środa, 23 stycznia 2013

nie jest dobrze, czyli znów o tym Waldemarze


 Powinnam poskładać do kupy opowieści o tych narwańcach z Huty ale zanim to zrobię, napiszę nowym czytelnikom krótkie streszczenie, aby mniej więcej wiedzieli, o co chodzi.

Blondyna i  rachmistrz Waldemar poznali się przy okazji majowego spisu i zakochali się w sobie od pierwszego spisywania. Blondyna, czyli Iwona, uciekła od męża swego rogatego motorniczego i zamieszkali wraz z Waldemarem w Krynicy, gdzie prowadzą życie pełne miłości i namiętności. Czasem odwiedza ich  Pani Emerytka - mało używana dziewica, o której chyba za często piszę. 

Iwona pracuje w pensjonacie i w weekendy pracy ma najwięcej. Tymczasem w zimowym sezonie odzywają się niespodziewanie różni znajomi Waldemara  wpraszając się na nocleg. Zawsze to taniej kupić butelkę wódki czy sześciopak piwa i przenocować u kolegi niż płacić za kwaterę. Dawniej  mieszkali w tej ciemnej i zimnej norze na Pułaskiego to mieli wymówkę, ale teraz wynajmują dwupokojowe mieszkanie w bloku więc głupio im odmawiać.

Koledzy przyjeżdżają  przeważnie w sobotę, idą na stok i wracają wieczorem. A teraz w ferie to już prawdziwa apokalipsa bo nawet jakby Iwona była mega-gościnna to i tak nie da rady ze wszystkim i beczeć się jej chce, kiedy musi  rano omijać śpiących na podłodze ludzi. Tak tak, przyjeżdżają z własną karimatą i śpiworem, aby jak mówią – nie robić kłopotu.

Ale i tak lodówka jest bezustannie spustoszona, na suszarce wiszą cudze rzeczy, w łazience  ciągle brakuje papieru a o sprzątaniu to nawet nie ma o mówić.

Tej soboty jednak miarka się przebrała. Iwona musiała wstać o piątej rano do pracy a tymczasem w dużym pokoju trwała impreza na całego. Waldemar pił razem z kolegami i choć była już druga w nocy, nie zamierzali się uciszyć. Iwona prosiła raz i drugi aż wreszcie zmęczona i rozdrażniona zagroziła, że wywali całe towarzystwo łącznie z Waldemarem na śnieg z gołymi dupami! Co prawda towarzystwo nie było nagie, ale chodziło o to, że nie da im czasu na pozbieranie rzeczy.  Zapowiedziała również, że jak wróci z pracy, to dom ma być posprzątany i nie chce widzieć ani gości, ani śladu po nich.

Rano spali pokotem jak w jakim schronisku a ona wyszła. Potem, jakoś koło dziesiątej , zaczęli się ruszać. Ktoś szukał kawy i strącił z blatu cukierniczkę, skorupy wraz z cukrem rozsypały się po kafelkach.

- Waldi, co ta twoja stara taka nerwowa, weź ją zacznij wychowywać – jeden z gości przypomniał sobie nocną awanturę.

Waldemar stał w drzwiach sypialni i rozglądał się wokół jeszcze nie całkiem przytomnym wzrokiem. Stos brudnych naczyń, kłęby odzieży, śpiwory, puszki po piwie i butelki po wódce – melina, najprawdziwsza melina – konkubent, czyli on, pije,  konkubina w pracy a po pracy sprząta, żegnaj miłości, witaj patologio!

Nie będę tu zamieszczać wszystkich słów użytych w tej koleżeńskiej rozmowie. W każdym razie Waldemar wyrzucił kolegów z domu żegnając ich słowami a h..wam w d.. co znaczy – hiacynt wam w dłoń.

Ale Iwona o tym nie wie i cały dzień w pracy płacze. 

33 komentarze:

  1. to nie znajomi czy przyjaciele to sępy takich to lepiej nie mieć. Ciekawe czy kiedykolwiek zaprosili ich do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hiacynt wam w dłoń!!!!!! Hahahaha!
    Właściwie żeby ci dokopać powinnam napisać że h... pisze się przez ch... a hiacynt przez h... więc nie pasuje. Ale się tym "dokopaniem" nie przejmuj - i tak padłam!

    OdpowiedzUsuń
  3. ale jak wróci do domu to miłość znów rozkwitnie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem tu nowa, ale zdecydowanie zostaję. CDN?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj, rozgość się:) jeśli czytelnicy zechcą to będzie dalszy ciąg.

      Usuń
    2. Zechcą, zechcą:)
      Czekamy z niecierpliwością, a Ty nam tak skąpisz....

      Usuń
  5. musi być dalszy ciąg.... bo jeszcze nie wiadomo kto posprząta?

    OdpowiedzUsuń
  6. ch... wam w d... czyli skoro hiacynt nie moze byc.. chryzantema wam w dlon?
    boskie zakonczenie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. hiacynt mnie rozwalił :)
    uwielbiam Twoje pisanie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ot i życie pełne namiętności ;)
    Z tak pełną chatą to pewnie niekoniecznie. Dobrze że choć miłość jest. No bo skoro płacze to musi być.

    OdpowiedzUsuń
  9. Brawo Waldemar, ześ się w porę opamietał!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Też się chciałem przyczepić do tego h..., ale widzę, że koleżanki - strażniczki mowy polskiej - były szybsze;-)
    W każdym razie "hiacynt w dłoń" jest od dzisiaj moim ulubionym życzeniem na drogę;-)
    Pozdrawiam,
    Bogusław
    PS.: rzeczywiście, co ta Blondyna taka nerwowa?

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem pod wrażeniem, Waldemar stanął na wysokości zadania. No ciąg dalszy musi być......czuję podstęp ?

    OdpowiedzUsuń
  12. No jak tak można ...
    Ale towarzystwo się zebrało,
    miała rację Iwonka...

    OdpowiedzUsuń
  13. Chrzan mu w dłoń:)))albo chaber mu w dłoń:)....a Waldemar okazał się facetem z jajami!!!A tacy są ostatnio na wymarciu:)Taki skarb ma kobita w domu.Szkoda,że Iwonka o tym nie wie:)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetnie mi sie czytało. Bardzo dobrze napisałaś. CDN musi być!

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobrze, ze wytłumaczyłas ten skrot z hiacyntem w dloni, bo bym pomyslał, ze tu chodzi o pewne słowo na "ch" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam pojęcia dlaczego wszyscy tak właśnie myślą, toż Waldemar wyraźnie powiedział "hiacynt" słychać było na całą klatkę;)

      Usuń
  16. Nie no, rewelka.
    A hiacynt... Od dzisiaj w pracy biorę się za wychowywanie moich kolegów! Nie będzie żadnych ch..., będą hiacynty. Ale się kwieciście u nas zrobi ;) :)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziwna Jagielonla, niekrolewska z koszmaru Pko-no.
    Pił gazowane ...Picolo. A z miasta zaginęly kopiące wafelki,co jeee?
    PS Tytanic nabiera zanuzenia...i. "Billi" dostaje szalu...
    Iza Rrrrrrrrr...

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo popularna dolegliwość mieszkania w fajnym miejscu. Podobny lęk o przyszłość czyli sezon grillowy nęką mnie czasami wobec zapowiedzi najazdu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale gosc z tego Wlademara...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  20. hahaha hiacynt wam w dłoń ileż tych kwiatków na blokach w hucie :)))))) jesteś mistrzynią puenty Klarko tylko nam się uczyć od Ciebie :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Waldemar w pijackim widzie wytrzeźwiał :-)
    Żegnaj patologio witaj miłości jedyna ;-)

    OdpowiedzUsuń
  22. dobrze, że Waldemar zmądrzał ;D

    OdpowiedzUsuń
  23. Ta myśl aż się prosi o kontynuację! Może na przykład "Huragan Wam w dach!", lub "harmonia Wam w duszę!", albo "histeria Wam w dom!" czy też "herbata Wam w darze!"
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  24. Waldi górą:))Klarko świetna jesteś-ale Ty już wiesz o tym;))maria I

    OdpowiedzUsuń
  25. No powiem Ci, że w szoku jestem. Bo sie po Waldemarze nie spodziewałam,że tak mądrze postąpi:)

    A ostatnie zdanie opowieści z nóg zwala:)Jeszcze bardziej jak hiacynt wam w dłoń:) jesteś miszczyni...a biedna Iwonka płacze, bo nie wierzy w rozsądek ukochanego. Prawdę powiedziawszy większość panów piłoby i gościła koleżków dalej byleby się przed nimi nie zbłaźnić, że baby słuchają.:)

    mła...i "szapoba":)

    OdpowiedzUsuń
  26. Szacun dla Waldiego, paczka chusteczek dla Iwonki... Piękna opowieść! Krzepiąca...

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetne opowiadanie:) Ja też bym ich wywalila na śnieg z gołymi ....:)
    jeden uśmiech,jedna łza

    OdpowiedzUsuń
  28. MiłośniczkaKotówBezKota25 stycznia 2013 09:30

    Kurcze, jakoś nie potrafię przebrnąć przez opowiadania o Waldemarze...nigdy ich do końca nie doczytywałam. Ale nic się nie martw bo czekam z niecierpliwościa na opowiadania o kotach. ;)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz