sobota, 7 lipca 2012

dalej o tym Waldemarze


Niezbyt to ładnie tak cytować  cudze listy, dlatego dalszej części listu nie będzie tym bardziej, że pani Wandzia nie szczędziła w nim słów uważanych powszechnie za niecenzuralne. Chodziło o to głównie, że Lucyna poczuła się urażona okrzykiem Wandzi bo kto jak kto, ale matka Waldemara wie najlepiej, kogo można do domu wpuszczać a kogo z niego wyrzucać, pamiętacie przecież, jak rok temu wyrzuciła z hukiem Blondynę czym przyczyniła się do jeszcze większego zaangażowania zakochanych bo im więcej przeszkód tym miłość gorętsza a Iwonce i Waldemarowi czego jak czego ale przeszkód nie brakowało.

Dlatego Lucyna od razu i bez delikatności pożegnała Wandzię a dla Edwarda otwarła drzwi, ramiona i wersalkę.  Była bowiem kobietą stęsknioną za czułymi słowami i może się zdziwicie a może wcale – zakochała się od pierwszego pocałunku w rękę! Kiedy za fuczącą z oburzenia Wandzią zamknęła się bramka i przebrzmiały ostatnie ostrzeżenia(a niech cię nawet zadusi jak jesteś taka mądra) mama Waldemara zaprosiła zdrożonego górnika do stołu i poczęstowawszy gołąbkami, przedstawiła mu Iwonę jako kobietę wiarołomną, rozpustną, niewartą miłości, wpędzającą mężczyzn w kierat obowiązków - modliszka, lafirynda i wywłoka!
Pan Edward jadł gołąbki i łzy mu spływały po policzkach na podkoszulek. Nie z powodu rozczarowania, nie. Przypomniał sobie bowiem jak żywą swoją żonę nieboszczkę - tak samo mu podawała gołąbki w sosie pomidorowym i cztery kromki chleba w koszyczku, tak samo  opowiadała o różnych kobietach a on jadł i tylko kiwał głową w milczeniu.

Lucyna zmartwiła się widząc przy swym stole płaczącego mężczyznę i usiłowała go jakoś pocieszyć, podeszła więc i ujęła jego rękę a on przycisnął do niej usta umazane sosem pomidorowym i tak trwali, aż zrobiło się romantycznie jak na „M jak Miłość”. Zapadał wieczór i wypadałoby się pożegnać bo co ludzie powiedzą, ale tym razem Lucyna nie wiedzieć czemu, pewnie z odruchu serca, zaproponowała panu Edwardowi nocleg, z czego on skwapliwie skorzystał i tak oto spędził noc na wersalce, gdzie jeszcze rok temu kotłował się wiadomo kto z kim.

Nocą przewracał się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Wreszcie wyszedł z pokoju i poszedł do kuchni, a tam przy blacie siedziała Lucyna bo też nie mogła zasnąć. Objął ją, a ona tylko szepnęła – nie możemy! Na co on odpowiedział -  kobieta może zawsze a mężczyzna zawsze chce mimo, że nie zawsze może a dziś możemy obydwoje!

Tak się zaczął kolejny romans, o którym to w swym liście do Iwony pisała oburzona  pani Emerytka.  

15 komentarzy:

  1. Ale ładne :))) I dyplomatyczne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż się uśmiechnęłam :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnie jak w romantycznych filmach, gdzie w odpowiedniej chwili kurtyna;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I ściemnienie:)

    Znaczy się co było dalej po przemowie Pana Edwarda pozostawmy wyobraźni czytacza:)ps. jednym tchem się czytało:).

    OdpowiedzUsuń
  5. o! na starych romantycznych filmach to i startujące rakiety w tym momencie bywały i fontanny, i pociagi wjeżdżajace do tunelu...

    no i fajnie♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny romans , poproszę o jeszcze :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. tak jest jeszcze jeszcze!
    Lipton_r

    OdpowiedzUsuń
  8. ojasny gwint a Luby przeczytał i stwierdził, że ta Lucyna to wzór bo każda kobieta powinna być taka otwarta, czyli -drzwi, ramiona i wersalka, ja mu zepsuję komputer, o!

    OdpowiedzUsuń
  9. No i gołąbki. Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak, ktoryz mezczyzna oprze sie pysznym golabkom w sosie pomidorowym? Tylko zaserwowac w odpowiednim momencie -i "moj ci jest" :-)
    Teraz gornik zapala sympatia do Waldemara, ktory przeciez nu podal adres do szczescia w stanie czystym, pani Lucyna na fali onegoz zapomni uraz i uprzedzen, wszyscy sie pogodza i beda zyli dlugo i szczesliwie.:-) Pani Emerytka udzierga obu panom znakomite ocieplacze i w ogole zrobi sie tak slodko, ze my wszyscy nieomal zachorujemy na cukrzyce :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a bo jak mnie nic nie boli to mi się piszą same szczęśliwe kawałki, przecież nie przytłukę sobie stopy kamieniem żeby było straszniej

      Usuń
    2. Kurczę, dobry pomysł ;) No dobra, żartowałam :)

      Usuń
  11. Jestes niesamowita , Klarko!

    OdpowiedzUsuń
  12. oj Klarko! Tylko Ty potrafisz przyniesc czlowiekowi usmiech,kiedy najbadziej tego potrzebuje!

    OdpowiedzUsuń
  13. "otwarła drzwi,ramiona i wersalkę"-Klarko ,dajesz radę:))mariaI

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz