poniedziałek, 28 maja 2012

trzy siostry

Nie wiem, czy publikować tu swoje opowiadania, jak nie chcecie, to nie będę, zostawię je tylko na pierwszym blogu.


Nie myślała o nich obsesyjnie, nie zaglądała do każdego mijanego wózeczka, nie brała w ramiona cudzych niemowląt i nie dawała sobie wmówić, że jest nieszczęśliwa z powodu bezdzietności bo tak nie było. Jest szczęśliwa szczęściem człowieka spełniającego się w wielu dziedzinach, jest przecież córką, siostrą, żoną – to na płaszczyźnie rodzinnej,  zawodowo spełniała się równie doskonale,  pracę swoją lubiła a to przecież jest szalenie ważne. Zainteresowania zmieniała z biegiem lat, to, co pasjonowało ją kiedyś, nie było już tak fascynujące teraz, ale przecież świat nie stoi w miejscu a ona podążała wraz nim.
Po coś żyła, wiara w to „coś” towarzyszyła jej i pozwalała na poszukiwania, które jednocześnie nie były ślepą gonitwą za tym, czego mieć nie mogła z przyczyn naturalnych.
Całkiem naturalnie też i płynnie przejęła pieczę nad trójką dzieci dalszej kuzynki, obdarzonej przez naturę płodnością i beztroską, rodzącą dzieci spłodzone przez mężczyzn niekoniecznie kierujących się pragnieniem posiadaniem rodziny.
Nie jest łatwo zostać rodziną zastępczą ale Magdalena nie pamięta tych wszystkich formalności, które załatwiali wraz z Błażejem – stosów zaświadczeń, dziwnych świadectw, badań lekarskich, rozmów z psychologami, rozmów z ludźmi, którzy poczuli się zobowiązani ostrzec Magdalenę przed podjęciem tak trudnego zadania.
- Geny, czyli krew z krwi, jakie te dzieci mają geny, wkrótce będziecie zamykać się w sypialni na klucz a pod łóżkiem trzymać broń! – to tylko jedno z ostrzeżeń, jakie mieli okazję usłyszeć w tamtym czasie.
Czas naglił bo formalny mąż kuzynki odbywał kolejną karę w odosobnieniu, kuzynka zaś zostawiwszy dzieci ze staruszką babcią szukała pocieszenia w  ramionach kolejnego mężczyzny życia nie zostawiając ani adresu, ani nawet numeru telefonu.
Najstarsze było zaradniejsze od dorosłego człowieka. Wiedziało, kiedy najmłodsze zapłacze, jak się zapina te skomplikowane pieluchy, ile trzeba wlać wody do mieszanki aby oszukać głodomora (ciociu, nie syp całej miarki bo nie wystarczy na jutro, i długo nie wierzyło w gorące zapewnienia, że na pewno wystarczy, uwierzyło,  gdy wreszcie Błażej zrobił zapas jak dla pułku) i  co robić, gdy głodomór nałyka się powietrza. Rówieśnice tymczasem bawiły się lalkami, przebierając je w wyszukane kreacje, malowały paznokietki i czesały grzywy kucykom.
Średnie wszystkiego się bało i starało się być niewidzialne, choć jednocześnie w niepokojący sposób łasiło się do Błażeja, usiłując całować go w usta.
Maleństwo było najrozkoszniejszym z niemowląt, jeśli tylko miało sucho i było najedzone, bawiło się własnymi stopami gaworząc radośnie a gdy ktoś zbliżał się do łóżeczka, obdarzało go promiennym uśmiechem, wyciągając rączki i kopiąc z radości nóżkami.
To nie była sielanka, to był okres pełen ciężkiej, bezustannej pracy. Na początku   dzieciom wszystko się podobało i były zachwycone, grzeczne i słodkie a potem nastąpił czas próby i wszystko się zmieniło. Najstarsze przeklinało i kradło, Średnie moczyło pościel a  wszystkie wymagały leczenia u wielu specjalistów.
Najmłodsze, z ufnością patrząc Magdalenie w oczy powiedziało do niej „mama” z taką powagą, że Magdalena natychmiast w to uwierzyła, choć Najstarsze o wiele za głośno  zaprotestowało – to nie mama, to ciocia! Odtąd Magdalena  powtarzała – nie jestem mamą, jestem ciocią. Mama nie dawała znaku życia a tata, pozbawiony praw, nadal był za kratkami.
Kiedyś wreszcie udało się Błażejowi przekonać Najstarsze, że można mieć dwie mamy i nie jest to zdradą, bo przecież mama Magdaleny Błażeja nie urodziła ale Błażej mówi do niej „mamo” o co się rodzona matka nie gniewa. To tak na zapas, gdyby kiedykolwiek Magdalena została wybraną matką całej trójki.
Nie mają szans na adopcję. Odezwała się matka, znów szczęśliwie przy nadziei choć nieszczęśliwie porzucona przez kochanka, zamierzająca wrócić na stare śmieci.  Odezwała się do męża, który wyszedł z więzienia. Kazała mu odszukać dzieci i odwiedzać. Jak się będzie starał o dzieci to go tak łatwo nie wyrzucą z mieszkania, a jak wyrzucą, to pokaże wszędzie, w gazetach, w telewizji, jak się w Polsce wspiera wielodzietną rodzinę.
Magdalena wierzy i ma nadzieję, bo przecież miłość cierpliwa jest..

27 komentarzy:

  1. do tego kłębka ludzkich istnień chyba się kiciulek z łapami dorwał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jeszcze niejedno namota - obawiam się, że Czwarte też powieli losy rodzeństwa

      Usuń
  2. Pisz opowiadania i publikuj i tu, i tam - uwielbiam je czytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesteś kochana:) ja się martwię, bo tam tak trudno było wchodzić i blog przeważnie nie istniał, nie dało się odpisywać i wyglądało, że czytelników ignoruję na szczęście wielu bez skargi przeniosło się tutaj

      Usuń
    2. ja prawdę mówiąc rzadko już tam zaglądam, bo i notki mi się jakoś od początku nie aktualizowały i potem te awarie- jak w końcu włażę to czytam hurtem :)

      Tu jest po prostu przyjemniej! I łatwiej czytać, czy o kotach, czy o dzieciach, czy o wisielcach...

      Usuń
    3. właśnie - nie napiszę w dużej ramce bo to straszna tragedia ale tu napiszę - w piątek leciałam przez Kleparz zrobić rozliczenie z Rafałem a po drodze kupowałam drożdżówki na śniadanie, zaczepił mnie przed wejściem na plac na ulicy Cygan sprzedający firanki, pogoniłam go od siebie bo nie cierpię tak być zaczepiana, potem ich dziecko zostawione samopas zostało śmiertelnie potrącone przez samochód dowożący pieczywo, w niedzielę kierowca tego samochodu zmarł na zawał, ech..

      Usuń
    4. to potworne takie biedne zaniedbane dzieciaczki - szczegolnie od kad mam swoje takie historie robia na mnie wrazenienie - do tej pory nie moge się otrząsną po historii ktora opowiadzial mi kolega - jechaliślismy razem samochodem, ja prowadzialam on siedzial obok - na drodze lezal karton a on zlapal mi za kierownice i go ominal - co oczywiscie skonczylo sie awantura bo wiadomo ze tak nie nalezy - wiec on zeby sie wytlumaczyc opowiedzial ze jego wojek ktory jezdzi na tirach kiedys rozjechal na trasie szybkiego ruchu wielki karton ktory inni kierowcy omijali - bo wiadomo tirem trudniej - w kartonie byla dwojka dzieci ktore bawily sie w samochod

      Usuń
  3. Miłość cierpliwa jest Klarciu, choć Los niesprawiedliwy.Temu co nie prosi rozdaje lekką ręką, a temu co pragnie z całych sił odmawia daru.:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. często o tym myślę, zwłaszcza o tych dzieciach - u jednych bez starań co rok to prorok, a inni..ech

      Usuń
  4. Prawo i media rzadko kiedy stoją po stronie prawdziwych uczuć, dobra dzieci i sprawiedliwości. W takich sytuacjach często jeszcze bardziej komplikują. A dzieciom mącą w głowach. Szkoda ciężkiej pracy tych ludzi, i szkoda dzieciaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, jeszcze pamiętam sprawę Róży - wszystkie dzieci oddamy a to jedno zatrzymamy!

      Usuń
  5. A mnie się nasuwa pytanie,
    czy te dzieci docenią to co robi Magda i Błażej dla nich ?
    Przecież rodzona matka i tak dla nich będzie najważniejsza...
    Tym bardziej jak będzie próbować je zabrać, szarpanina nad dziećmi...
    Szkoda ich zaangażowania, szkoda dzieci...
    Że też los jest taki niesprawiedliwszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta miłość nie liczy na wdzięczność, nie szuka poklasku, rzadko się zdarza ale wiesz sama, jest.

      Usuń
    2. Dla każdego rodzona matka jest ważna, albo najważniejsza, każde dziecko potrzebuje jej miłości jak blasku słońca. Tego blasku nie da się niczym zastąpić. Dziecko brane do adopcji, to dziecko trwale okaleczone i trzeba mieć to na uwadze. Jeśli liczy się na wdzięczność, to lepiej sobie głowy nie zawracać.
      Jeśli kogoś stać na bezwarunkową miłość, to na pewno będzie dobrze, bo nie ma oczekiwań, które można zawieść.
      Różni ludzie adoptują dzieci, z różnych powodów.
      Jedni chcą dać innym część siebie, a inni tylko załatać własne dziury...
      Klarka-
      Jeśli ktoś nie liczy na wdzięczność, to znaczy, że jest świadomy tego co robi i jak w tym wytrwa, to będzie dobrze ..:)
      Życzę powodzenia. :)

      Usuń
    3. znam podobną historie "kilka lat pozniej" - mama ukrainka wyjechala do Polski do pracy, kilku letni synek zostal pod opieka "cioci" - na poczaku wiadomo mam kiedy mogla przyjezdzala ale z biegiem lat zaczelam ograniczac sie do wysylania pieniazkow ktore i owszem starczaly na utrzymanie synka i cioci - jednak lata mijaly a synek dorosl do lat 16 - ciocia nie daje rady bo slyszy ze jest najgorsza i on chce do polski do mamy, jednak mama ma juz w polsce nowa rodzine meza i kilkuletnia coreczke i nie pasuje jej sprowadzanie tu syna ktory nie przyjmuje tego do wiadomosci i o stan rzeczy obwinia ciotke, bo latwiej mu uwierzyc ze cioci zalezy na kasie niz ze matka go nei chce, mimo ze nie widzial jej od paru lat i ma tylko telefon na swiata i urodziny

      Usuń
  6. Wkurzają mnie tacy ludzie, bo najpierw ma gdzieś co się dzieje z dziećmi, a potem wielką mamusię zgrywa

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie Klarko publikuj i tutaj!
    Tam publikowanie mnie dobija :)
    A przeczytać wpadnę jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  8. publikuj Klarko, publikuj! na ten drugi blog to rzadko kiedy zagladam bo ciagle nie istnial :/

    OdpowiedzUsuń
  9. ech a ja bym wolała 1 blog, ten, bo tam są tylko trolle
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałabym bardzo, żeby dzieci zostały z nimi...:)

    OdpowiedzUsuń
  11. kazdy na swoj sposob chce byc dla innych i jezeli jest to bezinteresowne , chociaz i tu mozna sie klocic, bo przeciez poswiecajac sie kazdy czlowiek liczy na mile slowo , gest , kontakt i to przeciez nie jest zle...tak buduje sie wiez z ludzmi... podziwiam ludzi, ktorzy pomagaja porzuconym dzieciakom, daja im bezpieczne miejsce, spokoj, ale to temat rzeka ;-) wiec koncze i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. I jak zwykle problemy mają nie ludzie nieodpowiedzialni i bezmyślni, tylko ci odpowiedzialni i mądrzy, którzy chcą coś z siebie dać...

    OdpowiedzUsuń
  13. I strach pomyśleć co się zacznie dziać, jak dzieci dostaną się w ta naszą biurokratyczną machinę prawną, z sądami na czele. Tam nie można liczyć na sprawiedliwość i dbanie o interes dzieci, często też prawo jest przeciwko niemu i nawet sędziowie są bezradni. Okropnie to przykre i oburzające.

    OdpowiedzUsuń
  14. wszystko tu wklejaj na tamten już dawno nie wchodzę bo ze 3 razy pisałaś, że to już koniec z onetem i tam już nie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  15. Klarko, pisz tu, pisz TU wszystko :)
    Na pierwszy blog czasem tak trudno się dobić, że ręce opadają. Jak nie komunikat o błędzie... ale oczywiści nic Twojemu blogowi się nie stało, wejdź tu później, później, później... to znów lista postów pusta... Przeczytanie TAM czegokolwiek graniczy z cudem i wystawia cierpliwość na niezłą próbę. Nie mówiąc już o pozostawieniu TAM komentarza.
    Dobrze, że TU jest przyjazne ;)
    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  16. Problemy Magdaleny wynikają z tego, że dziećmi można w naszym systemie socjalnym zawsze coś ugrać. Głównie większe zasiłki i innego rodzaju pomoc rzeczową. Gdyby nie było pomocy socjalnej wyrodnej matce nie opłacałoby się zabierać dzieci przybranym rodzicom. Kochającej matce, która popadłaby w kłopoty pomogliby dobrzy ludzie - większa krzywda by się jej nie stała, a tak mamy urzędników, którzy decydują bezdusznie o losach bezbronnych dzieci.
    ALEF

    OdpowiedzUsuń
  17. Gorzko !!! Piękny tekst jak i komentarze.
    Ważne, że mimo takiego doświadczenia ludzie nadal pomagają dzieciom niechcianym i nie kochanym.
    Dzisjaj jest właśnie obchodzony Dzień Rodzicielstwa Zastepczego. W materiałach publikowanych z tej okazji można doczytać się wielu niesamowitych historii i dostrzec przykłady heroizmu ludzi ratujących biedne dzieci przed złym światem, zmuszajacym je do powielania wzorców zaobserwowanych u wyrodnych rodziców.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz