piątek, 30 września 2011

jak Waldemar rzucał palenie

Waldemar nie odwiedzał zbyt często swej ukochanej bo obydwoje ciężko pracowali i nie mieli wolnego ale sezon mijał i czas było podjąć decyzję – czy wynająć jakieś wspólne mieszkanko i zostać w górach czy wracać do miasta. Waldemar jeszcze nigdy tak długo i tak solidnie nie zasuwał jak przy tym układaniu chodników ale Iwonka mimo miłości była dość ostrożna i kochać się z nim kochała ale mieszkać razem nie chciała.
Bała się, będąc teraz samą poczuła się wreszcie coś warta, nie musiała nikomu usługiwać a jeśli to robiła, to za pieniądze i nie mam tu na myśli tego, o czym pomyśleliście, przynajmniej niektórzy. Iwonka czyli Blondyna pracowała w domu wczasowym, musiała więc sprzątać, podawać jedzenie, zmieniać pościel, gotować i zmywać, czyli robiła wszystko to, co robi się w domu z tą różnicą, że  dostawała za to pensję. Było jej dobrze, mimo ciężkiej pracy miała czas dla siebie, wczasowicze ją lubili i chwalili, szefowa również była z jej pracy zadowolona.
Z Waldemarem spotykali się dość często bo lubiła się z nim kochać, był młody, namiętny, i zachwycał się jej ciałem. Był zakochany i czasem w ciągu dnia przysyłał jej czułe esemesy, na przykład takie
Na dole róże
Na górze dęby
Jak Cię kto dotknie
Wybiję mu zęby!
Był zazdrosny ale na pewno nie posunąłby się do rękoczynów, bo pamiętacie przecież, czego doświadczył od męża Blondyny i dobrze wiedział, że przemoc nic nie da, rogami się i tak rywala nie pokona.
Któregoś dnia wreszcie, gdy leżeli na niewygodnym tapczanie a księżyc bezczelnie zaglądał im do okna, a w górach księżyc jest wyjątkowo ciekawski, Iwona przytulając się do Waldemara, z powodu ciasnoty tapczanu nie mogła się nie przytulać, zaproponowała coś, o czym będzie w następnym rozdziale.
Zamieszkamy razem, ale pod jednym warunkiem – jak rzucisz palenie!
Jutro będzie dalej. 
*
Waldemar, do tej pory mieszkający z matką, nie miał zielonego pojęcia o gospodarowaniu pieniędzmi. Pracował to tu to tam, ale nigdy nie musiał opłacać rachunków, kupować żywności, odzieży i kosmetyków i zarządzać swoimi pieniędzmi tak, aby wystarczało przynajmniej od wypłaty do wypłaty. Dopiero teraz uczył się, że jeśli nie kupi sobie chleba i pasztetu podlaskiego albo paprykarza szczecińskiego to nie będzie miał co jeść na śniadanie bo jednak lodówka w czarodziejski sposób się sama nie napełnia. Jak się skończy mydło albo choćby papier toaletowy to się skończy i nie będzie, jak nie wypierze sobie skarpet to musi zakładać buty na gołe stopy – bo nie ma mamy, nie ma, mama została w wielkim mieście a Waldemar mieszka w  pakamerze na działce majstra.
A miał dług do spłacenia, bo jak wyjeżdżał to pożyczył pieniądze od Ryśka. Wystarczało mu tych pieniędzy na tydzień aż nauczył się, że nie stać go na zamawianie pizzy, na oddawanie rzeczy do pralni i nawet jak chodzili z Iwonką na lody to kupowali sobie takie w wafelku i zjadali je siedząc na ławeczce koło fontanny.
Już dawno policzył, ile wydaje na papierosy no ale nie zapal człowieku, no, nie zapal jak taka chuda wyfarbowana raszpla z sanatorium stanie i będzie się na ciebie gapić, oblizywać, mrugać i zagadywać. Przecież by ci się człowieku wszystkiego odniechciało a tak to zapuścisz sobie tego gryzącego dymu w oczy i nic nie widzisz.
Tej pamiętnej księżycowej nocy rzucił palenie. Wracając do siebie zabrał coś z łazienki Iwonki i już zawsze nosił to w kieszeni tam, gdzie zazwyczaj miał papierosy.
Rano zapowiedział kolegom, aby przy nim nie palili bo on już nie pali. Spowodowało to salwę śmiechu bo niejeden tak mówił a za godzinę prosił o fajkę albo wygrzebywał pety z popielniczki. Zaczęły się więc opowieści o tym, jak jedna baba rzuciła palenie i oślepła, a kiedy wróciła do nałogu to wzrok odzyskała, albo o tym, jak jeden chłop miał raka i dziurę w szyi do oddychania i przez tą dziurę w szyi wciągał dym. Umarł, ale nałogu nie porzucił. Maciek rzucił palenie ale zaczął pić i do dziś nie wytrzeźwiał, co prawda nie trzeźwieje bo się lęka kaca ale jakby wytrzeźwiał to pewnie pierwsze co zrobi to sięgnie po papierosa. Ta jego baba go wyganiała z domu bo jej dym śmierdział, no, wpędziła chłopa w jeszcze większy nałóg! Jak papierosy były na kartki to ludzie robili skręty z herbaty a nikomu nie przyszło do głowy, aby przestać palić!
Tylko majster nie palił, ale majster rzucił palenie jeszcze w podstawówce jakoś tak po komunii,  bo razu pewnego przyśniło mu się, że od tego kopcenia zrobiła mu się całkiem czarna skóra i goniła go banda duchów w białych prześcieradłach. I go dogonili, jeszcze próbował własnym moczem gasić im te pochodnie aż do pokoju weszła matka  i zobaczyła, że jej synuś sika na lampkę nocną. Potem mu to w rodzinie wypominali bardzo długo, a przecież dzieci robią różne dziwne rzeczy, nie ma się co śmiać.
Waldemar powyrzucał wszystkie zapałki, zapalniczki, papierosy schowane na czarną godzinę i kupił sobie zapas gumy do żucia. Nie było łatwo ale nie było też trudno, bo pamiętajcie, miał coś w kieszeni i czasem, dla przypomnienia, kładł tam rękę i ochota na papierosa przechodziła.
Po dwóch tygodniach już wiedział, że nie zapali nigdy i zaczęli z Blondyną poszukiwania mieszkania do wynajęcia. 

17 komentarzy:

  1. Z rzucaniem palenia jest ciężko. U mnie w domu niebawem mama rzuca palenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja rzuciłam, będzie ze dwa lata temu, albo nawet zaraz trzy... juz nie liczę, po prostu nie palę...i już!

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie urzekl sms. czulosc i gracja...
    poprosze wiecej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Za marne niepalenie ?
    Eeee to za mało :-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Dile-maty....skoro będzie c.d.
    Tapczany są wygodne, lepsze niż wersalki, bo nie skrzypią jak zauważono w poprzednich postach:)
    Z tymże siłą metraża, ktoś pod kimś ...sypia:)Znaczy :fantastycznie wytrenowane mięśnie ramion..no i aureolka księżycowa w oknie.
    Nic nie widać z zewnątrz....

    OdpowiedzUsuń
  6. Warunki muszą być, dla niego. Nie ma letko ;-P No i bez śmierdzącego dymu to będą i lepsze warunki do życia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. kurka wodna a ja już pomyślałam o ślubie czy dziecku...a tu palenie.. Ja tam nie wiem, ale coś mi się wydaje, że Waldek tak łatwo z palenia nie zrezygnuje i będzie wesoło z tego powodu :) czekam zatem na kolejną część :D

    OdpowiedzUsuń
  8. kwietniowy - śnieg - życzę mamie powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  9. ystin - brawo, ja się wstydzę, że kiedyś paliłam jak jaka patologia

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj nie wiem,czy Iwonka nie jest w ciąży...tak pomyślałam o tej rzeczy z łazienki-na mojego mężula to zadziałało i więcej nie zapalił, rzucił tak z dnia na dzień 11 lat temu:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja Ameryka - a Iwonka mu odpisała - "kiedy klęczysz na chodniku nie myśl sobie o staniku"

    OdpowiedzUsuń
  12. wierszyk uroczy. Klarko, sama go wymyśliłaś? Zastanawiam się cóż Waldemar miał w kieszeni, że nie chciało mu się palić. Może sprzedam pomysł rodzicom i rzucą palenie?

    OdpowiedzUsuń
  13. No , wlasnie, co on mial w tej kieszeni? Test ciazowy z dwiema kreskami?.Urszula

    OdpowiedzUsuń
  14. o ja cię...oni tak od dziecka?
    Mur zdobywaliśmy (cos koło zjednoczenia niem.)- to był najdziwniejszy sen,no i jeszcze te wędrówki księzycowe, znaczy chodzisz w dziwnych miejscach. Niektóre znasz, innych szukasz potem.
    Natomiast mieszkalna poezja - jest za nami.Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie napiszę Wam, wybaczcie, co Waldemar miał w kieszeni, na razie nie napiszę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale w kolejnym odcinku napiszesz??????

    OdpowiedzUsuń
  17. Rzuciłam palenie i jak dotąd, obok podjęcia studiów, była to najlepsza decyzja w moim życiu. :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz