środa, 29 lutego 2012

no to się wydało

Nie dla wszystkich małe dziecko jest cudem. Rzadko jednak ktoś ma odwagę powiedzieć otwarcie, że za nimi nie przepada. Ja powiem dyplomatycznie - proszę o umiar w obie strony. Bo przesadą jest wymówka, że nie wezmę małego dziecka na ręce bo go mogę upuścić i zabić, bo mnie może obrzygać albo wsadzić mi do nosa palec. Rodzic tego dziecka natychmiast może powiedzieć - trzymaj się więc od mojego dziecka z daleka, bo mu zaszkodzisz, twoje perfumy doprowadziły je do mdłości i dlatego się zerzygało. 
Ale i tak nie pojmuję,  dlaczego dziecko odmienia ludzi. Świat się nagle kurczy i potomek absorbuje całą uwagę matki. Całą, czyli nie podzieli się na mamę i kobietę, koleżankę, córkę, siostrę. Jest tylko mamą i koniec. Już się z nią nie da porozmawiać o czymś innym, już nie jest zainteresowana tym, co do tej pory było dla niej ważne i co cieszyło. Tylko te szczepienia, ulewania, zawartość pampersa, i cicho ma być bo dziecko śpi, więc telefon wyłączony a jak włączony to też  nie odbiera bo jak - dziecko nie śpi, trzeba się nim zajmować! Rośnie, rośnie i nie da się go w żaden sposób spacyfikować bo przerywa w połowie słowa, bo nie pozwala dokończyć zdania, bo matka i tak nie słucha z uwagą nikogo innego. Bo niechby nie posłuchała - to się rozedrze, ugryzie, zrzuci wszystko z półki, skopie gościa bo co tu taki będzie przychodził i zabierał mamusię, no?
To się wydało, dlaczego  nie przepadam za małymi dziećmi.


31 komentarzy:

  1. A ja właśnie jestem taką mamusią czterolatki i z tego powodu nie spotykam się w domu z przyjaciółmi. Jak chcę pogadać,to podrzucam dziecię babci(która jest szczęśliwa),albo zapraszam na kawę do siebie do pracy,albo.... jest mnóstwo sposobów,żeby nie być maniakalną mamusią:) I powiem więcej,całkowicie Cię rozumiem,bo też nie przepadam za dziećmi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście nie wszystkie mamy mają klapki na oczach i widzą tylko swoje pociechy. Te najbardziej fanatyczne normalnieją zazwyczaj przy następnych dzieciach. W moim otoczeniu jest kilka mam o różnym nasileniu tej dzieciomanii. Czasami faktycznie trudno znieść takie zachowanie, ale to nie wina dzieci i nie wpływa na mój do nich stosunek. Lubię dzieci i nie moge się doczekać wnuków.

    OdpowiedzUsuń
  3. okazuje się ze mnie tez irytują pewne zachowania. Nawet swojego czasu poełniłam posta na ten temat. Jak masz ochotę to zapraszam ;)
    http://wynurzeniarzaby.blogspot.com/2010/10/miosc-do-dziecka.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha, a jak słucha z uwagą kogo innego, to "dlaczego nie poświeca swojej uwagi własnemu dziecku!"

    Ech tam - każdy wiek ma zalety i wady, zadnemu się nie dogodzi, ja wiem jedno - cieszę się, że moje już coraz większe i mogę pogadać jak z człowiekiem! :)) Od sprzątania kupek, karmienia i głaskania mam koty!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle najlepsza jest równowaga.
    gdyby nie dzieci,
    to by nas też na tym świecie nie było :-)))

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mówię otwarcie. Nie każda kobieta nadaje się, by być matką. Sama płeć nie świadczy, że ktoś jest stworzony do macierzyństwa. Ja nie jestem i dlatego nie mam dzieci. Ale je lubię. Nie przeszkadza mi wizyta koleżanki z wrzeszczącą bandą :)Nie lubię tylko ślepego zapatrzenia matki we własne dziecko i nie zauważania jego wad, braku jakiejkolwiek reakcji na złe zachowanie. Myślę, że tak zachowują się kobiety, które tak na prawdę też nie nadają się do bycia matkami, a za wszelką cenę próbujące sobie udowodnić, że są do tego stworzone.To głupie, bo robienie czegokolwiek na siłę nigdy nie przynosi dobrych efektów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też mnie podobne rzeczy irytują.
    Odnośnie tego co napisałaś: a później dziecię dorasta, a mama na wszelkie zachowania niezgodne z jej planami mówi: jak dla Ciebie tyle poświęciłam, a Ty...? (i nie mam na myśli jakichś patologicznych sytuacji)

    Czasem to smutne, że ktoś kiedy jest sam, jest fajnym kumplem czy koleżanką, a kiedy zaczyna z kimś być, zachowuje się podobnie jak wobec dziecka. Może nie umiem tego zrozumieć, bo ani nie mam dziecka ani chłopaka...

    OdpowiedzUsuń
  8. No to mi ulżyło bo ja tez nie przepadam za małymi dziećmi. A tu jak na złość prawie wszyscy znajomi akurat w jednym czasie powołali na swiat potomstwo, co utrudnia moje i tak niełatwe zycie towarzyskie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam w klubie. Jedyne dzieci, których nie mam ochoty rozedrzeć, to moje własne, a i to nie zawsze. Przykre, ale prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja sąsiadka zawsze powtarzała, że najbardziej kocha dzieci gdy śpią:D
      Dziecko źle się zachowuje, a mamuśka nie reaguje i rośnie taki mały "terrorysta"...

      Usuń
  10. Taki prowokujący post- i już tyle osób dało się nabrać!
    Jak można nie lubić dzieci?
    Kochamy je ponad wszystko i bezwarunkowo, zawsze i wszędzie.Tak mają mamy i koniec.
    Nawet panią Czubaszek lubiłam, ale po tym, co wyznała kiedyś w tv to jakoś nie mogę tego przetrawić.I odpowiadam Socjo,że najlepsza pora pójść w ślad znajomych- zaraz będą wspólne sprawy, tematy i radość- bo oni na pewno nie " na złość " tobie powołali na świat potomstwo.Niedługo nasz kraj będzie jednym wielkim Domem Starców- ciekawa przyszłość...Ja uważam, że tam jest radość i nadzieja, gdzie są dzieci.Trzeba je kochać mądrze...

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja lubię... w stopniu że tak powiem umiarkowanym. I pod warunkiem że zaraz jak sie pobawie i mi się znidzi mogę oddać matce. Swoje już z niemowlęctwa rzygająco plującego odchowałam a za więcej dziekuje;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Klarko, na szczęście nie wszystkie dzieci i mamy takie są. Że telefon wyłączony bo dziecko śpi, że nie podchodź do mojego dziecka bo Twoje perfumy są za mocne, bo masz brudne ręce, bo dziecko wrzeszczy, bo mama tylko o pieluchach, kupkach i chorobach. W każdym razie ja taką mamą nie jestem i nawet w pracy słyszę, że ze mną można porozmawiać o wszystkim a nie o dziecku. Oczywiście jak ktoś chce o dziecku to proszę ale ja się z tym tematem sama nie narzucam. Sama chętnie porozmawiam o wszystkim innym. A i moja Emilka nie jest dzieckiem absorbującym i wrzeszczącym i marudnym. Jest cudowna. Tak że zapraszam do siebie na kawę czy herbatę jak będziesz w stolicy :) Chętnie porozmawiam z Tobą o wszystkim innym niż o dziecku i nawet pozwolę do szafek pozaglądać w łazience ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Pewnie swoje dzieci kocham, ale czy jeszcze lubię? Obcych nie kocham, a nie lubię na pewno. Zwłaszcza, gdy żyją niebezpiecznie blisko mnie, hodowane (bo przecież nie wychowywane teraz) przez swoich rodziców. Dzieci i ich matki są aktualnie pępkiem świata - nawet zwrócić uwagi nie można, gdy ten świat burzą - tak ma być. A może ja pragnę nieco spokoju? Kiedyś moim (mam czwórkę około 30-latków) wpajałam szacunek dla starszych, zachowanie przy nich ciszy. Uczyłam harmonijnego współżycia wielu pokoleń. Teraz tego nie ma. Dlatego dzieci nie lubię i najlepiej mi od nich daleko. Jestem zmęczona.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bo tym sie wlasnie rozni matka od opiekunki ze kocha swoje dziecko slepo i bezwarunkowo. Nawet to najbrzydsze, zasmarkane, z ktorym jest wieczne urwanie glowy. Bo jak nie matka to kto je bedzie kochal?

    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  15. moj zapomniany blog nagle nawiedza tyle ludzi. Spojrzałam w statystyki i okazało się ze to Towja sprawka Klarko :DD
    Chyba znów zaczne pisać, a nie tylko fotogrfaować

    Pozdrawiam Cie ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem w stanie zrozumieć, że małe dziecko staje się pępkiem świata. Niemowlę bywa bardzo absorbujące, tyle rzeczy trzeba przy nim zrobić. A kilkulatek potrafi naprawdę być słodki. Ale potem się z tego wyrasta. A co powiedzieć o koleżance ze szkolnej ławy, matce dorosłych dzieci, z którą od dwudziestu kilku lat nie da się pogadać o niczym innym, jak tylko o szkole (obecnie studiach), klasówkach, egzaminach itp. Kiedy na jej pytanie odpowiadam, że nie wiem, ile moja ma jeszcze zaliczeń i kiedy kończy się sesja, robi wielkie oczy. Jestem wyrodną matką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Floska, nie jesteś wyrodną matką, ja też nie wiem takich rzeczy, bo i po co? Czy to moja sesja? Ja już swoje daaawno zaliczyłam, moi rodzice też sie nie wtrącali. W końcu student (i prawdę mówiąc licealista też) to już dorosły człowiek i sam za siebie odpowiada. Zdaje w terminie albo nie, sam decyduje o takich sprawach, bo to jego życie i jego studia...
      Ja nie mogę o sobie powiedzieć, że nie lubię dzieci, ale w zachwyty też nie wpadam. Lubię rodziców, którzy wychowują swoje pociechy, nie pozwalając im na wszystko, w "gościach" pilnują, żeby czegoś nie zniszczyły itp. A z drugiej strony wiem, że dzieci psocą, gdy się nudzą, trzeba wymyślić im jakieś absorbujące zajęcie i niestety pilnować, nie zostawiając samym sobie...
      Rodzice są najbardziej atrakcyjni towarzysko bez dzieci, gdy nie muszą ich pilnować, gdy mogli je zostawić pod dobrą opieką. A jeśli nawet wtedy potrafią rozmawiać tylko o maluchu - cóż, trzeba przeczekać, może z tego "wyrosną"?

      Usuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja nie przepadam za takimi mamuśkami, bo dzieci niczemu nie są winne ;) i nigdy nie mogłam pojąc, ze taka zawsze swe dziecię wszędzie ciągnie ze sobą, choć ma z kim zostawić by spokojnie np. z przyjaciółmi spotkać się na kawie. Musze się przyznać, ze ja nawet na wesela w rodzinie nie zabierałam dzieci, bo chciałam się porządnie wybawić. A co!
    No, ale z drugiej strony u młodych rodziców tak jest, ze dzieci to temat numer one...przynajmniej przez jakiś czas. Tylko warto mieć intuicje przy kim można z tematem popłynąć, a przy kim nie, bo nie bardzo go interesuje...
    Podobnie jest z kociarami, mogą gadać o swoich pupilach bezustannie...wiem bo znam takie w realu ;)

    ja też dzieci hurtowo nie lubię...Pojedyncze sztuki i owszem. Dalego wiem, ze w szkole czy w przedszkolu nie mogłabym pracować...nie mam cierpliwości... do obcych rzecz jasna

    OdpowiedzUsuń
  19. Własnym się nadmiernie nie ,,poświęcałam'' i mimo to, a może dzięki temu, jakoś wyszły na ludzi! A mama miała czas na nocne brydżyki i inne przyjemności. Jasne, że nie co dzień. Temat ,,wydzielin'' nie pasjonował mnie na tyle, by snuć opowieści. Uwielbiam najbardziej takie stworki w wieku 2-5 lat. Niemowlę mnie nie podnieca zupełnie, ani cudze, ani własne...

    OdpowiedzUsuń
  20. Przed pojawieniem się mojej Córki na świecie w ogóle nie podejrzewałam u siebie instynktu macierzyńskiego :)
    Potem jakoś przyszedł z zaskoczenia.
    Ale z ulgą wspominam moment pójścia dziecka do przedszkola i odzyskania nieco własnego dorosłego świata. :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam wszystkich.Ja też kocham moje dzieci najbardziej jak śpią.... (Klarko właśnie skończyłam czytać archiwum i już jestem na bieżąco :-),troche mi to zajęło ale przeczytałam obydwa blogi "od deski do deski".i proszę o więcej i dłużej...bo już moje (twoje) zapasy wyczytałam....pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze mi to imponuje niesamowicie, trzy lata archiwum tam i rok tutaj, bardzo dużo, ja się nawet nie zapędzam, to jesteś teraz całkiem Nasza!

      Usuń
    2. Witaj, na razie tutaj sie zamelduję bo jest 21 marca i trochę mi zostało do wpisów bieżących, ale przyłączam się do Radusi, że "proszę o więcej" bo świetnie się czyta, rozszerza światopogląd, rozśmiesza i pomaga przetrwać gorsze dni. Beataszczecin

      Usuń
  22. Droga Klarko, ja również kocham swoje dzieci, ze szczególnym upodobaniem chwil, kiedy śpią, jeść nie wołają i nic ode mnie nie chcą :) A tak serio - dzieci mam, ale za cudzymi nie zawsze przepadam, chyba, że są mi znajome. Razi mnie nieumiejętność upilnowania dzieci, nieumiejętność zrozumienia, że ktoś dzieci nie lubi i nie chce, że może mu przeszkadzać hałas, harmider i robienie zamieszania z bałaganem. Poza tym będąc na macierzyńskim unikałam jak ognia placów zabaw, gdzie nie było innych tematów, jak dzieci, ich wydzieliny oraz kto z kim teraz zaciążył i jak się ma. Nie można dać się ogłupić, cofnąć w rozwoju. Trzeba zachować zdrowy rozsądek i równowagę i nie zapominać o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jakoś dziś też za dziećmi nie przepadam...Ale podejrzewam,że ma to związek z tym,że córka musiała iść do pracy i miałam półtorarocznego wnusia na służbie ,a mój półroczny synuś właśnie ząbkuje;)))
    Ale na poważnie - niektórych dzieci naprawdę nie lubię! A raczej ich zachowania.Tylko, czy to ich wina?
    Własne wychowuję (i wychowywałam) z pewną dozą zdrowego egoizmu:) I nie mam wyrzutów sumienia,że nie oddaję się cała(Grzesiek w sobotę zostaje kilka godzin z tatą,żebym mogła odreagować:))

    OdpowiedzUsuń
  24. jeszcze trzydziestki nie mam a zauwazylam ze jak kiedys sie slinilam do wszystkich dzieci (typu kuci kuci bobasku) tak teraz mi coraz bardziej przeszkadzaja.. ciekawa jestem czy kiedy bedziemy mieli tam kiedys w przyszlosci swoje troche mi przejdzie...

    OdpowiedzUsuń
  25. Problemy, które tu opisujecie, to kwestia wychowania. Są dzieci wychowane i niewychowane. Klarka lubi dzieci w sensie ogólnym, nie lubi natomiast dzieci niewychowanych.
    Z wychowaniem to trochę jak z kalectwem (inwalidztwo). Są dzieci, które rodzą się zupełnie zdrowe i nie wymagające specjalnej opieki, ale rodzą się i takie, które mają różnego rodzaju dysfunkcje (źle lub niewyraźnie mówi, uszkodzenie stawu biodrowego, różnego rodzaju paraliże i niedowłady, i inne). W każdym z tych przypadków rodzice muszą poświęcać dziecku więcej czasu niż rodzice tzw. zdrowego dziecka.
    Niektóre dzieci są bardzo spokojne, inteligentne, uległe ... wpojenie im zasad dobrego wychowania, to bułka z masłem.
    Są jednak i takie, gdzie idzie to jak po grudzie. No, tu rodzice muszą się bardziej nahakować. Ale albo się to dziecko kocha i poświęca się mu czas, albo nie.
    Pomijam kwestie ewidentnych błędów wychowawczych.
    ALEF

    OdpowiedzUsuń
  26. A ja wiem skąd się to bierze,jak kobieta stara się z mężem kilka ładnych lat o dzidziusia i jej życie kręci się badania podglądy pęcherzyków zastrzyki tabletki różnego rodzaju zbiegi i jak się w końcu uda po tych męczarniach a ciąża zagrożona i wszystkie miesiące trzeba leżeć z pupą podniesioną znowu na zastrzykach kroplówkach myją cię czeszą i nie muszę to nic dodawać kto przeszedł to wie co to znaczy,to potem jak się dzidzia urodzi to tak właśnie jest,mówię tutaj o sobie ja tak mam.A jeśli chodzi o wyłączanie tel jak dzidzia śpi,to robię tak samo,bo dlaczego ma być cicho jak śpi dorosły,a jak dzidzia to już nie:)ale ja tak robię bo w tym czasie mam duuużo innych prac,wieszanie prania gotowanie sprzątanie prac które nie zawsze mogę zrobić z dzieckiem na ręce a nie nie mam na kogo liczyć babcia czy ciocia,bo sami mieszkamy,a zrobić trzeba bo jak się obudzi to koniec,trzeba zupki dać i spacer a tę zupkę też gotuję jak śpi:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja też tak mam. Lecz trochę niepolitycznie jest do tego się przyznawać:-).

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz