niedziela, 9 października 2011

Czytelniczka napisała

Historia zaczyna się wiele lat temu. Pewna dziewczyna o imieniu Łucja, mając dwadzieściakilka lat, wyszła za mąż za Juliana. Urodził im się syn. Kiedy Łucja była w ciąży, mąż zmarł na gruźlicę. Krótko później urodziła się córka. Kilka lat później Łucja wyszła za mąż po raz drugi, za Józefa. Urodziła im się córka, Wanda (była trzecim dzieckiem Łucji)  i jeszcze później druga córka.  Oczkiem w głowie Łucji był najstarszy syn,  za to sprawiała wrażenie, że najmniej kocha swoje trzecie dziecko, Wandę. Minęło wiele lat i dzieci się usamodzielniły, założyły rodziny. Wanda wyszła za mąż za Zbyszka, zamieszkali z jej rodzicami. Urodziła im się córka, kilka lat później syn. Nie dogadywali się zbyt dobrzez  rodzicami Wandy, czasem, jak to w każdej rodzinie zdarzały się różne nieporozumienia. Kiedy dzieci były nastolatkami, Wanda odkryła, że znów jest w ciąży. Nie była pewna, czy dadzą sobie radę finansowo z narodzinami kolejnego dziecka, poza tym mąż nie cieszył się za szczególnie, że będą mieli jeszcze jedno dziecko. Poza tym bała się, że dziecko może się urodzić chore: tyle się mówiło o zagrożeniu chorobami u dziecka, kiedy jego mama zaszła w ciążę po trzydziestce,a Wanda miała już 34 lata. Ginekolog, po wysłuchaniu jej obaw, dał jej skierowanie na usunięcie ciąży. Wystraszyła się. Urodziła zdrową córkę, dali jej na imię Małgosia. Zdawało się, że są szczęśliwą rodziną, choć przy całej swojej miłości do dzieci najbardziej zdawała się doceniać najstarszą córkę, Ewę... jasne, że kochała całą trójkę, ale czasem nie starczało jej cierpliwości dla najmłodszego dziecka, które przyszło na świat kompletnie niezaplanowane. Rok po narodzinach Małgosi zmarł Józef, nieco później w wyniku przewlekłej choroby Łucja została skazana na wózek inwalidzki. Zmarła kiedy najmłodsza cóka miała sześć lat.
Niespełna dziesięć lat później Ewa, jej najstarsza córka wyszła za mąż. Urodziła syna, kilka lat później na świat przyszła córka. Zupełnie jak jej mama wiele lat wcześniej, obawiała się, że nie poradzą sobie finansowo, kiedy urodzi się trzecie dziecko. Męczyła się z tą decyzją, porozmawiała z matką. Wanda wysłuchała córki i nie do końca pewna czy to dobry pomysł, powiedziała, że może faktycznie aborcja jest dobrą decyzją, jeśli nie dadzą razy zapewnić finansowego zabezpieczenia trójki dzieci. Ewa szarpiąc się sama z sobą usunęła ciążę. Kilka lat później Wanda dowiedziała się, że jest poważnie chora. Zmarła półtora roku później. Jej najstarsza córka do dziś myśli o tym, co by było, gdyby jednak urodziła trzecie dziecko. Najmłodsza córka, Małgosia, podobnie jak Wanda w jej wieku, zastanawia się czasem, czemu z całej trójki to ona była najmniej kochana,a  przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Czasem myśli też, że to od dnia kiedy Ewa usunęła ciążę, ich mama "straciła serce" dla najmłodszej córki i od tamtej pory zaczęła być o wiele bardziej chłodną osobą. Kiedy pewnego razu jechała autobusem, w jej myśli wdarł się strzępek rozmowy dwóch dziewczyn: "... bo widzisz, to jest przekazywane z pokolenia na pokolenie...". Dokładnie tak -pomyślała- jak okazywanie miłości w naszej rodzinie... przecież nie sposób dać dziecku to, czego się samemu nie dostało...

Od czasu do czasu zamierzam wklejać tu Wasze listy, ze mnie żaden psycholog ale może Wy coś na ten temat powiecie. Autorka wyraziła zgodę na publikację w całości.

15 komentarzy:

  1. Jak dla mnie za skomplikowane. Za duzo tych dzieci, mezow, smierci etc. Takie doszukiwanie sie na sile podtekstow nie ma sensu.

    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i skomplikowane , ale często się powtarza.
    Córka alkoholika wychodzi za mąż za alkoholika...
    Trzeba bardzo dobrze to rozumieć ,
    aby przerwać ten ciąg powtarzających się zdarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta... Powielanie schematów...
    Tylko jak tu nie powielać, skoro nie zna się innej możliwości?

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że mimo wszystko da się przestać powielać schematy. Chociaż łatwo nie jest...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przebrnęłam, ale może to właśnie 'poeta miał na myśli'...

    OdpowiedzUsuń
  6. Margerytko, oczywiście że się da. Ale trzeba chcieć, a często najłatwiej jest działać po najkrótszej linii oporu.

    OdpowiedzUsuń
  7. pogmatwane to, to :)
    LiptonR

    OdpowiedzUsuń
  8. To na pewno wszystko?Często jest tak, że ukrywając prawdziwe powody zamykamy sobie drogę do uwolnienia emocji.
    Nieprawda,że osoby pozbawione miłości nie i umieją jej zaszczepić we własnej rodzinie. Często wręcz nastepuje kumulacja tłumionych uczuć.
    I słyszy się:bo te dzieci z domu dziecka to tak daleko zaszły...te ,które nie nauczyły się wykorzystywać sytuacji,a pracowały.Bo nie trzeba wspominać o"bidulkach": wiecznie wożących się na grzbiecie społeczeństwa czy kościoła.To jest problem pokoleniowey-bo "mama" nauczyła korzystać z "dobroci serca" to i córka, i syn zaczyna kpić z pracy ludzkich rąk. A jeśli kpisz z rąk, to po co ci one?
    PS Zapominamy , ze rodzice tez często gubią się. Że nic ni e jest na zawsze, oni mają życie prywatne często poza małżeńskimi więzami. I zaczyna się problem. Lojalnościowy. Komu będzie wierna? I pada życie z życia, które opuściła.Taki nieformalny wyrok. Jak utrata ważnosci na spożywczym art.
    Bez prawdy nie może być mowy o wybaczeniu sobie, przede wszystkim.Jak sie udało zagłuszać przez dekady to gratuluję,bo sporej grupie udało sie życie w zakłamaniu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Parafka, i tu się z Tobą zgadzam- o wiele łatwiej iść po tych starych "koleinach" niż się zatrzymać i zrobić coś zupełnie nowego, nawet jeśli jest ciężko.

    Swoją drogą wszystko tak naprawdę zależy, po co się opowiada sobie czy innym taką historię- jeśli po to, żeby usprawiedliwić swoje nieudane życie i problemy, to większego sensu to nie ma. Jeśli po to, żeby coś za sobą zamknąć, zauważyć co można zmienić i do tego dążyć- myślę, że wtedy to ma sens...

    OdpowiedzUsuń
  10. Widać ,że autorka listu ma chęć wygadania się,
    ale i problem ją męczy.
    Być może dokona jakiejś zmiany na lepsze...

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam ;*
    Jeśli chcesz sie dostac do mnie na blog to napisz na adres : natalaa6625@buziaczek.pl nazwę bloga a ja wyślę zaproszenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja sądzę, że kobieta chce się wyzwolić. Pisanie pomaga w poukłądaniu sobie pewnych spraw... Widzi, analizuje, musi tylko zadziałać i tego jej życzę.

    OdpowiedzUsuń
  13. da się nie powielać schematów! tak być może to trudne, ale znam małżeństwo, które miało ojców alkoholików i oboje stworzyli normalną rodzinę, zdarza im się czasem wypić coś mocniejszego, ale żadne nie ma z tym problemów. Moim zdaniem czasem jest najłatwiej zrzucić winę na schematy, zły przykład rodziców....
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  14. powiem szczerze ze nie moglam sie polapac za duzo dzieci matek mezow tam ktos umarl a ktos sie nie urodzil a wszystko takie troche naciagane :/

    OdpowiedzUsuń
  15. Trochę się w tej relacji pogubiłam, ale przeczytam jeszcze raz i ogarnę. No tak... W każdym razie aborcja to nie żadne wyjście.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz