czwartek, 17 lutego 2011

nie wije się gniazda w gnieździe

Zawsze myślałam, że młodym ludziom zależy na samodzielności a kiedy uda im się wyprowadzić z domu rodzinnego i samodzielnie funkcjonować, świadczy to o ich dojrzałości społecznej. Tymczasem spotkałam się z tak odmiennym zdaniem, że muszę o tym napisać bo już sama nie wiem, czy coś się zmieniło czy ja jestem z innego świata?
Nie biorę pod uwagę marginalnych przypadków ani patologii, tylko przeciętną zwyczajną rodzinę, gdzie rodzice są koło pięćdziesiątki a dzieci w wieku 20 -25 lat. Jeśli młody człowiek skończył edukację i pracuje zawodowo, to czemu siedzi rodzicom na karku? Żaden z moich rozmówców nie powiedział, że z braku pieniędzy, nie. Jeden ze zdumieniem wyjaśnił mi, że przecież się nie żeni i dopiero jak będzie zakładał rodzinę to się wyprowadzi od mamy. Kolejny napadł wprost na mnie bo czuje się za mamę odpowiedzialny i się nią opiekuje, nie może więc się wyprowadzać bo by sobie nie dała rady. Jednak kiedy zapytałam, czy mama jest niedołężna, odparł, że nic podobnego, pracuje zawodowo i prowadzi dom. To na czym polega ta opieka? Tego już mi nie potrafił wyjaśnić.
Następny chłopak zastrzelił mnie stwierdzeniem, że jedno dziecko musi zostać z rodzicami z powodu mieszkania, żeby nie przepadło. Jednak jestem z innego świata bo byłam pewna, że domy i mieszkania się kupuje lub wynajmuje a właściciel może z nim zrobić co chce. Czyli mój rozmówca chce mieszkać z rodzicami i czekać na ich śmierć prawie całe dorosłe życie z powodu służbowego mieszkania?!
Sprawa mieszkania przewijała się cały czas i wreszcie chciałam uświadomić moim rozmówcom, że ich rodzice mają swoje życie zawodowe i osobiste a to, czego się dorobili, jest ich majątkiem a nie majątkiem dorosłych dzieci i korzystanie z niego jest kwestią dobrej woli. Bo może rodzice by woleli odpocząć, mieć więcej swobody, nie obsługiwać swojego dorosłego potomstwa?
Chłopak 25 letni nie wie, że płaci się rachunki za gaz, za prąd, za czynsz, on sobie płaci tylko za Internet, to jest jego wkład w  domowy budżet i się chwali, że się dokłada do rachunków. Nie wie też, ile kosztuje chleb i że ten chleb trzeba codziennie kupić i przynieść, bo jak tego nie zrobi to nie będzie co jeść. Herbatę się bierze z puszki na okapie, wodę mineralną ze zgrzewki z przedpokoju, czystą odzież z szafy. Jak się ożeni to się usamodzielni (jego zdanie).
To ja Wam napiszę: kochane dziewczyny – będziecie za takiego chłopaka wszystko robić w domu, nawet jeśli będzie chciał cokolwiek zrobić to nie będzie tego umiał, po tygodniu braknie mu pieniędzy które były przeznaczone na cały miesiąc,  minie co najmniej 5 lat zanim się nauczy samodzielnie funkcjonować, ale w tym czasie uzna swoją żonę za jędzę, która go bezustannie strofuje i poucza. Niech więc lepiej mieszka z mamą i czeka 30 lat na to mieszkanie, które ma mu przypaść w przydziale.

40 komentarzy:

  1. Mój chłopak mieszka z mamą i siostrą. Jesgo ojciec umarł gdy miał kilka lat. Od tego czasu to on jest mężczyzną w tym domu, pilnuje remontów, dba o sprawne instalacje, naprawia, reperuje i płaci 1/3 wszystkich rachunków odkąd ma pracę. Mama choc pracuje jeszcze to niedługo przejdzie na emeryturę. Kazde z nich ma swoją częśc do zrobienia w rodzinnym ognisku. Żadne nie leży i pachnie by inni go obsługiwali. Ja mieszkam z tatą i bratem. Straciłam mamę w wieku ok 20 lat. Przejęłam po mamie kobiece prace, choć nieprawdą byłoby mówienie, ze wtedy dopiero zaczęłam coś robić w domu, bo od małego każdego z mojego rodzeństwa rodzice wszystkiego uczyli. każdy miał swoją częsc prac w domu do zrobienia. Mam 3 braci i każdy umie gotować i myśle, ze lepiej nich ich żony.Jak trzeba pomóc w domu to nie tylko meskie prace, bo i okna umyją i firanki powieszą i zakupy zrobią wracając z pracy. Znowu uczciwie dzielą obowiązki z żonami. Bracia późno się żenili, ale dopiero po ślubie się wyprowadzili. Ja chciałaby mieć taką możliwość, ale ojciec na emeryturze już od lat przypisał mi rolę tej, która zakładając rodzinę zostanie w domu i zaopiekuje się nim na stare lata...to nigdy nie jest takie proste i oczywiste. Ile przypadków tyle nietypowych sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu ktoś z tych wszystkich ludzi posiada coś takiego jak empatia, zaczyna wracać mi wiara w ludzi:) . Wg mnie Jeżeli rodzice są razem to jak najbardziej wyprowadzać się ale jak  jakiś z rodziców z jakiś powodów jest sam to powinno się przy nim zostać tak po ludzku. Kto z was chciałby samotną starość? Życie gdzie nie ma do kogo się w domu odezwać?Gdzie się podział honor, szacunek? Zatracił się w dzisiejszych czasach bo ludzie nie potrafią już ze sobą wspołżyć. Ten cały hejt na teściowe, maminsynkow, córeczki tatusia itp to jest jakaś ściema... Ściema XXI w.  Wszystko zależy od człowieka i checi, jak się chce to wszystko się da

      Usuń
  2. Klarko, ważny to problem...
    Moje doświadczenie jest takie - mieszkałam z rodzicami do 26 roku życia, myślałam o czymś własnym - niestety, wysokość mojej pensji na to nie pozwalała. Było mi przykro, że po studiach tyle zarabiam. Dopiero, gdy poznałam mojego Męża, wyjęliśmy mieszkanie. Razem łatwiej.
    Dokładałam Rodzicom do rachunków, robiłam zakupy itp...
    Moi bracia mieszkają z Rodzicami. Wydaje mi się, że jest dużo racji w tym, co piszesz. Ale to mi będzie łatwiej, wydaje mi się, że od zawsze byłam bardziej samodzielna.
    Ups, chyba strasznie chaotycznie piszę :).
    Ps. Dobijam do końca książki - bardzo podobał mi się cykl "sanatorium". Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. ojeny... :o :o szok... kurczę, powinna być jakaś ustawa nakazująca każdemu młodemu na rok wyprowadzić się z domu... to jakby raz obiadu nie zjadł, bo nie zrobił, jakby nie miał chleba, bo nie kupił, albo jakby mu nie starczyło do "pierwszego" to by się jeden z drugim nauczył ! takie jest moje zdanie... mieszkam już trzeci rok poza domem i fakt, że dostaję pieniążki od rodziców nie jest wcale wielkim ułatwieniem, bo też nimi muszę gospodarować i wiele razy było tak, że nie starczyło, ale każdy uczy się na błędach i jest coraz lepiej z miesiąca na miesiąc... Fakt, najlepiej u mamy, ale po co tak cały czas się dusić z innymi dorosłymi w końcu ludźmi pod jednym dachem jak można oddzielnie... podsumowując, nie rozumiem takich ludzi i mam nadzieję, że mój przyszły mąż (o ile takowy zaistnieje) nie będzie z gatunku tych opisanych w powyższym tekście...

    pozdrawiam :)

    KOBIETA-FATALNA.BLOOG.PL

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz dużo racji Klarko. Acz... przecież tak było zawsze - już poczynając od średniowiecza chyba - córki szyły na mężowskie, synowie dostawali kawałek ziemi i stawiali własną chatę lub sprowadzali żony do rodzicielskiej (głównie pierworodni). Teraz kawałka ziemi nie ma to i trudniej stawiać swoje własnym przemysłem, a gdy trza iść płacić za wynajem 1000-2000 obcym ludziom, to lepiej dokładać własnym rodzicom, mieszkać razem, a te pieniądze wydać na dzieci. Często rodzice wcale nie chcą dokładania i wychodzi jak wychodzi. Acz są i przypadki jemioł o jakich piszesz, które nawet o tym nie pomyślą.
    Jak skomplikowany jest rynek mieszkaniowy i jak ludzie czepiają się lokalu, widać np. w czasie wyborów ;) Czworo moich sąsiadów jest zameldowanych w trzech miejscach - matka w służbowym, dziecko też (by nie przepadło), ojciec po swych rodzicach, drugie dziecko po dziadkach...
    Ja z mężem też wynajmowałam własne, jednak gdy "przyszły" dzieci, zmieniły się warunki finansowe i wróciliśmy na moje dawne "śmieci"... I tylko nocami oglądam sobie projekty domków jednorodzinnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm... a moi rodzice budowali duzy dom "z mysla o dzieciach" tzn. specjalnie o jeden rozmiar za duzy, bo moze chociaz jedna córka zostanie.

    Jak na razie obie córki jeszcze mlode, ale ja bedac jeszcze na studiach juz praktycznie nie mieszkam w domu, wpadam raz na kilka miesiecy zeby pomieszkac przez tydzien czy dwa.
    I nie ma wielkich nadziei zebym zamieszkala tam na stale - bo miasteczko male i pracy nie ma.
    Moja siostra tak samo...

    a rodzice biadola ze zostana sami w takim wielkim domu i woleliby miec dzieci na miejscu!

    zreszta, pociesze Cie Klarko, wydaje mi sie ze trafilas akurat na takich rozmówców - bo zdecydowana wiekszosc moich znajomych - w wieku 22-25 lat jest albo juz samodzielna albo kombinuje jakby sie tu wyniesc od rodziców. Studiuja, pracuja, podrózuja, wynajmuja mieszkania. Wiec chyba swiat sie az tak nie zmienil :)

    Ann

    OdpowiedzUsuń
  6. Ann między innymi dlatego to napisałam z takim zdumieniem;) tak podejrzewałam, trafili mi się wyjątkowi rozmówcy;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Polska sie wloszczy :-) We Wloszech "dzieci" powszechnie mieszkaja z rodzicami do 35-40 go roku zycia albo i po rozwodzie, bo ... im wygodnie. Konfliktu pokolen brak. No i najgorsze, ze jest to usankcjonowane przez niektore decyzje sadu, wg ktorych "rodzice maja obowiazek utrzymywac dzieci i im pomagac, nie tylko do czasu usamodzielnienia sie, ale rowniez gdy zachodzi taka potrzeba. Zwolnieni sa z obowiazku lozenia na utrzymanie "dzieci" tylko wtedy gdy "dziecko" w sposob ewidentny odrzuca propozycje pracy". Fakt, ze tak jak w Polsce, mlodziez to "pokolenie bez etatu", ale prawda jak zwykle tkwi posrodku. Moj prawie 30-letni kolega twierdzi ze pomaga w oplacaniu rachunkow, bo placi raty za wlasny samochod (sic!), no i nawet ubezpieczenie :-) Inny 30-latek nie wyprowadzil sie z domu nawet wtedy kiedy ojciec mu zaproponowal w zamian pokazna sume pieniedzy. I ogolnie sie oburzaja, bo im sie wydaje, ze prawo do wlasnego mieszkania jest wpisane w konstytucje a placenie za wynajem to juz jest wyrzucanie pieniedzy. Tylko, ze nawet z podwojna pensja kupienie malutkiego mieszkania na glebokiej peryferii w Rzymie graniczy z cudem i grozi kredytem na nastepne 50 lat. No ale coz, w sumie widze, ze taki uklad odpowiada i "dzieciom" i rodzicom (nie maja szans na przezywanie syndromu pustego gniazda).
    Pozdrowienia Klarko,
    Agula

    OdpowiedzUsuń
  8. ja jako matka 20 latka, który własnie szuka pracy powiem z czystym sumieniem, ze mimo ze bardzo kocham sowjego syna i mam duzy dom to nie chciałabym aby mieszkał ze mna "do skutku", bo dorosłe dzieci powinny isć juz swoją drogą a mi matce pozwolic juz odpocząć od codziennych obowiazków. Bo takie mamy, jak ja, juz chcą zyc dla siebie i poświęcic się swoim pasjom a nie pichcic obiadki i prać skarpety. Ament;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tam, gdzie mieszkam i w mojej najbliższej rodzinie jest tak, że dzieci mieszkają z rodzicami zanim nie założą własnej rodziny. Niektórzy płacą rachunki i się dokładają a inni nie - kwestia zamożności rodziców. Ogólne przekonanie jest takie, że zamiast tego, że syn/córka ma płacić za wynajmowane mieszkanie, lepiej niech te pieniądze odłoży dla przyszłej rodziny. I rzeczywiście jedno dziecko zostaje z rodzicami i dziedziczy po nich dom. Mój brat mieszka z rodzicami i nie dokłada do rachunków, bo po prostu mama by od niego pieniędzy nie wzięła - póki ma z czego, sama umie utrzymać dom. Brat pracuje, płaci za swoje studia i samochód. Pomaga przy domu, wykonując jakieś obowiązki typu koszenie, czy malowanie. U nas to jest sytuacja całkiem normalna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzaba to jest nas dwie, bo jak się mój syn wyprowadził, to miałam wyrzuty sumienia że się cieszę swobodą, robię co mi się podoba, piję z Lubym wieczorami wino, wyleguję się w niedzielę do południa zamiast mu pomagać, a teraz widzę, że nie ma co mieć wyrzutów bo życie dziecka stało się o wiele ciekawsze i bogatsze niż wówczas, gdy z nami mieszkał i wszyscy jesteśmy szczęśliwi, ament;)!

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja Ci powiem, że taki chłopak może się usamodzielnić. Widzę to po moim bracie. Jak wyemigrował i nie ma mu kto tam skarpetek prać, to sam się nauczył - tego i wielu innych rzeczy, planowania wydatków też. Musiał, bo "służby" obok nie było.

    Co ciekawe my z siostrą nie musiałyśmy się tego uczyć, jakbyśmy to we krwi miały, choć przecież tak samo jak on miałyśmy wszystko pod nos podstawiane.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trudno oceniać z takiego fragmentu.
    Co jeśli dzieciak wychował sie u kogo innego i nagle okazuje sie,że jego rodzice to kto inny i zwyczajni chce nadrobic stracone....
    co innego jak to jest patent na lenia, który całe życie wisiał i nawet wykształcenia nie ma. Motywy nie są w spławczych tekstach, bo takich używa młodzież. Tylko mamo/tato - naucz sie słuchać. Wyrzucanie (o zgrozo, doswiadczyłam) niczego nie załatwia a jest dowodem na lit. prawdę o nas samych. Np" MOralność pani Dulskiej".
    PS NIe ma mowy o przerzucaniu obow. młodego małzęństwa na rodziców. Nie mylmy, co znaczy być, żyć tuż obok ale...nie wyreczać.
    PS1 Warunki hospitalizacji są nieco inne;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja też jestem za ty, żeby dzieci się usamodzielniały. Ja się wyprowadziłam z domu jak miałam 21 lat (sama chciałam, nie musiałam)i jakoś potrafiłam sie utrzymać pracując i studiując jednocześnie. Natomiast moja siostra ma 26 lat, po skończeniu studiów (bo studiowała za granicą) wróciła do domu i mieszka z rodzicami. Pracuje, ale nie dokłada się do opłat, ani jedzenia, ba nawet czeka, aż mama zrobi jakiś obiad. Nawet moja mama już odlicza dni kiedy sie wyprowadzi, bo chce pożyć. Na szczęście lada moment ma się wyprowadzić i ciekawa jestem jak sobie poradzi sama :)
    Olinek

    OdpowiedzUsuń
  14. Wydaje mi się, że problem jest w wychowaniu dzieci. Jak zostaną wychowane tak, że wszystko było za nich robione a dziecko nie miało obowiązków i przede wszystkim nie było uświadomione o tym, że życie kosztuje to tak niestety jest. I myślą, że rodzice wręcz powinni się nimi zajmować i pomagać im dożywotnio. A takiej dziewczynie tylko współczuć takiego męża, bo będzie on wymagał obsługiwania go tak jak to robiła mamusia.O żadnym partnerstwie nie będzie wtedy mowy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dlatego jestem starą panną :) :"...będziecie za takiego chłopaka wszystko robić w domu, nawet jeśli będzie chciał cokolwiek zrobić to nie będzie tego umiał, po tygodniu braknie mu pieniędzy które były przeznaczone na cały miesiąc, minie co najmniej 5 lat zanim się nauczy samodzielnie funkcjonować, ale w tym czasie uzna swoją żonę za jędzę, która go bezustannie strofuje i poucza. Niech więc lepiej mieszka z mamą i czeka 30 lat na to mieszkanie, które ma mu przypaść w przydziale".

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja skończyłam studia kilka tygodni temu. Miałam studia, które uniemożliwiały jednoczesną pracę, bo były bardzo czasochłonne i wymagające dużej ilości nauki. I teraz zamierzam znaleźć pracę i się wyprowadzić do wynajętego mieszkania. Na szczęście mam mojego T, wynajmiemy razem, więc będzie nas na to stać. Większość moich koleżanek nie mających stałego chłopaka/narzeczonego/męża za swoją samodzielną pensję bezpośrednio po studiach nie ma szans na wynajęcie czegoś bo po prostu nie wystarczy im kasy. Moja bardzo dobra koleżanka dostaje 1300 zł pensji. A wynajęcia kawalerki to koszt 1100-1200 zł. I chcąc nie chcąc wielu moich znajomych mieszka z rodzicami licząc, że jak zwiążą się lub zdobędą lepszą pracę to będzie ich stać na wyprowadzkę. Niestety w ciężkich czasach na usamodzielnianie się żyjemy...

    A odnośnie takich chłopaków jak opisałaś. Są i tacy. Znam nawet takiego. Na szczęście dziewczyny, które się z nim spotykają szybko się orientują że to dziecko, które wymagać będzie obsługi i szybko go zostawiają. Nie dają się wpakować w bycie "służbą" dla takiego. Takim osobom mówię stanowcze NIE, czy jest to chłopak czy dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jako mama dziewiętnastolatka przed maturą, który już trzeci rok mieszka sam ( mieszkanie) w mieście oddalonym o ponad 100km od mamusi i który sam robi zakupy, pierze, prasuje i gotuje ( rzadko jada na mieście)ale jeszcze nie zarabia (nie licząc pracy w poprzednie wakacje) i dostając stałą kwotę, którą musi rozsądnie zagospodarować, ja na to tak że: choć żal mi, że tak szybko musiał opuścić dom, to nauczył się samodzielności i odpowiedzialności. Wie ile co kosztuje i ile pracy trzeba włożyć by gospodarstwo domowe, nawet to jednoosobowe funkcjonowało. I tak samo dziwi się jak Ty, ja, swoim kolegom, którzy nawet nie wiedzą gdzie w ich domu jest proszek do prania ;)I powiem tak: to w dużej mierze jest wina rodziców, bo najpierw wyręczają we wszystkim, bo synalek ma się tylko uczyć, a potem gdy już się wyuczy i pójdzie do pracy to z rozpędu dalej chce wieść wygodne życie u boku mamusi. Po co wydawać pieniądze na mieszkanie, jak może na własne przyjemności? Na mój trzy zaprzyjaźnione rodziny, w których dzieci już się usamodzielniły ( praca) dwie rodziny od razu "wystawiły walizki" dzieciom, a jedna hołubi synalka -lenia. Gdzieś to jeszcze w społeczeństwie tkwi zgoda na przyzwolenie, by dzieci usamodzielniały się jak najpóźniej...

    OdpowiedzUsuń
  18. ja zauważyłam, że to nie bierze się znikąd - tacy faceci są zazwyczaj wytworem swoich własnych matek - więc nie ma co im (matką) tak współczuć - znam kilku takich facetów - bywałam u nich w domu i widziałam jak mamusia nie może usiedzieć na pupie jak synek je podstawiony pod nos obiadek - i co chwile biega do kuchni - a może jeszcze to a może to - a syn tylko marudzi i nic mu nie pasuje :)
    to swoista symbioza i jemu pasuje i jej :)
    jedyne komu można współczuć to rzeczywiście potencjalnej żonie ale nie wiem która się nabierze na takiego faceta

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja jestem potencjalną żoną faceta, który mieszkał z rodzicami do 24 roku życia i nadal mieszka, choć na osobnym piętrze i już ze mną. Mój mąż jest wprawdzie namiętnym bałaganiarzem, ale potrafi samodzielnie wyprasować koszulkę, czy zrobić coś prostszego do jedzenia. Z gospodarowaniem kasą też nie jest najgorzej. Na szczęście nie każda mama wychowuje syna na ukochaną maskotkę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ufff, znam co najmniej dwie rodziny, w których jest podobny problem. I w obu chłopcy, a raczej mężczyźni - jeden lat 25, a drugi grubo po trzydziestce nie mają ani pomysłu na swoje życie, ani ochoty na wzięcie odpowiedzialności za siebie.
    Tak jakby czas się dla nich zatrzymał na magicznej liczbie 17 i pół.
    Nie rozumiem, ale też raczej przestrzegam i radzę dziewczynom omijać szerokim łukiem, bo liczyć że się zmieni raczej nie ma co!

    OdpowiedzUsuń
  21. nie no jasne, że nie każdy facet co ma 25 lat i mieszka z rodzicami musi być do niczego
    jeśli ma możliwość studiować dziennie w mieście w którym mieszkają jego rodzice no to nie ma na co na siłę kombinować - ale to od razu widać czy facet jet upośledzony przez mamusie i nie unie sobie skarpet nawet uprać czy zrobić kanapki
    czy po prostu mieszka u rodziców żeby nie generować niepotrzebnych kosztów na czas studiów - ale funkcjonuje samodzielnie

    OdpowiedzUsuń
  22. Muszę się przyznać - Klarko uwielbiam Twój blog, czytam codziennie a często wracam do tego co jakiś czas temu przeczytałam.. właśnie Ty mnie zainspirowałaś do pomysłu na mego własnego bloga:) jeszcze nie zaczęłam nic skrobać ale się zbieram w sobie zbieram więc może niedługo coś się "stworzy":)
    p.s. swoją drogą ta "MlauKotka" co wypisuje komentarze, to widzę potrzebuje dobrego psychoterapeuty, brak słów. Ale niech sobie pisze... może to forma terapii a terapii potrzebuje na 100% :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja mam tylko córki, ale obserwując latorośle moich koleżanek odnoszę wrażenie, że dziewczyny szybciej i chętniej dążą do samodzielności, nawet mimo skromnych środków finansowych. Chłopcy mają dużo większą skłonność do wygodnictwa, czytaj - korzystania z wszelkich dobrodziejstw zamieszkiwania z mamusią. Powiedzmy sobie szczerze - w większości przypadków to właśnie mamusie są winne tego stanu rzeczy, "wycierając dorosłym synkom noski"... I po co taki chłoptaś miałby pójść na swoje, trudząc się sprzątaniem,prasowaniem koszuli i innymi równie przyziemnymi sprawami! Co innego, jak zajmie się tym żona, która godnie zastąpi mamusię.
    Nie daj Boże, żeby którejś z moich córek trafił się taki egzemplarz!
    Pozdrawiam
    floska

    OdpowiedzUsuń
  24. Od 7 lat mieszkam samodzielnie, od 2,5 roku zagranica. I daje rady! Znam sytuacje w Polsce i na zachodzie. Nie opowiadajcie bajek, ze z pensja 1300zl nie mozna sie usamodzielnic. Mozliwosci sa, ot na przyklad wynajac mieszkanie ze znajomymi. Cena spada do 500zl. Ale jesli ktos chce sie wyprowadzic do pustego mieszkania, miec cale dla siebie, a do tego czasu narzekac u rodzicow... coz, to jest wygodnictwo.
    Niestety tez znam osobe, ktora woli wydac 600€ na super telefon niz dolozyc sie do czynszu rodzicow. Zaskakujace, ze to sa w wiekszosci chlopcy...

    Pozdrowienia od A.

    OdpowiedzUsuń
  25. wszystko pięknie, ładnie tylko ja nie mam jak sie wyprowadzić, bo ciągle nie potrafię znaleźć pracy, ale doskonale orientuję się, że płaci sie rachunki, bo często sama to robie (może niekoniecznie z mojego konta)... Ale przyznaję są tacy faceci, że mama ich z wszystkiego wyręcza. Koleżanka mi opowiadała, że jej mama tak wychowuje jej młodszych braci, a jak próbuje jej uświadomić co z nich wyrośnie to mama albo się kłóci z nią i obraża, albo mówi że mają jeszcze czas nauczyć się słać łóżko (w wieku lat 12 to za wcześnie?). Z kolei mam kolegę, który jest tak kulturalny, że po ostatnim sylwestrze nie pozwolił mi nieść torby z moimi (!) ubraniami

    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  26. Marta 25 powodzenia:) pisz, zobaczysz jaka to przygoda:)

    OdpowiedzUsuń
  27. dziękuję:)) troszkę obawiam się takiego upublicznienia mych uczuć i myśli ale mam też wyobraźnię więc czasem będę się nią osnuwać ;p
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. Oj znam ja takie egzemplarze... i jeszcze to się szczyci że "lepszy" kandydat na męża bo kawaler bez przeszłości, niż facet po rozwodzie czy nie daj boże jeszcze z dzieckiem... Omijać szerokim łukiem takich, niech dalej mamusia obsługuje ;)
    Na mnie też patrzyli jak na jakieś ufo, jak mając 22 lata wyprowadziłam się do wynajętego mieszkania (rodzice mieszkają w tym samym mieście) :)

    OdpowiedzUsuń
  29. A propos tytułu, bo mi bardzo chodził po głowie... czytając komentarze doszłam czemu :)
    Gniazda w gnieżdzie się nie wije, ale tuz pod lub nad - jak najbardziej - ileż to drzew jest tak obsianych domkami, gniazdkami... ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. wiecie co, zastanowilam sie nad tym glebiej, i z jednej strony racja - w sytuacji gdy rodzice sa w wieku 45-55, a dzieci 20-25 to wypadaloby sie usamodzielnic i wyniesc z domu. Ale potem przychodzi kolejny etap, kiedy rodzice maja lat 70+ i sa sami ze swoim majatkiem, a dzieci, które sie wyprowadzily "na swoje" dwadziescia lat wczesniej nie bardzo sie interesuja czy ci rodzice sobie jeszcze radza. A rodzice zaczynaja marzyc, zeby spowrotem zamieszkac z dziecmi - zeby ktos im pomógl w ciezszych pracach i sie zaopiekowal w razie choroby - bo oni juz nie maja sily. A dorosle dzieci nie maja zamiaru ani wracac, ani zabrac rodziców do siebie - bo przeciez maja za ciasno. A poza tym starych drzew sie nie przesadza...

    Znam takie sytuacje z zycia. A moja babcia zawsze opowiada jak to kiedys kilka pokolen mieszkalo w jednym domu i wszyscy sobie pomagali...

    Nie bronie tutaj tych leniwych typów, którzy chcieliby wyzyskiwac rodziców cale zycie, ale ogólnie problem zamieszkania jest skomplikowany.

    Ann

    OdpowiedzUsuń
  31. iimajka i to jest najlepsze podsumowanie:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ann starość się Bogu nie udała, ale myślę, że dzieci mają szansę "oddać" rodzicom ten czas, gdy same wymagały bezustannej opieki

    OdpowiedzUsuń
  33. anna25 - Pewnie ze strony rodziny były podejrzenia - na pewno się pokłócili, a po co to tak wyrzucać pieniądze, itd:D znam to!

    OdpowiedzUsuń
  34. jeanette tak jak napisały tu dziewczyny - nie wiadomo dlaczego matki synów wychowują inaczej niz córki, a potem się dziwią jak synowa nie chce robić tego wszystkiego co ona robiła!

    OdpowiedzUsuń
  35. No to mi ulżyło :) bo myślałam, żem wyrodna Matka dla mego syna, którego najchętniej już teraz posłałabym w świat, niech się samodzielność i odpowiedzialność uczy, bo widzę, że jak będzie z nami mieszkał po skończeniu szkoły to nic z tego dobrego nie będzie. Ludzie Młodzi u nas nie są nauczenia dorosłości.... taka jest prawda. Fakt, iż znalezienie taniego mieszkania do wynajęcia graniczy z cudem, jednak jak ktoś chce to nic trudnego. Bardzo Dobrze Napisane :))))

    OdpowiedzUsuń
  36. Notkę przeczytać to nic ale przeczytać wszystkie komentarze to jest coś:D na szczęście ja mam synka maluśkiego a ja już jestem stara,jak on urośnie to ja już będę za stara żeby mu prać skarpetki czy prasować będzie musiał sam sobie wszystko robić,na szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  37. wyprowadzilam sie do rodzicow w wieku lat 19-prosta sytuacja studia w innym miescie, najpierw akademik pote wynajete mieszkanie razem z moim partnerem (ktory do 21 roku zycia mieszkal z rodzicami)na poczatku ciezko ale nauczylismy sie oboje sobie radzic choc poki mieszkalismy w polsce nie bylismy w stanie calkowicie sie usamodzielnic. Koszty wynajmu mieszkania sa jakie sa a zarobki mimo ze zarabialismy oboje calkiem niezle nie sa pewne.. jeden miesiac pracujesz, w drugi juz nie.
    Ja studiowalam plus praca gdzie niestety glownym zrodlem dochodow byla prowizja handlowa czyli jeden misiac zarabiam duzo drugi miesiac "najznisza krajowa" ktora szla na rachunki. Przykro i bardzo ale nie wyobrazam sobie takiej sytuacji jak w komentarzu powyzej ze wynajmuje z kims obcym mieszkanie. bo to niestety rodzi ciagle konflikty i stres. Teraz wyjechalismy za granice (utrata pracy i "grozba" powrotu na urzymanie rodzicow) nadal zarabiamy najznisza krajowa ale jestesmy sie w stanie sami utrzymac i jeszcze odlozuc.. moze tu lezy podloze tego problemu? po prostu koszty? a moze z drugiej strony wygodnictwo.... bo osobiscie z takim podejsciem jakim zaprezentowali twoi rozmowcy sie nie spotkalam...
    inna sprawa ze wiekszosc naszych znajomych pochodzi z malych srodowisk gdzie jest ogromne bezrobocie i musieli wyprowadzic sie do innego miasta.
    a teraz Klarko powinna byc pouczajaca i jakze inteligentna puenta ....ale wyleciala mi z glowy... nie dawno wrocilam z pracy (70 godzin pracy w tym tygodniu ) chyba musze sie polozyc ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  38. Madziara radzicie sobie świetnie ale dzieci jeszcze nie macie to jest dopiero wydatek:D

    OdpowiedzUsuń
  39. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz