sobota, 24 listopada 2012

prawie wcale nie o Krysi i Rysiu


Nie pisałam dawno o Krysi i Rysiu bo może oni naprawdę czytają i się wkurzą, a z drugiej strony jak to są tacy mili ludzie to się przecież nie złoszczą o byle co. Żeby jakoś poprawić wizerunek Ryśka to może napiszę o jego nowym polonezie, co? Dobra, żartowałam! Nie kupił nowego poloneza bo stary jeszcze na chodzie. Dobra, żartowałam! Renówkę sobie kupił, o! Ha, teraz już mogę swobodnie chodzić Długą i się nie bać, że mnie Rysiek dorwie i ochrzani.
Nie ma co filozofować bo w sobotnie wieczory to się trzeba integrować z rodziną a nie z laptopem, dlatego napiszę krótko i na temat, tak tak, nie będzie nawracania i owijania.
Krysia od dłuższego czasu marudzi bo zamarzyło się jej jakieś zwierzątko towarzyskie, jakby ten wizytujący ich często Dżolero wystarczająco jej nie zniechęcił, dziwne, nie? Zwłaszcza, że Dżolero niezmiennie rzuca się na Ryśka z jazgotem i wpija mu w piszczel wszystkie swoje zęby a Oliwka czyli Staszka zawsze wtedy krzyczy - Rysiu Rysiu tylko ostrożnie go odczepiaj żeby mu się ząbki nie połamały! Szliście kiedy przez pokój z psem wrzepionym w łydkę? No, a Rysiek przynajmniej raz w miesiącu tak chodzi.
Oliwka czyli Staszka ma doświadczenie nie tylko z psami. Jak ja piszę! To z pośpiechu, ale przecież chyba takiego prostego zdania nie trzeba tłumaczyć. Albo i trzeba, to blog jest i łatwo o nadinterpretację.
Oliwka potrafi zajmować się nie tylko psami. Lepiej to brzmi, i jednoznacznie.
Jakiś czas temu bowiem Oliwka dostała kota przepięknego, a raczej kotkę Lunę, wielką, kosmatą, jakąś norweską leśną czy jak to się nazywa ta rasa. Nie miała ta kotka dokumentów o czym napiszę za chwilę. A jednak muszę się rozpisać bo to nie jest takie hop siup tralala i do brzegu.
Pierwsza znana właścicielka, koleżanka Oliwki, pewnego pięknego dnia znalazła na progu swego domu klatkę z przepiękną kotką a obok klatki karton jedzenia kociego i wór żwirku. Do klatki doczepiona była kartka z informacją, że Luna jest zdrowa, odrobaczona i jest prezentem.
Luna pokochała kobietę miłością zaborczą i rzucała się z zębami i pazurami na wszystkich innych ludzi, na gości, na domowników, na listonosza i na księdza, który przyszedł po kolędzie. Miała paskudny zwyczaj – kiedy tylko słyszała dzwonek, wskakiwała na szafę w przedpokoju i czekała przyczajona niczym - no właśnie – niczym polujący drapieżnik, którym w istocie była. A kiedy otwierały się drzwi, zeskakiwała z wrzaskiem z szafy na plecy nieszczęśnika. To zachowanie było powodem wielu nieporozumień w rodzinie a miarka się przebrała, gdy pewnej nocy Luna dostała się do sypialni i usiadła na piersiach męża swej pani. On się obudził bo śniło mu się, że został przygnieciony przez płytę drogową czy grobową, to wszystko jedno, i nie może złapać tchu. Rzeczywiście – mało nie dostał wówczas zawału i przy śniadaniu stanowczo zażądał od małżonki – albo ona albo ja! Na co kotka wskoczyła z gracją najdelikatniej na świecie na kolana swej pani i tuląc się do niej, patrzyła na niego czarnymi oczyma. Kto ma kota to wie, co to znaczy. Kto nie wie to powiem tylko tyle – najlepiej uciekać albo łapać strzelbę, to zależy jakie zwierzę tak patrzy.
Siedmiu czy ośmiu weterynarzy i kocich psychologów badało kotkę i każdy słysząc o pooranych plecach i pogryzionych uszach (ludzkich!) wydawał wyrok – uśpić! Tylko jeden z nich zapisał kotce prozak czy coś podobnego do tego specyfiku, ale przecież kotka nie potrzebowała niczego do szczęścia bo była szczęśliwa tylko swego szczęścia broniła. Jak lew. Kiedy kolejny raz kotka uskuteczniła swój skok z szafy a kolejny weterynarz wydał krótki wyrok – uśpić – trafiła się Oliwka. Przyszła odwiedzić znajomą i przyniosła w prezencie krakowskie ciasteczka. Nie wiedząc nic o wyczynach Luny zachwyciła się nią i usiłując ją obłaskawić, poczęstowała ciasteczkiem z czekoladą. Zdumiona gospodyni zobaczyła swą kotkę mruczącą z rozkoszy na kolanach Oliwki i w ten sposób dość podstępnie pozbyła się kota, wszak to mąż był głównym żywicielem rodziny a nie Luna więc wybór był oczywisty.
Kiedy uszczęśliwiona kotem Oliwka przytargała kontenerek do domu, Dżolero zaszył się pod kredensem i nie dało się go wywabić nawet łososiem. Kotka natomiast natychmiast usadowiła się - nie, nie na szafie w przedpokoju. Na stole w salonie obok talerza z ciasteczkami, które stały się natychmiast jej głównym pożywieniem. W niedługim czasie spasła się jak smok i nie chciało się jej atakować nawet Dżolera.
I do brzegu! Krysia poznała Lunę, gdy ta już była wielkim, nieruchawym, puszystym kociskiem, przechodzącym się od czasu do czasu z kanapy na fotel i z fotela na parapet.
Sama jestem ciekawa, czy Rysiek dostanie kota na Mikołaja.

33 komentarze:

  1. I już? Koniec? Musze przeczytać raz jeszcze, bo nie załapałam;);D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tego się właśnie bałam, skasować?

      Usuń
    2. nieeeee!!!!!!Napisać ciąg dalszy!;))

      Usuń
    3. no właśnie - ciąg dalszy!!! Klarka czyś Ty się obraziła na Ryśka?? ostatnio z nim rozmawiałem na meczu Cracovii (wiedziałaś, że im kibicuje??) mówił, że mu przeszło... a Ciebie lubi, za - jak to powiedział - obiektywną sympatię. Nie mam pojęcia co miał na myśli, po 2 piwach byliśmy;)

      Usuń
  2. On dostanie kota, nawet wcześniej niż na święta

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Klarka, zwody takie wyczyniasz, że też czytam raz jeszcze, ale coś mi się wydaje, że ta Krysia chcąca zwierzątko wejdzie w posiadanie Luny? Rysiek dobrze zrobił, że renówkę kupił, a jak jeszcze na ON do tym bardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Post poniekad o Krysi i Rysiu, a poniekad "znow o tych kotach". ;)
    Cos mi sie widzi, ze Krysia przygarnie Lune, podda ja ostrej diecie, a odchudzona kotka nabierze wigoru i wypowie wojne Rysiowi. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Te zwyczaje Luny przypominają mi młode lata naszej Mruni, uwielbiała wyskakiwać na drzwi w mieszkaniu i spacerować po nich chwiejnym krokiem:) a kiedy chciała zejść, trzeba było "nadstawić" jej plecy, pochylając się, żeby mogła skoczyć na nie, a następnie na podłogę;))
    Na szczęście nikogo nie atakowała znienacka;)

    OdpowiedzUsuń
  6. znaczy się, ja zrozumiałam, że rysiek dostanie na mikołaja lunę a krysia będzie jej ukochaną panią. i luna się odchudzi i popatrzy na ryśka tymi czarnymi oczami że wiadomo : wsiadać w renówkę i wiać....

    OdpowiedzUsuń
  7. Popłakałam się :))) Kto ma/miał kota ten wie jak to jest. W sumie to szkoda mi Luny, co by było jakby ciasteczka się skończyły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całkiem możliwe, że Krysia zaopiekuje się Luną, wszak to siostra Oliwki i skończą się ciasteczka

      Usuń
  8. Zdechnie bydlak z przejedzenia i będzie happyend :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli znalazł się sposób na koteczkę ,żeby uspokoić ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam coś podobnego "Wszyscy mężczyźni mojego kota" czy jakoś tak :D

    Noo, ja tak jak Tatul myślę, że Rysiek dostanie kota jeszcze zanim co ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie Rysia żal... Nie kota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może się zaprzyjaźnią, Rysiek jest dość misiowaty i pasuje mu kot na kolanach

      Usuń
  12. Historia mrożąca krew w żyłach! Ale ja pewnie też pokochałabym tę Lunę :)
    Rysio zagrożony...

    OdpowiedzUsuń
  13. no ale żeś się napisała o Krysi i Rysiu, że strach!! co tam Luna, a tym bardziej Oliwka vel Staszka!!! normalnie jestem zawiedziony! słyszysz?? Z A W I E D Z I O N Y!!!! chyba zarzucę focha...
    Bogusław

    OdpowiedzUsuń
  14. a jaką renówkę Rysiek kupił? Newadę z 86 roku? czy megankę z 94? a może całkiem nowe clio;-) hahahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. megankę;) a co Ty robisz o 1;40 przy kompie, nie możesz spać albo coś w tym rodzaju?

      Usuń
    2. coś w tym rodzaju;) zebrało mi się w sobotę na takie różne prace w domu i.... trochę się zeszło, bo o 1:00 skończyłem, potem kąpiel i krótka wizyta w necie, która przeciągnęła się do 3:00 hahahahaha
      megankę mówisz - hmmmm... to muszę Ryśkowi podesłać adres jakiegoś dobrego mechanika co naprawia francuzy;)

      Usuń
  15. Co za historia? Nie słyszałam jeszcze o tak odważnym kocie! Żeby tak na obcych ludzi! Z szafy! Nie wystarczyło położyć na tej szafie coś, żeby nie mogą tam wejść? Och, ta Luna nie ma łatwego życia z łysymi:P

    OdpowiedzUsuń
  16. Biedna Luna... już Krysia się nią zajmie:) Jak ją Rysiu dostanie na Mikołaja. A propos...zwierzę w postaci prezentu niespodziewajki to ryzykowny pomysł.
    Nie wszyscy się z takich prezentów cieszą. Ciekawam co by na taki dar powiedział Rysiu.:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Właśnie znalazłaś sposób na wszystkie agresywne zwierzęta - utuczyć!! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam parokroć i.... "i nic nie wiem, i nic nie rozumiem".
    Świetny tekst! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Rysio dostanie KOTA...jestem pewna..., ale jakiego? Biedna bedzie jego glowa!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  20. Koteczek :-)ale Rysio biedny oj biedny.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nareszcie coś z mojej ulubionej serii - aż się nieco zdrowsza poczułam...
    Pozdrawiam - szczególnie Kraków i okolice, bo tam u Was podobno smog jak smok - wawelski, oczywiście.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  22. Czekałam na puentę, że to jednak było kocię jakiegoś rysia czy innego dzikiego kota. Ale tylu lekarzy by się nie poznało....

    OdpowiedzUsuń
  23. Widzę, że z Luny był niezły łobuz :) Ona po prostu była zaborczo zazdrosna, tylko biedna tego okazać nie potrafiła... ;D

    OdpowiedzUsuń
  24. taki włąśnie norweski leśny mi się po domu placze, z szafy na plecy sie nie rzuca i raczej spokojny jest, ale raz mi pokazal, ze nie jest domowym kotkiem
    tylko upaść za nic ise nie chce i wygląda jak anorektyk

    Jak ja tęskniłam za Rysiem i jego polonezem, tfu i Krysia;)

    OdpowiedzUsuń
  25. W reżyserii Andrzeja Seweryna? Marzącego o Złocie Dezerterów?
    Odp. brzmi-NIE.
    Natomiast Luna przygotowała serwis, który ktoś wyniósł i mam nadzieję że to Krysia zbiera te rajstopki, pokrywki czy porcelanę...Odkurzacz reklamowy już ktoś wyniósł.
    Właścicielki niestety - nie dadzą rady.
    dostrzeżona

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz