piątek, 1 marca 2013

znów o tym rachmistrzu


Waldemar należy do tych ludzi, którzy zęby myją od czasu do czasu kilkoma ruchami szczotki. Tu nie ma co obwiniać Lucyny, bo kobieta robiła, co mogła. Prosiła, a jak prośby nie pomagały to posuwała się, jak wszyscy normalni rodzice, do gróźb, szantażu i rękoczynów. Dostawał chłopak ścierką przez łeb za niemycie zębów ale co to pomogło? Nic.

Miał jeszcze w liceum dość poważny incydent – otóż kiedy sponiewierany kilkudniowym bólem szóstki poszedł wreszcie do przychodni zobojętniwszy się wcześniej wszystkim co miał pod ręką. Kiedy  już siedział na fotelu gotowy na wszystko,  usłyszał od dentystki słowa, które w takich okolicznościach nie powinny paść.
- Jest sprawiedliwość na świecie, jest!
Wypowiedziała je matka pewnej Kasi, którą Waldek wraz z kolegami przez dwa lata prześladował z powodu nadwagi, ślamazarności i cudacznych sukienek.

Powiecie, że pacjent miał zaniedbane uzębienie i dlatego wtedy to leczenie było takie bolesne. Całkiem możliwe.  Jak jest dziura w zębie to musi boleć, skąd dentysta ma wiedzieć, jak daleko wiercić? A tak to od razu widać po pacjencie. 

Od prawie dwóch lat Waldemar mieszka w górach wiec prawdopodobieństwo natknięcia się w gabinecie na mamę Grubej Dyni jest niewielkie. Ale co z tego, wiecie jak jest. Im rzadziej się  chodzi do stomatologa tym większy strach.

Tym razem Waldemara bolała trójka. Przez kilka dni lekko ćmiła, potem przeszło. Po jakimś czasie zaczęła boleć coraz bardziej. Po pary dniach nawet paracetamol nie pomagał, ból świdrował aż pod oko i Waldek chodził coraz bardziej zły bo już nawet nie mógł spać. Wreszcie kumpel z pracy przyniósł mu proszki, które teściowa miała na jakieś bóle kręgosłupa. Wypił proszek i..hura - ząb przestał boleć prawie na cały dzień. Wypił kolejny  na noc a trzecią torebkę rano, bo jednak ćmienie czuł.

Następnego dnia wychodząc do pracy, potknął się na chodniku i upadł na rękę, nic takiego. Ręka nie bolała za bardzo, dało się wytrzymać. Wieczorem już była trochę sina i spuchnięta, ząb również zaczął boleć, więc szybciutko rozrobił lekarstwo z ostatniej torebeczki i zadzwonił do kumpla, by przyniósł mu tego więcej.

Jak się domyślacie, chodził z pękniętą kością trzy dni, wreszcie spuchły mu jak bania i gęba, i ręka.

Nie ma się co dziwić, nigdy nie pisałam, że Waldemar jest mądry albo coś w tym rodzaju.

21 komentarzy:

  1. Jak idę do dentysty na wszelki wypadek
    proszę o znieczulenie miejscowe.
    Za bardzo jestem wrażliwa
    jak mi kiedyś dentysta
    wyrwał 2 zęby na raz na żywca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Waldemar, mój faworyt! Ot, uzębiony inaczej. Przedstawiciel jakichś 80% męskiej populacji w sprawach dentystycznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że nawet 90%...

      Usuń
    2. Hana - tak sobie właśnie pomyślałam - co z tego, że wiele osób nie lubi Waldemara, zaznaczę w tytule i jednak napiszę, parę osób pyta o niego to nieładnie tak ignorować.

      Usuń
  3. Ja sie nie dziwie Waldemarowi.../smiech/
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  4. Takich Waldemarów w moich górach było więcej, żaden jednak nie nosił tego imienia.
    W obawie przed Matką Grubej Dyni wyrywają sobie zęby kleszczami warsztatowymi na pastwisku. A przed i zaraz potem oczywiście to uniwersalne lekarstwo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a potem z zapaleniem okostnej sznur i gałąź, bo dalej się boi dentysty

      Usuń
  5. Mam stomatologów w rodzinie... siostrę i szwagra. Nie cierpię odwiedzać ich w pracy ;-)

    Brawo Waldemar! Nie ma to jak umiejętna walka z bólem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. No taak. Za mądry to Waldi nie jest. Ale bardzo ludzki:)

    OdpowiedzUsuń
  7. jak dobrze, że niezmiernie rzadko biorę coś na tzw. własną rękę.
    Waldemar, ech Waldemar ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. u mnie na wsi obok i w gminie to jakieś dziwne ludzie mieszkają. stare są a zęby mają swoje. i białe. to ja nie wiem jak oni to zrobili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój tata też ma swoje zęby, i włosy jak Wodecki

      Usuń
  9. Czytam Klarko, i tym razem miało być bez mojego komentarza, ale ...
    No jak bez niego, jak mój rodzony szwagier latek 64 sobie liczący, liczy sobie pełne uzębienie z jedną tylko łatanką, z rzadka szczotką po tymże szurając :)
    Cebulę i czosnek zajada smakowicie jak soczyste jabłuszka, to może i w tym tkwi sekret nie sprawdzania wygód fotela denta ? :)
    A tak i jeszcze dołożę a'propos przygód Waldemara :
    MójCi menż razu pewnego, poszedł był naprawiać wspólnymi siłami z sąsiadem radioodbiornik w jego warsztacie. Sąsiad na fachu się zna , ale tego akurat dnia , dolna piątka , a właściwie jej marne pozostałości , odbierały mu sprawne myślenie. Do denta daleko, lecz od czego są pomocni sąsiedzi ?, ano tako wziął menż miast kleszczy -szczypce inne i wyciachał korzeń z dziąsła opuchniętego. Odkażone i sterylne było, a jakże ! . Ból ustąpił, lecz po kilku dniach powrócił. Tu już men mój nie chciał gmerać - odesłał do fachowca, a ten podsumował : "panie, zaskarż tego pacana, co zostawił ten odłamek korzonka"
    : D :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przerażające! może choć panowie się w tym garażu znieczulili? Czy tak na żywca?

      Usuń
  10. Na myśl o niemytych zębach i charakterystycznym zapachu z jamu ustnej, która temu zjawisku towarzyszy, to mi się słabo robi. A fuj!

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja tam się Waldemarowi specjalnie nie dziwię bo sama za dentystą nie przepadam i chodzę gdy już naprawdę muszę.Nie wyobrażam sobie biegania do dentysty w celu wybielania zębów, zmiany plomby jeszcze dobrej a lekko przyciemnionej czy prostowania zgryzu.Nie mam na to czasu ani ochoty. A zęby mam jakie mam jeszcze swoje na szczęście choć nie idealnie białe...

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja czekając kiedyś w poczekalni słyszałem przez uchylone drzwi rozmowę p. doktór z wylęknionym pacjentem. Bardzo skamlał o łaskę dobrego znieczulenia. W pewnej chwili usłyszeliśmy jak pani prosi, aby pokazał ten ząb. Po chwili słyszymy:
    - Niech się pan już nie boi. Pana ząb wyjęłam palcami. Już po strachu, o - nawet krew nie leci...
    Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, a on radosny opuścił gabinet

    OdpowiedzUsuń
  13. To nieźle się facio odurzył, oby tylko lekomanem nie został!

    OdpowiedzUsuń
  14. ehh Klarko ja nie wiem jak ty to robisz (te kursy zielarstwa i czarownictwa...) ale za dwie godziny ide do dentysty na usuwanie kamienia ;) ale u tego dentysty nic nie boli jak wierci a pozatym i fajny jest, i przystojny ;) wiec ja tam lubie do niego chodzic ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. No fakt, nigdzie nie pisałaś, że Waldemar jest mądry :)
    A ta akcja z chodzeniem na środkach przeciwbólowych, byle tylko nie iść do dentysty - przednia. Typowo męska zresztą, znam co najmniej kilku takich panów, co wolą cierpieć, niż coś zrobić! :)
    Więc nie taki znów rzadki ten przypadek Waldemara!
    pozdrowienia weekendowe!

    OdpowiedzUsuń
  16. niejeden taki Waldemar chodzi po ziemi :)))

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz