niedziela, 30 grudnia 2012

opowieść o Bronku z Kanady


dla A -  nie zawsze samotność jest najgorszą z dróg


Mówili na niego Bronek z Kanady.

Wyjechał do Kanady z ojcem i matką, matka wróciła po kilku latach sama a Bronek został z ojcem. Kiedy ojciec umarł, Bronek wrócił do matki do Polski. Był bezdzietnym rozwodnikiem, ponoć nie mógł mieć dzieci i z tego powodu  kanadyjska żona się z nim rozwiodła ale jak tam naprawdę było to nie wiadomo.

Wybudował ładny dom, dokupił dwa czy trzy hektary po sąsiedzku i jak to ludzie mówili – bawił się w gospodarza. W sadzie miał ule, w polu ziemniaki, trochę pszenicy, trochę buraków i kapusty, za stodołą w równych rządkach stały tyczki z fasolą a pod folią hodował pomidory i ogórki.
Miał też krowę czy dwie, kilka królików, parę prosiąt i konia.  Kury, kaczki i króliki nie miały zagrody i można było na nie trafić wszędzie, taki to był gospodarz. Nie kupował nawozów, kisił w beczkach pokrzywy i z nich robił opryski ale jak ktoś ma pieniądze to może sobie pozwolić na różne dziwactwa. Do pracy w polu najmował Staszka od Kołodziejów i nawet mu płacił składki na KRUS.
Matka zmarła, gdy Bronek miał czterdzieści parę lat. Został sam w swym ładnym domu i coraz częściej sąsiedzi narajali mu jedną czy drugą kobietę do żeniaczki dziwiąc się, że taki spokojny człowiek jest sam.

Było to w czerwcu, na pewno w czerwcu bo wtedy dojrzewają truskawki i w truskawkowym polu Bronek zastał złodziejkę. Rwała w pośpiechu owoce wrzucając je do foliowej torby. Przyłapana na kradzieży tłumaczyła się, że robi to, bo nie stać jej na owoce dla dzieci. Dał jej te owoce i kazał przyjść nazajutrz po kolejną porcję. Przyszła, przyprowadzając ze sobą dwóch kilkuletnich chłopców – bliźniaków i została.
Chłopcy byli dość zaniedbani i złodziejka tłumaczyła, że jej patologiczny konkubent znęcał się nad nimi ale teraz wsadziwszy go do więzienia stara się stworzyć im prawdziwy dom, o jakim zawsze marzyła. Naprawdę się starała – Bronek poczuł, co to znaczy mieć rodzinę – woził całą trójkę do różnych specjalistów, wynajął  rehabilitanta a w niedzielne południa prowadzał ich na mszę dla dzieci.

Chłopcy mówili do niego wujku. Któremuś raz czy dwa wyrwało się tata, ale złodziejka ostro zaprotestowała -  tata nie żyje i Bronek jest ich wujkiem a tatą nie będzie nigdy. Nie była wdową ani rozwódką i z tego powodu nie została też Bronka żoną, choć chciał zalegalizować ich związek choćby ze względu na dzieci. Wiele razy bowiem trzeba było coś podpisać a on był obcy i nie mógł sprawować władzy rodzicielskiej a złodziejka była w terenie.

Co to znaczy w terenie? Znikała na kilka dni, mówiąc, że ma swoje sprawy do załatwienia. Staszek od Kołodziejów się śmiał, że znów poszła w teren. Możliwe, że coś wiedział, a jak tam było naprawdę to nie wiadomo.

Po roku zniknęła na dłużej aż Bronek zgłosił to zaginięcie  policji i wtedy ktoś mu doradził, żeby załatwił sobie wreszcie opiekę nad chłopcami.

Nie znaleźli jej dość długo, całkiem możliwe, że nie szukali czekając, aż się sama znajdzie.

Tak też się stało. Przyjechała jakoś tak w czerwcu, na pewno był to czerwiec bo dojrzewały truskawki. Przyjechała mówiąc, że zamierza po wakacjach zabrać chłopców do miasta bo przecież od września zaczną  chodzić do szkoły a na wsi niczego  się nie nauczą. Oni już wówczas chodzili do pierwszej klasy a Bronek oficjalnie sprawował nad nimi opiekę.
Chciała się nimi nacieszyć, pozwolił jej zostać na kilka dni ale uciekła nad ranem, zabierając z domu parę cennych rzeczy. Nie pierwszy raz.

Wujku, a gdzie jest mama? Wujku, a kiedy mama przyjedzie, wujku, a czy mama będzie na naszej komunii, wujku, a dlaczego mama to, tamto.

Na pewno was kocha. Nie wiem. Może nie może. Zadzwoni. Nie odbiera bo pewnie jest zajęta. Przyjedzie, zawsze wraca to i teraz wróci. Przecież jest waszą mamą.

 Wpadała co kilka miesięcy, za każdy razem burząc  z trudem budowany spokój. Nigdy ich nie zabrała do tego dużego miasta, gdzie mieli chodzić do porządnych szkół, oglądać mecze na stadionie, jeść codziennie frytki i hamburgery i popijać colą.

Wujku, powiedziałeś nam, że możemy zrobić z pieniążkami ze skarbonki co chcemy? Pożyczyliśmy mamie, nie gniewasz się?

Chłopcy dorastali i Bronek miał z nimi coraz więcej kłopotów ale kto nie ma kłopotów z nastolatkami? Nie chcieli się uczyć, wagarowali, jeździli do matki i wracali śmierdząc nie tylko  papierosami. Wiele razy padły słowa – nie jesteś naszym ojcem! -  aż któregoś razu Bronek nie wytrzymał i odpowiedział – to jak wam źle to zostańcie u matki!

Będą tam chodzić do liceum.

To było jakoś w czerwcu bo kończył  się rok szkolny.
  Związali go i bili, aż dał im wszystkie hasła do konta, podpisał też wszystko, co chcieli, by podpisał.  
Staszek od Kołodzieja znalazł Bronka nieżywego w kuchni.

Podobno wyszedł z więzienia ojciec tych chłopaków i z matką tak Bronka załatwili, ale jak tam było naprawdę, to nie wiadomo.

23 komentarze:

  1. Strasznie smutna historia/ Szkoda Bronka, ale tez szkoda bliźniaków. Eh coraz częściej mam wrażenie, ze dzieci są przyznawane w drodze losowania, gdzieś tam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój Boże bywa i tak.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Powialo groza..mam nadzieje, ze to fikcja literacka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po raz pierwszy NIE przeczytałam Twojego wpisu;( Udało mi się kawałek tylko!
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak czułam, że za długie i przynudzam

      Usuń
    2. W żadnym wypadku nie za długie i nie przynudzasz, ale aż boli mnie jego krzywda...doczytałam koniec;( I wiem,że to wcale nie fikcja literacka!

      Usuń
    3. Dobry wieczór Klarko. :) To nie to, że (jak już Miśka napisała) za długie i przynudnawe. Tylko nie ten czas na takie historie. Nie dla wszystkich ten okres (świąteczno-noworoczny) jest radosnym i takie (niestety jakże często prawdziwe) opowiastki, nawet z nutą fikcji, powodują jeszcze większe przygnębienie i tzw. "doła". Przepraszam za krytykę, ale jakoś tak mi się to pomyślało. Pozdrawiam jak zwykle serdecznie Was Oboje z duuuuuuuuuuuuuuuuużą porcją "głasków" :) dla futrzaków.

      Usuń
    4. ten pierwszy blog mialam od takich kawalków a teraz już wcale nie piszę opowiadań, wiesz, nie tylko czytelnicy mają kiepski nastroj. A na koniec dnia pzed chwilą rozpłatałam sobie kciuk nożem którym kroiłam surowego kurczaka. No, nic tylko siąść i beczeć

      Usuń
  5. to nie może być prawda... za dobre serce, taki okrutny koniec...

    OdpowiedzUsuń
  6. kurde, Ty to umiesz człowiekowi nastrój poprawić;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz, no to ja też nie wiem: jak to było?
    Najważniejsze, że w czerwcu znów zakwitną truskawki....
    (jeden uśmiech, jedna łza)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie kazdy koniec roku moze spedzic w radosci...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  9. Smutne ...
    Czegoś zabrakło jednak w tym kontaktach z chłopcami
    albo nie każdego da się naprawić...

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy ma sie tak miekkie serce, trzeba miec twardy tylek albo zgola przez cale zycie chodzic w zbroi.
    Moze by pomoglo...

    OdpowiedzUsuń
  11. Na geny to i serce ludzkie nie pomoże. Zawsze w którymś momencie dojdą do głosu i ich posiadacze posłuchają tych
    złych podszeptów.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. O MATKO! Aż gęsiej skórki dostałam. Za dobroć taka zapłata? To niesprawiedliwe!

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku Klarka!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kto to powiedział że każdy dobry uczynek zostanie przykładnie ukarany?
    Niestety to się sprawdza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. A na Kleparzu mowia, ze dalej funkcjonuja powiedzenia: Jak sobie poscielisz, tak sie wyspisz i ... ze kij ma dwa konce. Ech! Do siego roku - Binda

    OdpowiedzUsuń
  15. Klarko,nie pisz Dziewczyno takich rzeczy,nie będziesz ucinać palców......maria I

    OdpowiedzUsuń
  16. ech i tak się kończy pomoc innym :(
    jeanette

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz