jej... Rozumiem, że ludzi frustrują kolejki na poczcie, ale często pani z okienka nic nie poradzi, że połowa okienek jest nieczynna skoro kierownictwo polikwidowało etaty...
    Ps. Jako nastolatka zakochałam się w młodym i przystojnym listonoszu. Jak ja go ciągle przez okno wypatrywałam...:-)
    fidelia

    OdpowiedzUsuń
  19. nigdy nie narzekałam na panie z poczty. na pocztę to i owszem. i zawsze listonosze byli przemili i sympatyczni.

    OdpowiedzUsuń
  20. Na "mojej" poczcie pracują same młode, piękne dziewczyny.
    Miłe i pomocne.
    Ale....jedna z nich zaskoczyła mnie nieziemsko.
    Wysyłałam przekaz pieniężny.
    Pani pyta: Korespondencja będzie?
    Ja: Tak, proszę wpisać "honorarium".
    Pani: Przez ch?
    Ja: Przez samo h.
    Pani: NO PRZECIEŻ PYTAM!!!
    Od tamtego czasu staram się omijać Jej Osobę:)

    Pozdrowienia dla Klarki oraz pracowników i klientów PP.
    Elka

    OdpowiedzUsuń
  21. ja nie narzekam, o czym już kiedyś pisałam :))))

    OdpowiedzUsuń
  22. U nas są panie miłe, a obsługa sprawna, ale to nie Polska.
    Pani Halinka - bezcenna!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam bardzo fajnego listonosza i to od wielu lat. A kiedyś naszym listonoszem był analfabeta albo niedowidzący- mam wrażenie, że nikt na osiedlu nie dostał listu do siebie od listonosza ale od osoby, do której on go wrzucił do skrzynki. A na mojej poczcie jest nawet miło i obsługa nawet profesjonalna, a mimo tego bardzo nie lubię wizyt na poczcie.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  24. A wiesz, wszędzie jest tak samo. Zależy na jakiego człowieka trafisz. Ja pracowałam na poczcie w Poznaniu i nigdy przenigdy nie byłam taką paniusią z okienka. Za to moje koleżanki, masakra....Książkę napisać można.
    Poza tym, wychowałam się na poczcie, bo moja mama była naczelnikiem :) Uwielbiałam tę pracę.
    Życzę miłych pań w okienku.

    OdpowiedzUsuń
  25. A u mnie miłe panie;)
    A listonosza Sołtys nauczył dobrych manier;))

    OdpowiedzUsuń
  26. i u mnie miłe :-)

    choć kolejki na poczcie bywają, jak za dawnych lat ;-)

    OdpowiedzUsuń
  27. U nas jest super listonoszka :)

    OdpowiedzUsuń
  28. jak się wchodzi między wrony trzeba krakać jak i one :) Jak zaczynasz pracę w takim miejscu to "starzy" pracownicy nauczą cię szybciutko jak należy się zachowywać i albo wpasujesz się w konwencję i zostajesz albo nie wpasujesz i znikasz bo cię wykończą psychicznie :) Można więc uznać, że pani na poczcie pracuje zgodnie z tradycją :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  29. No tak, takich pracownic nadal jest sporo.
    Mnie czasem do szału doprowadzają te, które nadal nie umieją obsłużyć jedynego programu pocztowego, w którym pracują, albo wpisują dane jednym paluszkiem...
    Nie znoszę mojej poczty, bo na trzy okienka wszystkie trzy są czynne tylko wtedy, kiedy jest jeden petent, a kiedy jest kolejka, czynne są najwyżej dwa. Nadal nie ma tam numerków, a ludzie dostają szału, bo nawet zapytać o coś trudno bez odstania dwóch godzin.
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  30. Temat rzeka, droga Klarko. U mnie na poczcie wszystko ok, poza tym, że kolejki piekielne, a panie mają ruchy, jakby im kto je spowolnił 4 razy. Ale jak podchodzę z uśmiechem od ucha do ucha, to są nawet pomocne, więc staram się chociaż to docenić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  31. Taaaak, z paniami na poczcie jest mniej więcej tak samo jak z paniami z dziekanatu....specjalnie wyselekcjonowane jednostki ;-). No i prędzej kupisz rajstopy (mogą też być nasiona, kołdry, naczynia itp, itd) na poczcie niż np. kopertę z bąbelkami :-D.

    OdpowiedzUsuń
  32. Czy Twój listonosz też dzwoni dwa razy?
    Moja żona tez chwali listonosza chociaż nie zważając na błoto zwykł donosić listy do kuchennego stołu, dla wygody żony. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  33. Wypraszam sobie! Często klienci to pindy i inne gady nieprzeciętne, które uważają, że cały świat się kręci wokół nich a ja mogę dowolnie naginać zasady bo on tak chce! A tak się nie da. Poza tym w każdym urzedzie można trafić na pindę, np u mnie w urzędzie pracy i to dyrektorka była (i pewnie jest) pindą nieprzeciętną!
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  34. U mnie na wsi, gdy byłam dzieckiem, też była taka poczta:)
    Za to listonosz był alkoholikiem-melancholikiem...

    OdpowiedzUsuń
  35. świetne wspomnienia :), "zaborczy stosunek do gazet" też mi został, choć teraz rzadko rzucany samopas ;),
    a na poczcie dzięki Bogu mam jedną miłą panią i tylko przy jej okienku czekam na obsługę ;)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz