wtorek, 29 listopada 2011

z cyklu - gry rodzinne

W wątkach biograficznych ukazuję Wam moją rodzinę, pisząc o niej nie zawsze najlepiej. Bo nie zawsze było najlepiej – była bieda i w tej biedzie musieliśmy żyć tak, aby to życie było znośne. Trzeba wielu lat, by pewne rzeczy zrozumieć a nawet się z nich śmiać a przede wszystkim nabrać dystansu i nie mieć tego, co się działo, nikomu za złe, bo każdy ma swój rozum i żyje się tu i teraz, a tego, co było, dawno nie ma i się nie wróci. 

Długo zastanawiałam się, skąd znam całe zwroty po niemiecku i słówka z łaciny skoro nigdy się tych języków nie uczyłam. Zaczynałam nawet wierzyć w reinkarnację albo opętanie, a wytłumaczenie jest proste.  Kiedy  miałam osiem lat, jedna z moich sióstr chodziła do liceum i uczyła się na głos a ja uczyłam się wraz z nią. Nie tylko ja, nie było innego sposobu, potem ja też się tak uczyłam – żeby cokolwiek zapamiętać, powtarzałam wszystko na głos i dlatego moja najmłodsza siostra umie wyrecytować z pamięci te wszystkie długachne wiersze, których uczyłam się na konkursy recytatorskie. Gorzej było z zadaniami pisemnymi, bo wystarczyło na chwilkę zostawić zeszyt na wierzchu i już w zeszycie niewidzialne łapki rysowały misie, lalusie albo kwiatuszki. Moim nauczycielom z podstawówki najserdeczniej dziękuję za wyrozumiałość bo doskonale pamiętam wstyd i upokorzenie, kiedy musiałam się tłumaczyć, dlaczego pod schematem czy mapką mam namalowane choinki i domki. Nigdy mi żaden nauczyciel nie postawił za to dwói, przeciwnie, mówili mi, abym się tym tak nie przejmowała, oni wiedzą, że to nie ja. Mamie nie można było się skarżyć, bo mając za dużo obowiązków mówiła po prostu – to sobie pilnuj!

Dotarłam wreszcie do miejsca, skąd zamierzam kontynuować historię związaną z wielbicielami. Nie zawsze przecież te spotkania odbywały się przy muzyce i nie zawsze była akcja, jak to ładnie nazwała czytelniczka „taniec z siostrami”. Były w kalendarzu na szczęście okresy, gdzie grać i tańczyć nie wolno było.  Nie wiem, czym się wtedy młodzież zajmowała i nawet nie chcę wiedzieć, jednak jeden z tych chłopaków złamał serce mojej siostrze i pamiętamy mu to do dziś, wszystkie!

Siostra jeszcze nie chodziła do szkoły, była więc małym dzieckiem i jak to dziecko, ciekawska jak kot.  Wszyscy wiedzieli, że mała maniacko rysuje gdzie popadnie i czym się da i wystarczy jej dać kartkę i kredki i będzie spokój aż się jej skończy kartka albo połamią kredki. Kiedy nie rysowała, bezustannie wtrącała się do wszystkiego i domagała się uwagi. Pewnego dnia jeden z wielbicieli przyniósł specjalnie dla niej zeszyt i czterokolorowy długopis. Mała miała mu za to za każdym razem dostarczać jeden rysunek. Uszczęśliwione dziecko rysowało najpiękniej jak umiało, a wielbiciel chował te rysunki do wewnętrznej kieszonki kurtki.  Ile było płaczu i krzyku, gdy mała pewnego dnia znalazła te rysunki wyrzucone w lesie! Do dziś go za to nienawidzimy, o!

11 komentarzy:

  1. a to drań!

    Dobrze, że starsza mu się nie dała, bo miałby teraz za swoje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okropność...łączyć możliwości barw w jednym...ołówku?
    Ostatnio prosiaczek od "Kubusia i przyjaciół" miał taki problem, że z jego powodu za wiele pudełek dla....narzędzi. Ja tam muszę mieć paletę.
    Do Jedynactwa się przyzwyczaiłam. Nie walczyłam nigdy o mężczyzn ani dla potencjalnych sióstr ani dla siebie. Zna miejsce w moim życiu.
    A jezyków nauczyłam się w wyniku...podróży i zawodu wokalnego. Rzeczywiście- pamieć jakiegoś fotograficznego rodzaju,a przy tym miłość do akcentów dały swoje profity.
    Są pojęcia,których wybaczyć się nie da. A taniec z gwiazdami niestety jest tańcem ze służbą, gdzie koniecznością niepamięci należy zaznaczyć hierarchię.
    Bo nie tylko ja zmeczona jestem opinią Polandii jako kraju ....bardzo nizinnego obyczajowo. No jak się pozwoliło na hasanie w swoich gatkach wilczkom...Shrekiem reasumując.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba to już przesada z tą opinią Polandii.
    A gdzie i o kim mówią dobrze???
    Nigdzie...i o nikim...

    No cóż amant wykazał się kompletnym
    niezrozumieniem uczuć małej dziewczynki,
    to i dużej tez chyba by nie rozumiał .
    Dobrze,że sobie poszedł w świat...

    OdpowiedzUsuń
  4. nie dziwię się, że nie chcecie go znać! Hmm reinkarnacja to by było coś :) Ciekawa jestem co za filozofów masz tu w komentarzach...
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasna 8 - ten amant to pewnie w tym wieku co Klarki siostra był.
    Zaproście teraz amanta na kawę i wygarnijcie mu to. :-)))

    A teraz co do anonimowej wypowiedzi. Polandia - kraj bardzo nizinny obyczajowo i taniec ze służba... Klarko, kogóż Ty gościsz na swoim blogu wokalnie rzecz pojmując. ;D

    po 50

    OdpowiedzUsuń
  6. ALe Klarko śmieszne książki napisałeś...hi hi hi..nie wiedziałem że piszesz o marihuanie Klarko widze ze sie uczysz:):)Ja pamiętam z dawnych lat taka gre ze sie siedzialo w koleczku i losowalo budelka i dawalo caluski ekscytujace ale to chyba nie jest gra rodzinna..???Do zobaczenia Klareczko do kiedyś tam...do wieczorka...je..je..
    MiauKotka

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście gra w butelke nie jest madra i rozsadna i zabawa. Calowanie to nie jest zabawa.
    i powinno być na pewno odpowiedzialne.
    MiauKotka

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie chciałem podac gre w monopol jako gre rodzinna nie w zadna butelek,pomylilem sobie...a marihuana szkodzi zrowiu.
    MiauKotka

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystkiego Najlepszego życzę:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Trza go wziąć do raportu! I ewentualnie postawić przed plutonem egzekucyjnym:-))))))))))). Jeden mógł zgubić, ale wszystkie?

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz