poniedziałek, 18 lutego 2013

w pewnej wsi na wschodzie


Oni się wszyscy wynieśli za granicę. Na początku nie wiedzieli, jak tam jest. Ale i tak kto mógł to jechał bo tu nie było z czego żyć. Zostawiali więc dzieci z dziadkami, z ciotkami, a nawet same. Jak to same? Najstarsze opiekowało się resztą. Teraz to się już nikt do nikogo nie wtrąca, ty myślisz, ze taki chłopak z gimnazjum będzie słuchał babki, sąsiada czy nauczyciela? Nie te czasy. Jeszcze gorzej z dziewczynami. One to się  lepią do każdego jakby były pozbawione rozumu. A pozbawione są czułości matki i ojca. Kto je miał tulić i głaskać po głowie jak matka za granicą zarabiała na chleb, na lepsze ciuchy, na meble, i tak rok po roku. To one rosły u tych babek, ciotek albo całkiem same, jeszcze dobrze nie wyrosły i już się zaczęły puszczać z kim popadnie.
Mówisz, że przyjeżdżali. No pewnie, że przyjeżdżali. Na wakacje, na święta. Jak goście. Nie wszyscy zresztą. Bo dla wielu to był początek nowego życia. Nowy kraj, nowy dom, nowa rodzina. Często również nowe dzieci.
Te, które tu zostały, też wyjechały jak tylko dorosły. Do matki czy ojca? Gdzie tam. Nauczone same od małego to i tam sobie dadzą radę same.
No coś ty, jakby mieli wrócić to dawno by powracali. Po co mieliby wracać, tu są sami starzy ludzie.

44 komentarze:

  1. Skoro nic ma perspektyw w takie miejscowości to nic dziwnego. Dzisiaj Eurosieroctwo to też coś "normalnego". Ludzie wyjeżdżają z takich małych mieścin, bo nie ma tam perspektyw, tam nawet nie ma perspektyw na co dzień, a co dopiero na przyszłość. W moim rodzinnym mieście jest 20% wyludnienie, a że to zaraz przy granicy z Niemcami, to i mają gdzie uciekać i wcale się im nie dziwie. Sama tam nie wrócę po studiach, zostaję w Szczecinie, a może wyjadę jeszcze gdzieś indziej do innego miasta, albo za granicę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo się wyjeżdża całą rodziną, albo wcale.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedne, biedne te dzieci... Ja sobie tego nie wyobrażam, pół roku rozłąki z rodziną to max który byłam w stanie znieść raz. Dzieci chociaż były z ojcem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio czytałam, że kobiety zostawiają swoje już nawet kilkuletnie dzieci w domach dziecka i wyjeżdżają. Najczęściej niestety już po te dzieciaki nie wracają, bo zakładają nowy dom i nową rodzinę. Nie wiem jakim człowiekiem trzeba być żeby tak postąpić? A może w kraju gdzie za zabicie dziecka dostaje się mieszkanie i wakacje to po prostu normalne i nikt nie powinien się dziwić?

    OdpowiedzUsuń
  5. Swiat stal sie jedna wielka wioska, w ktorej prawie wszyscy chca MIEC a nie BYC!
    Serdecznosci
    Judit

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszkam w pewnej wsi na wschodzie... szczerze, to mimo wszystko, nie rozumiem kobiet, które mogą zostawić swoje dzieci i pojechać. Nie ogarniam. Mi by serce pękło. Jadą wszyscy albo nikt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem nie ma wyboru. Jeśli matka nie ma na chleb, żeby nakarmić dziecko, to jak ma je jeszcze ze sobą zabrać skoro i tam trzeba by je utrzymać? Jak je zabierze to co ze szkołą? Co jeśli matka nie chce wyjeżdżać na stałe a jedzie dorobić się np na 6 miesięcy? Też ma ciągnąć dziecko? Zawsze są dwie strony medalu!

      Usuń
    2. @Martek
      Masz rację. Najgorsze jest to, że chyba nikt nie dostrzega, że tak samo postępują matki, które idą do pracy i zostawiają dzieci w babci (jeszcze pół biedy) lub żłobku. Czyż to nie robi spustoszenia w procesie wychowywania dzieci?
      Nikt nie protestuje przeciwko temu, że zmusza się kobiety do pójścia do pracy aby utrzymać rodzinę. Uprzedzam tu uwagi feministek. Nie twierdzę, że należy tego zakazać, ale że należy zostawić wolny wybór. Przy obecnym wyzysku fiskalnym nie ma takiego wyboru.

      ALEF

      Usuń
    3. Alef - ja to dostrzegam, ciągle o tym piszę i mówię - 10 osób może w każdej chwili doskonale zastąpić matkę w pracy ale matki przy dziecku nie zastąpi doskonale nikt.

      Usuń
  7. z pewnej wsi na wschodzie wyjechali prawie wszyscy dorośli mieszkańcy. część na stałe do usa, część do pracy do belgii.
    daaaawno!
    teraz jedni ślą pieniądze, inni wrócili. ta wieś, to już prawie bogate miasteczko. wyludnia się na zimę, bo robota czeka.
    a niektórzy to nawet kupili sobie mieszkania i domy w pewnym dużym mieście na wschodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja znam odwrotną sytuację - do Polski wracają na zimę a robotę mają latem, i tak jak te ptaki - pół roku tu, pół tam

      Usuń
  8. Eurosieroty. Lata mijają a problem się się zmniejsza. Te zarobione pieniądze okupione są cierpieniem najbliższych. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Znam ten problem...
    Przed laty szwagierka zrezygnowała z takich wyjazdów,
    bo dzieci na pewno zostałyby sierotami.
    Wyjątkowo zdolne dzieci, wybitne...
    Teraz kończą studia.
    Co by było gdyby nie zrezygnowała ??

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie macie pojecia o czym dyskutujecie!
    Nie wiem, czy jakas gazeta czy jakis program, moze nawet sytuacja z pewnej wsi, misteczka ect. sprowokowala posta.
    Nie wazne. I tak nie macie pojecia, co sklania ludzi to tego kroku i jak jest na emigracji, kiedy dzieci w domu. Nastoletnie. Z babcia. Zwlaszcza, ze sami nigdy nie staneliscie przed pobodnym dylematem.
    "Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono".
    Pozdrawiam.
    Alez Polska zajechalo, w klasycznym wydaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem o czym piszę bo spotkałam dziewczyny, mówiące o swych matkach wprost - "nienawidzę jej bo nas zostawiła". Jedna z nich nie mogąc sobie poradzić z czwórką rodzeństwa sama zaprowadziła je do domu dziecka.
      Znam dorosłych mieszkających przez wiele lat w warunkach, gdzie na sprowadzenie dzieci nie było miejsca. Wówczas za granicę do pracy wyjeżdżali ludzie nie znający kompletnie ani języka, ani struktur kraju, pracowali często na czarno.
      Inaczej jest w dużych miastach, gdzie mimo wszystko można jakoś żyć a inaczej na wsiach, gdzie nie ma nic, ani przemysłu, ani turystyki, ani nawet knajpy, gdzie się można zaczepić zmywać naczynia.
      Dzieci już dorosłe, teraz pozostał problem starszych, którzy w latach osiemdziesiątych nieludzkim wysiłkiem budowali domy z myślą o dzieciach a zostali sami.

      Usuń
    2. Klarka, porozmawiaj jeszcze z moimi dziecmi. Bo cos mi sie zdaje, ze masz tylko awers sytuacji. Moze pora na rewers?
      Pozdrowka:)

      Usuń
    3. bo jesteśmy w Polsce, a nie w Ameryce. Może w Ameryce są sami milionerzy i szczęśliwi ludzie, ale żaden z amerykanców nie wstydzi się kraju z którego pochodzi.
      Jeżdżą Polacy za chlebem po całym świecie, są sytuacje patologiczne i dlaczego o nich nie pisać? Oczywiście lepiej udawać, że świat wokoło jest taki cudny, wspaniały, książę na białym koniu... tylko po co?

      Usuń
    4. Cenna cecha jest sluchanie, w tym wypadku czytanie ze zrozumieniem.
      Odnioslam sie do komentujacych.
      Nic mi do tego, co Klarce stalo sie inspiracja.
      Z dziennikarskiego obowiazku warto po prostu posluchac czasem obu stron.
      Ile emigracji tyle przypadkow. Po prostu.
      @ Artek
      "Może w Ameryce są sami milionerzy i szczęśliwi ludzie, ale żaden z amerykanców nie wstydzi się kraju z którego pochodzi."
      nie rozumiem, Ty sie wstydzisz?

      Usuń
    5. Od wielu lat zyje poza krajem.I ostatnio, kiedy czesto tlumacze znajomym to, czego sie dowiaduja o Polsce, to wlasnie sie wstydze.Wstydze sie tego , co sie w mojej ojczyznie dzieje.Wstydze sie, bo inni tego nie rozumieja, w glowach im sie nie miesci.
      Zaznaczam, ze wyjechalam dawno temu z cala rodzina.

      Usuń
    6. @Moja Ameryka czyli dwa lata wakacji
      A fee ... nieładnie tak oceniać bezpodstawnie ludzi, zwłaszcza tych, których się nie zna. Tak się akurat składa, że niektórzy stanęli kiedyś przed takimi wyborami, a niektórzy poznali na własnej skórze dotkliwe takich decyzji konsekwencje. Oczywiście trudno porównywać wpływ decyzji konkretnych osób na los rodziny. Znacznie łatwiej taką decyzję podjąć mając oparcie w bliskich osobach. Jakkolwiek znam przypadki, w których ludzie wyjeżdżający z kraju, w którym zostawili dzieci, małżonków, marnotrawili zdobywane tam środki i przeznaczali je na łatwe życie.
      Są ludzie, którzy nie mają takiego wsparcie wśród najbliższych. W nielicznych przypadkach jest to skutkiem zdarzeń losowych (śmierć, choroba), ale najczęściej to konsekwencja naszych błędnych decyzji, np. dotyczących wyboru partnerów życiowych.
      Miej na uwadze, że nasze życie nie tyle podlega przypadkom lecz jest skutkiem decyzji.
      Dość agresywnie się wypowiadasz. Warto przeczytać to co się wcześniej napisało przed naciśnięciem klawisza OPUBLIKUJ aby upewnić się, że to co się pisze jest tym co się chce przekazać innym.
      ALEF

      Usuń
    7. @Urszula
      Niektórym lektura Waldemara Łysiaka (ot, choćby Milczące psy) otwiera oczy. Niektórzy muszą jeszcze koniecznie wyłączyć TVN.
      ALEF

      Usuń
    8. Ameryko nie wstydzę się Polski, ale mi Polska nie śmierdzi "jedzie" po prostu jest taka jaka jest i ludzie w niej mieszkający.

      Usuń
  11. Życie pisze takie scenariusze, o jakich nie śniło się filozofom. Czasem ktoś, kto dwa lata temu nie mógł nawet pomyśleć o wyjeździe, zostawieniu dzieci, dzisiaj rzuca wszystko i wszystkich i jedzie, gdyż kredyty nie płacą się same, komornik to nie święty Mikołaj i nic nie jest tak ważne, jak to, że gdzies tam jest praca, o której tu nie można marzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca pracą, płaca płacą. Czesto jest jeszcze cos innego za co sie samemu płaci czy tez 'buli'. To wlasnie, to, co sie traci (zycie rodzinne, zdrowie), naraza sie czesto na oskarzenia najblizszych, ma sie wlasne rosterki w zamian za prace z płacą. Cos za cos.
      @dreamu - Marzyc mozna w kazdym miejscu, tylko o czym sie marzy? O czyms nierealnym bo to jest wlasnie sednem marzenia.
      Pracuj, zarabiaj, płać i płacz. Kropka.

      Usuń
  12. Tak myślę...wiedzę,że poradzili sobie w krytycznej sytuacji.
    Byli zmuszani do prostytucji.Tzw puszczania się... Było chorobą nie naszego pokolenia. Miały pomagać a wykrzykiwały obraz jak "wakacje w krzywym zwierciadle".ci co szukali "antidotum"na zewnątrz nie mieli łatwiej. Jesteśmy w tym miejscu, tyle za nami....i jest Jutro,w które boimy się wierzyć. Ale idziemy...przez te noc.
    IZA R

    OdpowiedzUsuń
  13. wiem o czym piszesz chociaz postepowania nie rozumiem.myslalam ze teraz w swiecie o rozboduwanej pomocy socjalnej ludzie tym bardziej sciagaja do siebie dzieci bo dostaja wtedy na nie kase ale jak sie okazuje nadal sa wyjatki. kolezanka z Lotwy, 7 lat w Anglii wraz z mezem dzieci z babcia zostaly widuja sie raz do roku corka 12 lat synek 6... jak to szesc?? ano urodzony tutaj ale oddany babci na wychowanie. smutne zycia maja te dzieciaki

    OdpowiedzUsuń
  14. W latach 80 mogłam wyjechać, inni wyjeżdżali. Dobrze, może im lepiej. Nie zostawiłabym dziecka...nie mogłabym, było biednie, ale razem. Współczuję dylematów rozstań.

    OdpowiedzUsuń
  15. znam przypadek 12-letniej dziewczynki, która została euro-sierotą:( sprowadzono do niej obcą osobę, która mieszkała z nią przez pięć dni w tygodniu, resztę sama...

    OdpowiedzUsuń
  16. Jedno wielkie gowno.

    Znam tysiac przypadkow, tysiac opowiesci, nigdy tego nie doswiadczylem(am), nigdy nie bylem(am) w takiej sytuacji, przed takim wyborem, ale wszystko wiem!

    I sie dziwic, ze narod Polski kocha sie w zyciu kogos innego zyciem, zyciem gwiazd i znajomych zamiast patrzec na siebie.

    Nie musialas wyjezdzac, zosatwiac dzieci. Ciesz sie.

    A to, ze ktos mowi, ze "nienawidzi matki, bo wyjechala", swiadczy o problemach w srodowisku domowym od samego poczatku. Jak nie zrozumiesz, ze trzeba wyjechac, albo wyladujecie bez dachu nad glowa, jakiego zrozumienia mozna od takiej osoby wymagac..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. matka tej dziewczyny nie wróciła bo związała się z innym mężczyzną i urodziła mu bliźnięta, na pytanie córki - dlaczego nie przyjeżdżasz odpowiadała - przecież nie zostawię dzieci. Pojmujesz, co ta dziewczyna musiała czuć?

      Usuń
  17. Życiowych decyzji nie podejmuje sie ot tak. Współczuję tym ludziom którzy borykają się z takim probleme. Całkiem niedawno skarżyła mi sie młoda 19- latka.
    - Nie nienawidzę swojej matki, zostawiła mnie kiedy miałam osiem lat
    - Kto Ci to powiedział - zapytałam
    - Tata odpowiedziała, dodając że nie chcę z matką mieć nic do czynienia.
    - A więc znasz wersje jednej strony-taka była moja odpowiedź.
    Klarko, żal mi i matki i ojca i tej dziewczyny. Nie oceniam tych ludzi, którzy postanowili wyjechać. Mogę powiedzieć jedynie o sobie, nie wyjechałam ani kiedyś do Kanady, ani niedawno do Niemiec. Nie wyprowadziłam się również z domu, bo syn mnie o to poprosił. Ale to ja i to moje decyzje.

    OdpowiedzUsuń
  18. moja ameryko - napiszę w skrócie.
    zanim zaczniesz pouczać komentujących, to przedtem naucz się pisać tak, żeby być zrozumianą. unikniesz wtedy niepotrzebnej wymiany zdań. a jeszcze gdybyś nie robiła z komentujących przygłupów, co to nie wiedzą o czym piszą, to byłoby jeszcze lepiej.
    i polską ci zajechało, czyli wiochą, czyli gnojem???
    a, przepraszam jeśli panienka jest z wyższych sfer to co się z pospólstwem miesza?
    ale nie sądzę, żeby tak było, bo wyższe sfery, coby nie mówić kindersztubę mają. nie zachowują się jak pani ameryka. mam nadzieję, że z czasem nabierze pani nieco ogłady.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pouczam? Jak to jest, ze sie czyta miedzy wierszami?Mowie jedynie o wlasnych doswiadczeniach.
      Oburza mnie fakt, ze ktos, kto nie doswiadczyl sytuacji staje sie expertem.
      Takie to trudne w rozumieniu?
      Nie rozumiem, dlaczego mnie atakujesz i obrazasz.
      Problem z poczuciem wlasnej wartosci?

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  19. weselnapiekarka19 lutego 2013 11:19

    Syn miał wyjechać na krótko,zarobić na remont domu.Był dopiero co po ślubie,urodził im się pierwszy synek/na szczęście był w domu/ za dwa lata drugi/niestety nie był/ dzieci rosły a on przyjeżdżał co 3-4 miesiące.Widziałam żal ,łzy wnuków gdy odjeżdżał,prosiłam aby już wrócił na stałe ,wrócił ale nie na długo-inne warunki pracy/mówił,mamom,ja tam byłem szanowany a tu mają robotnika za nic/,inne pieniądze.Z bólem serca nalegałam aby zabrał żonę ,synów do siebie.Tak zrobił.Od dwóch lat mieszkają za granicą razem.dzieci tęsknią za mną ,dziadkiem a wczoraj młodszy wnuk-11 lat-w rozmowie ze mną powiedział, babciu tęsknie za Polską.Wybory są bardzo różne i BARDZO trudne,więc nikogo pochopnie nie oceniajmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzruszające, cała rodzina jest razem i bardzo dobrze, że im się udało. Starzy rodzice zostali sami, takie życie. Dzieci tęsknią i idealizują Polskę, to normalne. Ja jestem od prawie 3 lat za granicą, pracuję dla instytucji międzynarodowej, wiedzie nam się materialnie w miarę dobrze, ale płacimy i tak wysoką cenę, za takie życie: wyobcowanie, samotność, tęsknota. Ale takie jest życie emigrantów, trzeba mieć twardy kręgosłup i nie patrzeć na sentymenty, inaczej dramat gotowy.
      Anna

      Usuń
  20. My jeśli kiedyś czasem to tylko trójką, plus zwierzęta. Ja bym nawet Maksa nie zostawiła u rodziny, a co dopiero Milenki! Przecież by mi serce pękło. Ja też znam takie historie Klarko. Znam też takie co mąż wyjechał, a żona z tęsknoty znalazła sobie kogoś (u nas w rodzinie to było), znam i takie co żona wyjechała, mąż prosił by wróciła, a ona by on dojechał, nie dogadali się. Tych małżeństw już nie ma, w jednym przypadku jest dwójka dzieci, z czego jedno znienawidzone przez dziadków, bo "cudze a nie syna". Tylko rodziną, albo w ogóle, moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Miło się czyta Twoje notki, są życiowe. Co do wyjazdów naszych rodaków, to sama mam rodzinę za granicą i też nie bardzo chcą wracać, bo nie ma po co. Rząd nie myśli o młodych. Najgorszy w tym jest fakt, że młodzi są dobrze wykształceni, a nam na nich nie zależy. Widziałam na wschodzie Polski wyludnione miejscowości, bo mieszkańcy wyemigrowali całymi rodzinami. Serdecznosci zostawiam dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Poruszenie wielkie, bo i nasze zdanie, nasz punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ci, którzy tam są inaczej widzą sprawę od tych, którzy tu pozostali i dźwigają ciężar zwiększonych obowiązków lub tylko obserwują tzw. społeczne skutki tej migracji.
    Niestety ma się na gorsze. Coraz więcej ludzi widzi korzyści z wyjazdów i uważa,że akurat oni będą ponad pokusy, czy błędy innych.
    Zarobią i wrócą.
    Zarobią i rozejrzą się, a później ściągną rodzinę.
    Najpierw wyjadą, a później się zobaczy co dalej.
    Sam widziałem kobietę w USA, która pytana o datę powrotu odpowiedziała z niezwykłą mocą w głosie i błyskami w oczach:
    - O, takiego ch....ja wrócę. Pomogę dzieciom i może ściągnę je do siebie, a tego s.......na nie chcę znać. Prawie przy nim wycierpiałam....
    Takich scenariuszy nie bierzecie pod uwagę?
    W razie czego dysponuję jeszcze innymi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z uporem maniaka bede powtarzala: ile emigracji tyle historii i przypadkow.
      Prawda jak urzadzenie do siedzenia, kazdy ma swoja!

      Usuń
  23. Uwazam, ze nie powinna Pani generalizowac. Przypuszczam, ze nie byla Pani nigdy w takiej sytuacji, a swoj post opiera na opowiesciach pewnych osob. Ale nikt nie patrzy na ta sytuacje tak, ze byc moze rodzic nie ma innego wyjscia i musi wyjechac. Rozumiem, jesli jedzie, zostawia dziecko i ma go gdzies, bo doswiadczyl ciekawszego swiata, poznal nowych ludzi. A co jesli wyjechal, bo chce jak najlepiej dla swoich dzieci? Tutaj, w Polsce nie ma mozliwosci na prace, utrzymanie ich, zapewnienie wszytskiego, czego potrzebuja. I nikt nie zauwazyl, ze wielka role odgrywaja tu wlasnie same dzieci, ktore nie sa pepkami swiata - musza zrozumiec, ze nie bylo widocznie innego wyjscia, wspierac i przestac sie nad soba uzalac. Bo dzieki temu, ze mama/tata wyjechali, pracuja, oni sami maja lepsza szkole, staja sie smielsze, a kontakty z rodzicami wcale nie wynikaja z odleglosci. Nikt mi nie powie, ze odleglosc zabija wzajemna relacje, co wiecej byc moze taki wyjazd zbliza. Warunkiem jest obustronne zrozumienie, wsparcie, zainteresowanie i zaufanie.
    Od 5 lat mieszkam sama w Polsce - "nie puszczam sie", nie cpam, nie przeklinam mamy. Wrecz przeciwnie - jestem jej wdzieczna za to co dla nas robi. Ile musi zniesc, zebym studiowala to co chce, zeby stac mnie bylo na lekarza, na paliwo. Jestem jej wdzieczna, ze mimo dzielacych nas odleglosci - daje mi poczucie, ze jestem wazna, ze jest ze mnie dumna.
    Nie zycze nigdy Pani rozlaki z najblizszymi, gdy nie bedzie innego wyjscia.
    Agata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Witaj Agato!
      W całym swoim blogu wystrzegam się najbardziej używania słów "powinno się" i "musicie" a także "nie wolno".
      Ta miniaturka ma konstrukcję opowiadania z wyraźnie określonym miejscem akcji i czasem. Ukazuje swych bohaterów widzianych oczyma starszej kobiety, pozostawionej w wyludnionej wsi, zadającej sobie pytanie - co z nami będzie? Bo już rozumie, że czasy się zmieniły i nie ma miejsca dla starych ludzi obok młodych. Wszak to pierwsze pokolenie, które zostało samo, dotychczas zawsze w domu z rodzicami na stare lata mieszkało jedno z dzieci.
      Autor nie ma wpływu na to, w jaki sposób jego utwór zostanie zinterpretowany przez czytelnika, forma publikacji na blogu jest powodem wielu nieporozumień, nadinterpretacji i frustracji.
      Niepotrzebnie daję się wciągnąć w dyskusję i tu jest mój błąd.
      Pięknie piszesz o swej Mamie, miło to czytać. serdecznie pozdrawiam

      Usuń

Twój komentarz