niedziela, 16 stycznia 2011

wspomnienia uczennicy 3

Na pijackiej sali siedziała stała ekipa i tylko od czasu do czasu część jej składu się wymieniała. Awantury były codziennie, pół biedy, gdy pijaki się prały po ryjach między sobą bo to się ledwo trzymało na nogach i jeden drugiemu wielkiej krzywdy nie zrobił.
Zdarzały się nieporozumienia, raz Dzik Chark chłop dwumetrowy, czerwony na gębie, z włosami jak strzecha dostawał z pięści od Stefana Paszteta kiedy tylko zaczynał śpiewać swoją ulubioną piosenkę:
O Boże o Boże co mi po honorze…
 W tym momencie Stefan Pasztet podnosił wrzask – mówiłem ci odpierdol się od mojej matki! Dzik patrzył nic nie rozumiejąc i znów zaczynał:
O Boże o Boże co mi po honorze..
Dostawał pięścią w łeb i zaczynała się bitka, aż kelnerka brała szczotkę i okładała ich po plecach krzycząc,  żeby wyszli się bić na zewnątrz.
Wreszcie któregoś dnia się sprawa wyjaśniła, bo matka Stefana Paszteta miała na imię Honorata, mówili na nią Honora, a Stefan matkę kochał, szanował i nie pozwalał o niej śpiewać w pijackich piosenkach.
Gorzej, gdy konsument stawał się agresywny wobec personelu. Zdarzało się to wtedy, gdy przepijał sporą część pieniędzy albo i wszystko co miał. Po kilku godzinach biesiady rzucał się do kelnerki lub do bufetowej, że go oszukała, wystawiając zawyżony rachunek albo nie wydając reszty. Jeśli był agresywny, to nie było sensu się tłumaczyć tylko uciekać i dzwonić po milicję. Milicja przyjeżdżała bardzo chętnie. Jeśli pijak nie zdążył zdemolować lokalu to wystarczyło, że wywieźli go kawałek dalej, dostał kilka razy pałą na pożegnanie i szedł do domu a potem robił za bohatera, opowiadając jak uciekł z suki tym „naftom  z posterunku”.
„Nafty z posterunku” wracali do knajpy, gdzie byli częstowani porządnym obiadem, setą, i żegnali się z personelem czule zapewniając, że zawsze są do usług pięknych pań.
Wśród konsumentów pięknych pań nie było, bo siedzieć w knajpie z pijakami to był wstyd i hańba, choć była taka Kazka  z sąsiedniej wsi, co za piwo umyła całą podłogę w sali bufetowej a za mielonego kotleta naniosła węgla do pieca. Pewnego dnia poszła po węgiel i tam oddała się jednemu z konsumentów, który wrócił do stolika i się chwalił, co przed chwilą zrobił. Kazka słyszała rozmowę i oburzona zaprotestowała – ty szmaciarzu, ja kroku nie żałuję ale nienawidzę jak ktoś kłamie, nie dałam ci dupy na węglu tylko na podpałce! I pokazała tylną część ciała, na której nie było śladów węgla.
Pracowałam wyłącznie na drugiej zmianie i powroty z praktyki czasem były niebezpieczne, bo byłam zaczepiana przez różnej maści wielbicieli. Jak zaczepiali mnie przez okienko w kuchni to sprawa była prosta – Ciocia brała tasak i znacząco mówiła – niech który tknie to wymiśkuję. Nie miałam wtedy jeszcze skończonych szesnastu lat, wyglądałam jak dziecko i byłam dzieckiem.
Aż raz  Ciocia, która czasem właśnie zwracała się do mnie „dziecko” powiedziała – wreszcie te knajpę rozpierdolą, tylko ciebie dziecko szkoda bo się w pizdu zmarnujesz.
Ciociu a co się stało? – zapytałam.
- Koniec rządzenia jebanych komunistów, tu nigdy nie powinno być knajpy.
- Dlaczego?
- Zapytaj się swojego ojca, on powinien wiedzieć najlepiej.

16 komentarzy:

  1. Będzie kontynuacja ? Bo już łapki zacieram na myśl o dalszym ciągu. Postaci są tak plastyczne i żywe, że czuję się jakbym stała w drzwiach knajpianych :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ja dobrze przecz."Pożegnanie z personelem"?
    Bez pięknych pań... i co teraz?
    Echhhh....i uszka poczerwieniałay. Niektórzy nawet książk zdążyli machnąć, kilka filmów nakręcić dosyć pikantnych.
    Dobrze, że obecnie te "sztańskie (erot.)wersety" w literaturze pięknej i w odpowidnim wykonaniu , np. p. Stone budzą raczej zazdrość niż potepienie.
    Ale jak potępiać to by wiadomo za co - jak mawiają gasnące gwiazdy. Dobrej, spokojnej nocy i miłych snów:)
    Pogodnego nieba, spokojnej nocy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Daisy będzie zakończenie, ale jest to tak trudny kawałek, że boję się go łączyć z tymi trzema,ale będzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. anonimowy - dziękuję, wzajemnie, pięknych snów:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, jakie to piękne, czytam jak objawienie!! A przed oczami mam taki jeden bar z dzieciństwa jako ilustrację...
    Klarko, Nobla Ci za to!

    OdpowiedzUsuń
  6. To czekam. Nikt nie powiedział, ze ma być happy end :-( Zakończenie tego odcinka dało mi do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bezdomna ..słyszałam o kobiecie, która jak miała objawienie to potem była brzemienna..

    OdpowiedzUsuń
  8. No ładnie! Ja będę miała praktyki w tym roku, ale w budowlance jestem, więc mogę na budowę albo do biura. Nie wiem, co lepsze. Ale takich jazd jak tutaj piszesz to raczej nie bedzie xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Klarko! :) pięknie napisane!!! Oraz czekam z niecierpliwością na kolejny post pt "Praktyki" Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Klarko, wszystkie trzy odslony Twoich praktyk to absolutne perelki! Pozdrawiam, AniaNY

    OdpowiedzUsuń
  11. Bo nie stosowała antykoncepcji!! A przezorny zawsze ubezpieczony.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pisać dalej:))

    OdpowiedzUsuń
  13. To ja czekam z niecierpliwością na zakończenie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Znam to! Moja pierwsza praca - kalkulatorka w restauracji. W jeden wieczór nauczyłam się liczyć na liczydłach, to były czasy.
    Ta "restauracja" wyglądała dokładnie jak ją opisałaś Klarko, z tą róznicą, że obrzygane kibelki były wewnątrz. Pamiętam, jak kelnerki wyjeżdżały na plecach krewkich konsumentów... i jak operowały miotłą na kiju...

    OdpowiedzUsuń
  15. Na szczęście się w pizdu nie zmarnowałaś!!! :)))

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz