poniedziałek, 14 listopada 2011

znów o tych kotach

Biały Kot czyli Zbójca czyli Prześladowca rządzi nie tylko w ogrodzie i Kiciulek dostaje czasem łomot aż lecą kłaki. Ale Kuciulek wie, kto tu tak naprawdę rządzi i gdy tylko jestem w domu, nie odstępuje mnie na krok chyba, że śpi w szafie. Najchętniej by spał jednak na moich kolanach albo na parapecie na wyciągnięcie łapy. Kiedy Biały Kot się zbliża, Miauleństwo drze się, wskakuje mi na ręce i stamtąd fuczy, syczy  jak żmija a nawet wygraża Białemu Kotu łapą, no, bardzo bojowy i odważny. 
Gorzej, kiedy nie ma nas w domu dłużej bo wówczas Biały Kot siedzi na ganku i pilnuje domu i miski, bo mają na ganku zostawione żarcie a Kiciulek idzie do pana do dworu i udając biednego bezdomnego kota obżera się jak dzika świnia bo tam jest luksusowa kuchnia. Potem (widziałam to na własne piękne oczy idąc od przystanku do domu) toczy się okrągły jak piłka główną bramą bo przez siatkę się przecież nie dźwignie. Mogę za to śmiało powiedzieć, że jest z nami z wyboru, bo przecież mógłby w tym dworze zostać za żarcie na zawsze.
W piątek wyjeżdżaliśmy na cały dzień, wieczorem koty czekały obydwa plus ta nieśmiała trójkolorowa pod wiatą, w sobotę byłam w domu sama ale będąc dość zajętą nie zwracałam za bardzo na koty uwagi. Dopiero wieczorem zauważyłam, że od paru godzin nie potykam się o Kiciulka co mnie mocno zaniepokoiło. Biały Kot spał na oknie a tego małego dziadygi nie było ani w szafie, ani na łóżku, ani pod drzwiami w łazience, ani na krześle pod stołem. Im bardziej szukałam, tym bardziej kota nie było. No to zginął!
To ja od razu na Krzyśka mojego – na pewno gdzieś go zamknąłeś, może w aucie albo w szafie w garażu!
Krzysiek dla świętego spokoju nie chcąc słuchać cały wieczór lamentów olaboga zginął kot na pewno go potrąciło auto zagryzły psy kopnął koń sąsiada złapał się w pułapkę na szczury poszedł do tego garażu klnąc pod nosem na mnie na koty i na własną głupotę, bo dawno mógł całe towarzystwo wsadzić do wora i utopić w Wiśle, proste. Przyszedł, rzucił klucze na biurko. W aucie kota nie było, w szafie kota jeszcze bardziej nie było. No to kolej na mnie. Założyłam polar na piżamę, buty na bose stopy, wzięłam latarkę bo nocą najlepiej szukać kota z latarką, wyszłam na schody i zamiast jak zawsze wołać „kotku” wrzasnęłam - jakie zimno, ojasnygwint!
A z  piwnicy rozległo się żałosne miauuuuuuuu!
Kiedy przed południem byłam po sok, kot musiał wleźć tam za mną, a drzwi do tej części piwnicy starannie się zamyka bo tam jest żywność i kotom tam wchodzić nie wolno.
Kiciulek wyrwał do domu jak strzała, mało nie połamał łap na schodach i w progu nie wyrobił, zderzył się ze Zbójcą który jest o połowę większy, więc i cięższy ale poległ, przynajmniej na chwilę, bo potem było to co zawsze, czyli wrzask, wskakiwanie na ręce i syk.
Ciekawe, czy dziś pobiegnie za mną do piwnicy.

8 komentarzy:

  1. Raczej nie zaryzykuje, no chyba, ze są tam jakieś kocie smakołyki ;) Zimno okrutne przyszło znienacka, i mnie wczoraj przymroziło jak na chwilę musiałam wieczorem wyjść z domu...
    Cała ta opisana sytuacja odzwierciedla moje zachowanie do Lubego- gdy tylko coś mi ginie to najpierw posądzam Jego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. :-)))
    Stały numer kota, tak gdzieś wleźć,
    że cały dom się stawia na nogi :-)))
    Mam nadzieję,
    że w ramach rekompensaty wygłaskałaś koteczka ???

    OdpowiedzUsuń
  3. Teren zakazany korci najmocniej, więc zakładam, że powtórzy numer :) Twoje koty miałyby z naszym Wymerdywaczem przechlapane - siedziałyby w piwnicy albo na szafach non stop - zejście na ziemię groziłoby zalizaniem na śmierć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sadza ze wybralas bardzo radykalna metode oduczania kota pakowania sie do piwnicy :))))

    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  5. Klarko Twoje hasła są jedyne w swoim rodzaju :) i w ogóle koty przewspaniałe :)
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  6. Uściski za tę "Chatkę Puchatka"! Też używam "im bardziej...". Mieliśmy podobne przeżycie z Felkiem, tyle że nie do piwnicy, a do dawnej ciemni fotograficznej wlazł, gdzie małż jakieś swoje rupiecie (ależ by się teraz obruszył!) trzyma.Pogłaski dla Kiciulka, że dzielny taki!
    jojak

    OdpowiedzUsuń
  7. No to jak nic tam wrócił :)))))

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz