poniedziałek, 28 stycznia 2013

nie zapomnisz




Mąż opowiada mi o powiatowym miasteczku na Podlasiu tak, jakby to była metropolia. Choć większą część życia mieszka w Krakowie, mam wrażenie, że nigdy krakowianinem nie będzie. Nawet nie dlatego, że robiąc zakupy wybiera wyroby z Sokołowa a nie kiełbasę krakowską. Dziwi mnie co innego – nie ma w jego wspomnieniach okresu krakowskiego, jest tylko „a u nas na Podlasiu”.

Rodzinną miejscowość opuściłam 30 lat temu ale mieszkają tam moi rodzice i część rodzeństwa, jeżdżę tam do ludzi a nie dla sentymentów, choć przyznam się - dwa lata temu byłam pod szkołą, aby zobaczyć, co się zmieniło i miałam ogromną ochotę przejść się korytarzami, zajrzeć do sali gimnastycznej i zobaczyć, czy na korytarzu są gazetki samorządu szkolnego.

Niedawno znalazłam na fejsie stronę założoną przez stowarzyszenie miłośników mojej rodzinnej miejscowości. Z radością oglądam zdjęcia i filmy i bardzo kibicuję młodym działaczom. Wśród „lubiących” trafiłam na wujka, który nie mieszka tam od ponad pięćdziesięciu lat. Dom, z którego wyjechał, dawno nie istnieje i nie wiem, czy są tam nawet ślady fundamentów. Może jeszcze rośnie na tym placu kilka zdziczałych owocowych drzew a wiosną zakwitają narcyzy. Całkiem możliwe, choć wokół już dawno wszystko wchłonął las, najpierw nieśmiały, brzozowy. Potem nie wiadomo kiedy zniknęły  nieuczęszczane ścieżki. I nie ma Garlicówki na żadnej mapie, jest tylko w naszej pamięci.

Za czym tak tęsknimy, co takiego jest w tych miejscach z dzieciństwa. Czemu szukamy śladów w Internecie, czemu nas łapie za gardło czarno – białe zdjęcie krzywej chałupy i zostawiamy serce w miejscach, które wcale nie były rajem?

Teraz mi ktoś napisze – jak nie były, wszak nasza babcia mieszkała w przysiółku Raj!

37 komentarzy:

  1. Te miejsca ani dziś ani kiedyś nie były rajem ale tęsknimy bo:
    byliśmy młodsi?
    bo byliśmy beztroscy i szczęśliwi?
    Bez tych wspomnień nie bylibyśmy dziś tymi, którymi jesteśmy.
    Sama łapię się, że tęsknię z moim podwórkiem, domem, rodzicami a potem po trzech dniach na skrzydłach wracam do domu (choć każdy się dziwi że zamieniłam cudowny Gdańsk na po-pgrowską wieś) bo teraz to tu jest moje miejsce na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zdecydowanie dziwię - ale tylko przez patriotyzm lokalny ;-)

      Usuń
  2. za czym? za dzieciństwem, młodością, "beztroską"... chociaż czasami dzieciństwo nie było beztroskie, to tęsknimy.. a "te" miejsca właśnie z tym się kojarzą..

    OdpowiedzUsuń
  3. to chyba (przeważnie) najszczęśliwszy okres naszego życia - dzieciństwo:) i czasem nawet lepiej nie robić konfrontacji, bo te wspomnienia, które mamy są mocno wyidealizowane:) i bardzo dobrze, że są! zawsze można się w nich zanurzyć i poczuć tą błogość:)
    a miejsca po prostu kojarzą nam się z tym okresem nierozerwalnie, stąd sentyment:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ulica w jednej z dzielnic większego miasta na Śląsku. Tam od roku 1974 nasze drugie, bardziej komfortowe mieszkanie (38m2 - rodzice, ja i brat). Od 26 lat mieszkam już w innej dzielnicy tego samego miasta, a tam zostali rodzice.
    I oto w wyniku szkód górniczych dochodzi do takich uszkodzeń budynków, że ich stan techniczny może zagrażać życiu, konieczna jest całkowita ewakuacja wszystkich rodzin z całej ulicy (w 2011 wiele reportaży w TV). Obecnie to już głównie ludzie starsi, przeżyli tam młodość, odchowali dzieci - nic, tylko cieszyć się spokojem na "stare lata"... A tu trzeba opuścić miejsce, gdzie przeżyło się 40-50 lat, albo i od urodzenia, tułać się po jakichś hotelach robotniczych, mieszkaniach na czasowy wynajem, aby wreszcie przenieść się na NOWE.
    Nie będę pisać jakie to trudne, jak żal mi było moich kochanych rodziców (mama przyrównywała to prawie do wojennej tułaczki), jak pomagaliśmy ze wszystkich sił. Rok mija właśnie jak są "na swoim". Cieszy nas, że tak się wszystko ułożyło.

    Kilka tygodni temu przeglądając lokalną gazetę zobaczyłam zdjęcie z na wpół wyburzonymi domami, z moim wyburzonym dzieciństwem. I po policzkach spłynęły mi łzy.
    Teraz w tamtym rejonie pozostał ogromny pusty plac... Ale serce i tak na zawsze pozostanie pełne najlepszych wspomnień z nastolatkowych czasów :)

    eM.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę ci, bo ja nie mam takich miejsc. A bardzo bym chciała...

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamięć zachowuje te najwspanialsze chwile i z czasem świat dzieciństwa staje się nierealny i wyidealizowany. A przecież wszyscy do ideału dążymy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. echhh do mnie też wraca. Nie da się nie pamiętać tego co było dobre :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Też mam takie miejsce na Ziemi, gdzie lżej się oddycha, gdzie znam każdy kamień, drzewo, gdzie zarosły ścieżki, gdzie jest krzywa chałupa. Mimo tego, że mieszkam w jednym miejscu (które też uważam za swoje) już 43 lata, to sentymentem darzę TAMTE miejsca. Dlaczego? Bo to są miejsca, które od dziesiątków lat przemierzali i przemierzają do dziś moi bliscy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie miejsce, najczęściej kojarzone z dzieciństwem jest potrzebne każdemu człowiekowi. Stare budynki, przechylone drzewo, jakiś trzepak czy skrzypiące drzwi kojarzą nam się z radością i bezpieczeństwem. Czasem rzeczy są idealizowane i okazuje się, że strasznie wysoki trzepak z którego tak baliśmy się zeskoczyć i o którym kilkanaście razy opowiadaliśmy był w rzeczywistości przeciętny a drzwi nie skrzypiały tak przeraźliwie, że zmarłego mogły obudzić.

    To są wspomnienia pielęgnowane przez lata, te smutniejsze zacierają się lub zmieniają barwę, smaki stają się tak idealne, że dziś nie ma możliwości ich odtworzenia, a ludzie idealni niby z kart powieści.

    Ale najbardziej liczy się właśnie ten początek: "A u mnie w Gdańsku..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może też być: A u mnie na Dolnym Mieście ... :) Serdecznie pozdrawiam Ziomka :D

      Usuń
  10. Wybacz, że opublikowałam to na Fb nie pytając Cię o zezwolenie. Dziękuję za ten artykuł.
    jeden uśmiech, jedna łza

    OdpowiedzUsuń
  11. Za młodością tęsknimy, za czasem beztroski, zabawy, za zegarem, który nie pędził jak szalony, za kolegami i miłościami z tamtych lat. A to wszystko ubieramy w ramki tamtych miejsc. Każdy ma swój Sokołów i swoje drzewo i swój płot, który pamięta i im bardziej tamtych miejsc już nie ma, tym bardziej szukamy potwierdzenia, że były. Nostalgia nas gna do NK, do FB, do zdjęć czarno-białych i piosenek z tamtych czasów i koleżanek, którym można rzucić "a pamiętasz?..."
    I pozdrów Klarko "ziomala" ode mnie. Moje małe miasteczko na M. leży po drugiej stronie Siedlec :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "ziomal" dziękuje za pozdrowienia, czyta i blog, i dyskusję a wczoraj zgadywał, cóż to może być to M i znów poznałam wszystkie okoliczne miejscowości na M.

      Usuń
    2. Ciekawa jestem, czy natrafiliście na TO konkretne M. :))))

      Usuń
  12. Dlatego nie tylko ja uważam że wypędzenie niewinnych cywilów z miejsc ich urodzenia jest zbrodnią przeciwko ludzkości. (-;

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam takie miejsce, do którego wracam wspomnieniami. Nawet niedaleko od obecnego miejsca zamieszkania. Przejeżdżam czasem i widzę mój dom pod lasem, okno mojego pokoju. Nie mam odwagi tam wjechać i przejść się po leśnych ścieżkach, zajść nad staw i daleko w pola. Nie wiem dlaczego. nie jestem specjalnie sentymentalna. Może jeszcze nie uporałam się z przeszłością i to mnie hamuje?

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja nie urodziłam się w miejscu mojego dzieciństwa, ale do domu przy malutkiej uliczce szczecińskiego Pogodna przywieźli mnie rodzice, gdy miałam niespełna roczek. Tutaj dorastałam, tu urodziła się moja córka, a jeszcze później wnuczek. Podobnie wśród sąsiadów - w większości potomków pierwszych mieszkańców naszej ulicy. I stało się to miejsce nie tylko "miejscem mojego dzieciństwa", ale w ogóle - "moim miejscem na Ziemi".

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak jadę " na wieś" to zawsze idę zobaczyć, co dzieje się z domem, gdzie mieszkałam zaraz po ślubie, " na wynajętym", to były dobre, choć biedne czasy. Byłam młodziutka, uczyłam się być mamą i gospodynią. Nie ma też już mojego domu z dzieciństwa, 3 lata temu został zburzony i stoi tam nowy dom, było mi go bardzo żal, ale stał ponad 20 lat pusty i nie nadawał się do remontu. Dlaczego tęsknimy? Może dlatego, że mamy świadomość, że to się już nigdy nie wróci?

    OdpowiedzUsuń
  16. Wracam do ludzi, do miejsc jakoś mniej. A i są miejsca, do których lepiej nie wracać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Bo kiedys tam swiat byl zdecydowanie prostszy, jasniejszy, a wszystko co zle mijalo, liczyla sie tylko chwila...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  18. dzieciństwo, młodość a choćby i były bidne zawsze się pięknie wspomina...
    teatralna

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie były rajem, ale my byliśmy czyści i niewinni, z otwartymi sercami i nadzieją na wspaniałe życia. Mieliśmy głowę pełną planów na przyszłość, byliśmy chronieni przez rodziców, a także nieskażeni świadomością brutalności świata.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jakiś czas temu weszłam do parku na Szlaku, w którym spędziłam dzieciństwo (każdy wieczór po szkole). Znałam w nim każde drzewo, każdą ławkę i każdą dziurę w siatce. Teraz straszą w nim połamane ławki, śmieci, zardzewiały plac zabaw z pourywanymi huśtawkami...Żałuję, że skorzystałam i weszłam, bo ktoś zdjął kłódkę... Wolałabym go pamiętać z czasów świetności, gdy tętnił życiem, a tak to pozostał smutek i żal, że tak niszczeje :(
    fidelia

    OdpowiedzUsuń
  21. Mignęło mi przed oczami słowo: "Podlasie" i instynktownie przybiegłam zobaczyć o czym mowa :) Rozumiem twego męża, ja też często powołuję się na "nasze Podlasie". Wspominasz coś o Sokołowie, dla ścisłości to już nie Podlasie lecz Mazowsze. Przez wiele lat pracowałam W Sokołowie i Węgrowie, bardzo mile wspominam, ale mieszkam oczywiście na tym najpiekniejszym ze wszystkich ziem Podlasiu. Szkoda tylko, że pracy tam nie ma dla tych co go tak kochają :) No i za chlebem trzeba było jechac ... :) Ale zawsze chętnie wracam. Ważne sa korzenie. Miło sie wspomina i ładuje akumulatory :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raz nawet napisałam notkę, że to nie Podlasie. Ale gdybym tak powiedziała matce męża,och, jakie byłoby oburzenie - jak to nie Podlasie? Już słyszę ten krzyk;)

      Usuń
  22. Chyba dlatego ,że wracamy do czasów młodości...
    Do czasów kiedy wszystko było bezpieczne...

    OdpowiedzUsuń
  23. miejsce mojego dzieciństwa zawsze było dla mnie na wyciągnięcie ręki. i choć zmieniało sie otoczenie, nadal jest tym miejscem które mam w sercu.

    OdpowiedzUsuń
  24. Mam dwa takie miejsca,o których mogę powiedzieć dom.
    Dom mojej Babci,gdy byłam dzieckiem i tu,gdzie obecnie mieszkam
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  25. Dlaczego? Dlatego,że te miejsca, to kawałek naszego życia, naszej historii, naszego jestestwa.

    OdpowiedzUsuń
  26. Mnie też fascynuje ten temat i wielokrotnie pisałem o domu i to w różnych aspektach tego słowa. Wiem jak można tęsknić za rodzinnymi stronami, bo wiele lat spędziłem łącznie poza nimi a w końcu wróciłem tu, skąd mój ród.
    Niemcy mają na określenie tego typu więzi swoje odpowiednie słowo :
    Heimat – pojęcie określające po części wyimaginowaną, po części realnie istniejącą krainę lub miejsce, budzące poczucie więzi oraz będące konstytutywne dla tożsamości z racji rzeczywistego pochodzenia lub „pierwotnego” poczucia bliskości...
    My nie mamy odpowiednika, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  27. Tak tęsknie za moim miasteczkiem, chociaż w czasie dorastania marzyłam, żeby się stamtąd wyrwać. Mam nadzieję zawsze pamiętać o uliczkach, o pierwszych miłościach, o sznekach od Badziąga, o wizytach w piekarni, o spacerach, o cieniu katedry :-) Jednak co tu kryć miasteczko się zmienia, jest coraz bardziej obce, tylko we wspomnieniach sielankowe. Coraz mniej mnie ciągnie, żeby być tam ciałem, za to dusza codziennie odlatuje :-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Byliśmy szczęśliwi w tamtych latach. Chat nie było,chyba że fundusz regionalny folk się uparł. Ogrody niczym z A. Holland. To był nasz krajobraz i chyba zostaniemy ... Obywatelstwem. Aczkolwiek jak nogę postawie w ojczyźnie też nie zaszkodzi.
    Wracam do miejsc, tak już mam. Potrafię zmienić plan dnia po to by zobaczyć rzekę czy ulubiony element krajobrazu.
    Iza R
    Ps jest Nas sentymentlistów nieco...

    OdpowiedzUsuń
  29. Klarko,co Ty piszesz ,że jeżdzisz do ludzi ,a nie do sentymentów?Przecież pamiętasz każdy kawałek tej ziemi ,stodoły,studnie,zwyczaje,/nie wolno było lepić bałwanów/odzywki -więc to nie prawda.
    Kocham "moje" góry do obłędu- nigdzie tak nie wstaje słońce,nigdzie tak nie śpiewają ptaki i dlatego nie ma tygodnia ,żebym nie posyłała zdjęć moim Synom -żeby Im do głowy nie przyszło,że nie wychodzi się na dwór tylko wychodzą na POLE i nie jedzą ciasta tylko PLACEK.maria I

    OdpowiedzUsuń
  30. Kocham niektóre miejsce z moich wspomnień, ale tam rzadko bywam, a odwiedziny często kończą się "odczarowaniem" tych miejsc.

    OdpowiedzUsuń
  31. Coś jest na rzeczy. Ja wciąż tęsknię za Wielkopolską.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz