czwartek, 2 czerwca 2011

Beata

Samanta postanowiła całkowicie zmienić swoje życie. Miała dość tkwienia w dwóch światach, w żadnym nie czując się bezpiecznie. Im bardziej atrakcyjną była w świecie wirtualnym, tym zderzenie z rzeczywistością było boleśniejsze. Dawno utraciła swoją tożsamość i sama nie wiedziała, czy jest Samantą czy Beatą.
Dzieci – dzieci są bardzo ważne a Alfred jeszcze o nich nie wie. Jadąc do niego całą drogę układała sobie w myślach słowa wytłumaczenia nie wiedząc, jak on to przyjmie. Zastanawiała się, czy powiedzieć kochankowi o mężu, ale gdzieś w połowie drogi stwierdziła, że od tej pory nie dopuści się już żadnych kłamstw.
Zamiast wielogodzinnego tłumaczenia, zamiast wstępu, zamiast tych wszystkich słów, które układała sobie całą drogę, powiedziała tylko jedno zdanie:
- Mam męża i dwoje dzieci.
Zapadła cisza. Alfred wstał, przeszedł do okna, postał chwilę odwrócony do Samanty plecami a potem  powiedział – trzeba będzie kupić rolety żeby ich nie budziło słońce.
Rolety, łóżko, szafę, biurko..gdzie to wszystko zmieści się w 16 metrowej kawalerce Alfreda?- pomyślała Samanta a po chwili uświadomiła sobie, że to nie jest ważne ale o tych praktycznych rzeczach  łatwiej myśleć i rozmawiać niż dotykać tego, co o wiele istotniejsze.
- Dlaczego nic nie mówisz, jeśli  wolisz, abym odeszła na zawsze z twego życia to powiedz mi to teraz, będzie łatwiej się rozejść zanim się jeszcze na dobre nie zeszliśmy. Milczenie Alfreda niepokoiło ją bardziej niż słowa, których spodziewała się usłyszeć.
- Czułem, że nie jesteś sama, że coś ukrywasz, tak atrakcyjna kobieta nigdy nie jest sama, wiedziałem, że wcześniej czy później powiesz mi o nieszczęśliwym małżeństwie albo o zaborczym kochanku, to tylko kwestia czasu. Nie powinno się budować związku na ruinach i kłamstwach, ale skoro już się to stało, to nie zmienię zdania, kocham cię i chcę żyć z tobą.
Praktyczne sprawy nie załatwią się same i choć Alfred wziął sobie kilka dni urlopu aby przygotować mieszkanie na przyjazd dzieci, Samanta czuła się źle. Nie mogła dodzwonić się do dzieci, teściowa nie odbierała telefonu a Kazek odebrał tylko raz po to, by warknąć – nie dzwoń tu więcej szmato.
Nietrudno się domyśleć, że Samanta nie przywiozła swych dzieci za kilka dni, nie przywiozła ich wcale. Kazek i jego mama wymyślili sobie szczególnie perfidny sposób dręczenia Samanty. Kiedy pojechała po dzieci, nie wpuścili jej nawet na posesję. Co kilka dni powiadamiali ją, że może przyjechać w odwiedziny do nich, jechała więc, stała godzinami pod bramą i odchodziła z płaczem, nie zobaczywszy dzieci nigdy. W sądzie rodzinnym nie miała szans, była bez mieszkania i bez pracy. Z wniosku rozwodowego jasno wynikało, że  Samanta winna jest rozpadu rodziny, porzuciła dzieci i uciekła do kochanka, nie troszcząc się o ich byt i nie interesując się nimi.
Alfred próbował wszystkiego, by wyciągnąć ją z depresji, w której się pogrążała coraz bardziej. Jasne było, że bez dzieci ta kobieta żyć nie może i ta bezustanna szarpanina uczyniła z niej cień człowieka. Już nie jaśniała, już nie śmiała się tak radośnie, już nie tuliła się do niego ufnie i z oddaniem. Była jak zaszczute, lękliwe zwierzątko, zrywała się na każdy dźwięk telefonu, nie spała nocą a w dzień siedziała nie ruszając się godzinami z miejsca.
Pewnego dnia Alfred przyszedł z pracy i nie zastał Samanty w domu. Na łóżku leżała porzucona otwarta książka. Podszedł,  spojrzał na okładkę i przeczytał tytuł:  „Anna Karenina”.  
Ta historia nie skończyła się dobrze, ale wyjaśnia czytelnikom, dlaczego w poprzedniej części Alfred  nazywany jest Smutnym Człowiekiem i zajmuje się gumową kobietą, która uciekała mu na drzewo.

15 komentarzy:

  1. :( jak to nie można nikogo oceniać bez poznania osoby i przyczyny, tylko na podstawie pozorów... dziękuję za ciąg dalszy, nawet jeśli taki smutny.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja powiem tak: z serii o smutnym człowieku można by nakręcić film, zresztą nie tylko z niej, bo wszystkie przedstawione tu i na Onecie historie to gotowy scenariusz do filmu, wracając jednak do samego tekstu to cóż powiedzieć nie ma Alf szczęścia do kobiet, szkoda że tak smutno się skończył jego romans ale cóż życie jest nieprzewidywalne
    lipton_R

    OdpowiedzUsuń
  3. A twórczość Beaty wokalna jest taka zrównoważona. Powiedziałabym,ze niezwykle dojrzała osobowość. A tu -przeciwnik imienny.
    Przykra sprawa. Reaguje inaczej - umacnia się psychika . Może i ona potrzebuje takiego punktu zaczepienia w sobie. Zawsze jest coś co kochamy niezależnie od okoliczności i otoczenia.
    Za to Smutniak pozostaje za woalem niedomówień.Chętnie posłucham.
    PS Co to za kobieta w koronie drzewa? I to kauczukowa?

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy - Smutny Człowiek jest postacią z opowiadania o rachmistrzu spisowym, Alfred nalegał, aby spisać jego lateksową kobietę ale ta nie miała numeru pesel i doszło do awantury

    OdpowiedzUsuń
  5. Klarko, rozumiem, że by się obraził na kobiety, bo ona by go wystawiła i zamienił je na bezuczuciową i bezproblemową "przytulankę", ale w takim wypadku? Nie rozumiem. Poproszę jeszcze jednego posta, który do tego smutnego końca doprowadzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Klarko, rewelacyjnie się czyta stopniowanie napięcia w Twoim pisaniu :)
    Ale podpisuję się pod iimajką - co dalej z Alfredem? Jak się ogarnął po Beacie/Samancie i co z tego wyniósł w dalsze życie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam kawałki układanki z nadzieją na zakończenie, że żyli długo i szczęśliwie, a tu koniec życiowy...
    Sama dzisiaj miałam przejścia sądowe w sprawie opieki nad dzieckiem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. iimajka - nic się nie stało, kilkumiesięczne leczenie w szpitalu psychiatrycznym a potem nic już nie było takie samo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaplątana - tak mi przykro, że akurat dziś trafiłaś tu na ten smutny kawałek.

    OdpowiedzUsuń
  10. A już myślałam, że wszystko dobrze się skończy - te rolety były jak promyk słońca...

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialne opowiadanie, ale bardzo smutne. Teraz czekam na coś pozytywnego :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Smutne, ale może i do Alfreda uśmiechnie się kiedyś słońce...
    przecież po każdym grudniu przychodzi maj, czyli radość...

    OdpowiedzUsuń
  13. Uff, skończyłem czytać zaległości i Alfredzie. No i mi się smutno zrobiło, również czekam na cos pozytywnego.
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz