sobota, 5 maja 2012

niech no tylko zakwitną..kasztany

Czasem mi się śni egzamin maturalny i w tym śnie się dziwię, że nikt mi o nim nie powiedział, po prostu weszłam do klasy a tam matura, mam siadać i pisać. No to siadam i piszę, nic szczególnego.

Dokładnie tak samo potraktowałam swoją maturę – wiedziałam, że napiszę. Dla młodego pokolenia – pisaliśmy z języka polskiego wypracowanie, nie było żadnych testów ani pracy z gotowym tekstem, gotowe to były ściągi, nielegalne, pisane drobniutkim pismem, mocowane w najdziwniejszych miejscach. Na swoje nieszczęście ściągać nie umiem więc mogłam liczyć tylko na siebie. Za to napisałam pierwsza, bo jednak przepisywanie idzie wolniej niż swobodne pisanie ciurkiem z głowy.

Bardziej się bałam o Ukasza bo chodził do takiego dziwnego liceum, gdzie wszystkie dzieci brały korepetycje, jakaś taka moda była czy coś,  myślałam, że jak dziecko uważa na lekcjach i się uczy a jest inteligentne to nie trzeba mu dodatkowego wsparcia, chyba, że będzie jakaś  choroba, dużo nieobecności to sobie samo nie poradzi. Naiwność. Ambitne mamusie ładowały pieniądze czy trzeba czy nie, dzieci miały korepetycje ze wszystkiego a Ukasz zamiast na fizykę chodził do klubu studenckiego na bilard. (Tu matka pierze z rozpaczy głową w biurko na samo wspomnienie) 
W tym samym czasie egzaminy zdawało kilkoro zaprzyjaźnionych z nami dzieci i martwiłam się o nie tak samo – o Ewelinę, o Rafała, o całą paczkę. Wszyscy zdali!
Teraz się z tego śmieję. Bo jakie ma znaczenie ta trója z fizyki czy z angielskiego  na świadectwie z liceum – każde z nich jest porządnym, przyzwoitym  człowiekiem i to jest świadectwem dojrzałości.

8 komentarzy:

  1. wcześnie wstajesz w sobotę))))
    ja z mojej matury pamiętam jedno mojego gigantycznego focha, się obraziłam na profesorkę od historii, ze mi ocenę za błędy ort. obniżyła i musiałam zdawać ustną a miałam najlepsza pracę pisemną. I postanowiłam olać tę maturę. Obydwie z matką mnie prosiły i podchody robiły, żebym jednak zdawała, bo to dla mnie pikuś. Pikus nie pikuś stres był i wkurw był na tę czystą niesprawiedliwość. A reszty egzaminów już nie pamiętam))) poza tym przyszły studia i po pięć egzaminów w sesji, przy których matura była przyjemnym wspomnieniem. buźka z rańca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem o co chodzi z tymi korepetycjami, chyba wszyscy przesadzają.Ważne ,żeby dzieci były porządnym człowiekiem , tak jak piszesz.
    Idę obejrzeć , co to za europass.
    Nie wiem tylko czy taka zdolna jestem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś o tym wiem, bo w zasadzie jestem prawie na świeżo, kiedy to dokładnie rok temu pisałam maturę z matematyki. Najgorsze były chwile na krótko przed egzaminami i na krótko przed ich wynikami. Nie powiem też było zaskoczenia jak okazało się że z matematyki, której tak się obawiałam miałam 3 na dzisiejsze to będzie (60%) a z WOSu ledwo ponad minimalną by zdać. Mówią że matura to bzdura :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas nie miała znaczenia, bo i tak się zdawało egzaminy na studia, a teraz to decyduje, gdzie trafią dalej i czy w ogóle...

    Oskarek się strasznie smieje z tego kota (a może do niego?) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie też matura jakoś nie przerażała, poszłam prawie z marszu, wszystko zdałam na tym samym poziomie, co się uczyłam. Trudne to były egzaminy wstępne... może kiedyś o tym napiszę, albo i nie :)
    A teraz liczy się matura a egzaminów wstępnych w zasadzie nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mojej matury chyba nie pamiętam. Może to, że naklejek z kodami na maturę z angielskiego nie wzięłam z domu (bo teraz maturzyści są kodami kreskowymi oznaczani) i musiałam po nie wrócić, na salę egzaminacyjną dotarłam w momencie zamykania się drzwi. Minutę później miałabym po egzaminach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja matura też była po staremu. Miło wspominam, choć stres był wielki. Najgorsza była matematyka - śni mi się do dziś!

    OdpowiedzUsuń
  8. No, nie wiem. Wygląda na to, że raz zdana matura określa szanse człowieka na całe życie. Chyba, że ma chęć na kolejne do niej podejście.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz