poniedziałek, 3 września 2012

jak gołębie

Z roboty wracam, blisko my dziś robili to trochę wcześniej. Dobrze nawet, bo jestem ciekawy, co tam z tym gołębiem. To nie wiesz? Cała wieś o tym mówi. A z tydzień temu tak już pod wieczór stanęło auto koło bramy i wysiadła taka pani, z tych, co mieszkają na tym nowym osiedlu i pyta się mnie, czy trzymam gołębie.

Co się będę wypierał, pewnie jej ktoś ze wsi powiedział, nikt tu inny gołębi nie trzyma, musiała się pytać po ludziach. Może potrzebuje młodziaki na rosołek dla dziecka, no to się przyznałem, że mam, ale niedużo, dawniej to tego człowiek trzymał, jeździł na Śląsk, wymieniał, kupował, a teraz to nie ma kiedy, ale o co chodzi bo jak na rosół młode to nie sprzedaję, zresztą co to za rosół z takiego, żal łeb ukręcać, kurę jej babka może najwyżej sprzedać.

A ona mi mówi, że nie chodzi o rosół, absolutnie nie chodzi o rosół ani z kury ani z gołębia, tylko jej ludzie powiedzieli, że ja mam gołębie a ona jechała parę dni temu autem z dzieckiem do szkoły i na drodze siedział gołąb i nie chciał uciec, wysiadła i zobaczyła, że coś mu jest,  to go zabrała i zawiozła do weterynarza, weterynarz mu coś naprawił ze ścięgnem w skrzydle i ona go dziś odebrała i szuka właściciela.

No to ja się zastanowiłem, bo prawda, zginął mi jeden młodziak ale był jakiś taki nieudany to nawet nie szukałem, co jej będę opowiadał, głupi nie jestem i wiem, że weterynarz wziął za takie leczenie ze trzy stówki, więcej niż ten ptak wart, ja bym go na pewno nie woził, wiadomo co się z takim robi.

I ta pani wyciąga taką klateczkę elegancką z bagażnika i ja się patrzę, no mój, mój ten gołąb to mi się jakoś niehonorowo zrobiło i pytam się, ile się należy za leczenie, a ona mi że absolutnie nic, bo jak ona mu życie uratowała to już jej sprawa za ile. Podziękowałem i zaprosiłem do sadu, jakby chciała jakich jabłek albo śliw, ale nie chciała.

Widziałeś, jakie te miastowe mają dobre serce. Tylko jak wpuszczę tego gołębia do starych to i tak go zatłuką. Tak mają. Jak widzą, że słabszy albo chory to nie mają litości. 

15 komentarzy:

  1. Historia z mojego życia. Był niedawno u mnie post o gołębiu i jego zdjęcia. Szukałam jego właściciela, trzy dni siedziałam na telefonie i w internecie i w końcu znalazłam. Koncertowo mnie zbył. Z resztą po tej rozmowie wolałabym mu nie oddawać tego ptaszka. I tak nie przeżył biedak...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak ... Te miastowe to jakieś dziwne z tymi zwierzętami. Tak się nad nimi trzęsą i roztkliwiają:) Człek ze wsi ma inny stosunek do zwierząt, praktyczny bardziej niż emocjonalny. Czasami mnie to wręcz szokuje, że zwierzak dla wielu jest jak przedmiot użytkowy. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że moje ochy i achy nad zwierzyną mieszkańcom wsi wydają się śmieszne i dziecinne. Każdy zdrowo myślący chłop popukałby się w czoło, gdyby usłyszał ode mnie,że wolałabym nie jeść mięsa do końca swoich dni, niż zabić kurę...hehe. Przy mnie każda kura dożywałaby starości.:)Głupie, choćby dlatego, że piersi z kurczaka kupuję, przyrządzam i zjadam ze smakiem.Kura jest po to, żeby ją jeść tak czy nie? Więc co ta miastowa się tak nad tą kurą trzesie?
    Inne wzorce, inny stosunek do zwierząt.Na wsi śmierć zwierzęcia to rzecz naturalna, zwyczajna.Pamiętam jak kiedyś byliśmy przejazdem u rodziców koleżanki w czas świniobicia.Wstąpiliśmy po coś na chwilkę, a ja nie chciałam wyjść z samochodu, bo na podwórku gospodarstwa wisiała na bramie obory rozpłatana świnia, a na ziemi pełno było krwi. Myślałam, że puszczę pawia.:)
    Ale daleka jestem od tego by generalizować i dzielić. Choćby dlatego, że właśnie ta koleżanka, u której rodziców byliśmy jest wegetarianką i muchy nawet nie skrzywdzi:)

    Znowu się rozgadałam. Przez Ciebie niemal zawsze zbiera mi się na gadulstwo:)
    mła:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie napisane, z życia wzięte,ale tak z poniedziałku o gołębi bez serca, co słabszego chcą zacukać, to mi zaraz smutno się zrobiło... ;(, ale cóz, natura tak jest,poradzić nic nie poradzisz ;))
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
  4. A my ostatnio musieliśmy uśpić gołębia :-(
    Roztrzaskał się o samochód, ktoś go potrącił :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry :) Nie pamiętam gdzie, ale spotkałem się z takim stwierdzeniem: "Miarą człowieczeństwa, jest nasz stosunek do zwierząt". Resztę dopowiedzcie sobie sami. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. myślę, że są dwie rzeczy- jedna to natura ijej prawa- silniejszy zwycięża, słabszy ginie... druga to ludzie, którzy te prawo wynaturzają, w obie strony- smierć z ich reki jest często okrutna, swiadomie lub nie sprawiaja zbyt dużo cierpienia innym ( nie tylko zwierzetom) albo w imie koślawo pojetego miłosierdzia czy miłości tej śmierci odmawiają...

    OdpowiedzUsuń
  7. Od dwudziestu lat przerabiam temat zwierzę - człowiek na mojej wsi.
    Powiem uczciwie, że wiele się w tej kwestii zmieniło na lepsze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciała kobita dobrze..
    Gdzieś ostatnio słyszałam, jak ktoś ze Straży Pożarnej opowiadał, że na nr alarmowy mają takie różne zgłoszenia, a to żeby przyjechać bo na gzymsie siedzi taki smutny gołąb, pewno się zgubił, albo do bociana, bo coś mu się w nogę stało, stoi w gnieździe na jednej.......

    OdpowiedzUsuń
  9. tez kiedyś czytałam że gołębie wobec siebie wcale nie maja takie gołębie serca. Potrafią być bardzo nawet brutalne. Słabszego zadziobią na śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Klarko dawno nie pisałam, ale temat mi bliski - zwierzaka uratować zawsze, o każdej porze, no ja miastowa:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak torowałam przepływ Neostrady to dwóch takowych panów po pociapaniu mi kabli szpadelkiem - poprosiło o owoców moc....no to im sypnęłam - jako , ze "wsi spokojna,wsi wesoła" i zasobna....
    ale problemy były naturki wymyślnej - kurka....przymknęłam łoko....no bo jakże to- wyzywać się? Łeeee....
    I tak sobie doomamy,może by jakie rajskie zwabić. Dziadkowej papuzi nie będziemy podprowadzać, Człowiek starszy to i przywiązany...do tego skrzeku;)
    Kulturka.Tym bardziej że jestem u siebie. A wywozem nieczystości zajmuje się gmina.
    JR (dostrzezona)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak gołębie...
    To my, ludzie.

    (czytam od ponadroku regularnie, i w pracy i w domu; całe archiwum pierwszego bloga też za mną ;) )

    Pozdrawiam - eM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, to o nas, ludziach.
      Odzywaj się czasem:)

      Usuń
    2. Jakoś tak dotychczas nie miałam odwagi... Po prostu zawsze mam taki sam punkt widzenia jak Ty, więc nic dodać - nic ująć :)
      A jako prawie rówieśnice mamy też za sobą taką samą rzeczywistość.

      eM

      PS: W październiku miną dwa lata, jak powiększyła nam się rodzinka. O kota ;D

      Usuń

Twój komentarz