niedziela, 28 października 2012

nic szczególnego

u nas też pada
Nic szczególnego, ale jak wszyscy się tym śniegiem tak chwalą to ja też. Zauważcie, wstrzymałam się z wstawieniem zdjęć jesiennych ale za to bałwanków, zasypanych samochodów i kotów zalegających  snem zimowym na kaloryferach nie odpuszczę.

Jeden kot śpi mi tu za laptopem, drugi na fotelu, Krzysiek poszedł do garażu i wrócił ze śmiechem, że na schodach cała procesja kotów. Mam nadzieję, że się wygłupia ale wolę nie sprawdzać. 




Dziękuję Wam za urodzinowe życzenia, nie gniewajcie się za hurtowe podziękowania, nie nadążam z odpisywaniem, jednak blogowanie zabiera bardzo dużo czasu. 

Kiedyś, a mieliśmy wówczas jeszcze amigę, (kto pamięta commodore i amigę) porzuciłam czytanie książek na rzecz gier komputerowych. Grałam maniacko w arkanoidy, na szczęście piorun strzelił w dom i spaliła się  sieć i komputer też, tak się skończyło marnowanie czasu. Napisałam, że piorun strzelił na szczęście? Nie ma się co dziwić, u nas wszystko jest odwrócone. Czarny kot przebiega nam drogę ze sto razy na dzień i jak na razie pecha nie ma, chyba, że to zdarzenie z listonoszem, nie wiem czy opisać bo się z nas będą śmiać jak z Ryśka. A niech się śmieją, zawsze to lepiej niżby klęli. 
To było w piątek. W ramach litości nad resztkami urody założyłam na włosy taką specjalną ochronną opaskę, w której wygląda się jak powstaniec, wokół oczu wysmarowałam się białą mazią którą dostałam od siostry a resztę gęby wymazałam oleistym czymś z kapsułek, bo mi zawadzały na półce,  nie pamiętam po co to kupowałam, może dla towarzystwa jak byłam na zakupach. 

Tak siedzę z tym czymś na gębie swej a tu dzwoni do bramy  uśmiechnięty pan listonosz z paczkami pod pachą. I teraz pytanie - straszyć chłopa czy niech zabiera te paczki i  zostawi awizo? Jak zostawi awizo to znów będę musiała się kłócić z tą pindą z poczty, nie zawsze jest powód ale tak się nie lubimy, że zamiast dzień dobry mówimy sobie "nienawidzę cię" i "spierdalaj stąd" wzrokiem oczywiście. Więc rzadko udaje mi się za pierwszym razem dostać paczkę czy list polecony i spierdalać stamtąd, przeważnie ku uciesze tej pindy wracam do domu z niczym klnąc pod nosem. Dodam, że na poczcie zostawione jest upoważnienie, aby nasze przesyłki zostawiać u sąsiada jak nas nie ma w domu ale pinda nigdy o tym nie pamięta. 
 To do brzegu.
 Wrzasnęłam do okna, że już idę, klucze w rękę, buty na nogi i idę, bardziej tak krakowiakiem z odwróconą głową, ale to niewiele dało bo ten powstańczy opatrunek na łbie i tak się rzucał w oczy. Więc mówię do chłopa, podpisując tu i tu czytelnie, że przykro mi niezmiernie, że musi oglądać mnie w takim stanie, a on,  że nie szkodzi, bo ja zawsze wyglądam pięknie. 
To gdzie pech? A tak się wydłużyło mi przez to zdarzenie trzymanie tego czegoś na gębie, że spuchły mi oczy i kiedy Krzysiek wrócił do domu, myślał, że coś złego się stało bo wyglądało, jakbym przeryczała cały dzień. I po co mi to było się tak męczyć. I tak jestem ładna, o!




24 komentarze:

  1. Tos Ty odwazna, ja tam w dezabilu nie otwieram drzwi, chocby nie wiem co. Zreszta u nas listonosz rutynowo zostawia wszystko u sasiadow, zeby nie fatygowac sie po raz drugi. Tylko kategoryczne zastrzezenie na poczcie moze go od tego odwiesc.
    Ja sie nawet mezowi w maseczkach nie pokazuje, zeby nie miewal nocnych koszmarow, zalatwiam wszystko za zamknietymi drzwiami lazienki podczas kapieli ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Odważna z Ciebie kobietka:) Ja w maseczce na facjacie jeszcze się listonoszowi nie pokazywałam:) I tak omija domostwo nasze i sąsiednie szerokim łukiem, bo miastowy jest to mu się nie chce po wsi jeździć. Awizo wrzuci do skrzynek i zwiewa az się za nim kurzy. Co by było gdybym w masce na niego wylazła? trauma do końca życia:)
    A Ty masz równowagę... pan z poczty wredna gangrena, a listonosz do rany przyłóż:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Listonosz to ma szczęście
    zawsze coś ciekawego obejrzy chodząc po tych domach...
    A swoją drogą
    dlaczego jak człowiek chce mieć trochę prywatności,
    to akurat coś się dzieje i nie ma chwili spokoju...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, do mnie zawsze dzwoni telefon, jak mam akurat ręce ubabrane panierowaniem czegoś albo wyrabianiem chleba. Jawna niesprawiedliwość (zwłaszcza, że dzwonią do mnie nawet nie codziennie:)
      A listonosz lub kurier zawsze zjawia się, gdy mamy obiad na stole, choć jadamy o różnych porach!
      Czy inni też tak mają?

      Usuń
    2. Ja też tak mam a nawet gorzej. Kurier, poczta a najczęściej telefon wtedy, gdy biorę przycznic, kąpiel lub siedzę na tronie. Do łazienki komórki nie zabieram.. Może powinnam ale jakoś mi nie bardzo...

      Usuń
  4. U mnie Frytka przywiozła troszkę śniegu, ale...szybko minęło, nawet nie było jak zdjęcia zrobić;/
    Ale chłodek jest -zaczęliśmy sezon grzewczy!
    Maseczki zakładam ciemną nocą;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a u mnie śnieg wciąż malowniczo zalega, jakbyś trochę chciała :))...

      Usuń
  5. najbardziej mi się podobało ostatnie zdanie ! brawo! ważne, żeby zawsze uważać się za ładną :) Mój mi tam mówi coś w stylu, że piękno tkwi w oczach i "w tym moim kokieteryjnym uśmiechu" i chyba ma racje :D i wtedy od razu czuję się ładniejsza, no! :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. ładna? no cóż, ja uważam inaczej :P

    OdpowiedzUsuń
  7. A kto mówi, że nie jesteś ładna??? Dać mu w łeb?? tak zaocznie/wirtualnie??? No i miód lejesz na me serce, bo myślałam, że ja już jakaś taka awanturnica jestem, chociaż we wszystkich urzędach staram się bardzo kulturalnie i stonowanie zachowywać. Ta poczciarka ... u nas też raczej pinda i też na zasadzie podobnej "wymiany zdań' sprawy się odbywają. A teraz na pocztę jeździ Jaskół. Nie, zdecydowanie nie mam nerwów do urzędasów :)
    A śniega ci u nas dzisio dostatek, kiele pod somiuśki wjiyrsicek smreka ... hej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie dziwię się, że tak lubisz tego listonosza :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyłączam się do życzeń urodzinowych, niech Ci będzie ciepło na sercu i wokoło Ciebie nawet w najchłodniejsze dni.
    O rodzeniu nie napiszę, a już na pewno nie w komentarzach, bo moja historia w okolicy ku przestrodze paru osobom opowiedziana została, więc nie chcę utracić tej odrobiny internetowej anonimowości.
    Ale zaprawdę powiadam, iż "te czasy" dla kobiet rodzących nie minęły, oj nie...
    chociaż akcja "rodzic po ludzku "troszkę tę rzeczywistość poprawiła, no i medycyna poszła ciut do przodu.Ale życzliwość i uwaga personelu i rodziny - to zawsze jest najważniejsze, a jak wiesz, z tym może być różnie.
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  10. a u nas nie padało! i mam nadzieję, że jeszcze długo nie popada. tak jak w zeszłym roku:)

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie też zawalone. Powiedz pindzie na poczcie, że ją obowiązuje standard obsługi, he, he, a to się zdziwi:) pomyśli, żeś nasłana i będzie Cię witać od progu z szerokim uśmiechem, to patent mówię Ci:)

    OdpowiedzUsuń
  12. a u mnie nie ma śniegu za to mróz był i mi kwiatki upierniczył, o.
    a ze ładna jesteś to wiadomo))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Sypie a potem będzie ciapa.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. ja ostatnio leżałam chora i akurat jak została dosłownie na 3 godziny sama to przyjechał kurier z paczką i przyszedł listonosz z poleconym. I taka rozczochrana, rozmemłana musiałam im otwierać. Muszę zainwestować koniecznie w nowy szlafrok.

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj, mnie też listonosz w różnych odmianach oglądał:)
    To spowodowało, że dość szybko mnie zapamiętał i zaczął się kłaniać na ulicy z radosnym uśmiechem...
    Listonosz też człowiek i nic co ludzkie...;))

    OdpowiedzUsuń
  16. co do śniegu, Ci ledwo ledwo napadało :)) Ja musiałam wielką szczotą samochód odśnieżać, stojąc po kostki w śniegu.
    A jeśli jestem w maseczce, to nie ma takiej siły, zeby mnie wyciągnąć z domu :))

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie zwaliło się tego śniegu tyle, że nieoczekiwanie drzewka zamieniły się w bałwanki.
    Co do maseczek - ciesz się, że masz gdzie je robić! :))
    Powiadam Ci, że to niezmiernie ważne.

    OdpowiedzUsuń
  18. Maseczka zawsze nie w porę! Czy dzień to, czy noc...

    OdpowiedzUsuń
  19. Doskonale pamiętam Amigę 500, którą synowi kupiliśmy.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz