poniedziałek, 12 listopada 2012

podziękowania Krystyny i Pchełki




Wszystkim, którzy służyli mi radą w sprawie mojej koty Pchełki serdeczne dzięki. Po konsultacji z wetem, który nie odradzał podawania marchwianki ale wątpił w powodzenie takiej kuracji i zapisał jeszcze silniejszy antybiotyk (trzeci) zaczęłam karmić koteczkę marchewką rezygnując chwilowo z antybiotyku. Po paru dniach biegunka ustąpiła i narazie jest dobrze . Oby tylko nie wróciło.
Do moich podziękowań przyłącza się także Pchełka 

Krystyna

17 komentarzy:

  1. no prosze)))
    ta marchewka to pewnie Ameli))
    fajni, ze kicia nie cierpi

    OdpowiedzUsuń
  2. Swoją drogą..to cudowny specyfik ta marchwianka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ważne ,że pomogło :-)
    A swoją drogą to tych Krystyn trochę jest w sieci :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dołożymy- ja złoże zeznania. Z monitoringiem- bo teren monitorowany. Obawiam się, że szpital to za mało. Musza byc konsekwencje. Spr. jest powazniejsza, dot. przemocy społecznej.
    To tak nie może być by osoby chore psych. nękały czy broń boże współpracowały jako...BOR. Włazi na teren prywatny, podrzuca odchody czy też wynosi el. garderoby.I szereg innych uciążliwości. W tym grzebanie w dokumentacji pryw. Do zobaczenia.
    jr

    OdpowiedzUsuń
  5. To mocne kciuki, by było z Pchełką dobrze :) I całe szczęście, że już jest ok.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudna Pchełka :)
    Nie sobie znów zdrowo bryka :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Możesz na stałe włączyć mięsko z marchewką do jadłospisu Pchełki. Moje futro dostaje taki obiad 2 razy w tyg.
    Też się cieszę,że kota już się nie męczy. Szkoda ją faszerować silnymi lekami,jeśli marchewka pomogła.
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale jak się ją udało marchewką nakarmić? Mój by chyba walczył okrutnie i krew by się polała (nie jego) przy wsadzaniu mu tego do pyska ...

    OdpowiedzUsuń
  9. Klarko dzięki za wizytę. Było, minęło.........ale w pewnym momencie jednak strach poczułem. Jak na oczy nie widziałem:)
    To z Ciebie kocia mama. Ludzie, którzy kochają zwierzęta są dobrzy.
    Tak uważam. Pozdrawiam bez butów Nike:(
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też się zastanawiam jak kicia marchewkę przełknęła, ale cieszy że jej się polepszyło i że taka stosunkowo prosta metoda poskutkowała. Wiwat Pchełka, wiwat Klarka i jej czytelnicy, u których można każdą pomoc znaleźć :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Kota po prostu jadła marchewkę z miseczki. Wydaje mi się, że to wszystkożerna kociątka.
    Trzeba tylko bardzo uważac, by nie ukradła niczego z naszego jedzenia, bo wielką ma na to ochotę. Ale udaje mi się ją upilnować. Na całe szczęście nie ma zwyczaju wskakiwać na stół w kuchni. Za to jak jem cokolwiek przy kompie to muszę odganiać, bo wskakuje mi na kolana i pakuje pyszczek do talerza. Nie daję narazie nic do jedzenia oprócz specjalnej karmy. Za kilka dni stopniowo spróbuję włączyc po trochu inne rzeczy i zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czasem lepszy od lekarza jest zdrowy rozsądek i metody ludowe, cieszę się, że pomogło! :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo się cieszę, że koteczka już ma się dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przekażę Ci radę, może się przyda /oby nie/. Wprawdzie dotyczy psa ale myślę, że kotu też pomoże. Mam psa chorego, z wadami genetycznymi kupionego w internecie przez- Uwaga! mądrych i wykształconych wielce ludzi :( Do rzeczy: lek nazywa się Smecta, jest tani, w małych saszetkach, bez smaku i zapachu, tak, że nawet mój chory pies zjada jedzenie pomieszane z tymże lekiem. Jeżeli nie chce jeść to choć posypuję jakiś smakołyk. Sprawdzone - używam od 5 lat. Pozdrawiam - Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smectę mam w domu. Gdyby dolegliwości wróciły spróbuję jej to dawać. Narazie jest dobrze.
      Pozdrawiam

      Usuń

Twój komentarz