piątek, 29 lipca 2011

list do Pani Emerytki

Kochana Ciociu Wandziu!
Piszę do Ciebie bo Ty jedna zrozumiałaś mój krok. To znaczy rozumiałaś, dlaczego porzuciłam męża mojego i z jedną walizką, u której urwały się kółka, pojechałam w góry. Ja się już przy mężu czułam gorzej jak w grobie, ciągle musiałam mu usługiwać i jego mamusi a za to nie miałam nawet dobrego słowa. Przeciwnie, nawet nie mówili do mnie po imieniu tylko Blondyna, jakby kolor moich włosów był warzniejszy od całej mojej osoby. A ja mam tak pięknie na imię. On się ostatnio śmiał ze mnie, że jestem stara jak przydrożna kapliczka i się sypię, to niby miał być kąplement i dowcip, i miałam się śmiać. Chyba z siebie, że tak długo na to wszystko pozwalałam. Innym razem jak byłam chora i nie ugotowałam obiadu to się śmiali, że służąca umarła i leży pod schodami. To wszystko nic, ja to znosiłam bo męża kochałam i świata poza nim nie widziałam, a jego matkę szanowałam bo przecież to była matka mojego męża, ale oni mnie mieli za nic i nic nie umiałam zrobić dobrze. Ani wyprać, ani posprzątać, ani ugotować! Więc to, że się zakochałam, to nie była moja wina bo potrzebowałam miłości i niejedna kobieta odeszła od męża, mówi się trudno i kocha się dalej.
Kochana Ciociu! Tu się stał cót! Ja zostałam przyjenta tu do pracy i wszystko robię tak jak w domu, myję podłogi, szoruję garnki, obieram ziemniaki i co trzeba to to robię a jeszcze dostaję za to pieniądze i nikt mi nie mówi, że to źle a to niedobrze.
Pewnie jesteś ciekawa czy się zeszliśmy z Waldemarem. On mieszka w Krynicy u takiego murarza, z którym układa kostkę brukową, ma osiem złoty za godzinę i łóżko w takiej przybudówce, robi cały tydzień i tylko niedzielę ma wolne ale ja w niedziele pracuję tesz i żadko się spotykamy. Ja nie chcę z nim na razie mieszkać bo nawet nie mam rozwodu a on chyba chce, bo codziennie wieczorem pisze do mnie esemesy jak bardzo chce.
Jednego chłopa miałam niedobrego a teraz widzę, że ten Waldemar to jest dość nawet taka życiowa niedojda to się muszę zastanowić, bo ja się za szybko zakochuję a jak miłość przeminie i z tego klęczenia zostanie tylko to układanie kostki brukowej to mu może przejdzie i się wróci do swej mamy, bo oni tacy są, mieszkałam parę dni u tej pani Lucyny to wiem co mówię, by mi się trafiło jak kólą w płot. Wolę być tak jak teraz, sama sobie panią a jak mnie kocha to pokaże, czy ważniejsza miłość i wytrzyma na kolanach przy tych chodnikach.
Ja mu nigdy nie mówię nie, ale nie tak jak wcześniej, żeby żyć miłością na cudzy koszt i się nie przejmować bo miłość najważniejsza. Tutaj pogoda jest nie wiem jaka bo nie mam czasu się patrzyć przez okno, wczasowicze przychodzą ubłoceni to ciągle mop i mop. 
Kochana Ciociu, ja Ci napiszę więcej jak chcesz, ale myślę, że Cię nudzę to nie wiem, czy pisać. A teraz pozdrawiam Cię serdecznie i napisz mi, czy zrobiłaś to z kimś wreszcie, Ty wiesz co! Pszepraszam za błendy. Zafsze kochająca  Iwonka. 

13 komentarzy:

  1. Cót!!! Buhahaha! To najlepszy błąd ortograficzny jaki w życiu widziałam! Przeszłaś samą siebie Klarko, super! Tylko dlaczego blondyna ma moje imię???

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak jest napisane w liście - bo Iwonka to jest piękne imię!

    OdpowiedzUsuń
  3. ten "Cót" to w piewrszej chwili nie moglam zrozumiec o jakie slowo chodzi! Bardzo mnie cieszy ze Blondyna-Iwonka wykazuje sie rozsadkiem w stosunku do Waldemara
    a przepraszam co takiego miala zrobic jeszcze Emerytka? czy to jest to o czym ja mysle a o czym codziennie pisze w smsach Waldemar?

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) ale się uśmiałam z tych błędów masakra ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja ciocia też miała na imię Wandzia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Klarko, ja również nie bardzo skojarzyłam w pierwszym momencie o jaki cót chodzi... A potem już było mi łatwiej. No przecież ja też blondynka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ musiało Cię zdrowia kosztować zrobienie tych błędów :)
    Ale efekt jest niezapomniany:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Humor od razu mi się poprawił:-)
    Blondyna trochę rozsądku ma, a może jakiś wczasowicz się trafi....
    Dziś przeczytałam ogłoszenie: remąt i wykączanie wnętrz:D

    OdpowiedzUsuń
  9. przydrożna kapliczka :D

    OdpowiedzUsuń
  10. A mnie sie jakos troche smutno zrobiło, a przeciez to taki optymistyczny list. I tez mialam ciocie Wandzie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za wizytę :) Modelkę miałam naprawdę śliczną i utalentowaną :)

    OdpowiedzUsuń
  12. no błędy ortograficzne sprawiły, że tekst jest strasznie realistyczny :):) ciekawe, jak dalej potoczy się ta historia :)

    a ja zmieniłam sobie tytuł bloga na "Mam w sobie duszę kota..." :P

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz