poniedziałek, 14 marca 2011

na dobre i na złe

Krysia nie lubi chodzić do lekarza i nawet badania okresowe robi rzadziej niż trzeba. Tak raz na kilka lat idzie. Nie żeby o siebie nie dbała, nic podobnego, po prostu czuje się dobrze, nic jej nie dolega to po co ma iść. Przychodnie i szpitale zna raczej z filmów i seriali i kiedy pewnego dnia rozbolało ją coś w krzyżu, nie martwiła się o zdrowie tylko o to, że będzie musiała iść do przychodni. Bo ją tydzień już bolało i nie pomagało smarowanie maścią z reklamy, łykanie tabletek po których w telewizorze dziadek przenosił tonę cementu jedną ręką   to nie ma zmiłuj się tylko trzeba iść. Rysiu zaniepokojony chciał z nią pójść, ale się nie zgodziła bo jeszcze nie jest umierająca, zresztą jak będzie umierająca to lekarz chyba sam do niej przyjedzie raczej! Taki miała nastrój, pewnie spowodowany bólem i złością, że samo nie przechodzi.
Rysiu cierpliwie znosił jej złośliwe docinki bo się martwił, a wiedział dobrze, że to uparta kobieta jest i w tym wypadku nie ma na nią sposobu.
- Zadzwonię do przychodni, do jakiego chcesz lekarza? – zapytał.
- Może być doktor House, doktor Burski albo doktor Oetker – warknęła Kryśka a Rysiu nie zastanawiając się nawet i ufając żonie zapisał szybko te nazwiska i wybrał numer przychodni. Było zajęte, nie dodzwonił się i chciał iść i zapisać żonę osobiście ale powiedziała, że sobie sama poradzi obiecując, że pójdzie na pewno. Poszedł więc do pracy.
Krysia siedziała przy komputerze wertując medyczne strony i była coraz bardziej przerażona. Najpierw wyszło jej, że ma chore nerki, to by się zgadzało, ten ból w dole pleców był taki, jak opisywali na forum. A może to nawet rak! U kogoś z forum tak się właśnie niewinnie zaczęło. Na kolejnej stronie z przerażeniem przeczytała, że to może być od macicy, a leczenie polega na jej usunięciu! Czytała jeszcze o różnych metodach leczenia, o smarowaniu, masażach, okładach, gimnastyce i nie wiadomo kiedy zrobiło się południe.
Siedziała przy komputerze, coraz bardziej przerażona, gdy w drzwiach stanął Rysiu zły jak diabli i powiedział:
- Leczysz się u doktora Interneta? Bo w przychodni nie przyjmuje żaden z tych, o których mówiłaś. Jesteś zapisana na czternastą, kochana, i idę z tobą.

12 komentarzy:

  1. To od tyt. ksiażki M.Binchy- najpierw przeczytałam ...apotem zainaugurowali serial o lecznicy nieco więcej niż ...Niemal społecznościowej.
    Czasem książkę trzeba zamienić na sanatorium.

    OdpowiedzUsuń
  2. a podobno to mężczyźni unikają lekarzy jak ognia ;)
    Pozdrawiam
    Ela - z wynajętej kuchni

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że Krysia chodzi tak samo chętnie, jak ja :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. iw to jest nas trzy;)idę jak już muszę, kilka razy nawet uciekłam ze szpitala, zachowuję się jak te baby z pozytywistycznych nowel "ludzie, uciekajta, dochtory jadą"!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię chodzić do lekarzy. Idę jak już naprawdę boli tak, że utożsamiam się z Krysią:)
    Dobrze mieć takiego Rycha !
    Tak nieśmiało zapraszam do mnie na kawę:)
    lui445.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że większość czytelników lekarzy unika ile może;)To ja się przyznam, że też.. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A bo i dzisiaj uciekać to nie takie głupie jakby się wydawało ;) nie tylko w Lodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  8. hehe ja na lekarzy nie mam czasu i lecze sie w domu
    a tak w ogole to Klarko KLarko, zgadnij jaka ksiazke czytam? :D wlasnie doszla i oderwalam sie tylko na ten wpis :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Najlepszy jest doktor Internet. Jak się zacznie dopasowywać samemu objawy do chorób to zawsze wychodzi, że jesteśmy śmiertelnie chorzy :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Krysiu! Nie lecz sie u doktora Oetkera! To oszust!

    OdpowiedzUsuń
  11. hehe. Doktor Oetker. Mocne:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak troche z innej beczki, chcialabym byc z czlowiekiem, ktory bylby tak oddany jak Rysiu. Milosc Krysi i Rysia jest taka piekna, zwyczajna, codzienna... :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz