sobota, 26 stycznia 2013

zaczynam od siebie


Kto pamięta reklamówki z Pewexu za 15 centów? Ale to był szpan! Zakupy nosiło się wówczas w siatkach, mleko nalewane było do szklanych butelek a  w sklepach pakowano towar do papierowych torebek. Potem nadszedł szał z tymi plastikowymi torbami  a teraz foliowa reklamówka stała się atrybutem menela.

Jeżdżę na zakupy ze swoim koszykiem z wikliny i jeszcze nie zdarzyło się, aby ktoś z ochrony miał o to pretensje. Kiedyś się przyjrzałam tym plastikowym koszykom w jednym z marketów i najpierw pomyślałam – tu to naprawdę trzeba sanepidu! Były strasznie brudne, nie wyobrażam sobie wkładania produktów do takiego pojemnika, albo nie, właśnie, że sobie wyobrażam. Ten brud ( różne zarazy, jajeczka pasożytów, grzyby itd.) przylepia się do spodu kupionych przeze mnie produktów, przynoszę je do domu, przekładam na blat, do szafek i do lodówki i już mi się mnożą radośnie w domu. Tak właśnie można najszybciej zarazić się owsikami i glistami!

Tu przy okazji przypomnę właścicielom kotów niewychodzących – w ten właśnie sposób, na butach, na odzieży i na rękach przynosi się te różności do domu i dlatego niewychodzące koty też wymagają odrobaczania.

Na szczęście zarówno ludzie jak i zwierzęta posiadają pewną odporność i zachorować wcale nie jest tak łatwo, ale i tak wolę wozić w bagażniku własny koszyk na zakupy.

W torebce mam zawsze torbę uszytą z materiału ponieważ nie lubię toreb foliowych. Kiedy jednak coś zostanie w taką zapakowane, wykorzystuję ją jeszcze kilka razy a na koniec służy zamiast worka na śmieci.

Czasem zapominamy o koszyku ale i tak przeważnie zawsze mamy karton, taki bananowiec, do którego wchodzą wszystkie zakupy i też nie trzeba ze sklepu zabierać foliówek bo podjeżdża się wózkiem na parking, przekłada zakupy do pudła i wnosi do domu wraz z pudłem.

Nie jest to wielki wkład w ochronę środowiska, bo cóż to znaczy wiklinowy koszyk czy szmaciana torba, ale zawsze to coś. A jakie Wy macie sposoby, by nie znosić do domu setek foliowych torebek? 

50 komentarzy:

  1. Masz rację Klarko, wózki, aż się lepią od brudu. Fuj.....
    Jak znajdę w albumie, to dość stare zdjęcie, to pokażę, co dzieje się torbami foliowymi w pobliżu małego, wiejskiego śmietniska. Koszmar!!!! Słusznie, że za reklamówki teraz się płaci.

    OdpowiedzUsuń
  2. W torbie zazwyczaj mam torbę z materiału, a jeśli mi się zdarzy jej nie mieć i biorę reklamówki - wrzucam je później do szuflady na wielokrotne wykorzystanie.
    Swoją drogą czasem warto przypomnieć, że i te materiałowe torby co jakiś czas warto wrzucić do pralki i uprać.
    A koszyki w sklepach faktycznie, wyglądają upiornie.

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu zgadzam sie z Tobą w pełni.Ja również chodzę ze swoją siatką ale widzę,że coraz więcej osób ma swoje siateczki a nawet zauważyłam takie wykonywane z wełny,rozciągliwe...moja babcia takie miała.Pamiętam,że były głównym atrybutem bohatera/bohaterki w filmie Poszukiwany,poszukiwana...gdy kupował duże ilości cukru dla Pana Profesora:))Nie zapomnę jak taszczył te siaty na rowerze:))Ale wracając do tematu:te siatki zajmują mało miejsca i są świetne.A o własnym koszyku nie pomyslałam....choć w moim sklepie przydomowym chyba Panie sprzedawczynie nie pozwoliłyby mi wchodzić z własnym koszykiem:))Co do reklamówek,to często w sklepach muszę prosić o niepakowanie do reklamówek co zawsze wywołuje zdumienie na twarzach pań sprzedawczyń.Ale u mnie np.w sklepie mięsnym wędliny i kiełbaski pakuje sie w specjalny papier:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również toczę boje w sklepach o woreczki,torebki,że nie chcę.Bo pomidor w jednej,ogórek w drugiej.Mydło w papierku koniecznie tez pchają do woreczka,wino zawijają w papier.Nie chcę,znoszą mnie jako dziwaka:D.Taką rozciągliwą siateczkę miałam,lata służyła.Można gdzieś taką kupić?Basia.

      Usuń
  4. A ja niestety muszę używać reklamówek z tym,że tych grubszych. Nie mam samochodu a zakupy jakoś do domu muszę donieść często przystając po drodze i odpoczywając a torby z tkaniny na drodze często mokrej nie postawie. Tu reklamówka sprawdza się lepiej niestety. A wiklinowy koszyk odpada zbyt mało do niego po prostu się mieści. Ja zakupy robię rzadko i dużo na raz bo do sklepu mam daleko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to Ci bardzo współczuję bo znam to - ręce zajęte, nie ma jak skasować biletu, z trudem się człowiek trzyma a zdarzało mi się, że reklamówka się urwała!

      Usuń
    2. Tak to właśnie wygląda a prawa jazdy nie zrobię nigdy w życiu, mąż też się do tego nie rwie. On pochodzi z małego miasteczka gdzie wszędzie było blisko i prawa jazdy nie potrzebował do tej pory.

      Usuń
  5. Mój sposób jest dokładnie taki sam, jak Twój, Klarko. W bagażniku wożę skrzynkę i koszyk, a foliówkami obracam do ostatka, a jak już się podrą i nawet za worek do śmieci nie mogą robić, wrzucam do wora z recyklingiem. Nie wszędzie trzeba płacić za worek. W Auchan ładują prawie każdy produkt do osobnego worka, bo tak są szkoleni, żeby przypadkiem kapusta nie znalazła się w pobliżu jogurtu. Ale już surowe mięso z chlebem - nie ma przeszkód. I w wielu innych sklepach można brać foliówki do woli. Swoją drogą ciekawe, dlaczego Sanepid nie interesuje się zalepionymi brudem koszykami i wózkami - tu zdecydowanie prym wiedzie Auchan właśnie. Masakra.
    Pewnie, że pamiętam reklamówki z Peweksu - wtedy nikt specjalnie nie miał świadomości zagrożenia, jakim w istocie są. A widziałyście kiedyś, zwłaszcza wiosną, jak śnieg stopnieje, a nie ma jeszcze trawy i zielska, co dzieje się z foliówkami wokół hipermarketów? Wiejskie śmietniki są czyściutkie, bo reklamówkami pali się w piecu. W rowie ląduje wyłącznie to, co spalić się nie da.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja wykorzystuję reklamówki jako worki na śmieci. Po co mam płacić w sklepie za "specjalne" worki, jak te się do tego też świetnie nadają. Bo nie wyobrażam sobie żebym wrzucić do śmietnika bezpośrednio jakies odpadki, a do domowego kosza na śmieci tym bardziej. Zazwyczaj tygodniowe zakupy robią zapas worków na cały tydzień, ale jak już jest za dużo to przynosi się zakupuy w dużych torbach wielorazowych.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznaję się. Bez bicia. Znoszę foliowe torebki do chałupy. Używam ich później zamiast worka na śmieci.

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie w domu na duże zakupy zabiera się torby płócienne, albo te wielokrotnego użytku jakie są w supermarketach za coś koło złotówkę, może 2-3. Ja tam gdzie mogę biorę ze sobą plecak, bo mi łatwiej tak nosić zakupy i nie mam wrażenia, że będę miała ręce do samej ziemi. A jak już używam tych foliówek, to zawsze zastępuje nimi worki na śmieci

    OdpowiedzUsuń
  9. Dwa kosze plastikowe, składane - przepakowujemy do nich zakupy z supermarketowego kosza (tu przynajmniej są czyste) i jazda do domu :)
    Zostają jedynie woreczki po warzywach i pieczywie, ale i one dostaną drugie życie - są w sam raz do noszenia kanapek do pracy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam jak deja vu:D Nie da się nic dopisać bo mam tak samo.Pozdrawiam.Basia.

    OdpowiedzUsuń
  11. wydaje się, że najlepszym sposobem to mieć w domu Klarkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. A mnie mierzi, jak mamusia jedna z drugą kładzie do takiego marketowego wózka dziecko z buciorami i jak się jej zwróci uwagę, że to niehigieniczne, to jeszcze z buzią, że przecież wszystko sklepowe i tak w opakowaniu. A że się brud i mikroby przylepiają do opakowań nie pomyśli :( W.

    OdpowiedzUsuń
  13. Każde z nas wozi w bagażniku plastikowy skrzynkę(składana)na zakupy. A w foliowe jednorazówki pakuję śmieci i odpady do kubła. Niestety, w naszym sklepie, pakujemy towar w jednorazówki, bo właśnie Sanepid:( Poza tym, klienci przychodzą bez swoich toreb i w coś towar należy zapakować.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nasze plastikowe reklamowki sa mocniejsze, tak przynajmniej zauwazylam 4 lata temu, wiec chyba mozna z nich troche wiecej zycia wycisnac:)
    Po zakupy takie powazne jezdzimy z wlasnymi torbami, ktore mamy w dosc duzych ilosciach i pierzemy je regularnie;) Ale mimo to plastiku nie da sie uniknac, te male woreczki od jednego pomidora czy dwoch gruszek wykorzystuje na kanapki do pracy. Duze, ktore jednak przynosimy do domu za kazdym razem jak cos sie kupi "po drodze" (jeszcze sie nie nauczylam nosic torbe przy sobie) wykorzystuje jako worki na smieci. A jak sie nazbiera za duzo, to w kazdym supermakecie sa specjalne pojemniki przy drzwiach gdzie mozna sie ich pozbyc. Te z pojemnikow sa zabierane na recycling i cos sie z nich wytwarza, wiec tez dostaja drugie czesto zupelnie inne zycie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Reklamówka z peweksu była ok, ponieważ była baaardzo wielokrotnego użycia, znaczy szpanerska była! U nas w gminie jest segregacja śmieci, więc wyrzut jest mniejszy jak zapomnę torby płóciennej na zakupy. Tak w ogóle to jestem "miszcz" jeśli chodzi o ilość produkowanych śmieci. Nasz zakład komunalny za mną nie nadanża, ponieważ nie ma takiej opcji, i płacę za pojemnik choć wystawiam pół na miesiąc!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo dobry temat poruszyłaś. Ja również zawsze mam w torebce materiałową torbę na zakupy i tam wkładam. A jak idę na większe zakupy to biorę ze sobą wielorazówkę. Co do koszyków w super i hipermarketach. Widziałaś jak rodzice wożą w wózkach dzieci? Nie na tym miejscu do tego przeznaczonym tylko w środku koszyka. Butami i dupą w koszyku... Ileż razy miałam ochotę zwrócić rodzicom uwagę ale jakoś nie zebrałam się w sobie. Zresztą zaraz mordę by taki rodzic wydarł na mnie i tyle. Ale teraz to już zwrócę uwagę, obiecuję :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Brrr, przeraziła mnie wizja tego dziadostwa w koszykach, brrr. i jeszcze bleh.
    Na zakupy idę z materiałową siatką, jakoś mi tak wygodniej, bo te foliowe się strasznie wbijają w ręce, poza tym zawsze mam wrażenie, ze się zaraz urwą.

    OdpowiedzUsuń
  18. Też mam koszyk wiklinowy od lat :-)))
    A reklamówki foliowe do wielokrotnego użytku
    a na końcu do śmieci.
    Hmmm podobnie mamy :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Każdy wkład w ochronę środowiska się liczy! Popieram!. Pamiętam torby plastikowe z Pewexu. Więcej. Pracowałem w fabryce Pollena gdzie takie torby się produkowało:)
    Tworzywa stuoczne to moja specjalność. Rozkładają się w ziemi i 300 lat!
    Po raz pierwszy usłyszałem o kotach NIEWYCHODZĄCYCH:)
    Pozdrawia wraz z nowym wisem Vojtek wychodzący:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek uczy się całe życie :) a tutaj na blogu Klarki często bywa również "edukacyjnie" - oczywiście poza wszelakimi innymi wartościami z niego płynącymi :) Klarka wie co mówi.
      Bo kotki NIEWYCHODZĄCE zainteresowane są też przecież np. butami wracających do domu właścicieli, sznurówkami zwłaszcza, wychodzą na balkon... dlatego trzeba je odrobaczać, ze dwa razy w roku.

      Pamiętam jak dawniej Mama, a potem i ja szyłyśmy torby na zakupy z resztek kolorowych materiałów, potem chyba jak prawie wszyscy nosiłam plastikowe reklamówki, starannie je składałam po użyciu żeby służyły jak najdłużej - i do torebki, na następne zakupy ;) Teraz żaden plastikowy worek nie trafia wprost do śmieci zanim nie zostanie wielokrotnie wykorzystany, jako takowy na śmieci również. W torebce teraz mam zawsze materiałową siatkę na zakupy, taką z Rossmanna albo lnianą na pieczywo.
      Ale nigdy nie wykorzystuję "obcych" przyniesionych do domu woreczków, żeby je używać do pakowania kanapek... do tego celu wolę nowe, zrywane z rolki. Jednak i te - po własnym śniadanku - przynoszę z pracy i wtedy używam wielokrotnie.
      eM.

      Usuń
    2. oj przyznaję się, czasem bywam nieznośnie przemądrzała ale przecież nie będę pisać o modzie i kosmetykach na cellulit;) bo się na tym nie znam.

      Usuń
  20. Mam kilka szmacianych toreb, takich z szerokim dnem, więc są bardzo wygodne.Nie szyłam ich sama, kupiłam gotowe, w końcu były w cenie od 3,5 do 4,5 złotych i ta inwestycja wg mnie jest opłacalna.W sklepie, który mam na osiedlu, koszyki są zawsze czyste w środku, bo wieczorem są po prostu myte.W dużych marketach zawsze biorę metalowy wózek.Ale kiedyś zdarzyło mi się zataszczyć do domu prusaka. Był w takim kontenerku z jajkami. Mało wszystkich jajek (30) nie potłukłam z wrażenia. A raz w mące były...mole spożywcze.
    Miłego, ;)
    P.S.
    Pewex najbardziej mi się kojarzy z puszkami szynki Krakus i frotowymi majtusiami na dwuletnią wówczas moją córcię.To były super majcięta- nie rozciągały się, nie farbowały, nie drapały w tyłeczek i jeszcze miały nadruk na każdy dzień tygodnia inny.

    OdpowiedzUsuń
  21. ja posługuję się grubymi reklamówkami, potem idą do pojemnika z plastikiem.a w sklepie korzystam z ichniejszego koszyka lub wózka. jakoś trudno mi sobie wyobrazic własny koszyk wyładowany po brzegi i noszony w ręku. taki na kółkach wymaga mniej siły a tych niestety coraz mniej....
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja chodzę na zakupy z plecakiem lub torbą materiałową, a gdy zapomnę, lub po prostu robię niespodziewane zakupy, to biorę dużą siatkę jednorazową i używam jej jako worka na śmieci (jest mocniejsza niż worki). A odnośnie koszyków w sklepie, my myliśmy raz na tydzień, w sobotnie popołudnia. A kiedyś zwróciłam uwagę klientce która wrzucała marchew i ziemniaki bezpośrednio do koszyka nie włożywszy ich do woreczka, że potem ktoś wrzuci na to miejsce bułkę. Opitoliła mnie na czym świat stoi i powiedziała, żeby sobie tamta osoba do woreczka włożyła :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Strasznie nie-eko,ale zakupy robię dość spontaniczne z powodu sytuacji zamieszkania. Koszyczki mi służą w sezonie owocowym.
    Ost.przyglądamy się owocom morza...zamrożonym...z czym wam się kojarzą? Pyszne.
    IzaR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doprowadzam do szalu tym "rhythm divaine",ale to odreagowanie....
      Ps może w tym roku nieco egzotyki?8 piętro nie jest lepsze od klifu nadmorskiego...
      Iza R

      Usuń
  24. Jak najmniej staram się chodzić z Grześkiem do marketu - skupisko bakterii(ale jak juz,to wsadzałam go do specjalnego miejsca dla dziecka ,a nie do wózka)Mam materiałowe torby na zakupy(w rossmannie takie zgrabne,pakowne, które można potem zwinąć , wsadzić w pokrowiec i do torebki) albo specjalny koszyk:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Foliaki jak już mam,też służą mi na śmieci,zakupy pakuję w szmacianki,torbę,plecak,w zależności od ilości:)
    Własnie uszyłam sobie nową szmaciankę,taką by zawiesić na ramieniu:)
    Jak robimy większe zakupy z mężem,to mamy swoje składane koszyki.

    OdpowiedzUsuń
  26. U nas , niestety nie da sie uniknac foliowych torebek przy duzych zakupach.Ekspedientki pakuja od razu przy skanowaniu zakupow i nie moga ich zostawic bez pakowania , bo tasma po prostu konczy sie przy skanerze.A zakupy robi sie raz w tygodniu wiec jest tego sporo.
    Nie wiem jak i kiedy myja wozki i koszyki ale sa naprawde czyste.
    Przy malych zakupach, zawsze pakuje w skladana szmaciana torbe ,ktora zawsze mam w torebce.Foliowe sluza do smieci ,a nadmiar oddaje miejscowemu sklepowi secondhand,ktory potrzebuje ich bardzo duzo, bo swoich nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  27. a ja dostałam kiedyś zrypę od kasjerki w sklepie za to, że nie używam koszyka sklepowego tylko mojej szmacianej torby. nic nie pomogły moje słowa, że w całej zachodniej europie nie było z tym problemu, tylko tutaj w osiedlowym markecie pani ma wąty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nawet jeśli opróżnisz całą torbę przy kasie i pozwolisz sprzedawczyni zajrzeć do środka i pomacać dno, to na pewno coś kradniesz i przemycasz. Znam to, ojj znam to! ;)

      Usuń
    2. @Ida - u nas tez nie mozna zastepowac koszyka wlasna siatka czy torba. Mozna natomiast duza siate, z duzym otworem umiescic w koszu lub wozku i oproznic na tasme przy kasie i znow zaladowac :) a to tez niby 'zachodnia Europa'. A przemycanie towarow niestety w sklepach sie spotyka :(. Pozdr. zachodnia

      Usuń
  28. Matka Rodzicielka ma zawsze przy sobie torbę materiałową, bo codziennie robi jakieś zakupy spożywcze. Powinnam Ją chyba zacząć nazywać Matka Znosicielka, ale pełna lodówka to coś, co obie zdecydowanie lubimy! ;) Torba zawsze ma jakiś fajny nadruk. Od paru lat jest to torba zakupiona w sklepiku helskiego Fokarium - najpierw była z fokami, teraz jest z morświnami. Wspomagamy foczki i przy okazji chronimy środowisko. Ach, jak pięknie! ;)

    A ja przynoszę zakupy w torbach foliowych. W LIDL-u mają biodegradowalne, które idealnie później pasują do naszego kubła na śmieci, więc wykorzystujemy je na maksa. Te z Żabki z kolei pasują idealnie do kubła w moim pokoju, także nie wyrzucamy ich ot tak, po prostu do śmieci. Jak są podarte i nie nadają się już do powtórnego wykorzystania, lądują w plastikowych odpadkach i są później poddawane segregacji (przynajmniej chcę wierzyć w to, że z tych kolorowych pojemników trafiają w takie miejsca, w jakie trafiać powinny).

    Najbardziej środowisku zagraża Marian, bo warzywka dla niego sprzedają nam w małych foliowych woreczkach, i po tygodniu tych woreczków uzbiera się i z dwadzieścia... Najczęściej pakuję w nie później kanapki albo jakieś przekąski. Nie mam sobie nic do zarzucenia w kwestii foliowych torebek... ha! :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Odwiedzając cżesto targi książek uzbieraliśmy kilkanaście pięknych dużych kolorowych toreb materiałowych, nawet z pięknymi znakami firmowymi. Tam często pakują książki w takie eleganckie torby. Złożone nie zajmują w plecaku dużo miejsca. Ponieważ przeważnie robimy zakupy przy okazji na bieżąco, nosimy w plecakach po dwie takie torby i kilka plastikowych wielorazówek na warzywka i owoce. Te ostatnie służą nam potem na śmieci. Plastikowych jednorazówek organicnie nie znoszę i często kupując drobne art przemysłowe lub kosmetyki muszę protestować jak panie kasjerki pakują mi zakupy nie pytając, właśnie w takie torebki. Jednorazówki zwalczam od kilku już lat i muszę przyznać, że co raz rzadziej spotykam się ze zdziwieniem obsługi sklepowej. Gorzej jest z mięsem lub wędlinami. Paczkowanych nie kupuję a takie po mięsie nie nadają się już do niczego. Te po wędlinach można jeszcze wykorzystać na śmieci. W zaprzyjaźnionych pobliskich sklepach muszę uchodzić za dziwadło, ponieważ nie uznając przechowywania żywności w foliach zabieram ze sobą dwa, tzy arkusze półpergaminu na wędliny, ser żółty itp, Kupiłam 200 arkuszy takiego papieru za psie pieniądze przez internet. Panie patrzą na mnie trochę dziwnie ale już się przyzwycziły i pakują. Żywność tak przechowywana jest nie taka mokra, dłużej zachowuje świeżość i dla mnie jest smaczniejsza. A na małe ilości warzyw lub owoców wykorzystuję papierowe torebki po cukrze lub kaszy. Taki to ze mnie oryginał. Pewnie pomyślicie, że mi zupełnie odbiło ale co ja poradzę, że tak bardzo nie lubię "zapoconego" w lodówce jedzenia z plastiku i niezliczonej ilości jednorazówek w domu. Mieszkam w domku jednorodzinnym i tu nie segreguje się śmieci (jeden pojemnik na wszystko) a takie kontenery na segregację są gdzieś bardzo daleko.

    OdpowiedzUsuń
  30. Uwielbiam wchodzić do Biedronki z siatką Lidla, a ostatnio Stokrotki, to pokazuje mój dystans do marki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój syn był lepszy przy kasie w Biedronie, w tłumie ludzi zaczął skandować : Lidl - dobry wybór! Kolejka ryczała ze śmiechu. Natomiast moja córa śpiewała: codziennie NIC nie chcemy :DDDD

      Usuń
  31. Temat brudnych wozkow i koszykow sklepowych jest (na calym zapewne swiecie) zywy i bolesny bo z nich mozna do wlasnej lodowki czy kuchni przyniesc nie-wiadomo-co jako 'bonus'.
    Tez wykorzystuje wielorazowego uzytku cienkie torby/siatki z poliestyrenu, latwego do prania, ktore po zlozeniu mieszcza sie w malutkim, maciupkim pokrowcu, ktory latwo umiescic na dnie torebki lub w kieszeni w razie 'naglej' potrzeby zakupow. W samochodzie wozimy taka skrzynke- lodowke (zrobione pewnie z jakiegos steropianu ale sluzy latami systematycznie czyszczona i zachowuje ksztalt w przeciwienstwie do innych, ktore spelniaja niby te sama funkcje ale czasem 'uciskaja i wyciskaja' ciecz z zakupow)- latem chroni produkty przed przegrzaniem a zima produkty wrazliwe na zimno czyli wozkiem (sklepowym, bakteryjnym) podjazd pod samochod i do steropianku zaopatrzonego latem w zamrozone zelkowe 'naboje', nie potrzeba wtedy 'reklamowek'. Pomysl na woreczki do kompostowania jest dobry, latwo zbierac w domu organiczne odpadki bez specyficznego zapaszku. U nas bio-odpadki zbiera odpowiednia firma systematycznie i inne pojemniki ze smieciami nie wyczuwa sie z daleka.
    Na owoce i warzywa uzywam nylonowych siateczek ze sznureczkiem do zacisniecia wylotu. Sa lekkie (mozna w nich wazyc owoce, sa wielorazowe i latwo utrzymac w czystosci). U nas mozna je kupic na stoisku owocowo-wazywnym i uzywac tak dlugo jak sie o nie dba czyli dlugo.
    To kilka spostrzezen, ktore przyszly mi na mysl po przeczytaniu wpisu i komentarzy.
    Milych, bezstresowych zakupow.

    OdpowiedzUsuń
  32. na bioodpady mam y kompostownik, reklamówek nie zażywamy na ile się da, mamy lniane siateczki, które są prane, jeśli reklamówy to eco czyli do wielokrotnego użytku, do przemiału lub wykorzystania jako worek na śmieci, wory na śmieci tylko ekologiczne...staramy się i myślimy o tym, palimy tylko drewnem i olejem opałowym w przeciwieństwie do naszych sąsiadów co można wyczuć, niestety. Mam ochotę wygooglac takowego i donieść gdzie trzeba

    teatralne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kompostownik taki prawdziwy mam od roku, rewelacja,od razu o połowę śmieci mniej. U nas też palą szmatami, to nie jest takie proste bo zanim ktoś przyjedzie to nie ma smrodu i jak udowodnisz

      Usuń
  33. segreguję, oszczędzam, pilnuję :))

    OdpowiedzUsuń
  34. Pani Klarko, musiałam zablokować swojego bloga... :(
    Mogę prosić o adres e-mailowy z gmail.com? Będę mogła dodać Panią do zaproszonych Czytelników, inaczej dupsko blade... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. adres znajdziesz w profilu, możesz również pisać do mnie na fb

      Usuń
  35. Klarko - wyobraź sobie, że ja też mam zawsze w torbie lub plecaku siatkę z materiału, z koszykiem wiklinowym chętnie na większe zakupy wyrusza mój M.
    Natomiast ja wszystko pakuję do kosza, żywność mającą bezpośrednią styczność z koszem zawijam w torebki foliowe, w marketach dostępne.
    U mnie te siatki potem idą na worki na śmieci.
    Mam sporo pomieszczeń w domu, a nie lubię latać do kosza zawsze na dół do kuchni, dlatego wprowadziłam zwyczaj, że niemal w każdym pomieszczeniu, w każdej łazience, a już na pewno w gabinecie i w każdej sypialni, w biurze też jest kosz.
    Kiedy przychodzi termin wywozu śmieci, zbieram wszystkie siateczki i fru do wora.
    I znów potrzebuję kolejnych siateczek na śmieci, dlatego idą tonami :)
    Kanapki na wynos też zawijam w te torebeczki, traktując je jako ponowne jednorazówki.
    Te porwane czy uszkodzone trafiają do kosza na śmieci segregowane, w Warszawie segreguje się razem papier z plastikiem.
    pozdrowienia! :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja również powiedziałem nie torbom foliowym.
    Na zakupy mam swoją z płótna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  37. W samochodzie na większe zakupy zawsze mam takie duże torby (służą mi już kilka lat) na mniejsze zawsze w torebce znajduje się siatka materiałowa. Czasami celowo w sklepie gdzie jeszcze są darmowe reklamówki (jeśli są z tych większych) biorę kilka - służą mi jako worki do śmieci. Nie wiem jak będzie od lipca tego roku, bo wszędzie będą zmiany w odbiorze odpadów komunalnych, i my pewnie będziemy mieć worki "gminne" i zobaczymy czy takie reklamówki jeszcze będą potrzebne.
    Na szczęście widzę, że coraz więcej ludzi chodzi z takimi własnymi siateczkami :)))
    A z koszykiem wiklinowym na zakupy chodzi mój mąż, kupuje głównie napoje i koszyk mu odpowiada. U mnie sprawdza się tylko w zakupach "targowych" czyli na warzywa i owoce :)

    OdpowiedzUsuń
  38. ja też chodzę z własną materialową torbą na zakupy, a jeśli zapomnę lub mam więcej zakupów to cóż... kupuję foliówkę, którą potem wykorzystuję gdy segreguję śmieci na plastik, szkło i papier :)
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  39. Kto podjeżdża z wózkiem na parking, ten podjeżdża. A jak ktoś wnosi siaty do zatłoczonego autobusu, inaczej "śpiewa":-). Ja też unikam pakowania każdej rzeczy oddzielnie w plastikowe worki, jednak niektóre (jak chleb, na ten przykład) niestety trzeba. Oszczędność i umiłowanie ekologii nie powinny prowadzić do skrajności. Nie cierpię kupować w sklepach mięsnych, w których mięso i wędliny pakuje się razem, a ponadto w ramach oszczędności trzeba dodatkowo zapłacić za papierową torbę. Która potem przemaka i brudzi nie tylko odzież, ale i siedzenie w autobusie. No, ewentualnie podłogę. Zgroza.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz