piątek, 12 kwietnia 2013

między dobrocią a naiwnością


Na deptaku w jednym z nadmorskich kurortów na białej ławeczce siedział akordeonista. Na twarzy miał ciemne okulary a obok siebie białą laskę. Przed nim stał otwarty futerał, do którego ludzie wrzucali pieniądze.
Za ławką stał rower. Pewnego dnia, gdy nagle zaczął padać deszcz, akordeonista pozbierał swoje rzeczy, wsiadł na rower i odjechał.
Myśleliśmy zawsze, że ten człowiek jest niewidomy i widząc go jadącego na rowerze poczuliśmy się oszukani. Ale przecież nikt nie pytał i nie sprawdzał, wystarczyły te dwa rekwizyty – laska i okulary, aby wysnuć wniosek, że jest to kaleka usiłujący grą zarobić na utrzymanie.

Każda próba oszustwa budzi oburzenie, a najbardziej oszustwa związane z wykorzystaniem miłosierdzia,  kiedy ktoś dla korzyści usiłuje coś ugrać na ciężkiej chorobie, kalectwie czy nawet śmierci.

Nie wiadomo, kiedy zaczyna się nadużycie i zawsze można doszukać się usprawiedliwienia – symulantka nie jest perfidną, wyrafinowaną osobą tylko jest chora psychicznie. Łatwiej to znieść, usprawiedliwiając własną naiwność.
Konkurs na blog roku przez kilka lat był idealnym miejscem do takich nadużyć. Czy ktoś odważył się weryfikować blogi, na których widniały zdjęcia z cierpiącymi dziećmi, opisy nieszczęść a nawet fotki z pogrzebów? Tak, kilka osób trzeźwo usiłowało dać do zrozumienia, że nie wszystko, co napisane, musi być prawdziwe. Natychmiast podniósł się krzyk – jak można tak zazdrościć, zamień się wobec tego, jesteś bez serca! Lepiej więc milczeć i machnąć ręką - a róbcie sobie co chcecie.

To chyba jest najtrudniejsze – odważyć się zweryfikować apelującą o pomoc  osobę,  poprosić o rozliczenie. Bo to takie nieszlachetne, jak można być tak nieczułym w obliczu cierpienia.

Przez oszustów cierpią zwyczajni, uczciwi, biedni ludzie, którzy wstydzą się wyciągać rękę po pomoc.
W tym miejscu kłaniam się nisko osobom, które nieproszone zostawiają na oknach potrzebujących sąsiadów i znajomych siatki z zakupami, zabierają dzieciaki na wakacje, wykupują recepty a nawet wsuwają do kieszeni sąsiada banknoty.  Byłam świadkiem takiej właśnie sceny – witały się dwie kobiety, zamieniły z sobą kilka słów i młodsza objęła starszą a po chwili odeszła mówiąc, że się śpieszy. Starsza po chwili wsunęła rękę do kieszeni płaszcza i wyjęła banknot, którego tam wcześniej nie było.  Dla jednego nic takiego, cena obiadu w restauracji, dla drugiego – obiady na cały tydzień.

Może to o to właśnie chodzi - nie szukać daleko tego, co jest w pobliżu.

Rok temu spontanicznie,  bez przygotowania i bez świadomości, jakie to trudne,   organizowałam wycieczkę dla chłopaka na wózku. Gdybyście mi nie zaufali, wycieczki by nie było. Gdyby rodzice chłopaka nie uwierzyli, że są ludzie, którzy całkowicie bezinteresownie chcą sprawić komuś radość, tej radości by nie było.
Udało się,  każdemu z nas śmiała się gęba i poczuliśmy to samo – warto było! Ale i tak w hotelowym pokoju w obecności wycieczkowiczów sumowałam paragony bo zaufanie zaufaniem, a rozliczyć się trzeba.
pamiątka z wycieczki

53 komentarze:

  1. Przykro mi, ale nie daję... Za dużo widziałam dookoła tych, co to proszą o wykupienie leków, a potem próbują je zwrócić do apteki, "głodnych", kórzy otrzymaną bułkę wyrzucają do kosza, "okradzionych", nie mających za co wrócić do domu, którzy za pożyczone pieniądze kupują alkohol....
    Czym innym jest pomoc, o której piszesz - osobie z sąsiedztwa, komuś, o którym się wie, że tej pomocy potrzebuje. Wtedy warto się podzielić nawet ostatnim groszem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie powinno Ci być przykro, zbyt wielu naciągaczy zrobiło sobie z tego sposób na życie

      Usuń
  2. Pisząc ten post chyba wiem kogo masz na myśli, chociaż może takich przypadkow jak "eksmisja-sublokatora" jest więcej i dlatego tak mi się wydaje.
    Przyznam się szczerze, że pieniądze mało komu daję, staram się pomagać ale w inny sposób. Z pieniędzmi wiadomo jak jest, dam dzieciakowi, który widzę że jest biedny na bułkę i coś do niej, a on leci kupić piwo i fajki (nie raz nie dwa mi się coś takiego zdarzyło, raz nawet byłam świadkiem kiedy do żebrzącego gościa podszedł jakiś przechodzien i zaproponował, że mu kupi chleb i coś do niego a on mu odpowiedział: "Chleb to sobie w d*ę wsadź"). Jeżeli chcemy pomóc to może rozejrzyjmy się wokół, może jest sąsiad - starszy człowiek, który potrzebuje raz na jakiś czas żeby zrobić mu większe zakupy, wpaść chwilkę i zamienić dwa zdania, choćby o pogodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, ten przypadek miałam na myśli. I jeszcze parę innych. Głośno i w prasie, i na blogach. Nie dziwię się, gdzie jak gdzie ale na blogach o zaufanie jest trudno i to bardzo psuje środowisko.

      Usuń
  3. a ja jestem typem którego można naciągnąć natychmiast i który daje pieniądze i jedzenie i przelewy ...
    no to co? jestem zbulwersowana ale mi szybko przechodzi)) bo wolę się sto razy pomylić niz raz komuś kto prosi nie pomóc, nie pomóc. choć rozczarowania bolą bardzo....
    Ściskam Klarko

    OdpowiedzUsuń
  4. ja chyba nieczuła już jestem,ale nigdy nie daję pieniędzy,chyba że komuś kogo znam osobiście i wiem na co te pieniądze ma wydać.Czasami robię przelewy na konto osób,ale przez jakąś fundację.Namiętnie wysyłam smsy na fundacje polsat,tvn i klinikę budzik i dla dzieci chorych na nowotwór.Zdarza mi sie jeszcze oddać moje zakupy komuś pod sklepem,ale to rzadziej bo zawsze chcą pieniędzy.
    Kiedyś dawałam zawsze,ale się oduczyłam:/ Raz jakaś Rumunka czy Romka,nie wiem,uderzyła mnie w twarz,bo zamiast pieniędzy dałam jej dzieciom reklamówkę owoców.Usłyszałam " w d**e sobie wsadź K**** jedna"
    a drugi raz leżał pan na chodniku a nogi wystawały mu na drogę.I wszystkie samochody omijały go łukiem.Czekałam aż mu ktoś te nogi przejedzie.Podeszłam i chciałam zapytać czy coś się stało? no i usłyszałam ty taka ty owaka.Darł się na mnie a wszyscy wokół mieli taki ubaw że hej.Takie sytuacje uczą nieczułości,niereagowania,znieczulicy.
    Tak naprawdę to lepiej rozejrzeć się wokół swojego domu i zawsze znajdzie się jakaś osoba czy rodzina ,która ledwo egzystuje,nie trzeba wiele szukać.A stara prawda jest taka,że ten naprawdę potrzebujący jest zbyt dumny żeby poprosić.........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dodać,nic ująć...
      Basia

      Usuń
    2. przerażające, przyznam się, że na Twoim miejscu naprawdę bym się bała po takich doświadczeniach.

      Usuń
  5. Zaufanie, bezinteresowność to dzisiaj jednak towary deficytowe. Które łatwo jest zmarnować.
    Co do Bloga Roku, to fakt często wygrywają osoby, które są na coś chore lub coś im jest. Dlatego bardzo z dystansem podchodzę do takich rzeczy. To znaczy nie to, że nie biorę udziału, ale jeśli już wygram to nie chcę by ludzie postrzegali taką wygraną przez to, że jestem na coś chora, tylko dlatego bo może akurat blog się spodobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet jak się zawiedziesz, to warto dać przede wszystkim sobie drugą szansę, bo wiesz, "zawsze warto być człowiekiem choć tak łatwo zejść na psy".

      Usuń
  6. Lipton napisał mi wczoraj w komentarzu w poście o spotkaniach blogowych:
    "łe same niepozytywne cechy podałaś, a gdzie to słynne "świetnie się Nam gadało" mam doświadczenie w spotkaniach blogowych jeszcze świeże bo tamtoroczne :) z Szefową się widziałem face to face i wiesz..... SUPER wspominam ten CZAS, i miałem takie coś ala motylki we brzuchu, więc wiesz jeśli po mnie chodzi, to jestem jak najbardziej zza !!!!! :)
    Rafal vel lipton_ER
    PS za przewodnika mojej wycieczki do Kraka robiła blogerka i też zastrzeżeń nie mam, po prostu takie spotkania to dobry sposób na zawieranie nowych ciekawych znajomości, i już, alem się rozpisał :) do zobaczenia w realu, kiedyś :)"

    :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ufać trzeba , ale kontrolować też.
    Chyba ,że na żywo i wiesz co robisz i komu dajesz.
    Ostatnio też pomogłam osobie w bardzo trudnej sytuacji,
    ale widziałam człowieka i wiedziałam o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. można jeszcze odpisać jeden procent, jak się miało dochód, i tu też zazwyczaj każdy ma sprawdzoną organizację

      Usuń
  8. Pomagać trzeba,ale rozumnie,nie bać się sprawdzać i wyjaśniać wątpliwosci.Pozdrawiam, Beta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas zdarzają się chodzący od domu do domu ludzie, którzy proszą o datek na biedne dzieci czy na chorą bliską osobę. Pokazują jakieś zaświadczenia, pokazują podpisy ludzi, którzy już dali. Niestety, nie ufam im i nawet nie otwieram bramy.

      Usuń
  9. Bo zaufanie to ludzka rzecz. I trudno niekiedy nie być naiwnym, ale trzeba mieć serce, pomimo. Na ulicy np. nigdy nie daję, ale w innych sytuacjach wierzę ludziom.

    (po 50)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i działa w obie strony - wierzę, bo sama chcę być wiarygodna, jak mógłby mi ktoś zaufać gdybym nikomu nie wierzyła

      Usuń
  10. Ja jestem zdania że wszystko co dobre do nas wraca, a to co złe wraca trzykrotnie. Ostatnio koleżanka ciężarna zaskoczona była, gdy jej zaproponowałam jej, że przyjadę i poprasuję jej ciuszki dla małej przed porodem. A ja po prostu tyle dobra od ludzi zaznałam w ciąży i po urodzeniu Mili, i pomocy w różnych dziedzinach nie tylko materialnych, że mi się tak zakorzeniło, że ja muszę też tego dobra posłać w świat trochę, na tyle na ile mogę. Odpłacić za to dobro, które ja dostałam. I zwierzaki. One ostatnią kromkę ode mnie dostaną :)

    OdpowiedzUsuń
  11. I strasznie mi szkoda że nie udało mi się z Wami na tę wycieczkę iść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mili była za mała na ten dzień, Ty byś się tylko męczyła. Przecież możemy się umówić na spacerek plantami, nic straconego.

      Usuń
  12. Kasą wspomagam tylko i wyłącznie inicjatywy, których organizatorom ufam, czyli generalnie obcym nie daję, bo obcym nie ufam - po prostu nie mam możliwości weryfikacji ich planów i zamiarów. Często zdarza mi się natomiast oddać drugie śniadanie bezdomnemu albo głodnemu. Pomagam raczej czynem. Ostatnio wzięliśmy ze znajomymi z osiedla pod swoje skrzydła starszą panią. Ma ona rodzinę, jej wnuk to mój dobry kolega. Ostatnio zamknęli rodzinny biznes, który dawał pani Babci (tak się do niej wszyscy zwracamy) zajęcie. Teraz całe dnie w domu, bo pozostali domownicy mają inną pracę. Uwielbia ona grę w karty, w szachy, rozwiązywanie krzyżówek. Dwa-trzy razy w tygodniu ma gości - nas. Wpadamy na partyjkę albo dwie. Mamy nieformalny grafik, żeby nie nachodzić chmarą, chodzimy po jednej-dwie osoby. Zna nas wszystkich od dziecka, nie raz i nie dwa przychodziliśmy na ciasto, które piekła i na nie zapraszała. Teraz czas się odwdzięczyć za te lata wypieków. Chociaż i do tej pory zdarza jej się zrobić marchwiaczka ;) Wcale nie jest powiedziane, że tylko pieniądz uszczęśliwia, czasami tylko poświęcony czas.

    A co do wycieczki Liptona, to do dzisiaj micha mi się cieszy, jak czytam relację ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. świetny pomysł z zaopiekowaniem się panią Babcią, brawo.

      Usuń
  13. Sami sobie psujemy reputację, potem to się uogólnia, a na zaufanie trzeba tak ciężko pracować.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niewielu blogerów ma odwagę wkleić swoje zdjęcie, choć zauważyłam, że coraz częściej to robią, to już jakiś krok

      Usuń
  14. jeśli uznam za stosowne, to pomagam, nie sprawdzając dokumentów i nie żądając dowodu na co pieniądze zostały wydane. To sprawa obdarowanego. A moje ryzyko. A oszuści nie zniechęcą mnie do pomagania, jeśli uważam, ze ktoś tej pomocy potrzebuje. Od sprawdzania są instytucje, które zajmują się namawianiem do składek. Ja daję z odruchu serca.

    OdpowiedzUsuń
  15. Klarka, ja wiem, ze przy wycieczce naharowalas sie jak wariatka:)
    Ale moze cos powtorzymy?
    Pomagam, kiedy moge, a ze ktos jest wrednym oszustem...wroci do niego owo oszustwo ze zdwojona sila. Nie buduje sie niczego na klamstwie:)
    Jestem z Toba, jak wymyslisz jakas akcje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciwko zafundowaniu mi wyjazdu w alpy na narty!!!!

      Usuń
    2. Ania powiedz temu dunajcowemu coś:D potem będzie opisywał te omdlenia na wyciągach i będzie na nas!

      Usuń
    3. Wlasnie, to po pierwsze, po drugie, bierze nas ze soba?
      Jak sie wytlumaczy z dwoch kobitek?

      Usuń
  16. A może ten akordeonista wcale nie udawał? Kto powiedział, że niewidomy na rowerze jeździć nie może? Tym bardziej nad morzem, gdzie drogi proste a jak zjedzie z trasy to wpadnie do wody i nic mu się nie stanie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całkiem możliwe:D a widziałeś może tego harmonistę z Krynicy? Miał biedak poklejoną harmonię taśmą i okulary też, może też tak jeździł, tyle, że na nartach. Też się da.

      Usuń
  17. Dzień dobry Klarko i Wszyscy "czytacze" :) ! Nie chciałem "trzaskać dziobem" po próżnicy, chociaż temat pomocy potrzebującym i niepełnosprawnym znam dość dobrze, ale przed chwilą zobaczyłem ten artykuł ( http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130412/BYDGOSZCZ01/130419800 ), i myślę, że jest jak znalazł do tematu poruszonego przez Klarkę. Tak jak niektórzy przedmówcy, odnoszę wrażenie, że we wszelkiego rodzaju konkursach, blogach itp. na ogół - podkreślam - na ogół, biorą udział zwykli naciągacze. Naprawdę potrzebujący "siedzą cicho" i (też) na ogół próbują sami sobie jakoś dać radę. To chyba kwestia elementarnego poczucia przyzwoitości i godności. Być może się mylę.
    Pozdrawiam serdecznie :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mylisz się, tak, na blogach właśnie krążą linki z tą i podobnymi historiami, ludzie są rozczarowani, smutni i zwyczajnie wkurzeni, dużo złego się stało bo takie historie rzucają cień na wszystkich blogerów

      Usuń
    2. To nie tylko w Polsce, u mnie od kilku dni media dominuje info o dziewczeciu zmagajacym sie z nowotworem. Faktycznie, wygladala koszmarnie. Na glodzie tak sie wlasnie wyglada:)
      Utykajaca, sina, slaba.
      Odpowie za to przed sadem.

      Usuń
  18. No co, może laskę miał do odganiania psów ;)
    Coraz trudniej zaufać, to prawda. Wciąż jednak są osoby, których jedno słowo wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak pięknie dzis wyglądacie....

    W 2001r Ktoś mnie przyjął do pracy w spożywczym sklepie. Trzeba było przejść przeź pasaż,gdzie jest pizzeria. Byłam nagabywana na tym przejściu. Przez tych samych ludzi ....
    Przestraszylam sie zapędów więc skłmalam pracodawcy by więcej nie narazac się na molestowanie...odeszlam z jego działalności Zurawiej nie ujawniając powodu prawdziwego.
    Dowiedział się nowy (szef)....przed czym uciekałam. .....Jesteśmy w trakcie rozl. I nie odopuścimy.
    PS To tez się liczy?
    Iza R
    I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I SĄ. Obaj. Ja natomiast poznaje co to spokojny sen i zaufanie. Po 13tu latach.
      IR

      Usuń
  20. Klarko przypomniałaś tym postem moją sytuację kilka lat temu na poczcie .Stoję w kolejce dość długiej ,młody człowiek był przedemną i nagle słyszę jak to nie mogę odebrać ? mam tylko 20 zł a te 12 doniosę ma pan mój adres i zaczynają się targi osobisto -urzędnicze -młody mocno chce a pocztowiec ani myśli odpuścić i wtedy powiedziałam -widząc desperację Młodego ja dodam te 12 zl. Młody odebrał przesyłkę ale nie mógł wyjść ze zdziwienia -jak mi on to odda skoro mnie nie zna -wytłumaczyłam :że mnie wystarczy ,jak kiedyś w życiu postąpi podobnie ... to jakby oddał ale to zdziwienie widzę do dziś i wierzę ,że oddał bo wychodząc z poczty jeszcze na mnie spoglądał ...Teraz trzeba stosować ograniczone zaufanie ale zawsze chętnie pomagam a to o czym piszesz to jeszcze Cię nie znałam -choć jestem w necie od 07-02 -2007-pozdrawiam -Eliza F.

    OdpowiedzUsuń
  21. ja mam zawsze straszliwy dylemat co zrobić jak widzę żebrzącą osobę. wiem, że ci którzy najbardziej potrzebują najciszej o pomoc proszą, ale mimo wszystko jakieś ukłucie w sercu jest. a na dodatek ja jestem z tych naiwnych wrażliwców. mam zasadę, że kiedy ktoś mnie prosi, żeby kupić mu coś do jedzenia, to nigdy nie odmawiam, choćby nie wiem jak źle wyglądał i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywałyby na to, że ten człowiek wszystkie fundusze przepija.
    kiedyś miałam zabawną sytuację, kiedy stałam na przystanku i czekałam na autobus. podszedł do mnie pan i się zapytał czy mu "pożyczę" złotóweczkę. to się zapytałam a na co panu ta złotóweczka. bez żadnych ogródek pan powiedział, że a no na piwko. był z siebie tak dumny, że mi się przyznał i prawdę powiedział, że ojej. co więcej! prowadził ze mną zaciętą dyskusję, że no przecież się przyznał! że no jak, za uczciwość chociażby się należy! no i tu też wyszła moja cecha, która bywa dla mnie kulą u nogi. nie potrafię do nikogo burknąć i powiedzieć aby się odczepił. z opresji wybawił mnie na szczęście autobus...

    OdpowiedzUsuń
  22. Staram się pomagać sensownie, na konkretny cel w którym mam obeznanie. Ważne też jest wyczucie, żeby nie dotknęło to osoby obdarowanej. Już parę razy dostałam po łapkach, ale nie zrażam się, jestem coraz mądrzejsza w tej materii.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zielnik hani-masz racje-wiele osób boli niedostatek ale jakoś dziwnie bronią się przed pomocą !Widziałam w jarzyniaku Gościa który przy kasie zrezygnował z połowy owoców ale zachowywał się tak godnie -gdybym GO znała to bym się zabawiła w ''niewidzialną rękę'' i podrzuciła mu te produkty i tu jest problem jak im pomóc-żeby nie obrazić cudzej godności a przekonać .że świat nie jest taki zły '' -pozdrawiam -Eliza F.

    OdpowiedzUsuń
  24. A ja pomagam w zależności od tego jaki mam dzień... wtedy nie interesuje mnie na co faktycznie te pieniądze zostaną przeznaczone...niestety patrzę na ludzi przez pryzmat własnej osoby - a że jestem uczciwa do bólu tak też innych odbieram...wiem naiwne to i goopie ale co zrobić, tak już jestem :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie daję pieniędzy a gdy kiedyś zaproponowałam,że mogę dać jedzenie - zostałam zbesztana.Złość mnie ogarnia, gdy na parkingu faceci mnie nagabują,żeby im dać tę złotówkę z wózka. Ostatnio wdałam się w dyskusję, pytając się czy mu nie wstyd żebrać u emerytki a ten mi mówi ,że mnie to dobrze, bo mam emeryturę, a on nie ma, bo zawsze pracował na czarno.Bo przynajmniej pracował gdy chciał i nie musiał przychodzić zawsze na 7 do roboty.Przekonałam się, że ci najbardziej potrzebujący nie zaczepiają na ulicy i nie żebrzą. I takim pomagam.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. w świetle ostatnich wydarzeń.... ważny post...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Pani_Wachmistrzowego_Serca, jako to u Niej ze szlachetnością zwyczajnie, przyhołubiła ongi jakiego niedojdę, rzekomo za chlebem krążącego. Ów parę razy jadła wziął, jakiej przyodziewy po Wachmistrzowicu znoszonej, zasię okradł nas jak się patrzy, najgorzej, że z wypłaty rękodajnym szykowanej i drugi raz żeśmy niecnotę dopiero w sądzie ujrzeli... Z tego czasu nader mnie ciężko na jaką bądź dobroczynność namówić...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Dobroczynnie to działałam w wolontariacie. Kasy żebrakom nigdy nie dawałam.

    OdpowiedzUsuń
  29. Lubię pomagać i nawet jeśli czasem ktoś mnie oszuka to trudno - jego problem.
    Dzielę się tym, co mam.Pomagam konkretnym osobom, nawet jeśli to niewielka pomoc.
    Ale.. daje złotówek z wózka, nie daję na piwo, nie kupuje Nie kupuję krzyżówek,z których pieniądze dla chorych od czasu jakiegoś reportażu, który pokazywał jak działają oszuści, nie daję żebrzącym kobietom z dzieckiem od kiedy jedna za mną splunęła,bo dałam w jej mniemaniu za mało!(choć zdarza mi się kupić banana, czy wafelka takiemu dziecku)
    Przyjmuję pomoc innych i to mój dług,który biorę na sumienie.

    OdpowiedzUsuń
  30. No i tak trzeba- widzieć potrzebujących w swoim najbliższym otoczeniu, i pomagać jak tylko można.
    To naprawdę duża przyjemność .. zobaczyć czyjąś radość.
    Pozdrawiam Klarko.
    Inna spawa, że kara za błędy i złe postepowanie jest tylko jedna..., tylko raz można kogoś ukarać...

    OdpowiedzUsuń
  31. Spontaniczna i bezpośrednia pomoc odbiła mi się czkawką i przyznam, że już nigdy tego nie zrobiłam: przy kasie, w markecie wykładałam towar. Za mną stała młoda kobieta z 3-4 letnim dzieckiem, siedzącym na wózku na zakupy. Po obojgu było widać, że bieda popiskuje, a w koszu był chleb i paczka chrupek kukurydzianych. Gdy wyłożyłam na taśmę winogrona (w takiej połówce torebki papierowej) dziecko zaczęło niesamowicie krzyczeć "daj, daj!" i zaraz potem okropnie płakać i wyrywać się z kosza do tych winogron. Kasjerka policzyła i w czasie, gdy czekałam na rozliczenie z karty podałam tej babce tę paczkę winogron i mówię "proszę wziąć dla synka". Matko jak ta kobieta się rozwrzeszczała: jak pani śmie, co za chamka, w dupę sobie wsadź, jaśnie pani mi się znalazła. Zawijałam się stamtąd jak sprinter, a ta za mną jeszcze się darła. Odtąd już nigdy nie wyrwałam się z taką pomocą, a na wspomnienie tamtego skóra mi cierpnie

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz