czwartek, 22 września 2011

nowy cykl - rolnicy spod Sukiennnic

Rozmawiałam z koleżanką o naszym kursie, na którym uczyłyśmy się rzeczy zupełnie nieprzydatnych, bo ciekawe po co komu w tych czasach umiejętność robienia ręcznie korekty faktury. Wszystko się robi na komputerze i wszystko się samo liczy, wystarczy znać program, który jest zresztą intuicyjny. Koleżanka ma niesłychanie odpowiedzialne podejście do takich rzeczy więc te faktury wypełniała pracowicie a mnie się nie chciało zawracać sobie tym głowy, więc beztrosko od niej ściągałam.
Uświadomiłam sobie, że pierwszy raz w życiu bezmyślnie przepisywałam, ufając, że na pewno będzie dobrze. Było, ale to tylko kurs i wypisywanie faktur nie cuda.
Wspominałam na blogu kilka razy, że chodziłam do szkoły zaocznie będąc już żoną i matką i część nauczycieli była młodsza ode mnie. 
To wyglądało tak, że pół roku nikt niczego się nie uczył i mało kto robił notatki a potem były egzaminy, płacz, jąkanie i zgrzytanie zębami na ustnych a na pisemnych ściąganie ze ściąg albo od kogoś,bo  np z angielskiego czy z matematyki ktoś zadania musiał zrobić. Po egzaminach znów nikt się niczego nie uczył i tak trzy lata aż do końca, niektórzy mieli w indeksie zaległości z pierwszego roku i niestety, odpadli. Z pięćdziesięciu paru osób dotrwało kilkanaście.
Ja się uczyłam bo czułam się strasznie głupia i się wstydziłam tej głupoty. Kto to widział, żeby nie wiedzieć takich prostych rzeczy. Siedziałam więc o piątej rano nad matematyką, nad chemią, z piwnicy powyciągałam jakieś stare podręczniki i ćwiczenia syna i uczyłam się. Nie ze wszystkich przedmiotów, fizyki nie ogarniałam wcale. Jakbym stanęła przy murze, nic, kompletnie nic nie byłam w stanie pojąć.
Na szczęście fizyk był niesłychanie miłym człowiekiem. Na zajęciach nie dyktował za wiele, kazał nam zrobić na tablicy jakieś zadanie czy dwa, cos tam pogadał i tyle. Od początku chłopaki, bo było nas cztery dziewczyny, reszta chłopaki, mówili, że fizyką się nie ma co przejmować bo jeszcze nie było tak, aby ktoś nie zdał, chyba, że nie chodził na zajęcia ani razu, nie miał żadnych notatek i nie oddał żadnej pracy. Nawet jak się nic nie umie to się trzy dostanie. No to się nie uczyłam. Bo się musiałam wryć najpierw w matematykę i angielski.
Egzaminów nadszedł czas i kiedy zdałam matematykę na trzy, byłam zadowolona, bo na tyle umiałam. Jedno zadanie rozwiązałam ja, drugie Agatka, trzeciego żadna nie umiała, ściągi poszły po klasie i już wszyscy mieli tak samo.
Przyszedł czas na fizykę. Egzamin ustny odbywał się w sali, do której wchodziły dwie osoby. Jedna się przygotowywała a druga odpowiadała. Naprawdę nic nie umiałam, ale wszyscy deklarowali dokładnie to samo. Nic się nie uczyli! Wszedł Marek i Jasiek i wyszli po pięciu minutach, miny grobowe i tekst – k…. m….. kto to mówił, że nie trzeba się uczyć? Pały nam dał!
No to pozdawane. Rozryczałam się bo było dwa wyjścia – uciec albo iść i prosić o przełożenie egzaminu. A mogłam się nauczyć choćby na tróję to nie, bo gadali, że nie trzeba. No i tak płakałam, a w tym czasie dziewczyny poszły zdawać bo były odważniejsze i raz kozie śmierć. Wyszły po chwili roześmiane z ocenami w indeksach. Okazało się, że chłopaki nas chcieli nastraszyć, głównie mnie. Weszłam na ten egzamin uryczana i profesor się oczywiście zapytał, co się stało, a ja mu powiedziałam, że to ze strachu. Wziął indeks i wpisał mi piątkę bez pytania, a potem już do końca szkoły wszyscy wytykali mnie palcami, że płakałam przed fizyką.
A pan profesor przechodząc korytarzem zawsze się ze mną witał obejmując ramieniem i pytał, czy się go jeszcze boję czy już nie.
specjalnie dla vivi - jak to zły przykład?!

 

39 komentarzy:

  1. Nikt sie nie uczy a potem zdziwienie ze swiadectwo tyle warte co kawalek papieru.

    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. Klarko, zły przykład dajesz młodzieży... Ale nie powiem, że ja się zawsze uczyłam. Czasem szczęście miałam :) Ale już na UW uczyć się musiałam bo nikt za mnie tego nie robił. I tak dzisiaj mam mgr z Uniwersytetu Warszawskiego z politologii :) wydział dziennikarstwo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. odwrotnie, wydział politologia w specjalizacja dziennikarstwo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurde piórnik z Ciebie był :) aż mi głupio :P
    lipton_R

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja twierdzę, że wszystkim uczącym się mamom należą się wielkie słowa uznania, bo nie jest to łatwe, gdy ma się do "obrobienia" dom i dziecko. A gdy jeszcze do tego ma się takie noty w indeksie.... Pozdrawiam Klarko

    OdpowiedzUsuń
  6. Klarko, te oceny w indeksie są imponujące!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę, tak straszna fizyka?
    Tematy były krótkie, zwięzłe, wzory banalne. To co rzeczywiscie przeszkadza to rozgadanie. No i pisanie 5-u spr. jednocześnie: sobie i klasie. Mozna pomylić nie tylko kolejność uczuć w życiu ale i kolejność rozwiązanych zadań.
    Byłam zmeczona, totalnie. Stres mnie rozładowuje niczym bateryjkę. Było mi już obojętne.
    O i widzę że truskawkowy piórnik na str. web sie przypomniał.Nie radzę ćwiczyć na nieodpowiednim przedmiocie, bynajmniej niedydaktycznym :)

    tylko co to o rolnikach spod Sukiennic?Tylko to, że najlepiej te panie już sie nie uczyły?A ta geografii i możliwości to juz zupełnie nowomodny wymysł. Za to pozwala rozp. człowieka w człowieku. Nie pozwolić się zagniździć paskudnikowi, z najlepszą historią ....obrazu.

    No niczym Zielone Wzgórze.

    OdpowiedzUsuń
  8. :) Przyjemna historia, ja podziwiam osoby które uczą się zaocznie i pracują i mają rodzinę i są szczęśliwi. Nie lubię gadania, że musi być liceum a potem studia, oczywiście dzienne pięcioletnie. Po zawodówce też można być kimś mimo braku mgr przed nazwiskiem. Wystarczy mieć chęci, motywację, samozaparcie i pomysł a można wiele osiągnąć, tak ja uważam. A ode mnie dla Klarki pełen szacunek. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. tjaaa nie ma to jak wytykać innym, że daje się zły przykład, a samemu nie odróżniać wydziału od specjalizacji... Jak widać nawet UW niewiele może zdziałać. Poza tym można sie uczyć, a świadectwo/dyplom i tak będzie warte tyle co papier na którym go wydrukowano! Studia pięcioletnie to już tylko zdaje się prawo i medycyna, reszta jest rozdzielona od paru lat na 3+2. A Ciebie Klarko podziwiam, tak jak moją mamę, która została właściwie przymuszona do zrobienia studiów, które i tak nie pokrywają się z tym, czym zajmuje się w pracy. No ale cóż, ktoś ten kraj zrobił takim dnem, że wszystko się dewaluuje...
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  10. A czy ja tam widzę "bdb" z angielskiego od p. Smutka???
    Jeśli tak, to gratuluję tym bardziej
    Maja /"od tuchowskiego odpustu"/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu, Klarko! :)
    Ja jestem w szkole dla dorosłych własnie, ogólniaku, i powiem Ci, że mogłabym książkę napisać o tym, co się u nas wyprawia. Tyle, że nie ma się czym chwalić, więc zachowam dla siebie to smutne świadectwo...

    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  12. :) przypominają mi się moje zmagania ze studiami, gdzie byłam najstarsza na roku, a jakoś dziwnym sposobem dużo "młodziaków" do mnie lgnęło. Kiedy przed egzaminem mówiłam, że chyba tego nie zdam, dziewczyny młodsze ode mnie zawsze odparowywały: "Alez co tam pani mówi, damy radę" i jakoś- takoś dawałyśmy, choć wiele nerwów mnie to kosztowało. Bo z młodymi trudno się równać. A mimo wszystko wiele młodych odpadło...

    OdpowiedzUsuń
  13. Aj, jak ja nie cierpiałam fizyki! I chemii i matematyki:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale Ci zazdroszczę...
    Uwielbiałam chemię i biologię, ale fizyka jest dla mnie niepojęta.. Chyba raz w życiu na semestr w podstawówce miałam db - przez totalny przypadek, a Ty masz taki namacalną piękną piąteczkę :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Życie jest przewrotne ...
    matematyki nie cierpiałam, fizyki szczerze nienawidziłam, a skończyłam Politechnikę ;-)
    Pozdrawiam i gratuluję ocen!

    OdpowiedzUsuń
  16. Barbaro - tak właśnie było, prawie wszystkim słuchaczom potrzebny był papier

    OdpowiedzUsuń
  17. vivi22 - wiem, że z tym przykładem to żart, ale i tak wkleiłam kawałek z indeksu abyś zobaczyła, że nie było ze mną tak źle;)

    OdpowiedzUsuń
  18. nina - najtrudniejsza jest ta długa przerwa, nie pamięta się ze szkoły prawie nic, wszystko trzeba od nowa, a oderwanie się od codziennych obowiązków dobrze robi, wolałam chodzić na zajęcia niż stać przy garach i myć podłogi;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Drobiazgi domowe - starałam się bo się wstydziłam nie umieć

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonimowy - szkoła była rolnicza a słuchacze bez..ziemi, dwóch chyba tylko miało swoje gospodarstwo, reszta przeważnie nie miała zielonego pojęcia o glebach, płodozmianach i budowie kombajnu

    OdpowiedzUsuń
  21. jeanette - pozdrów mamę, nam z tą nauką idzie tak jak po grudzie bo brakuje nam tej beztroski, jaką ma młodzież, my się za bardzo przejmujemy.

    OdpowiedzUsuń
  22. lukasztu - nie chcę Cię martwić ale niestety będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  23. Maja - tak, ale gratulować należałoby tej dziewczynie, która nas uczyła, anielski spokój i cierpliwość.

    OdpowiedzUsuń
  24. Kasia - koniecznie o tym pisz, potem to wszystko się zapomina, ja bardzo żałuję, że nie zapisywałam

    OdpowiedzUsuń
  25. kaloria - niech zgadnę - pewnie miałaś najlepsze notatki;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nikki - ja nawet chyba nie znam żadnej dziewczyny, która lubiła te przedmioty

    OdpowiedzUsuń
  27. Barbarka - ale ja mam za piękne zapłakane oczy!

    OdpowiedzUsuń
  28. Małgosia - to musiałaś mieć wiele samozaparcia, podziwiam, ja bym na pewno nie dała rady

    OdpowiedzUsuń
  29. Dzieci wprawdzie nie posiadam, ale studiowałam pracując jednocześnie , więc wiem ile to wymaga poświęcenia. Najgorzej wspominam postępowanie administracyjne i prawo podatkowe..brr. Nawet makroekonomię jakoś udało mi się zaliczyć - chociaż z przyjemnością tego nie wspominam. I też byłam jedną z najstarszych na roku bo reszta to świeżynki po liceum :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Oceny, godne podziwu:) kujonka po prostu;-)))

    OdpowiedzUsuń
  31. Nieważne za co :), namacalna piąteczka i już :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Przybij piątkę, kujonie! :-) Żartuję oczywiście. Ja też fizyki nigdy nie kumałam, ale miałam 3 i byłam szczęśliwa. Reszta obleciała bez problemu :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  33. heheh Klarko jesteś niepoprawna ;D uwielbiam te Twoje wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  34. kujon, kujon, kujon, kujon, kujon ... )))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  35. valyo - świetnie trafiła z definicją piórnika :)
    Lipton

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja na studiach nie miałam tak różowo i kolorowo, bo raz że kierunku ciężki, a dwa, że wyścig szczurów od "dzień dobry" dnia pierwszego. A le co z tego, że nad materiałem siedziało się po 2 tygodnie skoro nawet prymusi nie zdawali... Bywało, że przeczytaliśmy notatki pół godziny przed egzaminem i 4. I tak oto dziwny jest świat studiów i nauki. A po trzech latach przyszło otrzeźwienie, że minęłam się z powołaniem... I nastąpiły zmiany...

    Melavien

    OdpowiedzUsuń
  37. Ja na studiach nie miałam tak różowo i kolorowo, bo raz że kierunku ciężki, a dwa, że wyścig szczurów od "dzień dobry" dnia pierwszego. A le co z tego, że nad materiałem siedziało się po 2 tygodnie skoro nawet prymusi nie zdawali... Bywało, że przeczytaliśmy notatki pół godziny przed egzaminem i 4. I tak oto dziwny jest świat studiów i nauki. A po trzech latach przyszło otrzeźwienie, że minęłam się z powołaniem... I nastąpiły zmiany...

    Melavien

    OdpowiedzUsuń
  38. Szkoda, że nie wszystko można sobie wypłakać:-(((((((((((.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz