czwartek, 12 lipca 2012

co to się wyczynia

Muszę trochę pogderać bo sąsiad kupił sobie nową krowę i ta krowa wyje już trzeci dzień i noc bez przerwy co doprowadza mnie do szału.

Miałam napisać o niepokojącej nagonce w Onecie, od dwóch tygodni wałkuje się tam temat ślubnych prezentów i teściowych, jakby to był pakiet, ale tu na tym blogu nie ma co tego tematu poruszać bo tu nie ma rozwydrzonych panienek którym się w główkach przewraca od zachwytów nad własnym odcieniem opalenizny i długością sztucznych paznokci.

Dziwi mnie tylko dysproporcja – czemu robi się jazdę matkom męża (matkom żony raczej nie, co jest akurat zrozumiałe bo kobiecie z facetem, choćby był tylko zięciem, łatwiej się dogadać) a żonom synów jakoś mniej. Czyżby na forum nie było teściowych? Skoro są takie podłe, wredne, głupie i zawistne to powinny przecież tam się kotłować jak te żmije. A tam może jeden ostrożny komentarz na pięćdziesiąt.

Panienki mają pretensje o to, że mieszkają z matką męża, która  swojemu synkowi pierze, prasuje i gotuje a on to powinien robić sam.  No, jest na co narzekać. Zamiast się cieszyć, że mają czas dla siebie, matce podziękować i iść na spacerek zamiast stać przy kotłach i przy żelazku. O, miałam nie pisać tego bo tu nie trzeba, ok, wstrzymam się. Ale jak nie pisać, jak mi się chce tak śmiać z tej głupoty.
Nie chce mi się śmiać natomiast, gdy dziewczę odgraża się całkowitą izolacją dziecka od babki.  Naprawdę, bardzo mądry szantaż. Potem beczy, że się babka wnukiem nie interesuje. Jestem starsza i grubsza od Barbakanu ale jeszcze pamiętam, jak potrzebna jest chwila oddechu od dziecka, wyjście z domu choćby na godzinę czy dwie i jeśli się ma z kim zostawić malucha, to jest wielkie szczęście. Doceniają to zwłaszcza te kobiety, które nie mają w pobliżu nikogo zaufanego i jeśli chcą gdziekolwiek iść, to muszą brać ze sobą dziecko albo nie idą nigdzie.

Miało nie być kazania . Ups. To będzie o prezentach ślubnych. Nic wielkiego, tylko krótki wniosek. Mam wrażenie, że ze ślubem stało się dokładnie to, co z pierwszą komunią. Nie liczy się sens zawarcia małżeństwa tylko oprawa i prezenty.

Jakie to szczęście, że mamy normalne dzieci!
 

19 komentarzy:

  1. Jakie to szczęście ,że ja mam duże dzieci i śluby za sobą...
    I jakie to szczęście ,że synowe i synowie mieszkają oddzielnie...
    Unikam przynajmniej większości problemów :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę,że zawsze to jest najlepsze gdy nowa rodzina mieszka na swoim

      Usuń
  2. osobiście nie znam pary, która wzięła ślub dla prezentów (fart taki ??) ale nie ma się co oszukiwać: lubimy dostawać prezenty. także te ślubne. pamiętam, jak sama rozpakowywałam kolorowe paczki i paczuszki z wypiekami na twarzy :-)
    teraz cieszy mnie radość obdarowanego, gdy trafię z prezentem :-)
    byłam na weselu, gdzie młodzi otwierali koperty z trwogą, czy starczy kaski na zapłatę za przyjęcie. takie jest życie. pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i znowu onet i ich nieczyste gierki. To jest napuszczanie jednych na drugich i jątrzenie. Rozdmuchują problem, a potem z ukontentowaniem patrzą jak się ludzie obrzucają błotem i narzekają i jęczą.Trolle się zlatują i dokładają swego jadu. A licznik odwiedzin bije.Właśnie za to nie cierpię onetu najbardziej.:(

    ps. Starsza i grubsza od Barbakanu...hehe...no wstyd tak łgać w żywe oczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam dobrą teściową więc dlaczego sama miałabym być złą? A synową traktuję jak córkę chociaż dzieli nas ocean. I cieszę się, że syn pomaga jej w pracach domowych i nie boi się, np.że żelazkiem się poparzy...;-) Zięciów mamy trzech, często urządzamy wspólne niedzielne obiady i to wcale nie znaczy, że ja się napracuję. Każda z córek przygotowuje coś smacznego.
    Mam koleżankę, której była synowa zabrania kontaktów z wnukiem. Babcia brała urlop, nocne dyżury, żeby pomóc młodym w wychowaniu. I teraz ta babcia jeździ pod przedszkole, żeby zobaczyć małego i obawia się, że wnuk ją zapomni:(
    A przed nami pięć wesel /w tym jedno chrześniaka.....;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zazdroszczę gromadki, serio, zawsze chciałam mieć kilkoro dzieci i dlatego tak "zagarniałam" cudze, natomiast pięciu wesel nie zazdroszczę, ogromny wydatek

      Usuń
  5. Jestem i synową i teściowa w jednym.
    Teraz już wiem, że tak jedna jak i druga musi włożyć dużo wysiłku aby współżyć w zgodzie.
    W czasach gdy byłam młodą, ufającą ludziom synową wydawało mi się, że między mną i teściami jest OK. Ale jak kilka razy mi się porządnie oberwało, straciłam swoją niewinność i naiwność.
    Dzisiaj, jako teściowa bardzo uważam na słowa i czyny. Moja babcia zawsze mówiła- "Córce mogę powiedzieć wszystko co myślę, ale z zięciem trzeba żyć w zgodzie". I była chyba rzeczywiście dobrą teściową. Bo to zięciowie opiekowali się nią w chorobie u schyłku jej życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem byłam zła na moją mamę, że jest milsza dla naszych mężów niż dla na, własnych córek, miała więc takie samo podejście jak Twoja babcia. Natomiast obydwie z teściową mamy trudny charakter więc się po prostu unikamy i nie jest to złe, mojemu mężowi to nie przeszkadza bo rozumie, że kochać się nie musimy ale się szanujemy.

      Usuń
    2. Tak Klarko, to właściwe określenie - szanujemy. Myślę, że to nam się uda z moją teściową. Staram się nie narzekać kiedy jest źle, bo bywają przecież i dobre chwile o których należy pamiętać. A życie jest za krótkie na swary.

      Usuń
  6. Mam to szczescie, ze moja tesciowa jest osoba bardzo w porzadku (co innego tesc, ale na tesciow jakos sie nie narzeka :)). Za to moja mama jest okropna tesciowa. Czasem mam wrazenie, ze ona bylaby najszczesliwsza gdybysmy i ja i siostra rozwiodly sie z mezami, zostaly bez srodkow do zycia i musialy zamieszkac z dziecmi na jej garnuszku, a ona moglaby do woli stawiac chore warunki. :) I boje sie, ze ja tez bede taka zaborcza matka, a potem wredna tesciowa... Najgorsza dla mnie obelga to: "zabrzmialas jak wlasna matka", brr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda bo dużo traci nie wiedząc, jak się można świetnie bawić w towarzystwie dorosłych dzieci, ja to uwielbiam

      Usuń
  7. Wiem, jak wiele zyskałam dzięki pomocy zarówno jednych dziadków i drugich: mogłam zawsze liczyć na ich pomoc, kiedy dziecko było małe i wymagało opieki, a ja musiałam iść do pracy, wyjść gdzieś na miasto, gdzie z dzieckiem było niewygodnie itd.
    Bardzo wiele im zawdzięczam.
    Ale jest wiele teściowych i matek, które za wątpliwej jakości opiekę narzucają swoje reguły gry - i tu już się zaczyna wojna podjazdowa.
    Ja też swoje przewalczyłam, a wszystkie niesnaski czy nieporozumienia zawsze starałam się jak najszybciej wyjaśnić, pamiętając, że najważniejsze w tym jest dobro dziecka, a dziecko potrzebuje i rodziców i dziadków.
    A mądrzy rodzice potrzebują mądrych teściów! :)
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  8. a propos tesciowych - nie przepadam za takim fimami (po pierwsze polski po drugie dramat) ale obejrzalam bo kolezanka kazala i w sumie nie mysle ze temat fajnie ujety - polecam dalej http://www.filmweb.pl/Plac.Zbawiciela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie w sensie niezle - bo fajny nie jest

      Usuń
  9. Za każdym razem,gdy było w Onecie o złych teściowych ,to się produkowałam,żeby obalić tę teorię i pisałam o mojej śp.Mamie -Teściowej,jak była dobra,mądra i sprawiedliwa,aż się opamiętałam,że właśnie przez szacunek do Niej nie będę pisać- to nie jest miejsce na wspominanie mojej Teściowej.maria I

    OdpowiedzUsuń
  10. O! Post na czasie, bo od soboty będę teściową :) Ale syn i synowa zażyczyli sobie skromny ślub i małe przyjęcie, bez wesela, bez sterty prezentów... W końcu to ich święto, no nie?
    A młodzi nigdy nie powinni mieszkać z rodzicami, tylko nie zawsze, niestety, jest to możliwe.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz