sobota, 28 lipca 2012

straszna babka

nie baw się jedzeniem!
Nie bójcie się, to tylko wczorajsza sałatka. Kiedy robiłam zdjęcie, na aparacie pokazał mi się komunikat "wykryto mruganie". Czyli babka jak żywa!
Pisałam już kilkakrotnie o niejadkach ale napiszę jeszcze raz. Dziecko manipuluje rodzicami a oni się dają wkręcać, najpierw jest zabawa w samolociki, jedzenie w różnych miejscach w domu i nie tylko, wróć, źle napisałam - niejedzenie, bo o to  chodzi. Znam dziecko, które dziadek karmił zupą chodząc wokół kościoła, trzy okrążenia i miseczka zupy zjedzona albo i nie zjedzona tylko wywalona.
A nie można  zjeść  przy stole i potem iść na spacer?
Bo ja myślę, że tu chodzi o uwagę dorosłych.
Nie zje serka to mu ugotuję jajeczko, nie zje jajeczka to mu zrobię naleśniczka. Matka stoi jak ta głupia przy kuchni a młode się wykrzywia. Czy nie lepiej zapytać - co chcesz na śniadanie? Lepiej, ale zaraz mi powiecie - rozpaprze i nie zje. No to niech weźmie ten talerz z rozpapranym i posprząta resztki. I nic innego nie ma.
 U nas je się wyłącznie przy stole, nie nosi się jedzenia po całym domu, nie robi się nic przy jedzeniu. Nic, czyli nie ogląda telewizji, nie czyta.  Je się sztućcami, używa serwetek, siedzi się na krześle bez pokładania się i jęczenia. Nie ma namawiania ani poganiania. Skończyłaś?  Nie chcesz, nie jedz, dziękuję.
Nie ma jedzenia w łóżku bo chlebek poszedł spać.
Zaczyna szantażować jedzeniem a potem to się przeniesie oj przeniesie na inne obszary. Będzie chorować nie wiadomo na co, a matka będzie umierać ze strachu i chodzić od lekarza do lekarza.
Więcej nie napiszę, bo pomyślicie, że prowadzę program "surowi rodzice".
Babka na sałatce mrugała, przysięgam! Zamrugała i powiedziała, plując majonezem - uwaga, ona chce was otruć!

33 komentarze:

  1. Też tak uważam, nie ma biegania po całym domu z jedzeniem .
    Ale u mnie dziecko je przy stole , w swoim domu Mama lata za nią.
    I nic nie poradzisz.
    Ciekawe co z niej wyrośnie :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem ile razy bylam swiadkiem takiego biegania za dzieckiem z jedzeniem bo biedactwo juz od godziny nic nie jadlo.A potem sie skarza ze dziecko nie ma apetytu ?Jak go moze miec skoro jest dokarmiane przez caly czas? I te glupie nalegania :a moze chcesz biszkopcika? ,a moze zjesz jogurcik? .Zawsz mam ochote podbiec do takiej i krzyknac "zostaw go wraszcie w spokoju, daj mu poczuc ze jest glodny!sam wtedy poprosi o "biszkopcika" ( ach te zdrobnionka!)
    Z przykroscia musze stwierdzic ze taka postawa "matki dokarmiajacej"wystepuje glownie w Polsce.Ja u siebie tego nie zauwazylam.
    pazdrawiam cieplo malgosiaK

    p.s: ta twoja straszna baba salatkowa to po to zeby kogos zachecic do jedzenia czy wrecz przeciwnie?:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co to znaczy niejadek.Mojemu dwuletniemu synowi przez pół roku codziennie gotowałam jajko na miękko, bo tak chciał i do dziś lubi jajka a ma już 15 wiosen.Pozdrawiam Renia

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas w ogóle wciąż napycha się dzieciaki jedzeniem, zwłaszcza na spacerach. Siedzi taki malec (poniżej roku) i pcha mu się w łapę a to chrupkę kukurydzianą, a to jakiegoś paluszka z makiem.A dla takiego malca zjedzenie takiego jednego paluszka to jak dla nas zjedzenie całej buły wrocławskiej.Przysięgam, nigdy nie wpychałam w dziecko niczego na siłę, jadła tyle co chciała i to co chciała i nigdy nie jadła na spacerach. Tak samo potem wychowałam psa - je się tylko w domu, a nagrodą za posłuszeństwo na spacerze była tylko pieszczota. I mój pies dzięki temu nie zżerał nic nigdy z trawników. A baba sałatkowa - super!!!
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Cię, dziecko kukurydzy.:)
    Wiesz Klarciu, jak byłam mała byłam strasznym niejadkiem.Mój Tatko karmił mnie podstępem i stosował gry i zabawy w jedzenie oraz zagadywanie.Chociaż to dawno było to nie wydaje mi się,że stosowałam metodę na niejedzenie by zwrócić na siebie uwagę.Mi się zwyczajnie nie chciało jeść tyle ile by rodzice chcieli bym jadła.W tamtych czasach zdrowe dziecko to było tłuste dziecko, aja byłam patyczakiem.To mnie usiłowali tuczyć jak gęś:)
    Ja bym stosowała zupełnie inna metodę. Nie chce nie nie je. Jak zgłodnieje, a przecież to nastąpić musi to zje. W taraźniejszości dziwią się ludzie,że ich dziecko nie mam apetytu.A ja się nie dziwię jak patrzę jak się je dokarmia między posiłkami chrupkami, czipsami,żelkami i inszym paskudztwem pełnych pustych kalorii.Ja jadłam śliwki i jabłka prosto z drzewa, a współczesne dzieci zapychają się za pozwoleniem swych rodziców popkornem i śmieciowym żarłem popijając wszystko coca-colą.A potem się Ci sami rodziciele dziwią,że dziecko surówka z kotlecikiem kłuje w podniebienie.Coś tu nie klapuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Babka faktycznie może straszyć po nocach!
    A to co piszesz, to własnie konsekwencja nie stosowania przez rodziców tych "prostych" zasad, o których pisałam dopiero co, u siebie. Nie bycia konsekwentnym, nie posiadania zasad i granic, nie chwalenia dziecka za dobre zachowanie. To zawsze się mści i wszyscy mają gorzej, i rodzice i dziecko. Przyda się też patrzenie na sprawę oczami dziecka i wyobrażenie sobie jak okropne musi być zmuszanie do jedzenia. MójCi do dziś wspomina jak musiał zjeść "bo nie wstaniesz od stołu" i jak walczył z odruchami wymiotnymi. Koszmar!
    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Z MIŁOŚCI: agencja towarzyska typu sado-maso to nie jest miejsce dla żadnej matki. Robienie z nianię dziecka, którego matka leżakuje w piwniczce obok- to za wiele....na morale.
    Tym bardziej, że spr. winien cześć i szacunek z racji pocz. swej kariery w błędnie przeprowadzonej rekrutacji na prestiżową obstawę.
    PS Oskarżony, skazany i nie uniewinniony , psze red. Może panienki z ul zatrudniono w sądzie, ale nie ...sądzę :)
    Przeprosiny poproszę.Z tyt. zastępstwa.
    Czas pokazał?
    A co z prawami natury: macierzyństwa? Hallo - śpimy?
    jr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochodzenie ma ogromne znaczeni- nawyki żywieniowe i ...kulturowe.
      Stąd wiemy, jak sprawic przyjemność kulinarną czy doznań zmysłowych.Warto uważać na te wskaźniki bo one decydują o równowadze rozwoju.
      Dzieci z dużą nadwagą czy wogóle:brak dzieci to żadna norma. To "krzyk" społecznego braku moralności.
      Nietrudno rozróżnić , kiedy to fanaberie, a kiedy szukanie swojego miejsca i ...walka o nie.
      PS Okularki vision express- gorąco polecam.
      jr(dostrzeżona)

      Bywają strasznie nieuważne, strasznie zaślepione....i strasznie dalekie od moralności.

      Usuń
  8. Właśnie w tym problem! Postępuję i postępowałam z moimi dziećmi podobnie. Nie chcesz - nie jedz. Innego nie dostaniesz. Koniec kropka. ALE! Ale dzieci często bywają u mojej Mamy. A u mojej Mamy, to po prostu Sodoma i Gomora! Wolno im wszystko! Dosłownie! Tylko, że potem ja mam do słuchania jakie te dzieci niegrzeczne i jak nie słuchają mojej Mamy i ile ona ma utrapienia z nimi. Nie dociera do niej, że sama jest temu winna. Jak zwracam uwagę i mówię co robi źle, to mnie wyzywa, że nie mam jej uczyć, bo ona doskonale wie jak dzieci wychowywać, a ja jestem żandarmem, a nie mamusią, żeby po chwili wrzeszczeć, że "zaraz zawoła mamę!". Gadaj z doopą to Cię osra.

    OdpowiedzUsuń
  9. Potwierdzam - ona jest straszna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Klarko Erna ma się wyśmienicie, choć jej trochę za gorąco aktualnie.
    Na moim blogu specjalnie dla Ciebie ja wizualizuję)))
    pozdrawiamy ciepło

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajna ta sałatka wygląda jak te teściowe z kawałów. A co do dzieci teraz tak jest, że bywają rozpuszczone, jakimś cudem ja nie jestem, chociaż wychowałam się jako jedynaczka :P

    OdpowiedzUsuń
  12. A u mnie jest w drugą stronę.Moje dziecko np.dzisiaj w nocy się obudziło i usłyszałam:"mama,głodna jestem" i o 1.30 mamusia zaiwaniała na dół po bułeczkę z wędlinką i cała buła zjedzona:). I żeby nie było moje dziecko nie jest głodzone:) ani grube :). Wcina warzywa,owoce a na zdanie :"tego nie lubię" słyszy odpowiedź "lubisz". Nic na siłę i zawsze się pytam co chce zjeść na śniadanie czy kolację. I nie chodzi o to,że ona mną rządzi,nie,chodzi o to ,żeby nauczyła się sama decydować,wybierać i ponosić tego konsekwencje.

    OdpowiedzUsuń
  13. A ,a sałatka rewelacyjna :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nieprzeciętny fryz ma babiszon sałatkowy. Nie miałam problemu z jedzeniem u dzieci. Nigdy nie goniłam, zmuszałam itp. Nie było grymaszenia- nie podobało się, talerz ze stołu i do następnego posiłku. Nie robiłam tez takich potraw, których dzieciaki nie lubiły, bo i tak by nie zjadły, to po co nerwy ich i moje?

    OdpowiedzUsuń
  15. e no dobra kukurydzę jestem wstanie rozpoznać, ale z czegoo ta Lucyna albo Wadzia ma oczy, że tak mimi mruga? he?:)
    z premedytacją napisałem "Lucyna, albo Wandzia" zeby Cie zmusić podstęprm do napisamia kolejnej cześci przygód Waldemara i całej reszty... to jak idziesz na taki szantaż
    szantaż przygotował i przedstawił
    lipton_ER

    OdpowiedzUsuń
  16. hahah :) ojj tak ojj tak rodzice często popełniają takie błędy. U mnie też konkretne postawienia nie chcesz jeść to nie dziękuję. Poczekasz na obiad lub kolację . Ważna jest konsekwentność inaczej zjedzą nas takie babki ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nigdy po domu z jedzeniem nie biegałam, ani nie namawiałam.
    Jedzenie było zawsze tylko przy stole, sztućcami, jak berbeć już umiał, jadł własną łyżeczką :)
    Chodzi głównie o to, żeby dziecku nie przeszkadzać jeść i nie rozpraszać, a te wszystkie gry i zabawy tylko przeszkadzają, a nie pomagają.
    Zapewnić dziecku należy wyłącznie spokój i konsekwentnie nie dać się robić w balona, w żadnej dziedzinie! :)
    Nie cierpię jeszcze jednej zabawy z dzieckiem: w starego pierdołę.
    Czyli: dziecko chowa rączkę pod talerz, a babcia udaje pierdołę, która rączki nie może znaleźć przez pół godziny... ech, niech się bawi, ale niech doceni inteligencję nie tylko dwulatka, ale i pozwoli docenić własną! Inaczej nici z autorytetu! :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Kpiłam z sąsiadki,która biegała z miseczką za córka,no i potem miałam podobnie.Starszy -alergik,jadł wszystko w ilościach przyzwoitych,gdy tylko ustępowały Mu duszności i inne dziadostwa .Natomiast Młody -jadł ilości mikroskopijne i mozna było na nim uczyć się anatomii z wszelkimi detalami.Po pół godzinie od obiadu na pytanie dlaczego ma z jednej strony buzię spuchniętą,odpowiadał,że nie ma,tylko tam ma mięsko.Są dzieci niejadki i choćby jaka ideologię do tego dorabiał to nie pomoże-nie pomoże głodzenie,robienie kolorowych kanapek,itp-nie je i tyle.Młody jest dorosłym mężczyzną, nie chcę napisać ,że chudym,ale b.szczupłym.Nie zdarzyło Mu się zjeść 2 daniowego obiadu-tak ma.
    P.S.biegałam-ktoś musiał ,bo wszyscy komentujący nie biegali,a Klarka wie ,że są tacy-całuski.maria I

    OdpowiedzUsuń
  19. Bo dziecko powinno być głodne, wtedy grymasić nie będzie !
    Jak byłem mały, nie przelewało się w domu. Kromka chleba zwilżona mlekiem i posypana cukrem to był przysmak, a zwykła bułka z czerwoną oranżadą to był już rarytas ! Za znalezioną i wyszorowaną butelkę można w sklepie było dostać 4-5 landrynek. Wtedy to już było święto. Jakoś wtedy nie słyszałem, że dzieci czegoś tam nie chcą jeść !
    antonio49

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj
    Jedzonko powinno być urozmaicone, smaczne i zdrowe, kolorowe :) nigdy z jedzeniem u dzieci nie miałam problemów, nie namawiałam, gdy nie chciało, a potem samo kroiło grubą kromę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Był czas, że mojej młodszej córce włączał się ból brzucha na widok obiadu na stole. Szybko połapałam się, że nas podpuszcza, więc mówię "jak nie chcesz nie musisz jeść, ale nie musisz też jechać z nami na basen, (albo robić coś innego, zależy co mieliśmy akurat w planie)". No to młoda pomyślała, pokalkulowała i obiad zjadła - wie, że dotrzymuję słowa:)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej Klarko!
    Jaki tam reporter ze mnie:)
    Po prostu sobie poszedłem. A co będę siedział w domu jak historia się toczy:)
    A ten dom dziecka Janusza Korczaka to widziałem po raz pierwszy. I już coś wiem więcej:)
    Moja młodsza siostra Zośka była NIEJADKIEM!
    Ale to już historia...
    Ja jadłem wszystko ale nie lubiłem w dzieciństwie: buraczków, brukselki i wszystko co się trzęsie czyli galaret, budyniów. Dziś to lubię:)
    No i teraz zauważyłem. Gratuluję książki:)
    Ale upał u nas daje!!!!!!!!!!!!
    Z przymusu gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. u mnie tak samo - godziny jedzenia dla dziecka sa stale i mala juz sama podchodzi do fotelika i sie domaga zeby ja tam wsadzic - jesli tv jest wlaczony (czasem sie zdarza zeby jak przygotowuje dla niej jedzenie a jestem sama w domu) zawsze przed jedzeniem wylaczamy, jest okrzyk buntu ale jak mowie "no co ty przeciez przy jedzeniu sie nie oglada bajek" spotyka sie ze zrozumieniem "no tak" i jest spokoj

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja byłam niejadkiem z domu gdzie się mówiło "Nie odejdziesz od stołu jak nie zjesz". W swoim domu wprowadziłam zasadę że dziecko jak ma jedzenie to z głodu nie umrze, tu nie Afryka i nie mam zamiaru nikogo tutaj obrazić. No i dzieci jak nie chciały to nie jadły. Owszem, do paszczy synusia wpadały czasami samochody-policje z surówką z marchewki, bo tylko policja mogła przepędzić te wstrętne bakterie które mogły się pojawić gdyby marchewki nie zjadł... Ale generelani jak nie to nie, to jedzonko do śmietnika. A córeczka mojej siostryu, która w domu wymusza żeby ją karmiono, chodzi z jedzeniem po domu i tak dalej, u mie wcina ładnie przy strole, z talerza, sztućcami, i nawet to czego w domu nie tknie. Jak to "goście" wpływają na dzieci!

    OdpowiedzUsuń
  25. U mnie ośmioletni syn jak nie ma ochoty na to co dziś na obiad -sam się obsługuje. Potrafi usmażyć jajko, zalać mlekiem płatki i podgrzać w mikrofali albo zrobi sobie grzanki w tosterze. Mój "brak zainteresowania" odbija się na tym, że jest coraz bardziej samodzielny. I chyba o to chodzi w życiu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz