środa, 24 listopada 2010

Jakim Cię widzą tak Ci ufają

Poszłam do banku, któremu powierzyłam swoje oszczędności, aby dowiedzieć się co tam dobrego się dzieje na moim koncie i co zrobić, by działo się jeszcze lepiej. Bank taki sobie, szału nie ma, przeciwnie, nie ma odrobiny intymności i czekając na swoją kolej czułam się zakłopotana słysząc, o czym rozmawiają inni klienci. Sprawdziło się powiedzenie, że świat jest mały bo znajome małżeństwo omawiało warunki kredytu i choć wlepiłam wzrok w ulotki to i tak czułam zażenowanie jak bym podglądała kogoś w intymnej sytuacji.
Wreszcie przyszła moja kolej i ktoś zaprosił mnie do swego biurka tekstem „już można”. No właśnie, i w tym rzecz, że ja nie wiedziałam, kto to jest. Chłopak na oko 22 lata, wyżelowane włosy, pryszcze na twarzy, rozpięta kolorowa koszula, jasne spodnie i sportowe buty. Wyglądał raczej jak sprzedawca telefonów albo zaoczny student dorabiający sobie w sklepie u taty. Może jest na praktyce, może to kolega któregoś pracownika i robią sobie żarty? Ale w banku? Nie mając czasu na zastanawianie się przeprosiłam, mówiąc, że jeszcze muszę zadzwonić i wyszłam na chwilkę.
Nie wiem, czy ten chłopak był kompetentny, może akurat był świetnym doradcą i dzięki niemu mogłabym zarobić bo znalazł by dla mnie najkorzystniejszą lokatę na rynku ale nie wzbudził mojego zaufania. Obsłużyła mnie uprzejma dziewczyna, profesjonalistka, widząc moje skrępowanie (znajomi w dalszym ciągu przy biurku obok negocjowali warunki kredytu) znalazła optymalne dla nas warunki i załatwiłam to co chciałam.
To tylko przykład – bo łatwo oburzać się na brak tolerancji i wytykać małostkowość. Jednak co innego uśmiechnąć się na widok kiczowatej gipsowej żyrafy na posesji akceptując prawo do ekstrawagancji (zamiast rzucić jadowicie – co za dziwaki) bo mi taka żyrafa w niczym nie przeszkadza. A w banku, w urzędzie, wszędzie tam, gdzie oczekuję kompetencji i rzetelności, miejsca na ekstrawagancję nie widzę. To ja  mogę tam przyjść z jaskrawą zieloną torebką, w czerwonych butach i nikt się nie zdziwi. Bo w tej torebce mam pieniądze, którymi ma się zająć konserwatywnie ubrany bankowiec.

5 komentarzy:

  1. pierwszy!!!uważamy ,że młody pracownik to zły pracownik a tymczasem może się okazać lepszy np e kontaktach z petentem od starszych wyjadaczy trzeba tyko dać mu cień szansy na wykazanie się:)

    PS najlepszego na nowym blogu :**

    OdpowiedzUsuń
  2. heheh, druga! a ja pracuję w mudnurku, i młoda jestem...a rzecz nie w tym, kto ile ma lat, tylko w tym, czy "ma na czym czapkę nosić"!
    Klarko, powodzenia na nowym blogu...ciekawa jestem jego charakteru

    OdpowiedzUsuń
  3. W sprawach kasy ja też jestem bardzo konserwatywna!
    Słuszne spostrzeżenia, może warto pomyśleć o zmianie banku? Co nie znaczy, że inne są lepsze...
    O kasie, tak jak i o seksie niekoniecznie lubię rozmawiać publicznie pod okiem obcych ludzi.
    A jeśli nawet się na to godzę, to też nie mam ochoty podawać tym obcym szczegółów.
    Niestety powszechna jest praktyka zatrudniania osób bez kwalifikacji lub po krótkim przeszkoleniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompetencje, tudzież kwalifikacje pracowników banków, po mojemu nijak się mają do konserwatywnej garderoby zatrudnionych tamże. Ale skoro opinia ludności stanowi inaczej ...rewolucji nie będzie. Szkoda, bo ja zawsze optuję za NOWYM.

      Usuń
  4. Ze swojej strony polecam zmianę banku na taki, gdzie w celu zdobycia informacji nt. tego co się dzieje ze środkami nie trzeba chodzić, tylko wystarczy kliknąć ;)
    I powodzenia na "nowym blogu życia" ;)

    Pozdrawiam.
    Krakus

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz