wtorek, 25 stycznia 2011

jak kupowałam pralkę

Już od dłuższego czasu cała okolica wiedziała, kiedy robię pranie. Nie żeby na ogrodzie wisiały i powiewały w równym rządku przymocowane klamerkami majtki, skarpetki i inne części garderoby a wokół nich uwijały się zwabione cudnym zapachem pszczoły, nie ma się co łudzić, takie rzeczy to tylko w reklamie. Z mojego domu w czasie prania rozchodził się na całą okolicę taki łomot, że budziły się wszystkie niemowlęta w gminie, pękał asfalt na drogach ( i dlatego są te dziury) huśtały się wrony na drzewach i wywracały się psie budy wraz z psami. Nie wiem ile to jest  stopni w skali  Richtera.
Raz w tygodniu pralka wylewała wodę na kuchnię a nie do szamba, przez co moje płytki  są łącznie z fugami idealnie czyste, ale miarka się przebrała, gdy pewnego ranka pralka wirując wyszła ze swego miejsca i zablokowała mi drzwi do łazienki, a ja zostałam w piżamie i przed wyborem – iść do sąsiada prosić o pomoc w posunięciu czy iść do sąsiada prosto do łazienki wiadomo po co.
W sobotni wieczór zamiast świętować debiut literacki (albo choć napić się bez okazji i posiedzieć z chłopem przed telewizorem) zaczęłam przeszukiwać Internet z opiniami, która lepsza, tańsza, zgrabniejsza, porządniejsza i bliżej domu, bo mi się nigdy nie chce jechać daleko do sklepu. Przeraziły mnie opcje „ pranie ręczne” bo omaryjobosko znam taką babę co ma pralkę w łazience a pierze wszystko ręcznie w wannie, ale ja taką masochistką nie jestem. Potem jeszcze znalazłam opcję „głośność” i to mnie trochę zastanowiło bo nie wiedziałam, ze można ten łomot regulować. Nie można, chodziło o głośność przycisków. I to tyle relacji z poszukiwań, bo i tak wiedziałam, że trafię do tego sklepu, który jest najbliżej i kupię to, co mi potrzeba bez promocji, porównań cen, targowania i zastanawiania się godzinę. Ukochany syn pomógł bardzo, a moim najgłupszym tekstem podczas tych zakupów był argument – Uuuukasz! Ty się ciesz że kupimy taką drogą, bo jak byśmy nieoczekiwanie pomarli to dostaniesz w spadku porządny sprzęt a nie badziewie z promocji! 
Uwielbiam zakupy z Ukaszem!

16 komentarzy:

  1. Pamiętam takie pointy z czasów kiedy znajomi dobrze funkcjinowali fin. - drażniły mnie. Przyszedł krach fin. - i biedniutko sie zrobiło.Wspierali -a to ich ktos z domu wyrzucił, a to nie było z czego dzieci nakarmić i w czym przechowywać- było trudno, ale zawsze było co oddać im.I oddawaliśmy. Choć koncert życzeń był co najmniej niestosowny-bo nie dosć że oddali to jeszcze utyskiwania-czemu im nowego nie kupili...a no temu, że sami mieli sporą rodzinę.
    PS Eros R tez pamieta nie jedno takie pranie- chyba wszyscy pamietamy scenerię. Przyznam, ze uwielbiam chemię i jeśli bym miała zeszmacic coś co starannie dobrałam to byłoby głupie co najmniej. Tam jest taki znaczek do 40 st. i tylko ręcznie. :) jak podpisy na rachunkach.
    Chyba,że nie daj Boze coś do łapki się przyklei... to można napisac kilka wykretów, ale US w to raczej nie uwierzy.
    PS1 Taka anegdotka: znajoma zaczynała związki od ...kupowania sprzętu domowego:) wychodząc z założenia ,że raty ich połączą:)
    Niestety- za mało. I często się kończyło awanturniczym trybem.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny ten blog ale mi się często nie chce logować, się przyznam, to i nie piszę. A zakup zapewne udany bo drogi)))
    PIERWSZA ))))

    OdpowiedzUsuń
  3. no cholera teraz widzę, że ktoś mnie ubiegł ((

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe, tez miałam kiedyś taka pralkę;) bardzo lubiła podróże po domu;) lecz najbardziej denerwowała mnie gdy były na niej środki czystości, a ona to zrzucała jak jakiś szamotający się byk:P;)czasem warto zainwestować, chociażby dla spadku;)

    OdpowiedzUsuń
  5. domyślam się, że Ukasz za zakupami nie przepada :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, miałam tak samo przez prawie rok. Zaczęłam się bać po praniu wchodzić do łazienki, niepewna co tam zastanę. I tydzień temu wsadziłam się do samochodu, pojechałam do Krzeszowic, i po 3 minutach pobytu w sklepie stałam się posiadaczką nowiutkiej, śliczniutkiej praleczki. W dodatku, na moje nieśmiałe pytanie, czy jakiś rabacik dostanę,pan sprzedawca obniżył cenę o 300! zł :-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. smakoszka ja myślę, że nie ma nic przeciwko, bo by powiedział, a poza tym nie nadużywam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aninimowa z Krzeszowic?? co się nie podpisujesz? Może te dziury w okolicznym asfalcie to nie całkiem moja sprawka;)))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Klarko!:))) oj, to miałaś pralkę, która uprawiała sport:) chodzenie, skakanie czy wręcz bieganie :))) Wiesz, ja kiedyś miałam przygodę z pralką, tylko dla odmiany moja była dopiero co kupiona, nowa, śliczna itp. A jak prała, to wychodziła z łazienki, przy wirowaniu to wręcz wyskakiwała z niej! Jak ona wirowała to, ja w przypływie desperacji, nawet siadałam na to całe urządzenie, bo myślałam, że przynajmniej pod moim ciężarem bedzie grzecznie wirować. Wreszcie pewna męska głowa, oglądnęła tę pralkę i co...? Nie wyjęto z niej, takich śrub które zabezbieczały bęben! Cóż...:)))) Póżniej, było już ok! :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nasza tez jezdzi i leje i ma urwane drzwiczki już od miesiąca po zakupie...A sprzedawcy poproszonemu o poradę do dzis slę 7 "błogosławieńsw" przy kazdym praniu...

    A nie przysłali Ci rachunku za naprawy asfaltu? :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja pralka wędrowniczka też spaceruje po łazience i zrzuca wszystko ze swojego grzbietu, ale nie zawsze. I nie mogę dojść od czego to zależy - czy od pogody, czy od rodzaju wsadu bębnowego , czy od pralkowego humoru. Ale nie narzekam bo pierze ładnie i bezusterkowo.
    Pozdrawiam i życzę długich lat bezstresowego użytkowania. Ela

    OdpowiedzUsuń
  12. ale sie pralkowo zrobilo, nasza tez wedruje od czasu do czasu, a ze stoi w kuchni to ostatnio odciela mnie od zlewu i smietnika.
    argument o spadku rzadzi :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. gdzie tam, dostałam order obrońcy gminy przed obcymi, nikt obcy nie wjedzie przez te kratery!

    OdpowiedzUsuń
  14. Pinezka ten hmm niezbyt rozgarnięty człowiek, który ją montował, powinien nosić na plecach napis "uwaga, psuj!"

    OdpowiedzUsuń
  15. Całkiem świeża sprawa dla mnie ;) My pralkę kupowaliśmy niecałe pół roku temu - nasz pierwszy "poważny" zakup i do tego wspólny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. "iść do sąsiada prosić o pomoc w posunięciu" ha ha - -normalnie jakieś takie kosmate myśli mi do głowy przychodzą :-)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz