wtorek, 9 sierpnia 2011

o śliwkach

Kto ma ogród to niech nie czyta bo na pewno ma prawie tak samo o tej porze.
 Śliwy, u nas jest cztery drzewa, każda inna. Najwcześniej dojrzewają takie duże, różowe, bardzo słodkie,  drzewko posadzone jest na końcu ogrodu. Potem w tygodniowych odstępach: wielkie granatowe, pestki łatwo odchodzą od miąższu, potem takie mniejsze, pachnące a na końcu węgierki. Węgierki jeszcze nie dojrzały. Wszystkie owoce lubię a śliwki i gruszki chyba najbardziej. Jak śliwka leży na trawie to nie ma co podnosić bo robaczywa, jak jest w zasięgu ręki to nie ma co zrywać bo niedojrzała. To jak sobie radzić?
Łapie się za pniak i trzepie drzewem, potem desperacko osłania się głowę skrzyżowanymi ramionami no a potem już można zbierać i co piątą jeść. Co piąta jest bez robaka! Przynajmniej na początku zbiorów, bo jak już są wszystkie dojrzałe to tak źle nie ma. Ze śliwkami można robić mnóstwo rzeczy, na przykład rzucać śliwki kotu aby aportował, albo rzucać śliwkami w obce koty, aby się nie rządziły u nas za bardzo.
O ciastach, knedlach i pierogach nie będę pisać bo prawie wszyscy na diecie, o śliwkach w marynacie i powidłach trochę napiszę, może nam się te diety kiedyś wreszcie skończą, nie?
Mój dziadek miał wędzarnię zrobioną specjalnie do wędzenia śliwek. W ziemi wykopany był długi rów, z jednej strony było palenisko a z drugiej dół, na którym poukładane były gęsto patyki. Na te patyki wysypywało się śliwki, przykrywało je nie pamiętam czym, ale na pewno były dość dokładnie okryte i paliło się powolutku przez kilka dni. Uwędzone śliwki miały taki charakterystyczny osad, jedliśmy je same, a częściej gotowany był z nich „garus”, bardzo gęsty kompot.
W Tarnowie, gdzie chodziłam do szkoły, była przetwórnia owoców i przez całą jesień na ulicy wiodącej do dworca pachniało słodko powidłami. Ja też trochę usmażę, ale dopiero, gdy śliwki zmarszczą się koło ogonków, wtedy są na powidła najlepsze.
gruszki też już już..spadną i się rozciapią, i pełno w nich os!
A Ukaszowi się nie chce potrząsnąć drzewem i zrywa takie niedojrzałe a potem mówi, że niedobre i nie lubi.

33 komentarze:

  1. Fajnie jest mieć obok domu coś do podjadania :-). U mnie na początku są czarne maliny (wiem co piszę, nie jeżyny, tylko właśnie czarne maliny), później morelki, z których narobiłam przetworów, a teraz są borówki amerykańskie i brzoskwinki. Właśnie dzisiaj zrobiłam 6 słoiczków brzoskwiniowego dżemu. Pychota :-). A później będą węgierki i gruszki :-). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. super mieć własny ogródek :) ja z kuzynką u babci miałam sposób na jabłka, które rosły wysoko - brałyśmy motyczkę, zahaczałyśmy o ładne jabłuszko i samo się odrywało i spadało na ziemię, choć ja nie przepadalam za tymi kwasiorami
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm, ale mi smaka na ślwiki zrobiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Osę można odgonić a smaku dojrzałej gruszki prosto "s keszaczka" nie odpuszczę. Mniam. A ze śliwek to najbardziej lubię renglody, te okrągłe, słodkie, ociekające sokiem po brodzie, rękach i ubraniu. Te posmakowałyby nawet Ukaszowi ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A na wyspie nie ma co marzyc o pachnacych wegierkach - za to cudakow z eksportu pelno na kazdym kroku. Ach, jak mi sie marzy malinowka...

    OdpowiedzUsuń
  6. no to musiałam aż obetrzeć mordkę, tak mi ślina pociekła na myśl o tych powidłach i takich wędzonych śliwkach, których okazji nigdy w życiu nie miałam spróbować! A u mojego brata na ogrodzie jedno drzewko wypuściło w tym roku sliwki takie białe słodkie...no i Klarko daję słowo, że zostawiam właśnie laptopa i idę do brata pozbierać trochę i zeżreć, boś mi takiej ochoty tym postem narobiła ;) ale jak źle się będę czuła to będzie na Ciebie, bo właśnie zostałam zmuszona do zjedzenia rosołu (wiem dziwnie tak w środku tygodnia rosół jeść no ale..;), więc jak dołożę do tego śliwki to może wyjść jakiś misz-masz w moim brzuchu ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. dobrze, że brat mieszka po drugiej stronie ulicy i już siedzę z całą miską śliwek...mmm pycha :) po drodze próbowałam aportu śliwek, ale nasz Stefan jest jakiś oporny Kot i nie chciał się bawić ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przeczytałem, bo mam ogród :)

    PS
    Żartowałem. Nie mogłem się oprzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  9. smaka narobilas strasznego! Az poczulam zapach sliweczek..Nie ma to jak owoce z wlasnego ogrodka- smakuja najlepiej, a juz najpyszniej te z poludnia Polski;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. jak bys tak nas wpuscila w te ogrody., to nic by sie na przetworstwo nie ostalo :) takt to opisalas, ze az ochoty czlowiek nabiera... Eh chyba sprawie sobie mini sad :)
    lipton

    OdpowiedzUsuń
  11. Kinia:)oczywiscie9 sierpnia 2011 18:11

    Nienawidzę Cię:D:D

    OdpowiedzUsuń
  12. Jadłabym te śliwki i gruszki aż bym wybuchła albo by mnie czyściło:D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja proponuję pyszne ciasto drożdżowe ze śliwkami i kruszonką na wierzchu. A jaka tam dieta. ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. o boziu, po co tu właziłam... [idzie beczeć z cieknącą z kącika ust ślinką]

    OdpowiedzUsuń
  15. A może jest taka dieta z knedlami, pierogami, ciastami......mniam mniam;-)))
    już się rozmarzyłam....:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Dzięki za troskę o kicię Klarko :)
    Mam śliwę jedną w ogrodzie, ale nie umiem jeszcze o nią dbać. Może za jakiś czas nauczę się ogrodu, póki co to domena mojego mężczyzny.
    A może jednak nadal to ja będę remontować, a on będzie się zajmował ogrodem...
    Tak, ta opcja chyba bardziej mi odpowiada :)
    Ja mogę zapewnić estetyczne meble ogrodowe lub tarasowe. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. O... Lubię śliwki, zwłaszcza te duże i słodkie. I lubię świeży placek drożdżowy ze śliwką i kurszonką. I lubię powidła śliwkowe...
    O matko, jak mi slinka cieknie....
    Na dobrą sprawę zawsze robiłam dźemiki i konfitury a jakoś mi do głowy nie przyszły powidła ze śliwek. Nawet nie wiem jak się je robi? Muszę spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  18. twoj blog ma sile sprawcza, czytalem o sliwkach i sie wczoraj zmaterjalizowaly ;)dziekuje :)twoj blog ma sile sprawcza, czytalem o sliwkach i sie wczoraj zmaterjalizowaly ;)dziekuje :) lipton

    OdpowiedzUsuń
  19. Hmmm, a ja codziennie sprawdzam na straym blogu i zastanawiam się czemu Pani tak mało pisze?:) Cieszę sie,że znalazłam nowy, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  20. iimajka - nie płacz, prawie wszystkie robaczywe są!
    lukasztu -zrobię ten placek, dobra;) a kto ze mną będzie chodził na długie spacery żeby to spalić? Serio serio, nie mam towarzystwa do spacerów!
    A do ostatniego komentarza - bo tam się za każdym razem boję cokolwiek publikować,gdyby nie zobowiązania to już by tamtego blogu nie było, tu mam spokój i nawet jak napiszę największą głupotę to nikt mi siekierą nie wygraża:)

    OdpowiedzUsuń
  21. lipton- zgadzam się nic by się nie ostało.
    Klarko i tak nie wierzymy, na pewno nie ma ani robaczątka jednego
    iimajko pozwolisz, że się przyłącze?

    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  22. :-)Klaruś... Dzisiaj nie mogę wejść na Twój pierwszy blog. Cały czas mam informację, że jest skasowany. Czy to prawda? :-(
    po 50

    OdpowiedzUsuń
  23. po 50 - onet ma chyba jakąś poważniejszą awarię, ja też się nie mogę dostać do tamtego bloga, zapewniam, że ja go nie skasowałam.

    OdpowiedzUsuń
  24. jeanette - tak, i w gruszkach też nie ma ani jednej osy:D zrobię parę słoików w syropie waniliowym, to jest dopiero pychota, jak się otworzy w zimie i poleje taką gruszkę gorzką czekoladą..może się skusisz!

    OdpowiedzUsuń
  25. u mojego dziadka tez byla podobna wedzarnia...zjadlabym takich sliwek:)
    a do ktorej szkoly w Tarnowie chodzilas?? bo ja z Tarnowa jestem:)

    OdpowiedzUsuń
  26. to Pani z Tarnowa pochodzi? jak miło :) taka duma ;D powinni Panią jako honorową obywatelkę miasta i ulice PAni imieniem nazwać... Może kiedys się na to odważę i zaproponuję ;) Dziś w Tarnowie nie ma już zapachu powidła,,, smierdzi spalinami i tyle, ot co.

    OdpowiedzUsuń
  27. Emocja - na Bema, do gastronomicznej, a moja siostra też w Tarnowie chodziła, do przedszkolanek;)jak jeszcze było sześcioletnie

    OdpowiedzUsuń
  28. Anonimowy:D:D a z przyjemnością bym teraz odwiedziła Tarnów gdyby mnie ktos oprowadził bo nie byłam w nim prawie 30 lat - do szkoły chodziłam w Tarnowie, ale kawał dojeżdżałam

    OdpowiedzUsuń
  29. Tak mi narobiłaś smaka tymi śliwkami że dziś poszłam na targ i kupiłam. Pychota...

    OdpowiedzUsuń
  30. serdecznie zapraszam, z przyjemnością oprowadzę, mieszkam tu od urodzenia więc miasto znam nienajgorzej ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Śliwki uwielbiam, szkoda, że nie mam żadnej śliwy w pobliżu :(

    OdpowiedzUsuń
  32. Klarko mam znów przez Ciebie ślinotok

    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  33. Pierwszy raz słyszę a raczej czytam, że śliwki można wędzić:)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz